Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP (8 grudnia 2011). Poniższy komentarz ukazał się pierwotnie na stronie DziennikParafialny.pl.
To może zaskakujące, ale dzisiejsza Ewangelia jest nieco myląca. Warto więc włożyć trochę wysiłku, by nie pomieszać ogólnego przesłania dzisiejszej uroczystości z tekstem proponowanym nam w Ewangelii.
Na początek rozróżnijmy więc dwa niekiedy mylone pojęcia. Niepokalane Poczęcie Najświętszej Maryi Panny, to poczęcie Matki Bożej w łonie jej matki Anny (będące owocem normalnej relacji małżeńskiej), w którym od pierwszej chwili swojego człowieczeństwa Maryja była wolna od zmazy pierworodnej – czyli w przeciwieństwie do nas nie potrzebowała dla uwolnienia od niej chrztu świętego. Natomiast Dziewicze Poczęcie Pana Jezusa, które przypomina nam dzisiejsza Ewangelia, to poczęcie w łonie Najświętszej Maryi Panny dokonane przez Ducha Świętego bez udziału mężczyzny.
Można więc uznać, że dzisiejsza Ewangelia wprowadza pewien zamęt do właściwego rozumienia znaczenia uroczystości. Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że jest to jednak fragment bardzo odpowiedni, ponieważ Anioł nazywa Maryję pełną łaski. Niemniej, mądrość kościelnej Tradycji pokazuje, że można było tę sprawę rozwiązać nieco inaczej. W starszej formie rytu rzymskiego, tak docenionej przez obecnego papieża, we Mszy świętej według mszału papieża Jana XXIII czytamy tylko króciutki urywek Ewangelii o zwiastowaniu. Jednocześnie urywek idealnie odpowiadający przesłaniu dzisiejszego święta. I na nim chcę się poniżej skupić w krótkim rozważaniu. Na początek przytaczam fragment w całości, bo są to ledwie dwa zdania:
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: «Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą» (Łk 1,26-28).
Z tego fragmentu Ewangelii nie dowiadujemy się, po co Anioł przyszedł do Niewiasty z Nazaretu, ale to dziś nie jest dla nas ważne. Istotne jest, że Gabriel przyszedł, pozdrowił Maryję i określił Ją jako pełną łaski (kecharitoméne). Właśnie to biblijne zdanie było jednym z najważniejszych dla wiary w wolność Maryi od zmazy pierworodnej i każdej zmazy uczynkowej – wiary w całkowitą świętość Maryi, która dość szybko rodziła się w Kościele.
Prześledźmy jedno niedługie zdanie, składające się z trzech krótkich części, z których każda niesie ze sobą pewne głębokie przesłanie:
Bądź pozdrowiona,
pełna łaski,
Pan z Tobą.
Zacznijmy rozważanie od końca. Słowa Pan z Tobą oznaczają, że w życiu Maryi działa i jest obecny Bóg. Że każde Jej działanie, każdy Jej wybór były przepełnione Bogiem, były w pełni woli Bożej podporządkowane. Można powiedzieć, że Maryja „chodziła w Bożej obecności”. Bóg cały czas był przy Niej obecny. Te słowa przypominają nam również o tym, że tam gdzie jest Maryja, tam jest Pan. Pan jest z Maryją. Gdy oddajemy cześć Matce Najświętszej, niejako „z automatu” oddajemy cześć Bogu, bo On jest z Nią. Nie sposób oderwać kult maryjny od kultu Trójcy Przenajświętszej. I drugi aspekt: gdzie Maryja, tam Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.
Słowa pełna łaski nie tylko pokazują wielkość Maryi, ale pokazują nam głęboką prawdę, że była Ona „tylko” człowiekiem. Aby być tym, kim była w rzeczywistości, potrzebowała Bożej łaski, była od Boga całkowicie zależna. Można powiedzieć, że ona była naczyniem, ale treścią, tym, co owo naczynie wypełniało, był Bóg. Maryja, tak jak my, potrzebowała zbawienia dokonanego przez Odkupiciela – taką prawdę niesie również właściwe rozumienie Niepokalanego Poczęcia (dokonanego mocą przyszłych zasług Chrystusa). Nam te słowa przypominają, że wszystko co dobre w naszym życiu jest niezasłużonym darem Boga, jest wspaniałą łaską. Słowa te są również zachętą do naśladowania Maryi, do stawania się takim naczyniem, które Pan Bóg będzie mógł napełnić. Naczyniem, które nie jest podziurawione, popękane, które nie przecieka – tak jak Maryja, PEŁNA łaski.
Wreszcie słowa bądź pozdrowiona dziś, z naszej perspektywy, możemy zrozumieć jako zachętę do wychwalania Matki Najświętszej. Głęboko rozumieją to pobożni prości ludzie, którzy od wieków czcili Maryję. Dziś jednak żyjemy w czasach pewnego zagrożenia kultu maryjnego w naszym kraju. W czasach odrzucania tego co ufne, prostoduszne. Gorąco zachęcam do tego, by tej pokusie nie ulegać. Maryja jest naszą Królową. Skoro zasłużyła na to, by pozdrawiał ją niebiański wysłannik, dlaczego my nie mielibyśmy oddawać Jej należnej czci?