Paweł Pomianek Paweł Pomianek
646
BLOG

Przyjaciel kapłanem

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 1

 

«Dziś jest dla mnie bardzo wyjątkowy dzień. Pewnie pierwszy i ostatni taki dzień w życiu, gdy człowiek, którego mógłbym określić jako przyjaciel, z którym znamy i przyjaźnimy się w zasadzie od dzieciństwa – przyjął święcenia kapłańskie. Julianie, najlepsze życzenia i wielka, wielka to radość…» – napisałem na Facebooku późnym wieczorem w dniu święceń, 26 maja br. I rzeczywiście, dni święceń i prymicji były dla mnie czymś wielkim i niepowtarzalnym. A to wszystko co jest teraz, też jest całkowitą nowością. Nigdy bowiem ktoś tak dla mnie bliski nie stawał przy ołtarzu, by w osobie Chrystusa – jako Chrystus – sprawować Pamiątkę Męki i śmierci Zbawiciela.
A łączyło nas z Julianem wiele od młodych lat. Pomimo że było między nami aż cztery lata różnicy, gdy teraz sięgam pamięcią wstecz (a ostatnio pomogłem trochę tej pamięci, sięgając do swoich «annałów»), właściwie w związku z niemal wszystkimi podejmowanymi przeze mnie inicjatywami – pojawia się także nazwisko Juliana Wybrańca. Wspólne coroczne zawody sportowe w gronie moich przyjaciół, wspólna służba przy ołtarzu i wyjazd na rekolekcje ministranckie (już jako animatorzy), pomoc przy organizacji kameralnych Misteriów Męki Pańskiej, a nawet wspólne koncerty – Julian towarzyszył mi z wiolonczelą. W tym kontekście zapraszam do obejrzenia specjalnie przygotowanego przeze mnie materiału wspomnieniowego:

W 2008 r. Julian już jako kleryk był też obecny w asyście liturgicznej podczas mojego ślubu. Na wesele niestety nie mógł przyjść z powodu innych naglących obowiązków.
Ale można powiedzieć, że jakby renesans (czy raczej nadanie zupełnie nowej jakości) naszej przyjaźni miał miejsce, gdy mniej więcej trzy i pół roku temu (ja wówczas zakończyłem już studia teologiczne, a Julek zbliżał się do połowy swoich) odkryliśmy, że łączy nas wspólnota teologicznych poglądów i zainteresowań. Wtedy zaczęliśmy znów regularnie się spotykać, tyle że były to już spotkania na teologiczne dysputy (zakorzenione oczywiście w naszej codzienności). I chyba obaj odkryliśmy w tych spotkaniach niesamowite bogactwo. Wagę wzajemnego świadectwa kleryka dla ojca rodziny i nawzajem. Swego rodzaju szczytem tego – nazwijmy to – duchowego braterstwa była obietnica codziennej wzajemnej modlitwy za siebie.
Wierzę, że po przeczytaniu tego, co napisałem powyżej, lepiej można zrozumieć, czym była dla mnie możliwość przywitania Juliana, gdy wszedł po raz pierwszy do swojego kościoła parafialnego – w którym wspólnie służyliśmy przy ołtarzu – jako kapłan. Prośba ze strony Rodziny (przede wszystkim Małgosi, siostry), bym to ja pełnił takie zaszczyty, była dla mnie także potwierdzeniem tego, że również tam, w rodzinie Juliana, była świadomość wagi naszej więzi. Dla mnie to także był taki dzień, który pamięta się na zawsze i który przywołuje te najważniejsze – dzień Pierwszej Komunii, bierzmowania, a przede wszystkim ten najwspanialszy – dzień ślubu.
Ks. Julian przyjmuje namaszczenie
Nie ukrywam, że jest też we mnie poczucie czegoś zupełnie nowego w naszej relacji. Jakiegoś odwrócenia ról. Zwłaszcza na początku zazwyczaj w naszych kontaktach było tak, że to ja zapraszałem Juliana do współpracy przy dziełach przeze mnie zainicjowanych. Podczas wspólnych rekolekcji to ja byłem już pełnoprawnym animatorem, a Julian, trochę pod moją pieczą, praktykował. Wyznam, że od wielu miesięcy marzyłem, by podczas prymicji wykonać publicznie symboliczny gest ucałowania wnętrza kapłańskich dłoni mojego Przyjaciela. I rzeczywiście ten moment nastąpił i był dla mnie bardzo wzruszający. Oczywiście w pierwszej kolejności jest to zawsze pocałunek dłoni, które teraz po wielokroć będą się stawać dłońmi Chrystusa. Ale dla mnie był to także symboliczny gest ogromnej zmiany, która dokonuje się w naszej relacji. «Teraz to ja jestem gotów Ci służyć, teraz chcę ślubować Ci cześć i szacunek. Jako kapłanowi-przyjacielowi». Wierząc, że nasza relacja nadal będzie ważna i owocna.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości