Paweł Pomianek Paweł Pomianek
565
BLOG

Pielgrzymka do Lourdes, czyli podróż poślubna do Francji (7)

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 1

Swoją opowieść o naszej podróży poślubnej zakończyłem po śniadaniu w Salzburgu, dziesiątego, ostatniego dnia pielgrzymowania. Dziś pozostał mi do zrelacjonowania nasz ostatni dzień, czyli przede wszystkim pobyt w Altötting i Marktl.

Mimo że trzeba było przekroczyć granicę z Salzburga do Altötting, jechaliśmy bardzo krótko. Pobyt w Altötting – miejscu tak ważnym dla obecnego papieża – był dla nas również dużym wydarzeniem. To przecież taka niemiecka Częstochowa. Przyznam szczerze, że gdy mieliśmy jechać na pielgrzymkę w pierwszej wersji, gdzie Altötting nie było w programie (obejmowała tylko miejscowości we Francji) najbardziej żałowałem właśnie tego, że nie zahaczymy, o to ważne europejskie sanktuarium. Stało się jednak inaczej – a my mieliśmy okazję przekonać się, że to rzeczywiście było jedno z najważniejszych miejsc podczas pielgrzymki, które było nam dane odwiedzić.

Altötting to małe miasteczko w starym stylu. Rynek jest niemalże otoczony kościołami. W jego centrum znajduje się Kaplica (stąd nazwa Kapellplatz), w której jest umieszczona figura Czarnej Madonny. Gdyby stanąć przodem do jej drzwi wejściowych, po prawej stronie znajduje się pierwsza Bazylika, którą zbudowano w XVI w., gdy kult cudownej Figury stał się tak powszechny, że mała Kaplica przestała wystarczać. Za kaplicą mieści się z kolei zbór protestancki. Wreszcie z tyłu, nieco poza obrębem rynku mieści się nowa Bazylika, wybudowana, gdy ta pierwsza również stała się za mała. Wokół kilka sklepów z pamiątkami, ale już w zupełnie innym typie niż w Lourdes. Nie ma tu takich przegięć „dzikiej” komercji, jak we Francji. Jeśli są bawarskie kufle na piwo to nie z Matką Bożą, tylko z widokiem na rynek Altötting – to ma zupełnie inny wydźwięk. Kupujemy kilka ostatnich pamiątek dla naszych bliskich (mimo że w Lourdes była taka masa sklepów w Altötting jest zdecydowanie więcej rzeczy godnych zakupu – wybieranie idzie nam zdecydowanie sprawniej). Zwraca uwagę też ogromna kultura pakowania. Jeśli we Francji towar był czasami prawie rzucany i to bez żadnego opakowania, w Niemczech pan wkłada nam rzeczy szklane w kilka warstwa, w dodatku daje mojej żonie dodatkową reklamówkę, na noszone w rękach śpiewniki. Po raz kolejny (pisałem o tym też w drugim odcinku) niemieckie podejście, kultura, szacunek do klienta robi na mnie duże wrażenie.

Miasteczko robi samo w sobie bardzo przyjemne wrażenie. Pierwsza Bazylika też jest bardzo klimatyczna. Wszędzie wyczuwa się, że to kolejne szczególne miejsce obecności Maryi. Ciekawostką-atrakcją są umiejscowione w bocznych ołtarzach szkielety dwojgu niemieckich błogosławionych.

Wreszcie udajemy się w najbardziej oczekiwane miejsce – do kaplicy, przed oblicze Maryi. Wielką radością jest dla nas, że możemy w niej przeżywać Eucharystię. Kaplica jest malutka – nieco przypomina tę naszą, częstochowską. Sama Figura Maryi też jest bardzo niewielka. Ale Czarna Madonna robi bardzo ciepłe wrażenie. Swoim wyglądem przypomina figurę z Loreto. Niestety w kaplicy obowiązuje całkowity zakaz robienia zdjęć. Mogliśmy uwiecznić nasz pobyt jedynie zdjęciem przed wejściem.


Eucharystia w kaplicy jest naszą ostatnią podczas pielgrzymki. Tym bardziej cieszy nas, że odbywa się w tak wyjątkowym, maryjnym miejscu.

Wspomniałem, że napiszę o czterech najważniejszych miejscach, które odwiedziliśmy podczas pielgrzymki. Pisałem już, że moim numerem 1 jest Lourdes, 2. Lisieux, 3. Paryż. W tym miejscu uzupełniam listę czterech zdecydowanie najważniejszych miejsc: 4. Altötting.

Po wyjeździe z Altötting na moment zaglądamy jeszcze do Marktl – to takie niemieckie Wadowice, tzn. miejsce urodzenia Benedykta XVI. Stoimy przed jego domem rodzinnym, wchodzimy na krótką modlitwę do kościoła, w którym przyjął sakrament chrztu. W centralnym miejscu jest ustawiona chrzcielnica, przy której mały Josef Ratzinger został włączony do wspólnoty Kościoła. W sklepach wszystko jest papieskie: bułki papieskie, ciasto papieskie. A nawet słynne Papst Bier – drogie jak cholera.

Jest południe. Teraz czeka nas już regularna jazda do Polski. Do Rzeszowa prawie 22 godziny drogi. Jedyny dłuższy postój mamy w Czechach, gdzie spożywamy bardzo smaczny i syty obiad. Potem od godziny 16 do 7 rano, gdy dojedziemy do Starachowic, czeka nas już tylko żywienie się w autokarze.

Droga dłuży się niemiłosiernie, choć odbywa się w miłym towarzystwie i jest w różny sposób urozmaicana. Ks. Adam Żmuda przez godzinę opowiada ciekawostki związane z Całunem Turyńskim. Jego oczytanie robi bardzo duże wrażenie. Później oglądamy kolejny film (których na szczęście było przygotowane kilka, przez kolejne dni obejrzeliśmy ich w autokarze bodaj pięć). Po wieczornych modlitwach, przed 23 przejeżdżamy przez polską granicę (od razu czuć negatywną różnicę w jakości dróg – nawet te w Czechach są o niebo lepsze), a chwilę później dojeżdżamy do Wrocławia. Tutaj opuszcza nas między innymi nasz przewodnik – pan Andrzej Haber, który pozostawił na nas bardzo pozytywne wrażenie.

Powoli układamy się do snu. Droga nocą mija dzięki temu szybciej, choć w tych momentach, gdy nie śpimy ciągnie się już niemiłosiernie. Koło godziny 5.30 w Radomiu wysiadają pielgrzymi ze Zwolenia. Kolejna godzina i jesteśmy wreszcie w Starachowicach. Tam przesiadamy się już do samochodu mojego Taty i ostatnie 150 km. przemierzamy autem. W sumie zrobiliśmy podczas podróży do Francji ponad 6200 km, spędziliśmy w ciągu 10 dni w autobusie ok. 100 godzin.

Dojeżdżamy do domu ogromnie zmęczeni, ale jeszcze bardziej zadowoleni. Tak kończy się nasza podróż poślubna, ale pozostają jej owoce. Zwłaszcza te duchowe. I o tym będę chciał napisać w epilogu, do którego przeczytania również zapraszam.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura