„Sens książki daleko wykracza poza środowiskowe rozrachunki. Tak naprawdę jest to rozrachunek z Polską niepodległą, która zaniechała pracy nad oczyszczeniem się peerelowskiego dziedzictwa i zapłaciła za swoje zaniechanie wysoką cenę” – pisze w opinii o książce Ryszard Legutko. I wydaje się, że trafia w sedno.
Tak się składa, że – jak to ostatnio zwykle przy recenzji ważnej książki na polskim rynku – jestem o kilka miesięcy spóźniony i właściwie o powieści Wildsteina powiedziano już niemal wszystko. Tradycyjnie jednak kilka słów komentarza z mojej strony – również odnoszącego się w pewnym stopniu do tego, co o książce pisano.
1. Od razu na wstępie zaznaczę, że książkę uważam za bardzo dobrą. To pozycja ukazująca kulisy polskiej polityki, mroczne i przykre, ale w dużej mierze prawdziwe. Znakomicie, że autor zamknął w swojej fabule (czasami w nazwiskach czy imionach pozwalając sobie na zabawne skojarzenia do cech rzeczywstych odpowieników danych osób; Życiński jako Korytko czy Urban jako Niecnota), tak wiele postaci realnie działających w naszej rodzimej rzeczywistości.
2. Rozumiem, że autor oparł swoją książkę na celowych przejaskrawieniach czy wyolbrzymieniach. Bo przecież aż tak w naszym kraju nie jest. Są media, które takiego Wilczyckiego na pewno z dumą by przyjęły, np. „Gazeta Polska”, podczasy gdy powieściowy odpowiednik ww. gazety w powieści stanowczo się od niego odcina. Aż tak źle jeszcze w Polsce nie jest, by dało się aż tak zgnoić człowieka, by nie miał już w nikim oparcia. Aż tak źle jeszcze nie jest, by nie było medium, które chciałoby jeszcze człowieka bronić przez atakami „Gazety Wyborczej”. Ale, jak mówię – wyolbrzymienie było tutaj celem autora. To, co napisałem nie jest absolutnie podważaniem faktu, że Wildstein doskonale wskazał mechanizmy rządzące Polską polityką i ich kulisy.
3. Przez pierwsze sto, sto pięćdziesiąt stron wszystko zdaje się zmierzać w jednym kierunku, a autor stara się swoich bohaterów, którzy zdecydowali się podjąć sprawę lustracji, „prowadzić” konsekwentnie ku upadkowi. Praktycznie nie ma przebłysków, iskierek nadziei. W końcu, gdy się pojawiają, to co najmniej kilka naraz. W każdym razie pierwsza część powieści, to kompletny dół (w sensie odczuć w trakcie czytania, a nie jakości książki). Możemy więc mówić o sporych uproszczeniach kompozycyjnych. Oczywiście można się również założyć, że to celowy zabieg autora, by czytelnik głębiej poczuł klimat powieściowej rzeczywistości.
4. Przed zabraniem się za czytanie, słyszałem wiele opinii, w których recenzenci, czy nawet moi znajomi, podkreślali, że książka jest słabiutka stylistycznie. Zabrałem się do książki z pewną obawą (jako polonista stronę formalną traktuję jako bardzo ważną) i przyznam, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Książka nie jest zła literacko. Oczywiście odstaje np. od książek RAZ-a, ale jako typowa powieść jej styl jest dostatecznie dobry. Niektóre zliryzowane opisy nawet bardzo pozytywnie zaskakują. Ciekawym zabiegiem jest też nieliniowa kompozycja fabuły.
5. Nie zgadzam się też z zarzutem nieumiejętności autora w opisywaniu scen erotycznych, które formułował np. w swojej recenzji Michał Wolski. Poza jednym czy dwoma opisami, które budziły trochę zażenowanie powodowane poczuciem nieporadności autora w ich konstruowaniu, było generalnie ok. A dość obleśne niejednokrotnie opisy dobrze wpisywały się w klimat zepsucia polskich wyższych sfer, które ukazuje książka.
6. To czego mnie najbardziej zabrakło w powieści, to postaci w środowisku, która utożsamia się z katolickimi wartościami i w sferze etyki seksualnej wypełnia wskazania Kościoła, czyli nie miewa przelotnych romansów, tylko żyje w stałym związku małżeńskim. Praktycznie nikt tego typu się w powieści nie pojawia (poza bohaterem z Przemyśla, ale w kwestii życia rodzinnego i erotycznego nie wiemy o nim nic, poza tym, że ma żonę i dziecko). Nawet zdecydowani zwolennicy lustracji, ludzie, którzy walczą o prawdę w mediach, życie osobiste mają straszliwie zagmatwane. Czy w środowisku dziennikarskim po prawej stronie, nie ma osób przywiązanych do konserwatywnych katolickich wartości?
Koniec końców cieszy jednak, że taka powieść powstała, że ma pozytywne zakończenie, że sugeruje coś nowego, lepszego. Prawdziwa zmiana na lepsze jest widoczna w naszym kraju. Dziś media nie są już tak uzależnione od tego co stwierdzi/napisze/wymyśli „Gazeta Wyborcza”. Wydaje się, że wpływ na to miały dwa ważne wydarzenia. Afera Rywina oraz dwa lata rządów PiS. Ale to jest już temat na innego posta.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura