W dniach od 25 marca do 1 kwietnia 2009 r. trwały w parafii św. Rocha w Rzeszowie, czyli również mojej rodzimej parafii, Misje Święte, które nota bene pośrednio zapowiadałem na swoim blogu. Od ich zakończenia minął już niemal tydzień – jest to dobry czas, by na spokojnie podzielić się swoimi refleksjami.
Misje Święte, których główne hasło brzmiało „Ze śmierci wyrwani, do Życia wezwani…” prowadziło dwóch bardzo młodych księży: Grzegorz Guzior z diecezji rzeszowskiej oraz Daniel Kusa, który przyjechał do nas aż z diecezji częstochowskiej. Obaj są doktorantami homiletyki w KUL. Trzeba przyznać, że ryzyko, jakie podjęli Księża z naszej parafii wiążące się z zaproszeniem do głoszenia misji tak młodych kapłanów (to swoisty ewenement) opłaciło się. Obaj mieli w sobie ogromną świeżość, ale i moc Bożego Słowa. Rozpoczynali wyraźnie stremowani, ale po kilku dniach, gdy stres opadł, a kapłani czuli, że ich słowa, a przede wszystkim oni sami są w parafii przyjmowani dość ciepło, słuchało się ich znakomicie.
Chwalić młodych Księży należy z jednej strony za formę, nowatorski sposób podawania pewnych treści, ale z drugiej za same treści, które padały jasno i zdecydowanie, a które dziś w Kościele najczęściej zbywa się milczeniem. Było również widać świadectwo tych ludzi, autentyczną radość, którą mają w sercach. Dla mnie ogromnie wzruszające było nabożeństwo dla rodzin z odnowieniem przyrzeczeń małżeńskich, modlitwą za małżeństwa w kryzysie oraz błogosławieństwem dzieci. W czasie błogosławieństwa dzieci dostrzegało się, że od tych księży bije prawdziwa Boża radość, ale i wielki szacunek dla każdego człowieka – nawet tego najmniejszego. Ks. Grzegorz z radością pobłogosławił nasze jeszcze nienarodzone Dzieciątko.
I może właśnie ta postawa, to ciepło wobec ludzi, szacunek wobec nich była największą zmianą w stosunku do parafialnej codzienności. Misjonarze znakomicie komunikowali się z ludźmi, jasno mówili, co będziemy robić i dlaczego. Mieli wzgląd na tych, którzy gorzej się czują czy na tych, którzy wcześniej przyszli zająć miejsca. Trudno wyobrazić mi sobie bardziej autentycznych w tym względzie misjonarzy.
Kolejna rzecz in plus, to – jak mówiłem – skupienie na pewnych istotnych dla ludzi symbolach. Świetnym pomysłem były choćby karteczki z wypisanymi siedmioma grzechami głównymi, które wszyscy nieśli ze sobą podczas uroczystej Drogi Krzyżowej, a na końcu symbolicznie wrzucili do ogniska, by spłonęły – w kolejnym dniu był zaplanowany sakrament pokuty i rzeczywiste oczyszczenie i odrzucenie grzechów. Na marginesie, szkoda, że ludzie nie dojrzeli jeszcze do takich znaków i przy ognisku było więcej śmiechu niż modlitewnego skupienia i docenienia wagi symbolu. Ważne było również odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych – dość dokładne omówienie pewnych konkretnych znaków, choć akurat tutaj zabrakło mi akcentów uobecniających, przykładowo, np. pokropienie wodą święconą także teraz zmywa grzechy lekkie, a nie tylko jest zwyczajną pamiątką wody chrzcielnej. Ogromnie bogate w symbole było również wspomniane już nabożeństwo dla rodzin – serce misji parafialnych. Chwaliłbym również mocno ukazanie wielkości człowieka poprzez zapalanie świec w czasie odczytywania pierwszego opisu stworzenia człowieka, najpierw sześciu małych, a potem paschału, który górował nad wszystkimi i symbolizował człowieka. Niestety, rzecz odbyła się w czasie Eucharystii, która tego typu wstawek absolutnie nie dopuszcza. Ale te bolesne kwestie poruszę później.
Jeśli chodzi o ważne treści, które padały, to absolutnie niesamowite w tym kontekście było słowo księdza Daniela w czasie Apelu Jasnogórskiego dla całej parafii w sobotni wieczór. Ukazał on Maryję – nie umniejszając Jej czci – jako najwspanialszy wzorzec do naśladowania. Odwołał się tym samym do dojrzałej mariologii Vaticanum II. Czegoś takiego nie słyszałem poza wykładami w KUL ks. Napiórkowskiego od lat. Kult, owszem – mówił ksiądz Daniel – ale za tym powinna iść konkretna postawa. Kaznodzieja ukazał, czego uczy nas Maryja w poszczególnych scenach biblijnych. Zaprezentował więc podczas wykładu klasyczną myśl mariologii eklezjotypicznej. Z kolei modlitwy były w duchu zawierzenia, w duchu mariologii chrystotypicznej. W ten sposób całe nabożeństwo w sposób absolutnie naturalny syntetyzowało całą katolicką myśl mariologiczną.
Inne ważne kwestie zostały poruszone przez ks. Grzegorza Guziora w czasie nauki przygotowującej do sakramentu pokuty, która została poprowadzona w formie rachunku sumienia. Ks. Guzior zwrócił uwagę m.in. na dobre rozumienie uczestnictwa w niedzielnej liturgii. Misjonarz podkreślił również, jak ważna jest wspólna modlitwa rodzinna (przez całe misje jednym z celów zwłaszcza ks. Grzegorza wydawało się tworzenie mody na modlitwę rodzinną). Podał też rozumienie i podkreślił wagę poszczególnych warunków dobrej spowiedzi.
Wreszcie ogromnie istotne, a bardzo rzadko dziś głoszone treści padły podczas kazania nt. zmarłych. Ks. Guzior nie zapomniał o rzeczywistości piekła, ale poświęcił jej bardzo wiele miejsca w swoim kazaniu. Przyznać również należy, że misjonarz nie wplótł do kazania żadnych nowoczesnych, heretyckich naleciałości do nauki o piekle, które wielką karierę robią choćby na KUL-u. Był w swoim kazaniu jednoznaczny – oby innym kapłanom również nie brakowało odwagi, by jasno mówić o karze wiecznego piekła, o której od wieków naucza Kościół, a o której od przeszło czterdziestu lat mówić nie wypada.
W tym momencie dochodzimy do rzeczy bolesnych. Nie było ich może dużo, ale były to jednak momenty ważne i dla mnie, jako człowieka Kościoła, raniące. Mam takie wrażenie, że młodzi księża, którzy głęboko wierzą, swoją postawą dają świadectwo, a zwłaszcza działają we wspólnotach charyzmatycznych i tym podobnych, zagubili ogromnie ważną prawdę o wielkiej randze zasad, o ogromnej randze litery prawa. Nade wszystko jest to widoczne w odniesieniu do Liturgii. Zadziwiające, że młodzi księża – nie mówię absolutnie tylko o ks. Grzegorzu i ks. Danielu – uważają, że w kwestii przepisów liturgicznych stoją ponad Kościołem i ponad przepisami liturgicznymi. Z drugiej strony brakuje szacunku do postaci Eucharystycznych. Dawniej Ciało Chrystusa było w centrum, można było poświęcić dobro człowieka, aby nie narażać Ciała Jezusa Chrystusa na zbezczeszczenie, dziś jest odwrotnie – liczy się człowiek, Chrystus jest na drugim planie.
Wracając do kwestii przepisów liturgicznych… Kościół określa dość jasno, co jest dozwolone w Liturgii. Nigdzie nie jest napisane, że homilię może głosić dwóch księży na zasadzie dialogu. Było to bardzo poważne liturgiczne nadużycie zaproponowane przez księży misjonarzy. Ciekawe, że nie uciekali się do tej formy w naukach poza Liturgią, w czym nie byłoby nic zdrożnego. Te dialogi wpisywały się w nurt niepokojącego robienia z Liturgii show. Było to widoczne m.in. podczas Mszy z odnowieniem przyrzeczeń chrzcielnych (kwestia tych świec, o których wcześniej wspomniałem – obraz doskonały, miejsce jego ukazania niedopuszczalne; niektóre gesty wykonywane podczas odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych).
Jednak najgorsze było to, że w czasie misji permanentnie zmieniana była liturgia słowa. Zamiast głosić misje pod Słowo Boże, które daje nam na dane dni Wielkiego Postu Kościół, misjonarze postanowili zmienić wszystkie czytania pod swój kerygmat, pod tematykę kazań. Tymczasem dni zwykłe Wielkiego Postu znajdują się w Tabeli Pierwszeństwa Dni Liturgicznych w II dziale, w punkcie 9, w randze podobnej, jak święta Pańskie. Tutaj jednak nie mam pewności, czy można w pewnych przypadkach zmieniać czytania, nie znam też dokumentu, który mówiłby o oddzielnych prawach misji świętych. Być może więc w tym miejscu zmiany były uprawnione. Natomiast absolutnie niedopuszczalne były zmiany w Niedzielę Wielkiego Postu, która ma identyczną rangę liturgiczną, jak… Narodzenie Pańskie oraz Zesłanie Ducha Świętego. Czy ktoś pomyślałby o zmianie czytań w tych dniach i dostosowanie ich do kazania, które akurat chce powiedzieć? Podejrzewam, że jeśli zasady liturgiczne były przez misjonarzy znane i zlekceważone, taka zmiana mogła być nawet pod sankcją grzechu ciężkiego.
Inną rzeczą, która objawia wspomniany wyżej brak szacunku do Jezusa Eucharystycznego jest to, co działo się – jak doszły mnie słuchy – w czasie rekolekcji szkolnych, które o dziwo musiały się odbywać w kościele, a nie jak wielokrotnie poprzednio w szkole, a jedynie Eucharystia w kościele. O tym, co się tam działo nie godzi się jednak pisać na blogu, zwłaszcza gdy nie jest się naocznym świadkiem zdarzenia.
Jak podkreślam, gdy się pewne rzeczy wie, to one bolą. Niemniej jednak zawsze podchodzę do życia z założeniem, że warto, aby pewne – nawet znaczące – minusy, nie przysłoniły plusów. Stąd reasumując muszę napisać, że jestem bardzo zadowolony i wdzięczny Ks. Grzegorzowi i Ks. Danielowi za ten tydzień, gdy mogłem ich słuchać, gdy wspólnie w domu mogliśmy zastanawiać się po raz kolejny nad swoim życiem, swoją wiarą.
Napisałem o plusach i minusach, dotykając oczywiście pośrednio wszystkich ważnych wydarzeń. By jednak lepiej przedstawić całościowy program misji, warto przytoczyć kilka zdań, które w niedzielę misyjną zostały wydrukowane w naszej gazetce parafialnej, jako refleksja księży misjonarzy:
Kluczowymi tematami poruszanymi podczas Misji są prawdy kerygmatyczne, czyli: prawda o Bożej Miłości, rzeczywistości grzechu, który oddziela człowieka od Boga, zbawienie, które dokonuje się jedynie w osobie Jezusa Chrystusa, prawda do Duchu Świętym uzdalniającym do pełnienia czynów miłości i wezwanie do budowania i życia we wspólnocie Kościoła.
Jako dopełnienie, chciałbym przytoczyć wybrane zdania, jakie moi rodzice, którzy mieli zaszczyt dziękować w imieniu całej parafii, skierowali na zakończenie misji do księży misjonarzy:
(…) Był to czas głębokich przeżyć duchowych. Mogliśmy na nowo przypomnieć sobie kluczowe prawdy naszej wiary i uzmysłowić jak bardzo każdy z nas jest ważny dla Boga, który jest Miłością i kocha zawsze bez względu na to kim i jacy jesteśmy.
Dziękujemy za wiele wskazówek życiowych, za zwrócenie uwagi na różnice między kobietą i mężczyzną, na tle których powstają nieporozumienia w małżeństwach (…).
Dziękujemy za ukazanie znaczenia modlitwy i czytania Słowa Bożego w rozwoju naszego życia duchowego oraz mocy sakramentów świętych, o której tak często zapominamy.
Dziękujemy za zachętę, aby nie zostawiać Pana Jezusa tu w świątyni, ale iść z Nim „na całość” i zapraszać Go we wszystkie sfery życia, a nie tylko w te, w które nam pasuje. (…)
Za rok renowacja misji. Oby już bez niedoskonałości liturgicznych, za to z tym samym entuzjazmem, tą samą mocą, na tym samym poziomie. A zarówno swojej diecezji, jak i całemu Kościołowi Świętemu, życzę więcej tego pokroju kaznodziejów, jak ks. Grzegorz Guzior i ks. Daniel Kusa.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości