Paweł Wieciech Paweł Wieciech
2358
BLOG

Europa Środkowa – kiedy kolejne rozbiory?

Paweł Wieciech Paweł Wieciech Polityka Obserwuj notkę 6

Znane powiedzenie, że „Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica” wydaje się znów dryfować w kierunku spełnienia marzeń pewnego ruskiego cara. Po 20 latach względnej niepodległości jesteśmy w miejscu w którym nasze istnienie jest podyktowane tylko i wyłącznie tym, że na razie ani Berlinowi ani Moskwie nie opłaca się jeszcze ostentacyjne i huczne rozebranie naszego terytorium.


Po dwudziestu latach degrengolady umysłowej i kulturowej jaką zaserwowano Polakom po Okrągłym Stole oraz założenia knebla medialnego na tematy dla nich na prawdę istotne i ważne nie potrafią już oni odróżnić kto ich wróg, a kto przyjaciel. Manipulowani, karmieni tematami zastępczymi oraz politycznymi mitami przypadkowych polityków, w dużej części sierot po PRLu którzy nie potrafią stać w pionie cały czas przechylając się miedzy Moskwą a Brukselą czytaj Berlinem, zupełnie nie wiedzą gdzie leży punkt ciężkości w polskiej racji stanu. Doszło do tego, że nasz kraj wszedł w stan politycznej nieważkości. Słabi wewnętrznie, coraz biedniejsi, pozbawiani coraz większej ilości zarobków przez drakońskie podatki, ubezwłasnowolnieni przez ustawy pazernej i niezrównoważonej biurokracji, Polacy znaleźli się w sytuacji, w której nikt już prawie na górze nie reprezentuje ich interesów. Sprowadzono nas do poziomu wyborczego bydełka i dojnej krowy podatkowej. To znaczy, że rządzący polską unijni urzędnicy wyższego szczebla (po Lizbonie trudno wymienić takie tytuły jak premier czy prezydent – skoro całą prawie władzę oddano Brukseli) interesują się tylko dwoma tematami związanymi z mieszkańcami Polski. Pierwszym: jak „urobić” ich tak by słusznie zagłosowali oraz drugim: ile jeszcze pieniędzy możemy od nich wyciągnąć chcąc sfinansować manko w budżecie oraz mitomańskie projekty polityczne naszej ekipy. Poza tym, wydawać się może, Polacy nie leżą w centrum zainteresowania rządu.

Słowo rząd jest tu zresztą napisane trochę na wyrost bo trzeba zapytać czym ten rząd rządzi? W sprawach finansowych rządzi w Polsce nie rząd, a dług publiczny, deficyt budżetowy oraz bankrutujący ZUS. To nie rząd rządzi tymi zjawiskami czy instytucjami ale ich wysokość rządzi rządem. Oznacza to, że decyzje jakie podejmują politycy zależne są od wysokości zadłużenia, wielkości deficytu oraz tego ile pieniędzy potrzebuje ministerstwo finansów by oddalić tymczasowo widmo bankructwa. Krótko mówiąc o ile wzrasta deficyt o tyle rząd nam podnosi podatki – o obniżeniu podatków nikt nie słyszał – w drugą stronę to nie działa. Im wyższy deficyt tym większy VAT. Można stwierdzić, że motorem decyzyjnym rządu są właśnie te zjawiska, które żyją własnym życiem i których nikt nie kontroluje. Jak je pokonać i zlikwidować – o tym nikt nie mówi. Święte bożki socjalizmu są nie do ruszenia.

W sprawach zagranicznych też rząd nie rządzi. Od kilku dobrych lat płyniemy w mainstreamie lewicowej mitomani zbudowania unio-mocarstwa na socjalnej podstawie. Problem w tym, że jeszcze o ile przy funkcjonowaniu systemu Nicejskiego mogliśmy mieć wpływ na to co dzieje się w Unii i mocne prawo veta o tyle po wejściu w życie zapisów z Lizbony, który to traktat podpisał Lech Kaczyński, nie mamy tam żadnej siły głosu. (Jeszcze raz trzeba zaznaczyć, że w głosowaniu Rady Europejskiej w systemie Nicejskim mieliśmy 27 głosów, podczas gdy Niemcy 29. W traktacie z Lizbony zakładającym siłę głosu proporcjonalną do liczny ludności nasza siła głosu spadła w stosunku do Niemiec o ponad 50%!!! Niemcy 17,1 %, Polska 8% – i na to polskie władze się zgodziły). Oznacza to, że polscy rządzący odmówili Polakom reprezentowania ich interesów. Podpisując takie warunki zgodziły się na oddanie władzy Komisji Europejskiej, na decyzje której nie mamy żadnego realnego wpływu. Przykładów jest wiele i dobrze to było widać gdy Unia budując swe służby zagraniczne nie zgodziła się na zatrudnienie w nich żadnego Polaka.

Po sposobie w jaki toczy się polskie śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem wyraźnie widać, że premier godząc się na prowadzenie go głównie przez Rosjan, podpisując jednocześnie załącznik do konwencji Chicagowskiej (w sumie wielkie nic), wyparł się reprezentowania interesów Polaków, nie tylko tych których krewni zginęli w katastrofie ale z uwagi na fakt, że zginęli tam dwaj polscy prezydenci, wyparł się nas w ogóle- skapitulował jako polski premier. Mówiąc mocniej – po prostu miał nas gdzieś. Jak inaczej powiedzieć, skoro na czele komisji rosyjskiej od razu stanął sam Putin. Polski premier nawet nie zwiedził dobrze miejsca katastrofy a jedynym zmartwieniem jego i ekipy pijarowców która przybyła pod Smoleńsk było to by nie spotkać się z Jarosławem Kaczyńskim, dobrze ustawić się do kamer i zrobić efektowny shakehand z czekistą Putinem, po czym pośpiesznie wyjechać. Mocne słowa same cisną się na usta, gdyż nie sądzę by premier nie wiedział, że podpisanie takiego załącznika w sytuacji kiedy rozbija się samolot wojskowy było jawną kapitulacją i kpiną z Polaków. To co się stało z wrakiem to temat skandaliczny – który w innej sytuacji postawiłby stosunki obu państw na ostrzu noża. U nas premier udaje głupiego.

Premier nie rządzi nawet samym sobą. Wymogi niepewnej demokaruzeli wyborczej, dbanie o wysokość słupka poparcia i bycie na łasce i niełasce mało przewidywalnego humoru mało rozgarniętego tłumu wymagają codziennych zabiegów armii ludzi od PRu. Premier słucha więc uważnie jak umeblować twarz by zapowiedzieć tą czy inną wiadomość, skądinąd także starannie ułożoną i dobraną w słowa. Słucha jaki dobrać krawat i koszulę oraz czy patrzeć w kamerę czy sufit zapowiadając tą czy inną wiadomość. Prezydent natomiast przypomina dobrego i zabawnego wuja z imienin u cioci. A wszystko to oczywiście w atmosferze miłości oraz dezaprobaty wobec ośrodków „nienawiści” i „zemsty” mających swe korzenie w obozie opozycji.

Ale jest jeszcze gorsze zjawisko. Coraz częściej słychać, że Donald Tusk celuje w kierunku Komisji Europejskiej. Niedługo skończy się kadencja obecnego jej szefa, a tak się składa, że obecnie wypadałoby wybrać kogoś z naszej części Europy. Jeśli to prawda to jest to już drugi przypadek (pierwszym był A. Kwaśniewski, który jako prezydent miał ochotę starać się o stanowisko sekretarza ONZ), kiedy jedna z dwóch najważniejszych osób w państwie zamiast poświęcić się Polsce i oddać rządzeniu, myśli jak zrobić karierę w instytucjach poza krajem. Jak można nazwać taką postawę polityków? Czy nie schodzimy przypadkiem do poziomu politycznego pętactwa? - Gdzie politycy zamiast reprezentować interesy kraju myślą jak urwać się na stanowiska w światowych organach?  

Efekty tego są co najmniej opłakane. Berlin zabiera się więc po cichu za Śląsk. A jakże skoro nikt im nie staje na drodze, a Donald Tusk zamiast walczyć o polski interes marzy o zostaniu przewodniczącym Komisji Europejskiej. Całkiem więc możliwe, że uda się Śląsk wyrwać. Moskwa coraz bardziej zaciska na nas kordon surowcowy co powoduje, że jesteśmy już coraz bardziej od niej zależni w kwestiach dostaw energii. I nie chodzi tylko o ostatnią, skandaliczną umowę na dostawy gazu na najbliższe 20 lat. Tylko patrzeć jak wspaniałomyślny rząd Donalda Tuska sprzeda Rosjanom firmę Lotos na której to terenie leży polski naftoport. Staniemy się tym samym republiką zbytu ruskich surowców naturalnych za kosmiczne ceny. Idąc dalej Żydzi zabierają się za rewindykacje majątkowe, a Ukraińcy za rewizję granic Galicji Zachodniej, co już głośno zaczynają manifestować. Szwecja tym razem nie jest zainteresowana. Austria też – na razie nie ma potencjału.

Interesów Polaków nikt na tym świecie nie reprezentuje. Mówiąc szumnie i wycierając sobie gębę Polską nasza świta ma najwyraźniej na uwadze tylko i wyłącznie interes swojej politycznej zgrai. A ona musi zrobić dwie rzeczy: zgłupić Polaków tak by znowu zagłosowali za siłami postępu i świetlanej przyszłości, oraz zapewnić sobie godziwe utrzymanie z ich kieszeni. Pytanie kiedy Polacy przejrzą na oczy zanim obudzą się znowu już nie z ręka ale cała głową w nocniku?  

Odporny na socjalistyczną blagę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka