payssauvage payssauvage
2030
BLOG

Tusk z Lisem powinni płacić za ochronę Jarosława Kaczyńskiego

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 52

W dniach ostatnich niemałą sensację wywołał spot, który można obejrzeć na stronie niedokarmiam.pl, zachęcającej do wyrażenia sprzeciwu wobec finansowania partii politycznych z budżetu. Filmik jest krótki, ale bardzo sprytnie zrobiony i kto wie, czy w jego kręceniu nie maczał łapek „Miś” Kamiński we własnej osobie.

Najpierw mamy scenę w restauracji, gdzie jacyś ludzie siedzą i jedzą tłuste ośmiorniczki, a jednocześnie wypowiadają teksty wprost zaczerpnięte z rozmów, jakie politycy PO toczyli „U Sowy”. Jest więc i o „murzyńskości”, i o „państwie teoretycznym”, i o tym, że „tylko idiota może pracować za sześć tysięcy”. Potem akcja przenosi się na zewnątrz i widzimy ochroniarzy, którzy paląc papierosy obgadują ochranianego przez siebie polityka, niejakiego – uwaga, uwaga! – „Kaczora”. Na koniec dostajemy scenę z dziećmi, na których leczenie nie ma pieniędzy. „NFZ nie sfinansuje operacji. Nie ma kasy” –mówi w lekarz matce chorego malca. Ktoś, kto polityką interesuje się tylko na tyle, żeby wiedzieć, że „oni wszyscy kradną”, a o aferze taśmowej coś tam słyszał w telewizji, ale nie bardzo kojarzy szczegóły, gotów sobie pomyśleć (i może właśnie o to chodzi), że to politycy PiS jedli te ośmiornice i nabijali się z „idiotów” pracujących  za 6 tys., a na leczenie dzieci (dzieci!) nie ma pieniędzy, bo wszystko „se wziął” Kaczyński, jedyny polityk, który – aluzyjnie, ale zawsze – jest wspomniany w spocie.

Z Jarosławem Kaczyńskim jest ten problem, że nie bardzo jest się do niego o co przyczepić. Nie dorobił się na polityce, nie wysyłał dyplomatów po cygara, nie latał co weekend w tę i z powrotem do Sopotu. A przecież nie może być tak, że przychodzi jakiś uczciwy człowiek i jak gdyby nigdy nic zaczyna sobie funkcjonować w polityce, no bo w jakim świetle stawia to tych, którzy faktycznie żrą te ośmiornice, zatrudniają te kochanki w spółkach Skarbu Państwa i robią przewały na miliony złotych. Tymczasem jedyny zarzut, dotyczący korzystania ze środków publicznych, jaki prezesowi PiS są w stanie postawić jego oponenci, to wydawanie pieniędzy na ochronę. Nie dalej, jak wczoraj na gazeta.pl (lubię tam czasem zajrzeć, by poznać stan umysłu „ludzi na pewnym poziomie”) przeczytałem w jednym z komentarzy, że ochrona J. Kaczyńskiego kosztuje 1400 zł na dzień, no a przecież ile obiadów dla głodnych dzieci można za to kupić! No, tak. A ile chorych dzieci można za to wyleczyć, no nie?

Przypomnijmy więc, że ta ochrona, to nie jest fanaberia prezesa PiS. Jarosław Kaczyński to człowiek, wobec którego po 2005 r. rozpętano bezprzykładną nagonkę, bo poważył się wziąć na poważnie za patologie trapiące państwo polskie, czym nastąpił na odcisk wielu wpływowym ludziom, którzy w mętnej wodzie, jaką przez lata było polskie życie publiczne łatwo łapali swoje ryby. Do nagonki szczuł D. Tusk, nie mogący J. Kaczyńskiemu darować przegranych przez PO wyborów (cóż się dziwić politykom lewicy, że o szefie Platformy mówili „kanalia ruda i mściwa”), zaś „mediom głównego nurtu” nie trzeba było dwa razy powtarzać. Tak rozpętał się zmasowany atak na PiS, prowadzony wszystkimi siłami i na wszystkich frontach, czyli, jak to określił P. Zaremba, „przemysł pogardy”. Po dojściu PO do władzy przemysł pogardy nie tylko nie zwolnił obrotów, ale nawet zwiększył moce przerobowe, bo został wzmocniony instytucjami państwa, zawłaszczonymi przez PO. Głównym celem ataków stał się wówczas śp. Prezydent Lech Kaczyński, którego kancelaria była ostatnim bastionem znienawidzonej IV RP. W tej sytuacji nie trzeba było długo czekać na efekt, a daje się on streścić jednym krótkim, ale niezwykle brzemiennym w treści i emocje słowem – Smoleńsk. Słowem, które wciąż kryje w sobie tajemnicę tragicznej śmierci Prezydenta RP i osób Mu towarzyszących. Nie minął jeszcze na dobre szok, jaki wywołała katastrofa samolotu z Lechem Kaczyńskim na pokładzie, a już całą Polską wstrząsnął mord łódzki – członek PO Ryszard Cyba zastrzelił M. Rosiaka i ranił P. Kowalskiego, pracowników biura europosła PiS Janusza Wojciechowskiego. Po zatrzymaniu Cyba krzyczał, że jego celem był Jarosław Kaczyński. Ale ani Tragedia Smoleńska, ani mord w Łodzi niczego nie nauczyły medialnych wyrobników poutykanych w mediach „głównego nurtu”. Na ich najwybitniejszego przedstawiciela szybko wyrósł Tomasz Lis, który okładkami swojej gazetki ściennej „Newsweek” regularnie ośmieszał, poniżał i szczuł na J. Kaczyńskiego, podnosząc sobie w ten sposób nakład. Zresztą inni „dziennikarze” mejnstrimu nie byli wcale lepsi, a ofiarami przemysłu pogardy padli tym razem ludzie domagający się wyjaśnienia okoliczności, jakie towarzyszyły katastrofie rządowego TU 154 M z Prezydentem Kaczyńskim na pokładzie.

Czy można się dziwić, że człowiek, który od dziesięciu lat jest stale obiektem brutalnych ataków, który dostaje listy z pogróżkami, którego Brat zginął w tajemniczych okolicznościach, który sam omal nie padł ofiarą mordercy, no więc czy można się dziwić, że taki człowiek obawia się o swoje życie? Moim zdaniem nie. Jeśli zaś kogoś oburza wydawanie publicznych pieniędzy na ochronę Jarosława Kaczyńskiego, bo chore dzieci i obiady dla godujących, to nie ma problemu. Niech za tę ochronę płacą ci, którzy na szczuciu na prezesa PiS budowali kariery polityczne i medialne.

No, „prezydencie” Europy! Wyskakuj z kasy!

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka