„Czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Musi zareagować na potoki głupoty i bezczelności wylewające się ze szpalt gazet, z fal eteru i z ekranów (telewizyjnych i komputerowych). W takich przypadkach mamy do wyboru dwie drogi.
Można się oburzać (najzupełniej słusznie) i pomstować, wygrażając medialnym wyrobnikom pięścią. Trochę sobie w ten sposób ulżymy, ale co się nadenerwujemy, to nasze. A z nerwów to można się nabawić wrzodów na żołądku i podwyższonego ciśnienia. Po co to komu potrzebne? To, oczywiście, nikomu do niczego nie jest potrzebne, dlatego też powtórzę za klasykiem: „Nie idźmy tą drogą!”
Tym bardziej, że jest też inna – swobodny, niczym nieskrępowany, gromki śmiech. Śmiech powoduje masaż przepony i wydzielanie endorfin, co jest nie tylko zdrowe, ale i przyjemne. Na tym jednak nie koniec, bo śmiech to potężna broń i prawidłowo użyta może posłać przeciwnika na deski z lepszym skutkiem, niż cios Mike’a Tysona. Weźmy np. politykę. W politykę, jako działalność publiczną mającą wymiar państwowy, jest wpisana pewna hieratyczność, pewna doza dostojeństwa. Odarcie polityka z powagi i zmienienie go w pośmiewisko to dla niego pewna śmierć. Bardzo boleśnie przekonał się o tym Bronisław Komorowski i, mam wrażenie, niedługo przekona Ewa Kopacz.
Śmiech może być też skuteczną bronią przeciw absurdalnym zarzutom i próbom robienia afery z niczego. To ostatnie spotkało niedawno prezydenta Andrzeja Dudę, w stosunku do którego już teraz (a więc jeszcze przed formalnym objęciem urzędu) próbuje się stosować mechanizmy, które stosowano wobec śp. prezydenta L. Kaczyńskiego, a które biłgorajski filozof nazwał „podważaniem godnościowych podstaw prezydentury”. Oczywiście można przedstawiać faktury, można tłumaczyć, że nie jest się wielbłądem i tak dalej. Rozumiem wszystkich, którzy posługują się argumentami merytorycznymi. Ale to nie wystarczy. Przecież ani parówkowi, ani czerscy nie aż tak głupi (to znaczy są głupi, ale nie aż tak), żeby nie wiedzieć, że to, co robią, to mega hucpa. Dlatego właśnie trzeba ich wyśmiewać. Wyśmiewać na każdym kroku i patrzeć, czy równo puchnie. Chłostać biczem satyry, smagać ironią, kłuć drwiną. Po prostu – czytanie parówkowych, albo czerskich, (a już nie daj Boże, praca dla nich) musi stać się czymś tak obciachowym, że w porównaniu z tym, wstydliwa choroba będzie się jawić, jako powód do dumy. I nie miejmy żadnych kompleksów. W końcu nikt tym ludziom nie zabrania uprawiać rzetelnego dziennikarstwa.
Właśnie z takiego założenia wyszedłem przystępując do pisania wczorajszego satyrycznego felietonu. (Wpis był przy okazji nieco przewrotny – zarzuciłem haczyk i patrzyłem z ciekawością jakież to leszcze mi się złapią.) Tak już mam, że jak ktoś z igły (której zresztą nawet nie ma) robi widły i każe mi się „wstydzić” za to, jak prezydent A. Duda spędził wakacje, to reaguję drwiną i ironią. Faktycznie, moiściewy – afera, bo człowiek poleciał z rodziną do Włoch (za swoje pieniądze zresztą), odpoczął dwa tygodnie na riwierze i przyleciał. A najlepsze jest w tym wszystkim to, że wstydzić każą mi się ci sami, którzy na arbitrów elegancji stręczą nam bandę łapówkarzy, zabawiających w jakichś spelunach z prostytutkami (zgadnijcie za czyje pieniądze) i nad talerzem zdechłych głowonogów nabijających się z „idiotów” pracujących za 6 tys. zł. W takich przypadkach ręce same układają mi się w gest Kozakiewicza i mówię: „Takiego …!”
Piszę to wszystko również dlatego, że czuję się w obowiązku podziękować tym Komentatorom, którzy bezbłędnie – jak mawia młodzież – „rozkminili” (w lot pojęli) mój wczorajszy wpis oraz docenili zawartą w nim ironię, czemu dali wyraz w komentarzach. To naprawdę wielka przyjemność obcować z ludźmi inteligentnymi, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy analfabetyzm wtórny i zwykła głupota szerzy się z szybkością płomienia.
Oczywiście, byli wczoraj i tacy, którzy (sami z siebie?, z obowiązku?) wypisywali w komentarzach jakieś niedorzeczności. Nawiasem mówiąc, wcale bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że to był sam S. Niesiołowski, albo pani Jadwiga Zagoździna w straszliwej postaci; sądząc po poziomie ich wywodów – wcale tego nie można wykluczyć. Ja nie usuwam tych komentarzy, bo staram się nie burzyć pomników. Zwłaszcza tych, które ktoś pracowicie wznosi własnej głupocie.
Inne tematy w dziale Polityka