Wiele wskazuje na to, że pani magister inżynier Monika Olejnik dorabia sobie jako agentka. Oczywiście – agentka turystyczna. Chodzi o to, że pani Olejnik – zamiast spokojnie plażować we Włoszech, dokąd wybrała się na odpoczynek (już mniejsza z tym, że niezasłużony) – wzięła się za wyszukiwanie miejsc, w których Andrzej Duda mógłby spędzić wakacje. Nie omieszkała się tym faktem pochwalić na jednym z portali społecznościowych, gdzie napisała: „Znalazłam dla Pana Prezydenta Andrzeja Dudy dom na wakacje. Trullo, łatwy do obserwacji przez BOR, bez śladów infoafery, wpisany na światową listę UNESCOi romantyczny. I blisko Kościół. La Dolce Vita.”
Życzliwość i bezstronność, na jakie prezydent Duda może liczyć ze strony medialnych wyrobników, nie wiedzieć czemu nazywanych „dziennikarzami”, są po prostu rozczulające. Tak się wzruszyłem czytając wpis pani Moniki, że aż łzy zaczęły mi kapać na klawiaturę komputera. Otarłszy załzawione oczy (oraz klawiaturę), postanowiłem odwdzięczyć się za trud, który pani magister inżynier Monika Olejnik włożyła w znajdowanie domu dla nowego prezydenta. Pomyślałem, że swą wdzięczność najlepiej wyrażę wyszukując dla pani Olejnik krainę, w której będzie mogła spokojnie spędzić wakacje bez konieczności jeżdżenia do Italii, gdzie człowieka bez przerwy podpatruje jak nie jeden, to drugi tabloid. Tak więc, wziąłem się do poszukiwań. Szukałem, szukałem i znalazłem. Skoro tak źle się stało, że pan prezydent Duda poleciał z rodziną do Toskanii, to proponuję, żeby pani Monika Olejnik dała mu dobry przykład i na wycieczkę wybrała się do nowo odkrytego przeze mnie państwa, czyli – Tuskanii. Podróż do tego kraju (dość słabo jeszcze poznanego) może się okazać nie tylko przyjemna, lecz również pouczająca, bo, jak wiadomo, podróże kształcą. Oto krótki opis wspomnianej krainy - dla pani Moniki, na zachętę.
Tuskania to kraj położony na obszarze Niziny Środkowoeuropejskiej, w dorzeczu Wisły i Odry. Rzeki te czasami wylewają, ale to nic, bo – jak poinformował Naczelny Hydrolog Kraju, którego niestety nie wybrano na drugą kadencję – „woda ma to do siebie, że się zbiera, a potem spływa” (prawie tak samo, jak Ewa Kopacz Dunajcem). Woda ta spływa do Bałtyku, a dzieje się tak prawdopodobnie po to, żeby kaszaloty miały gdzie pływać. Nasłonecznienie w Tuskanii jest duże, bowiem oświeca ją swym geniuszem Nieustające Słońce Peru. Wprawdzie ostatnimi czasy Słońce to świeci troszeczkę słabiej, bo uciekając z galaktyki Zatajonego Dyktafonu weszło w koniunkcję z berlińską Wielką Niedźwiedzicą i obecnie orbituje wokół odkrytej rok temu supernowej, zwanej Synecura Bruxellis, ale to nic, bo – zamiast Słońca – Tuskanię oświeca teraz Gwiazda Szydłowca. Gwiazda ta świeci tym jaśniej, że jej promienie odbijają się od łysej czaszki kręcącego się wokół niej satelity, czyli „Miśka” Kamińskiego i od super drogiego zegarka, którym tenże Misiek podbudowuje sobie ego. Gleby w Tuskanii są pszenno-buraczane, za to elita rządząca stuprocentowo buraczana, bez domieszek. Na szczególnie baczną uwagę zasługuje fauna opisywanej krainy. Wyjątkowo dobrze rozmnaża się tutaj pewien rodzaj kozy, mianowicie Cosa Nostra – ssak pasożytujący na jeleniach i leszczach, których w Tuskanii jest szczególna obfitość. Raz na cztery lata ma miejsce ciekawe zjawisko: masowa migracja wspomnianych jeleni i leszczy do lokali wyborczych, by oddać głos na partię „obywatelską”, czyli wilki przebrane w owcze skóry. W Tuskanii dobrze czuje się również portugalski gatunek biedronki z gatunku Jeronimo Martinsoraz stonoga. Kiedyś szalała tu ośmiornica, ale CBŚ ją rozbiło, a platformersi zjedli u Sowy. We wspomnianej krainie kwitnie eksport (własnych obywateli do pracy za granicą), import (uchodźców z Afryki), a narodowym przemysłem jest wygaszanie wszystkiego, co się da, oprócz konfliktów społecznych, bo tych partia obywatelska nie tylko nie wygasza, ale podsyca je jak może, w myśl zasady „dziel i rządź”. Ostatnio szczególnie opłacalna okazuje się sprzedaż dyktafonów, mikrofonów kierunkowych i w ogóle wszystkiego, przy pomocy czego można kogoś podsłuchać i nagrać. Tuskania od ośmiu lat nieustannie jest „w budowie”, ale im bardziej jest w tej całej „budowie”, tym bardziej zmienia się w rezerwuar taniej siły roboczej i montownię dla zachodnich firm, zabudowaną wzdłuż i wszerz hipermarketami oraz galeriami handlowymi. Z tej krainy nawet jej premier emigruje w celach zarobkowych, ale miejscowe tzw. „elity” trwają w samozadowoleniu, a na wszelką krytykę mają jedną odpowiedź. Tę mianowicie, której niedawno prof. I. Krzemiński udzielił J. Śpiewakowi – „Nie podoba się, to wyjedź”.
Tak pokrótce wygląda tuskańskie la dolce vita, czyli słodkie życie. Pytanie tylko dla kogo życie w Tuskanii jest „słodkie”?
Inne tematy w dziale Polityka