Czy liberałowie mają problem z pornografią? Mogłoby się wydawać, że – nie. Stosują przy tej okazji swoją ulubioną formułkę „co nie szkodzi innym – jest dozwolone”. Skoro ktoś chce pornografię konsumować – niech konsumuje, byle się nie narzucał tym, którzy nie mają na to ochoty. Konsumowanie pornografii liberałowie czynią więc kwestią indywidualną. I z takich pozycji gromią pomysły w rodzaju projektu Prawicy Rzeczypospolitej, która – w maju – domagała się zakazu rozpowszechniania pornografii. I wszystko wydaje się jasne. A jednak...
Oto media doniosły, że policja zatrzymała dziś 48 osób rozpowszechniających pornografię dziecięcą. Co na to liberałowie? Powiedzą – oczywiście – że policja postąpiła słusznie, albowiem pornografia dziecięca krzywdzi dzieci. Zasada „co nie szkodzi innym – jest dozwolone” w przypadku pornografii dziecięcej jest łamana. Nie można pornografii dziecięcej porównywać z pornografią „dorosłą” (zakładając, że aktorzy grający w „dorosłym” porno robią to dobrowolnie i świadomie). Proste? Być może tak, a być może nie do końca...
Bo co powiedzieliby liberałowie, gdyby zatrzymani rozpowszechniali pornografię „syntetyczną”? Technika oferuje dziś możliwości tworzenia wirtualnych obrazów, jakością nie odbiegających od obrazów czerpanych z „realu”. Powstają filmy, w których role grają nieistniejący aktorzy. A raczej istniejący – jako komputerowe kreacje. Można w ten sposób tworzyć i filmy/zdjęcia porno, także pornografię dziecięcą. Czy liberałowie mieliby kłopot z „syntetyczną” pornografią dziecięcą? Zasada „co nie szkodzi innym – jest dozwolone” sprawdza się tu dość marnie. Trudno skrzywdzić byt wirtualny...
W tym miejscu jakiś liberał może powiedzieć, że „syntetyczna” pornografia dziecięca powinna być legalna (na zasadach, na jakich legalna jest pornografia „dorosła”), i taki liberał – faktycznie – z pornografią kłopotu nie ma. Ale być może są liberałowie, którzy uważają, że i „syntetyczna” pornografia dziecięca powinna być zakazana. I tu pojawia się moje pytanie do takich liberałów (jeśli się znajdą). Zakazana na jakiej zasadzie? Bo jeśli uznamy, że pornografia „syntetyczna” co prawda nie szkodzi wirtualnym „aktorom”, ale szkodzić może w inny sposób, to czy nie stworzymy zasady, która odnosić się będzie nie tylko do „syntetycznej” pornografii dziecięcej, ale i do mnóstwa innych zjawisk – na przykład brutalnych filmów sensacyjnych, czy okrutnych gier komputerowych? O pornografii „dorosłej” nie wspominając...
Może więc jednak liberałowie problem z pornografią mają?
(niektórzy chyba jednak mają, toczyłem niegdyś podobną rozmowę na forum GW i było to pouczające doświadczenie)
Inne tematy w dziale Polityka