„Wykształciuszki głosują na PO” – szydziła tu niedawno Kinga Dunin. A na kogo zagłosuje „nowa lewica”? Pokombinujmy...
"Marksizm wymaga od nas jak najbardziej ścisłej, dającej się obiektywnie sprawdzić oceny układu sił klasowych i konkretnych specyficznych cech każdego momentu historycznego" - pisał Lenin w "Listach o taktyce". Czy pomna nauk swego mistrza lewica z "Krytyki Politycznej" dokona takiej oceny i dojdzie do wniosku, że w nadciągających wyborach należy poprzeć PiS? Z pozoru taki wniosek wydaje się niemożliwy - wszak PiS to "reakcja"... Ale biegli w dialektyce lewicowcy wiedzą przecież, że obiektywnie rzecz biorąc i reakcja może - mimowolnie - służyć rewolucji... Wszystko zależy od owego "układu sił klasowych" i "konkretnych specyficznych cech każdego momentu historycznego"...
Jak więc "nowa lewica" ocenia aktualny moment historyczny? Pociągnijmy za jęzor Sławomira Sierakowskiego (korzystam z ostatniej "Polityki"). Zdaniem Sierakowskiego elity rządzą ponad głowami ludu, a demokracja jest zepsuta - w imię sukcesu modernizacji społeczeństwo zostało przez elity zdepolityzowanie. Wybory stały się narzędziem do kanalizowania emocji i nie przynoszą realnej zmiany. Kto by nie wygrał - górą neoliberalizm, przedstawiany w mediach jako rozwiązanie jedynie słuszne. Do tego - niesprawiedliwa transformacja stworzyła rzesze wykluczonych. I tu zaczyna się tragedia: serca wykluczonych podbili prawicowi populiści. Populiści są antyinteligenccy, ale inteligencja sama jest sobie winna - poparła bowiem niesprawiedliwe przemiany. Może jednak odpokutować swe winy - jeśli się przebudzi i powróci do demokratycznego etosu z XIX i XX wieku, słowem - gdy na powrót podejmie etyczny obowiązek służby społeczeństwu i zaangażuje się po stronie tych, na których żerują populiści. Stwórzmy lewicową alternatywę dla populizmu - woła Sierakowski - dajmy wykluczonym niepopulistyczne zabezpieczenie społeczne! – wzywa...
Tak wyglądają diagnozy i marzenia Sławomira Sierakowskiego. Gdzie tu miejsce na poparcie dla PiS? Wszak PiS - to właśnie ci straszni prawicowi populiści, którzy ubiegli lewicę w dziele pozyskiwania miłości ludu. A jednak wydaje się, że jesteśmy w tym szczególnym momencie historycznym, w którym lewak może poprzeć "prawicowych populistów" licząc, że mu się to per saldo opłaci... Otóż, PiS jest w tej chwili jedyną tak znaczącą siłą polityczną "rozpychającą" ramy systemu. Działa jak taran, który wyrąbuje przestrzeń dla... Kto wie dla kogo? Może dla „nowej lewicy”? Weźmy "dominację dyskursu neoliberalnego" (tak to chyba nazywają w "KP"). To PiS złamał tabu wokół Leszka Balcerowicza (ku rykowi rozpaczy jego akolitów) - jeśli w przestrzeni publicznej zaistniały mocniej jakieś alternatywne języki ekonomiczne - stało się tak dzięki sukcesowi "prawicowych populistów". A „przebudzenie inteligencji”? (przypuszczam, że „inteligencją” Sierakowski nazywa kilka warszawsko-krakowskich salonów...). Czy to nie władza Kaczyńskich na powrót uwrażliwiła „inteligencję” społecznie? Przypomnijmy co działo się wokół „białego miasteczka”! Przez 17 lat III RP nie widzieliśmy czegoś podobnego. Dotąd „inteligencja” tłumaczyła ludowi, by ten znosił cierpliwie skutki transformacji, ale ledwie tylko do władzy doszedł PiS i zastrajkowały pielęgniarki – a z miejsca mieliśmy niemal „drugą Solidarność”...
Do tego – silny PiS popodgryza trochę SLD, które skutecznie zmonopolizowało lewą stronę polityczną i nic nie wskazuje na to, by chciało na swoje poletko wpuścić "nową lewicę". Sierakowski pisał niedawno (w "Dzienniku"?), że już samo istnienia "nowej lewicy" uderza w postkomunizm - "nowa lewica", w przeciwieństwie do SLD nie jest obciążona PRL-em... Obawiam się, że Sierakowski niedocenia postkomuny. Postkomuna "nową lewicę" zeżre, strawi i wydali - biorąc sobie to, co jest jej potrzebne, a więc - powiedzmy - język. Bo czy gadanina o mniejszościach seksualnych i aborcji zagraża w jakikolwiek sposób interesom postkomunistów? Oczywiście - w żaden. I być może dlatego w mediach wypromowana została "lewica kulturowa" z "Krytyki Politycznej", a nie towarzystwo wydające "Lewą Nogą" wiodą życie na marginesie - ich gadanina o "konfliktach klasowych" musi brzmieć przykro w uszach postkomunistów - ostatecznie to oni są największymi "kapitalistami" w naszym kraju. A do tego „nowa lewica” programowo jest przeciw lustracji i dekomunizacji – wszystko to sprawia, że postkomuna „nowej lewicy” nie tylko nie musi się bać, ale wręcz może ją lubić.
Poza tym - "lewicowa alternatywa" nie ma szans, dopóki "prawicowi populiści" nie zawiodą ludu, a nie zawiodą - dopóki nie porządzą. Rządzenie zużywa każdego. A by porządzić – muszą zdobyć jak najwięcej głosów. Zatem – czy poparcie „prawicowych populistów” nie leży w interesie „nowej lewicy”. Zresztą, pomijając już wszystko inne, sukces PiS lewakom jest na rękę z tego powodu, że PiS to wróg idealny: w sumie nic strasznego nie zrobi, za to świetnie nadaje się do podtrzymywania stanu mobilizacji we własnych szeregach. A do tego każda akcja organizowana czy to w "obronie demokracji" czy "przeciw homofobii" z miejsca zyskuje poparcie nienawidzącego PiS establiszmentu III RP, a to owocuje promocją medialną organizatorów akcji... Kto słyszałby o Inicjatywie Uczniowskiej gdyby Kaczyński nie zrobił ministrem Giertycha? Tak więc nie wykluczam, że 21 października Sławomir Sierakowski zagłosuje na Kaczyńskiego... Owszem - byłoby w tym coś perwersyjnego, ale "nowa lewica" lubi przecież perwersje i transgresje, a - poza tym - akt głosowania odbywa się w miejscu intymnym więc...
Inne tematy w dziale Polityka