Są gazety, które czyta nie wiadomo kto. Bo czy widział ktoś na własne oczy żywego czytelnika – powiedzmy – „Zielonego Sztandaru”? Wątpię... A przecież to zacne pismo nie dość, że jest – ponoć – najstarszym z wychodzących w kraju tygodników, to jeszcze – od niedawna – można je uważać za organ rządowy, więc wypadałoby wręcz obnosić się z nim publicznie – zwłaszcza, gdy jest się urzędnikiem państwowym. A tymczasem czytelnik „Zielonego Sztandaru” to zjawisko rzadkie niczym uczciwy postkomunista... I takich nie wiadomo przez kogo czytanych gazet jest więcej...
Ale – bądźmy systematyczni. Nie wiadomo przez kogo czytana prasa dzieli się na dwie kategorie: na znane gazety, które nie wiadomo kto czyta, oraz – na nieznane gazety czytane nie wiadomo przez kogo. Do pierwszej kategorii należy „Tygodnik Powszechny”. Czytują go głównie korektorzy i Jerzy Pilch, ale jest to tytuł powszechnie (!) znany. Ofiarą tej sławy pada zresztą właśnie Jerzy Pilch, który –co jakiś czas – robi w swoich felietonach aluzje do tego, co ktoś tam w „TP” napisał myśląc, że wszyscy wiedzą o co chodzi... Ale - skąd się bierze ta sława tygodnika? Są tacy, co twierdzą, że tygodnik nagłaśniają i potajemnie finansują masoni i Żydzi w celu rozwadniania katolicyzmu. Ile w tym prawdy – trudno powiedzieć. Od niedawna do interesu jawnie dopłacają panowie Walter i Wejchert, czy to są masoni – ja nie wiem... Zagadka sławy tygodnika może mieć zresztą prostsze rozwiązanie – być może idzie o rozmiar gazety, tylko trochę mniejszy od prześcieradła. Takie monstrum trudno było przeoczyć na półkach z gazetami, mówiąc inaczej „TP” był sam dla siebie bilbordem reklamowym. Ostatnio to się zmieniło: ku rozpaczy malarzy pokojowych mających w zwyczaju wykładanie gazetami podłóg podczas malowania sufitów – tygodnik zmniejszył format (postępowych katolików uspokajam – papieru w tygodniku mniej, ale dawka nudy i zadęcia ta sama).
Odczepmy się jednak od tygodnika i wróćmy do ogólnych rozważań o nie wiadomo przez kogo czytanej prasie. Otóż, twierdzę, że warto po taką prasę sięgać. Dla zachęty – krótki przegląd prasy peryferyjnej. Na początek „Trybuna Robotnicza” – pismo szczerych komunistów związane z „Sierpniem 80” i „Polską Partią Pracy”. Niedawno fetowano w nim rocznicę rewolucji październikowej, aktualnie na tapecie są plany nowego rządu, ze szczególnym wskazaniem na plany prywatyzacji. Dariusz Zalega: „Prywatyzacja jest lekiem na wszelkie problemy – przekonuje rząd PO. Premier Donald Tusk zapowiada gwałtowne przyspieszenie prywatyzacji. Korzystając z tego klimatu, dyrekcja Katowickiego Holdingu Węglowego marzy o choćby częściowej prywatyzacji, a władze Kraśnika chcą sprywatyzować energetykę komunalną. Jak daleko może posunąć się szał prywatyzacyjny? Co będzie na końcu listy przedsiębiorstw wystawionych na sprzedaż? Szpitale, szkoły? Ktoś na tym zarobi kokosy? Kto straci? Rozejrzyjmy się wokoło”
Namawiani przez pana Zalegę rozglądamy się dookoła szukając odpowiedzi na pytanie kto zbić może kokosy na prywatyzacji i w ten sposób trafiamy na tygodnik „Tylko Polska”. Wydawana przez Leszka Bubla, niegdysiejszego sejmowo-klubowego kolegę Donalda Tuska "Tylko Polska" to ciekawe pismo - równie dużo o Żydach i równie źle o PiS-się przeczytacie chyba tylko w "Gazecie Wyborczej" (acz - zaznaczmy - po wyborach Bulel, w przeciwieństwie do Michnika, PiS-owi odpuścił). I właśnie ostatni numer „TP” przynosi odpowiedź na pytanie kto nas wykupi. OT: „Główne światowe media, a szczególnie media w Polsce, na Węgrzech i w Rumunii, z uporem przemilczają niedawny incydent dyplomatyczny, którego dopuścił się prezydent Izraela Szymon Peres. Podczas konferencji ekonomicznej w Tel Awiwie, prezydent Peres powiedział: „Izraelska ekonomia jest w stanie rozkwitu. Izraelscy biznesmeni inwestują wszędzie na świecie. Izrael może poszczycić się niespotykanym sukcesem. Na dzień dzisiejszy wygraliśmy ekonomiczną niezależność i wykupujemy Manhattan, Polskę i Węgry. (...) Dla naszego małego kraju jak nasz, to jest naprawdę zadziwiające. Widzę, że wykupujemy Manhattan i wykupujemy Polskę. To co widzę (pokazuje), że nie mamy z tym problemów. Dzięki naszemu talentowi, naszym kontaktom i naszemu dynamizowi, (mamy) własność prawie wszędzie”. Powyższy cytat pojawił się najpierw po hebrajsku w izraelskim dzienniku „Maariv” 10 października, po zakończeniu konferencji Associtation of Trade Offices. Żadne inne światowe media (poza węgierskim portalem kuruc.info) nie podchwyciły tego bulwersującego stwierdzenia, aż do momentu, gdy inny izraelski dziennik „Yediot Aharonot” powtórzył tę informację.”
Na koniec- coś pozytywnego, czyli przywołany na początku "Zielony Sztandar". To pismo prezentuje tak optymistyczne widzenie świata, że wręcz można się zastanawiać, czy roślinka umieszczana na jego winiecie to aby na pewno koniczyna... Z numeru, który wpadł mi w ręce możemy dowiedzieć się, że najlepszym ministrem w rządzie będzie – według powszechnej opinii - Waldemar Pawlak, że koalicja PO-PSL "została przyjęta z dużo większym entuzjazmem niż poprzednie koalicje od czasu wyborów parlamentarnych w 1997 roku", oraz, że "koalicja PO i PSL jest nową jakością w polskim życiu publicznym. Posiada wszelkie ku temu predyspozycje by stać się dobrem narodowym" (więc - zdaje się - podpadać będzie pod ochronę ustawową?) Są też w numerze cenne rady dla urzędników właśnie wykopywanych z posad - jak usunąć ślady pasty do butów ("czyścić rozpuszczalnikiem, a następnie przetrzeć płynem z detergentem"), jest też coś dla urzędników obejmujących urzędy - jak pozbyć się plam z tuszu do pieczątek ("wywabiać benzyną do czyszczenia i namoczyć w płynnym detergencie"). Sposobu na pozbycie się plam krwi nie podaję, bo aż strach pomyśleć, komu mogłoby się to przydać...
Podaję za to, dla wszystkich, przepis na orzechowy krem królowej Wiktorii. Wybór kremu świadczy, że ludowcy – faktycznie – odchodzą od rustykalnych korzeni...
Składniki:
10 dag wyłuskanych orzechów laskowych
1,5 szklanki śmietanki
15 dag cukru pudru
5 surowych żółtek kieliszek likieru pomarańczowego
3 łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w małej ilości wody
1,5 szklanki bitej śmietany
kilkanaście wiśni lub czereśni z alkoholu
Orzechy sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki, zrumienić na mocno rozgrzanej, suchej patelni, ostudzić, zemleć w młynku lub przez maszynkę. Do miski wbić żółtka, dodać cukier puder. Miskę ustawić na garnku z gotującą się wodą i trzepaczką masę ubijać do białości. Cały czas ubijając ok. 20 min. Dodawać stopniowo śmietankę, likier, rozpuszczoną żelatynę i zmielone orzechy. Gdy krem zacznie gęstnieć, zdjąć go z garnka i ubijać delikatnie aż przestygnie. Zupełnie wystudzony krem wymieszać z bitą śmietaną, rozłożyć do pucharków, schłodzić w lodówce. Przed podaniem udekorować owocami.
Jest tego ubijania kremu dobre pół godziny, ale skoro Donald Tusk był w stanie bić pianę przez trzy godziny, to my poradzimy sobie z kremem. Życzę smacznego i namawiam do przeglądania – od czasu do czasu – prasy, którą nie wiadomo kto czyta (oraz do dzielenia się wrażeniami z lektury z bywalcami S24)...
Inne tematy w dziale Polityka