Najciekawsze często bywa, to czego nie widać... Z takim stwierdzeniem zgodzi się nie tylko niejeden erotoman, ale i obserwatorzy sceny publicznej. Iluż z nich (obserwatorów, nie erotomanów) dałoby wiele, by móc choć raz porządnie zapuścić nura za kulisy!... Niestety – są to przyjemności tylko dla wybranych. Nam, szarym zjadaczom medialnej papki, zostaje tylko snucie spekulacji na podstawie tego, co widać, a więc na podstawie spektaklu... No więc cóż, spróbujmy pospekulować na temat maszynerii kręcącej przedstawieniem zwanym „demokracją”.
Zacznijmy w ten sposób: największym dylematem kryjącej się pod szyldem demokracji oligarchii jest dylemat: jak rządzić POMIMO istnienia ludu. Nie sposób przecież rządzić NAPRAWDĘ będąc zależnym od kaprysów tłumu. W oligarchiach funkcjonujących pod innymi szyldami – czy to „monarchii”, czy to „dyktatury” – rzecz bywa prostsza. W „demokracjach” jednak „lud” łechce się mianem „suwerena”, który „decyduje”, trzeba więc wszystko urządzić tak, by lud wierzył w swą moc, i by - przy tym - robić jakąś poważną politykę... Można by ordynarnie fałszować wybory, ale to rozwiązanie dla prostaków. Znacznie subtelniejszym rozwiązaniem jest opanowanie umysłów ludu w ten sposób, by ten wybierał to, co powinien (oczywiście – nie chodzi o cały lud, wystarczy jego część). Kolonizacja ludzkich mózgów to wielkie wyzwanie i nie ma chyba patentu wymyślonego przez speców od wojny psychologicznej, którego władcy demokracji nie zaaplikowaliby demosowi... Jak to może wyglądać w praktyce? Weźmy coś takiego...
Donald Tusk zdecydował, że jego ostatnie orędzie przygotuje firma prywatna. Jak sam wyjaśnił, jest to kwestia „zaufania i dyspozycyjności ludzi gotowych w święta szybko zrobić taki materiał”. Padło na firmę ATM Grupa. Wkrótce gruchnęła wieść, że ta sama firma robi – między innymi – serial „Świat według Kiepskich”, z czego wyniknęło trochę śmiechu, ale gdzieś boczkiem przepłynęła też informacja, o tym, że ATM wyprodukowała też serial „Ekipa” autorstwa trójcy: Agnieszka Holland, Magdalena Łazarkiewicz, Katarzyna Adamik. Czym była „Ekipa”? Zwykłym serialem stworzonym dla rozrywki, nauki i pieniędzy? Otóż, twierdzę, że „Ekipa” była narzędziem do korygowania woli ludu. Ujmę rzecz mocniej: „Ekipę” stworzono w ramach marketingowej strategii Platformy Obywatelskiej, przy współudziale ludzi Platformy. Tusk miał być taki jak Turski (bohater „Ekipy”), Turski miał być taki, jak Tusk (w swoim wcieleniu kampanijmym i później). Pani Łazarkiewicz zwierzała się zresztą „Wysokim Obcasom”, że wiele osób „sygnalizowało podobieństwa między „Ekipą” a ekipą Tuska”, Agnieszka Holland zaś dodała ze swojej strony: „Nie wiem, czy Tusk oglądał „Ekipę”, ale zachowuje się, jakby oglądał”. Jeśli zaś chodzi o udział ludzi PO w realizacji serialu – Michał Boni wyznał dziennikarzom „Polski”: „Wiecie, że po cichu konsultowałem „Ekipę”? Dodajmy, że „Ekipie” potężną reklamę robiła „Gazeta Wyborcza” – odcinki sprzedawano z gazetą równolegle do emisji telewizyjnej, co jest chyba dość rzadko spotykaną praktyką (pod koniec 2008 roku ATM Grupa i Agora stworzyły wspólnie firmę A2 Multimedia). Wobec powyższego nie dziwmy się, że ATM jest dla Tuska firmą wysokiego zaufania (w czasie kampanii wyborczej pracowała dla Zdrojewskiego). Na orędziu ATM nie zbiła kokosów, kosztowało ono ponoć około 12 tysięcy, ale z drugiej strony – ile warta jest reklama z premierem w roli głównej puszczana w czasie najlepszej oglądalności? Majątek! Połączono więc przyjemne z pożytecznym. Tusk pracował z zaufaną – nomen omen – ekipą, ekipa dostała darmową reklamę (plus 12 tysięcy za orędzie). Ręka rękę myje. I tak to się właśnie kręci, czy raczej miesza – w naszych głowach...
Inne tematy w dziale Polityka