tad9 tad9
110
BLOG

intelektualiści kotratakują...

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 62
Ja wiem, że wszyscy już o tym pisali, że powiedziano już wszystko co można, że komentujący dodali już wszystkie swoje komentarze, słowem – że jestem nie na czasie. A jednak – piszę tekst o liście w obronie czci Lecha Wałęsy. Niech moje spóźnienie usprawiedliwia to, że daję w tekście pewien „rys historyczny” –by go stworzyć, musiałem tu i tam pogrzebać, a to zajmuje trochę czasu... Tyle wstępu.


    Praktyka czyni mistrza. Holendrzy, żyjąc w depresji, doszli z czasem do wielkiej biegłości w sztuce stawiania wszelkiego rodzaju tam, śluz i grobli, a nasza postPRL-owska elita doprowadziła do perfekcji sztukę pisania listów otwartych w obronie swoich pup. Ostatnio postkomunistyczne autorytety wynalazły coś nowego w tej dziedzinie.  Pojawił się oto, chyba pierwszy w dziejach, prewencyjny list otwarty. W sumie - dlaczego nie? Po co czekać, aż coś się wydarzy, skoro można to oprotestować z góry i z wyprzedzeniem? Autorytetom proponuję, by pisywać "listy otwarte" niejako in blanco. Gdy zajdzie potrzeba - dopisywałoby się tekścik przeciw czemu ten protest, a podpisy byłyby już jak znalazł.... Oszczędność czasu - gwarantowana (nie wykluczam zresztą, że ten patent jest już stosowany). A przeciw czemu postkomunistyczny salon protestuje tym razem?

    Otóż,  dwóch historyków napisało dziełko o Wałęsie, które ma go ponoć odbrązowić uderzając tym samym w mitologię III RP, a to już wystarczy, by wywołać alarm w salonie. I stąd list. „Polskim kapitałem moralnym jest rola Solidarności i jej historycznego przywódcy Lecha Wałęsy w walce o wolną Polskę i przywrócenie jedności europejskiej” – piszą jego autorzy. "GW" o liście donosi tytułem: "Intelektualiści bronią Wałęsy", z czego wynika, że na "intelektualistę" awansował, na przykład Władysław Frasyniuk, co jest faktem godnym odnotowania. Zwróćmy też uwagę, że kapitału moralnego "Solidarności" bron nie kto inny, tylko Zbigniew Bujak (też "intelektualista"?) , ten sam, który pod koniec 1991 roku sprzedał swoją związkową legitymację na aukcji organizowanej przez żonę Czesława Kiszczaka. Nawiasem mówiąc legitymacja poszła ponoć "za drobną kwotę" (Teresa Bochwic, III RP w odcinkach, s.71). Kogo tam jeszcze mamy? Jest, oczywiście i Adam Michnik, który swego czasu opluwał Wałęsę gdzie mógł i jak mógł, także za granicą, nie zważając przy tym na „wizerunek Polski w świecie”, o którym mowa w liście. Zatrzymajmy na chwilę przy tej kwestii...

    Norman Davies ostrzegał niedawno w "Fakcie: " Ci, którzy dziś znów napadają na dobre imię Lecha Wałęsy, chyba nie zdają sobie sprawy, jak fatalnie wpływają w ten sposób na opinię o Polsce za granicą. Zwłaszcza ludzie na Zachodzie na ogół nie są świadomi różnych niuansów polskiej historii. Dlatego uważam, że ataki na Lecha Wałęsę są robotą głęboko niepatriotyczną" (cyt. za: Davies: Nie atakujcie Lecha Wałęsy, Dziennik, 21.05.2008). Przyznajmy - trudno odmówić Daviesowi konsekwencji. Mówił mniej więcej to samo 17 lat temu, gdy Wałęsę z błotem mieszało kółko, które dziś pisuje listy otwarte broniące "symbolu Solidarności". W 36 numerze "Krytyki" z 1991 roku można znaleźć rozmowę z Daviesem, w której pojawia się ten wątek. Davies mówi: "Moim zdaniem, niektórzy przeciwnicy Wałęsy traktowali go na łamach prasy zachodniej, przede wszystkim amerykańskiej, w sposób niesłuszny, a nawet szkodliwy". Poproszony o nazwiska Davies wskazał Michnika i jego tekst "Dlaczego nie głosuję na Wałęsę" opublikowany w  "New York Review of Books", twierdząc, że to przesada - "nazywać Wałęsę przywódcą niedemokratycznym czy antysemitą..." (szło o to, jak wyjaśnił Davies, że Wałęsa, zdaniem Michnika "sam nie będąc antysemitą, w pewnym sensie działa na rzecz antysemitów") (Bić głośniej w bęben, Krytyka 36/1991). Dziś Michnik położył podpis pod listem, w którym wyrażana jest troska o wizerunek Polski na świecie i w którym stoi, że: "trudno pojąć intencje instytucji i ludzi, którzy podejmują obecnie kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy "

    A czy trudno jest pojąć intencje ludzi, którzy podejmowali „kampanię oskarżeń i zniesławień wobec Lecha Wałęsy”, kiedyś, a dziś robią z niego nienaruszalny Symbol? Bynajmniej. Stosunek postkomunistycznego salonu wobec Wałęsy wyznacza – rzecz prosta – interes salonu. Na początku lat 90-tych towarzystwo rzuciło się do Wałęsie do gardła, gdy ten zaczął mówić o „przyspieszeniu” procesu wychodzenia z „realnego socjalizmu”. Jak zauważono wtedy w związanym z salonową lewicą piśmie „Po Prostu”: „hipotetyczna prezydentura Wałęsy oznacza stan najwyższego zagrożenia dla ciągłości wszystkich nowych struktur odradzającego się państwa polskiego” (35/90). Była to uwaga celna, acz nie do końca. Faktycznie, gdyby Wałęsa tuż po wygranych wyborach nie wypiął się na własny program  „struktury odradzającego się państwa polskiego” byłyby zagrożone, tyle, że nie były to struktury „nowe”, ale odziedziczone po PRL... Ugodzenie w te struktury byłoby śmiertelnym zagrożeniem dla postPRL-owskiej elity (nieważne  - „reżimowej”, czy „opozycyjnej”), zaczęto więc nakręcać histerię. Jak kiedyś Wałęsie kadzono, tak teraz poczęto pluć, lżyć i szydzić. „Największe jego głupstwa były przez tłum doktorów i profesorów przerabiane na złoto. Teraz ten sam tłum wyszydza chama, który sięga tak brutalnie po władzę, a ich, elitę, ośmiela się nazywać jajogłowymi. Szczególnie kpi się ze sposobu wysławiania się przewodniczącego. Ja nie zauważyłem, by kiedykolwiek mówił inaczej. Wałęsa jest jaki był” – spisywał swoje wrażenia Tomasz Jastrun.  (Smecz, Z ukosa, s.40)

    Ujmując rzecz krótko: przeciw Wałęsie towarzystwo odpaliło wtedy te same patenty, których użyto niedawno, za rządów "strasznych Kaczorów". I  - zadziałało. Klientów salonu doprowadzono do stanu najwyższej egzaltacji („mam znajomych, którzy przygotowali emigracyjne walizeczki, na wypadek, gdyby on został prezydentem” – notował Jastrun, ten „on” to, rzecz jasna Wałęsa). A potem było, jak było... Pomylił się, niestety Konstanty Gebert, który przed wyborami prorokował: „Jeśli ten kandydat (Wałęsa – tad) zwycięży, to spodziewać się można masowej nietolerancji wobec jego politycznych przeciwników – i braku na to reakcji aparatu państwa pod nowym kierownictwem. Nie zawsze potrzebny jest aparat represji, by tłumić przejawy opozycji. Wystarczy sfanatyzowany tłum” (Po Prostu, 41/91). Po wyborach w skutek nietolerancji ucierpiało raczej środowisko, które wiodło Wałęsę do zwycięstwa. Salon miał się zaś wcale nieźle, a na dobre pogodziła go z Wałęsą „noc teczek” gdy ramię w ramię stanęli przeciw „lustratorom”. Ostatnio Wałęsa dzielnie wojował  przeciw „Kaczorom”, zatem – jak ujął to pewien dziennikarz, bodaj z „GW” – zaczął na dobre „odzyskiwać autorytet”.  A teraz w ten proces z buciorami ładują się historycy z IPN. Musieli się więc skrzyknąć intelektualiści. Rzecz prosta, jest to obrona nie tyle Wałęsy, co postkomunizmu, czy – jeśli wolicie – III RP. Ale to wiedzą wszyscy, więc – po co się rozpisywać? Dodam tylko, że sprawa wydaje się delikatna. Wałęsa zraniony i rozżalony brakiem wsparcia mógłby się czymś salonowi odwinąć, by nie tonąć samotnie jako Symbol, a ostatecznie był przez 5 lat prezydentem mając przy tym niejaki wpływ na służby specjalne, zna więc pewnie mnóstwo ciekawostek. Słowem – cios w Wałęsę mógłby uruchomić całą tą hakownię, która trzyma system w kupie (jej odpaleniem groził niegdyś Jaruzelski sugerując, że gdy go kto ruszy, to wiele koron spadnie z głów...). Nie dziwmy się zatem, że salon się stara jak może i – szczerze mówiąc – nie założyłbym się, że książka o Wałęsie wyjdzie. Choć szanse na to są większe niż kiedyś...

Uwaga bibliograficzna:

Cytaty z „Po Prostu” podaję za: Tomasz Kornaś, Drugie „Po Prostu” (1990-1991), Sprawa polska, 19.

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (62)

Inne tematy w dziale Polityka