tad9 tad9
175
BLOG

powrót Kononowa...

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 23
    W dobrą godzinę przypomniałem sobie o Aleksandrze Kononowie i jego „Opowiadaniach o Leninie” (patrz – poprzedni wpis) - okazuje się, że to lektura bardzo na czasie. Przeżywamy bowiem właśnie prawdziwy renesans publicystyki dworskiej. Bodaj po raz pierwszy od dnia upadku rządu „naszego premiera” Tadeusza Mazowieckiego, a – kto wie? – może po raz pierwszy od końca epoki gierkowskiej z łam, szpalt i ekranów leją się na nas takie ilości lukru. I – ciekawa rzecz – w słodzeniu władzy przodują, jak raz, ci żurnaliści, którzy jeszcze niedawno przejawiali skłonność do tworzenia list „publicystów reżimowych”. Nikt chyba obecnego wykwitu dworskiej twórczości nie rejestruje i nie bada, więc – cóż – wziąłem ten trud na swoje barki. Ale, nim przedstawię kilka wypisów – zacytujmy Kononowa. Należy mu się to po latach...

I Opowiadania o Leninie – cytaty


1) Miłośnik przyrody

„W lesie było bardzo pięknie i cicho. Wtem spoza młodziutkiej choinki wyjrzał lis. (...). Sierść miał długą, puszystą. Piękny był zwłaszcza ogromny ogon. (...). W tej chwili chorągiewka nieopodal Lenina zakołysała się od lekkiego powiewu wiatru. Lis przestraszył się i uciekł. A do Lenina biegł już stary myśliwy i ze złością coś krzyczał. Włodzimierz Iljicz stał z opuszczoną w dół lufą strzelby.
- Dlaczegoście nie strzelali. Włodzimierzu Iljiczu? Przecież lis stał tuż obok was!
Lenin uśmiechnął się i odpowiedział:
- Żal mi się go zrobiło. Taki był piękny”.

2) Ojciec Wszystkich Dzieci

„Czekano. Na dworze huczał wiatr, suchy śnieg głośno uderzał w szyby. W szumie tym nie było nawet słychać, jak przed szkołę zajechał samochód. Z samochodu wyszedł Włodzimierz Lenin. (...). Dzieci poznały go od razu. (...). Włodzimierz Ilicz nie myślał długo czekać. Chytrze zmrużył oczy i zapytał:
- A kto z was umie się bawić w kotka i myszkę?
Pierwsza odpowiedziała największa dziewczynka Wiera:
- Ja!
- I ja! – krzyknął głośno mały Losza.
- No to ty będziesz kotkiem – powiedział Włodzimierz Ilicz”

3) Subotnik

„Dzień 1 maja 1920 r. ogłoszono jako wszechrosyjski „subotnik”. Tego świątecznego dnia pracowano wszędzie począwszy od Kremla, kończąc na osadzie robotniczej gdzieś w dalekiej Syberii. Ale ludzie szli do pracy jak na uroczystość z muzyką. Tego dnia o dziesiątej z rana rozległy się na Kremlu trzy wystrzały armatnie. Robotnicy, urzędnicy, kursanci Kremlowskiej Szkoły Wojskowej wyszli na plac. (...). I wszyscy poszli noga w nogę, w takt muzyki, po wojskowemu, do tego miejsca na Placu Kremlowskim, gdzie było zwalone drzewo, kamienie, deski, śmiecie. (...). Najpierw zabrano się do belek. Każdą belkę trzeba było nosić we dwóch, a gdy była ciężka we czterech”.




II Kadząc – wypisy z publicystyki dworskiej

1) Super-Tusk

„Premier Tusk w sobotę podbijał peruwiańskie Andy, docierając do przełęczy na wysokości 4800 m, gdzie inżynier Ernest Malinowski zbudował przed 140 laty najwyżej położoną linię kolejową świata. I nie potrzebował... wywaru z koki, by wdrapać się tak wysoko. "To jest najpiękniejsza linia kolejowa na świecie. Fenomenalna rzecz. Byłem dumny, jadąc po czymś tak niewiarygodnym i wiedząc, że zbudował to Polak" - mówił DZIENNIKOWI premier po trwającej 10 godzin wyprawie.Większość podróżnych odczuwa na takich wysokościach soroche, nieprzyjemną mieszankę mdłości, bólu brzucha i niedowładu nóg spowodowanego zmianą ciśnienia w krótkim czasie. Aby złagodzić dolegliwości, peruwiańskie gospody na trasie oferują wywary z koki. Ale premier nie uległ pokusie.
"Chcielibyście, żebym ja też tak zrobił" - żartował szef rządu. "Ale nie potrzebowałem. Jeśli ktoś ma dużą pojemność płuc i wydolność serca dzięki uprawianiu sportu, to nie robi to na nim szczególnego wrażenia. Jeśli mi się w głowie kręciło, to raczej od piękna tych miejsc" - zwierzał się Tusk.
Żona premiera ma inne wytłumaczenie dla wyczynu męża: jego dobry charakter. "Inkowie uważali, że to, jak się znosi wysokość ponad czterech tysięcy metrów jest sposobem na wykrycie złego człowieka. Doszli do takiego wniosku, bo z hiszpańskimi konkwistadorami, którzy pokonywali taki poziom, działo się coś złego i dla Inków była to kara za ich złe czyny" - tłumaczyła korespondentowi DZIENNIKOWI Małgorzata Tusk. "Ale i na to Inkowie mieli radę" - pocieszała. "Trzeba wyrzucić z siebie całe zło i zmienić swój stosunek do kraju Inków, a wróci się do łask głównego ich boga - Słońca".
Premier z takich łask z pewnością już korzysta. Po orderze Słońca Peru (El Sol del Peru) od prezydenta kraju Alana Garcii otrzymał drugie: Syna Słońca (El hijo del Sol) od władz Machu Picchu, najświętszego miejsca peruwiańskich Indian.
W sobotę na końcu kolejowej trasy potomkowie prekolumbijskich Inków zgotowali szefowi rządu niezwykłe przyjęcie. W szkole, której patronem jest Ernest Malinowski, dzieci o czarnych włosach i ciemnej karnacji machały flagami Polski i Peru, a ich rodzice pokazali tradycyjne indiańskie tańce. "To dla nas, Polaków, i dla was, Peruwiańczyków, bardzo ważne, że pamiętamy o naszych wspólnych bohaterach" - cieszył się premier Tusk.” (Jędrzej Bielecki, Tusk: Nie potrzebowałem koki, Dziennik 19.05.2008)

2) Światowcy

„Politycy często ledwo dukający w obcych językach lub w ogóle językowi analfabeci strofują takiego ministra Sikorskiego czy prof. Geremka. Można się nie zgadzać z ich opiniami czy posunięciami, to jasne, ale przydałoby się więcej skromności i taktu. Akurat ten rząd, rząd Tuska ma kilka prawdziwych asów w rękawie. Niedawno widziałem w BBC World długą rozmowę (Hard Talk) z Sikorskim, który wypadł bardzo dobrze. Minister Rostowski przechodzący swobodnie z polskiego na angielski i z angielskiego na francuski robi piorunujące wrażenie na wyjadaczach w Brukseli. O wiele większe niż polskie pouczenia z czasów PiS.  A teraz przypomnijcie sobie angielszczyznę Marcinkiewicza”. (Adam Szostkiewicz, Tusk w Andach, z bloga)

3) „Słuszną linię ma nasza władza”...

„Filozofia rządzenia została przedstawiona jasno i premier z całym przekonaniem ją podtrzymuje. Uczynił to także na konferencji prasowej po półroczu, choć miał świadomość, że akurat w tym momencie, po fali szyderstwa z powodu wyjazdu do Ameryki Południowej, oczekiwano fajerwerków zwanych czasem konkretami (ile kilometrów autostrad rząd wybudował? – to ulubione pytanie opozycji i mediów) lub wielkimi reformami. Nie będzie żadnej rewolucji – powtarzał premier – żadnych wielkich reform, będzie proces naprawy państwa, dalszej decentralizacji, poprawy jakości życia obywateli, będzie polityka małych kroków, które na końcu mają dać efekt wielkiej zmiany. I będzie twarda polityka wobec nieuzasadnionych żądań, gdyż nie ma miejsca na rozrzutną politykę finansową. Można się z tą filozofią nie zgadzać, można ją kwestionować, ale premier i rząd mają prawo do wyboru takiej drogi. To jego ryzyko, a efekt ostateczny ocenią wyborcy. Ostatnie wybory pokazały, że Polacy nie chcą zmian rewolucyjnych i budowy nowego państwa, chcą raczej rządu mniej w ich życiu obecnego, niemnożącego politycznych konfliktów. Może więc intuicja premiera jest trafna?” (Janina Paradowska, Z dalekiej podróży, Polityka 2656, 31.05.2008)

4) „Proszę panie premierze!”....

„Od polityki Polacy oczekują spektakularnych czynów, których Donald Tusk dotąd im nie dostarczał. I dzięki Bogu. Gdyby byczym zwyczajem niezwłocznie szarżował w kierunkach, o których jego ministrowie nam opowiadają, mielibyśmy się z pyszna.
Teraz jednak, gdy zewsząd słychać wezwania do radykalnego czynu, Donald Tusk staje przed ogromną pokusą, by sprostać wezwaniom do jakichś wielkich reform, by zaspokoić rosnące oczekiwania spektakularnej zmiany i z roztropnego osła stać się szarżującym bykiem.
Panie Premierze, niech się Pan nie da podpuścić. Jak Pan każe, urzędnicy od ręki napiszą tyle wielkich reform, ile będzie trzeba. W dwa miesiące może pan pobić rekord rządu Buzka. Cztery wielkie reformy to nie jest żadna sztuka. Napiszą Panu osiem. Powymieniają szyldy, poprzenoszą biurka, jedno obniżą, a drugie podwyższą, kogoś z czegoś zwolnią, a kogoś czymś obciążą. Może Pan mieć kolejną katastrofę w gimnazjach, nowe maturalne absurdy, kolejny zawał w ZUS, trzydziestozłotowe emerytury z drugiego filara i drugą dziurę Bauca. Inaczej mówiąc – zrobić wielkie reformy to nie jest wielka sztuka. Sztuką są dobre reformy. One rzadko są wielkie, spektakularne, widoczne dla przeciętnego człowieka i zwłaszcza dla mediów.
Dlatego, Panie Premierze, gorąco apeluję: niech Pan poprawia, niech pan zmienia to, co trzeba zmienić. Ale niech Pan nie ulega pokusie, by poddać się obsesyjnej reformatorskiej presji. Z dziejów III RP wiadomo, jak kończą narowiste, zapalczywe byki. A osioł idzie, idzie, idzie... (Jacek Żakowski, Spokojnie panie premierze!, Polityka 19.05.2008)

5) Prawdziwy Polak, Ojciec – Patriota
„Tusk: prawdziwi Polacy uczą swoje dzieci grać w piłkę” – to tytuł depeszy i jej rozwinięcie, słowa premiera z wizyty na Podkarpaciu: „Zwracam się jako ojciec do wszystkich ojców – prawdziwi Polacy uczą swoich synów i córki grać w piłkę”. Boiska zwane już „podwórkami Tuska”, realne, bo powstające już dziś w co trzeciej polskiej gminie, stać się mogą nie tylko symbolem skuteczności tej ekipy, ale – dzięki umiejętnemu wykorzystaniu narzędzia marketingu narracyjnego – symbolem głębokiego patriotyzmu Donalda Tuska i jego ministrów. A ponieważ tych boisk, nowoczesnych, dobrze przygotowanych, nie będzie kilkanaście, ale do końca roku kilkaset, można przewidzieć, że przy otwieraniu kolejnych pojawiać się będzie głęboko patriotyczny przekaz” (Eryk Mistewicz, Prawdziwy Polak Tusk, Rzeczpospolita, 02-06-2008)

6) „Subotnik”
„W Izdebkach w Podkarpackiem, gdzie w niedzielę premier Tusk otworzył pierwszego Orlika, ludzie pracowali w sobotę do północy - wylewali asfalt, sadzili drzewa. Umówili się z ministrem, że zdążą na 1 czerwca, więc przez ostatnie trzy tygodnie pracowali w deszczu. Wcześniej wójtowi pomógł proboszcz: ziemia, na której jest boisko, należała do kurii. Proboszcz pojechał z wójtem do arcybiskupa Józefa Michalika. Arcybiskup dał ziemię.
Choć brzmi to niewiarygodnie, do końca wakacji może powstać 250 takich obiektów jak w Izdebkach, a w przyszłym roku będzie je miała co czwarta gmina w Polsce! Premier odtrąbi sukces, opozycja będzie marudzić, że to propagandowy czyn społeczny, ale mieszkańcy w setkach miejscowości będą mogli w godziwych warunkach uprawiać sport. I to oni, angażując się w rządowy program, odniosą największy sukces. Nie będą biegać po nierównych, błotnistych klepiskach, nie będą myć się w gnijących szatniach z jednym kranem z zimną wodą, a trener Beenhakker nie będzie się dziwił, że w tych warunkach w Polsce w ogóle wychowują się jacyś piłkarze” (Wojciech Bartkowiak, Krótka rozprawa między panem ministrem, wójtem a plebanem, GW 5.06.2008)
Konkluzja:
„Tusk jest przystojnym i sympatycznym premierem” (doniesienie GW o wynikach sondażu oceniającego Tuska, GW 12.06.2007)

PS

Ogłaszam nieustający konkurs na „Opowiadania o Tusku”. Wzór – patrz wyżej...

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka