tad9 tad9
950
BLOG

Wakacyjny Klub Poszukiwaczy Sprzeczności Historycznych. Odsłona

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 94
    Polska historia najnowsza to prawdziwa kopalnia zagadek. Otwieram więc Wakacyjny Klub Poszukiwaczy Sprzeczności Historycznych, licząc, że jego działalność przyniesie spory urobek. W każdym bądź razie byłoby to bardziej pożyteczne, niż 53 teoria o dzieciach Jezusa, czy Templariuszach. Na pierwszy ogień bierzemy historię pewnego eseju...

    Od czasu do czasu Adam Michnik pisuje teksty, które bywają nazywane esejami. Zwykle robi to, by stworzyć „głębsze” uzasadnienie dla stanowiska politycznego zajmowanego przez jego środowisko, przy czym zawsze wychodzi mu, że akurat to, co najlepiej służy temu kółku, jest zarazem nakazem sumienia. Tak właśnie postąpiliby wielcy moraliści wszystkich czasów (na dowód – cytaty), odmienne stanowisko zająć zaś mogą chyba tylko etyczne karły. Ten typ twórczości Michnik uprawia już ze trzydzieści z okładem lat, i – dziwna rzecz – na niektórych ciągle robi to wrażenie. Najciekawsze są te teksty Michnika, które sygnalizują większe zwroty taktyczne. Na myśl przychodzi tu od razu „Kościół, lewica, dialog”, książka otwierająca kurs na zbliżenie z kościołem wściekle dotąd antyklerykalnej „lewicy laickiej” (po latach, innym tekstem Michnik to zbliżenie anulował). Nas interesuje tutaj fakt, że Michnik swoje eseje pisywał także siedząc w kryminale. Mam zbiory tej więziennej publicystyki. Eseje naszpikowane są cytatami z Kołakowskiego, Miłosza, Herberta, Czapskiego, Brzozowskiego itd, itd – więc głównie z autorów źle przez PRL-owskie władze widzianych, często wydawanych tylko na emigracji lub „w podziemiu”. Pojawiają się też odniesienia do pozycji „legalnych”, ale raczej trudno dostępnych – przynajmniej gdy się siedzi. Na przykład, w eseju "Książę i żebrak" opatrzonym dopiskiem "Więzienie śledcze, Gdańsk, lipiec 1985", można znaleźć i taki fragment: "Leży przede mną stary numer "Twórczości". Data: październik 1959". Skąd w celi u Michnika numer "Twórczości" z 1959 roku? Pomińmy hipotezę, że Michnik pisywał eseje po opuszczeniu aresztu i antydatował je dla efektu - zdaje się, że przynajmniej część z nich była publikowana gdy jeszcze siedział.

    Tak dobre zaopatrzenie w książki i czasopisma nie byłoby oczywiście niczym nadzwyczajnym, gdyby władze więzienne nie tylko nie przeszkadzały Michnikowi pisać, ale wręcz mu pomagały, chociażby zezwalając odwiedzającym Michnika osobom na donoszenie potrzebnych mu materiałów (nie znam więziennych księgozbiorów, wątpię jednak, by "Twórczość" z 1959 znalazł Michnik w bibliotece gdańskiego więzienia śledczego). Zgodę na posiadanie książek w celi Michnik faktycznie miewał. Ale korzystanie z książek i prasy to jedno, a pisywanie i przemycanie do publikacji esejów to drugie. Rzecz bowiem w tym, że władze komunistyczne bardzo się na to michnikowe pisanie gniewały. Przynajmniej oficjalnie. Prowadzono nawet w tej sprawie, co najmniej jedno dochodzenie. W książce "Takie czasy: rzecz o kompromisie", do której jeszcze dojdziemy, Michnik cytuje wywiad milicyjny poświęcony jego osobie, w którym niejaki sierżant sztabowy A. Solecki, pisze: "Mimo izolacji w ośrodku odosobnienia w Białołęce, a następnie w Areszcie Śledczym przy ul. Rakowieckiej Adam Michnik przekazywał za pośrednictwem różnych osób materiały o charakterze antypaństwowym w celu ich publikacji w kraju i za granicą. Wobec powyższego dn. 1983.09.17 wszczęto śledztwo przeciwko A. Michnikowi z art.270 par. 1 kk w zw. z art.273 par 2 oraz 271 pAR 1 I 2 kk". O tej chyba sprawie Michnik wspomniał w liście do
Kiszczaka:"Na początki listopada (1983-tad), pełen obrzydzenia dla postępków funkcjonariuszy Pańskiego resortu, wysłałem do Pana skargę. W swym liście zwróciłem uwagę na niski charakter takich poczynań: zabranie z celi książek, które posiadałem za zgodą prokuratora, pozbawienie mnie dodatkowego spaceru zaleconego przez lekarza, czy pogróżki inspirowane jakimiś audycjami w zachodnich radiostacjach".

    Tak więc władze niby pieniły się ze złości, widząc jak Michnik gra im na nosie, ale jakoś nie mogły sobie poradzić z jego pisaniem i z przemytem tekstów poza więzienia. O ile pamiętam w rozmowie z Żakowskim Michnik powiedział, że opracował sposób przemycania tekstów, którego jednak, póki co, nie zdradzi. Ale jakie mamy tu możliwości? Jeśli pominiemy takie sposoby jak przekazywanie tekstów przez ukrytą radiostację, nadawanie alfabetem Morsea przy pomocy latarki, czy przesyłanie gołębiami pocztowymi, pozostaje tylko stare, poczciwe grypsowanie - teksty wynosić mogły osoby odwiedzające Michnika, lub życzliwi czy przekupni funkcjonariusze. O przekazywaniu materiałów „za pośrednictwem różnych osób” wspomina zresztą cytowany wyżej wywiad środowiskowy. Tylko po ilu przemyconych esejach władze zorientowałyby się, że Michnik jest notorycznym więziennym eseistą i powstrzymać jego twórczość może tylko radykalne odcięcie go od materiałów – książek, piór, ołówków, papieru… A papieru zużywał Michnik sporo, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że grypsy z reguły spisuje się na karteluszkach. Jeden tylko esej „Czytając”, pisany w gdańskim areszcie śledczym liczy sobie około 38 stron, a takich esejów Michnik spłodził niemało. Można wręcz powiedzieć, że gdy tylko go zatrzymywali, on z miejsca uruchamiał w kryminale małą fabryczkę antypaństwowej literatury. Ale – powtórzmy pytanie - ile razy może się coś podobnego udać? Raz? W porządku. Dwa? No niech tam… Trzy? Przypuśćmy, że PRL-owska policja nie była zbyt lotna… Cztery? Chmm…. Pięć? To już zastanawiające…

    Może warto zdać sobie dokładniej sprawę o czym mówimy. Zdarzyło mi się kiedyś przeglądnąć książkę Michnika "Takie czasy: rzecz o kompromisie" pod kątem zamieszczonych w niej cytatów. Książka nosi dopisek: „Pisałem w więzieniu śledczym. Gdańsk ul. Kurkowa 12 marzec-maj 1985 roku”. Ułożyła mi się taka oto lista cytatów (przeglądałem niedokładnie, więc pewnie sporo mi umknęło):

1. str 17-18 – podany in extenso milicyjny wywiad środowiskowy
dotyczący Michnika, przeprowadzony w Warszawie, w dniu 7 marca 1985 roku. Powiedzmy, że był w aktach sprawy i pozwolono go Michnikowi przepisać.
2.str 26 - cytat z felietonu Passenta z "Polityki" z kwietnia 1985.
3. str. 43 - cytat z Reykowskiego, z listopada 1981
4. str. 57 - cytat z Marii Dąbrowskiej
5. str. 73 - cytat z "gazety przeznaczonej dla aparatu partyjnego"
6 str. 74 - cytat jakiegoś tekstu Urbana
7 str. 85 - cytat z wystąpienia Frasyniuka na posiedzeniu TKK "S" z kwietnia 1982
8 str. 86 - cytat z Glempa z lutego 1985
9 str. 87 - tu prawdziwa ciekawostka: cytat z "pewnego opracowania"
przygotowanego przez mjr Jerzego Żyżelewicza, "eksperta MSW".
10 - str. 88-89 dalsze cytaty z opracowania Żyżelewicza. Dowiadujemy się, że jego opracowanie dołączone jest do akt sprawy przeciwko Lisowi, Michnikowi i Frasyniukowi.
11 – str. 92 - cytat z wypowiedzi Wałęsy (z grudnia 84)
12 str. 92 - cytat z listu Frasyniuka do członków i sympatyków "S"
13 str. 104 - cytat z Ronalda Regana (z wywiadu Newsweeka z Reganem) (sic!)
14 str. 111 - cytat z biografii Wyszyńskiego
15 str. 109 - cytat z oświadczenia rządu z 1949 (w związku z zakazem
przynależności do partii komunistycznych wydanym przez Watykan)
16 str. 122 - cytat z komunikatu 204 konferencji Episkopatu
17 str. 123 cytat z Tygodnika Powszechnego i cytat z Trybuny odnoszący się do
cytowanego tekstu z TP
18 str. 124 - cytat z wystąpienia prokuratora Pietrasińskiego na procesie
toruńskim
19 str. 124 – 125 cytaty z „Rzeczpospolitej” z marca 1985.
20 str. 125 – cytat prawdopodobnie z jakiejś instrukcji kościelnej dotyczącej „teologii wyzwolenia” (być może powtórzony za prasą)
21 str. 126 – cytat z wywiadu angielskiego dziennikarza z Glempem
22 str. 128 - cytaty z Himmlera i Heydricha (bez podania źródeł)
23 str. 130 - cytat z wystąpienia Olszewskiego na procesie toruńskim
24. str. 131 – cytat z listu pewnego antyfaszysty (za książką F. Ryszki)
25 str. 132 - cytat z Kołakowskiego
26 str. 134 - cytat ze Stommy (o ordynacji wyborczej).


    Wygląda więc na to, że pomiędzy marcem a majem 1985 roku Michnik, siedząc w więzieniu śledczym, napisał, korzystając z licznych źródeł, 140 stronicowy tekst, który następnie został przemycony z aresztu i - w tym samym jeszcze roku - wydany przez londyński „Aneks”. Takiego cyklu wydawniczego nie mają zdaje się nawet współczesne, legalne i skomputeryzowane wydawnictwa. Pewien internauta (leszek.sopot), z którym niegdyś wymieniłem na ten temat uwagi twierdził, że rozwiązaniem zagadki jest osoba prowadzącego sprawę Michnika. Otóż, prokuratorem tym miała być była żona Michnika, Barbara S. Dla mnie fakt, że oddano sprawę komuś takiemu raczej mnoży zagadki. Bo nawet gdyby sprawa przypadła tej prokuraturze niejako „z automatu” chyba dość oczywisty jest konflikt interesów wymagający innej osoby na stanowisku prowadzącego.

    Jako członek Wakacyjnego Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności Historycznych przedstawię inną hipotezę. Otóż, "Takie czasy: rzecz o kompromisie" były książką wyjątkową, bo zapowiadającą zwrot polityczny, w stronę właśnie owego „kompromisu”, co skończyło się ostatecznie „okrągłym stołem”. Co ciekawe, na stronie 138 (wydania londyńskiego) Michnik niejako antycypuje ustalenia „podstolika politycznego” okrągłego stołu, pisząc, że jednym z antytotalitarnych, „cząstkowych kompromisów” mogłoby być – na przykład – „rozwiązanie umożliwiające społeczeństwu autentyczny wybór do Sejmu 30 procent spośród deputowanych”. Pytanie tylko – kto dokonywał zwrotu? Michnik czy władza? Niewykluczone, że to rozmowy z funkcjonariuszami reżimu zainspirowały Michnika do napisania książki, co więcej – funkcjonariusze pomogli mu w pisaniu zezwalając na dostarczanie materiałów jakich sobie zażyczył i „przymykając oko” na przemycenie tekstu poza areszt. Proszę zwracać uwagę na takie subtelności – nie piszę, że Michnik był agentem, któremu prowadzący kazali napisać tekst o wygodnej dla nich wymowie. Piszę, że tekst mógł powstać w efekcie rozmów politycznych, może nawet swego rodzaju negocjacji. O czymś w tym rodzaju Jan Lityński pisał w "Tygodniku Mazowsze" pod koniec 1986 roku: "Wypuszczenie wszystkich więźniów politycznych jest - i warto to podkreślić - ruchem w pewnym sensie swobodnym, nie wymuszonym bezpośrednio przez żadne siły zewnętrzne. Dlaczego więc zdecydowano się na ten krok właśnie teraz? Czym różni się obecny układ polityczny od tego z roku 1984 czy 1985? Co zmieniło się między lipcem a wrześniem 1986? Pytania tym ciekawsze, że wypuszczenie odbyło się jak gdyby bocznymi drzwiami, a w całej tej sprawie najważniejszą rolę odgrywa policja. Dlaczego to policja robi amnestię? Dlaczego nie Sejm czy Jaruzelski? Jeszcze w lipcu władza mówiła wyraźnie: pewnych osób nie można wypuścić (...). Rozegrano tu zdumiewający scenariusz bez precedensu w historii tego systemu. Okazało się, że czołową siłą polityczną w kraju jest policja. Przesłuchania w więzieniach i aresztach, rozmowy z grn. Kiszczakiem i jego podwładnymi nie były tym, za co je braliśmy - rutynowymi działaniami policyjnymi, lecz przeciwnie - negocjacjami politycznymi. Oczywiście, że w komunizmie policja zawsze była ważnym i wpływowym lobby, ale nigdy nie występowała jako siła bardziej wyrazista niż Biuro Polityczne. Nie wiem co to oznacza, ale być może rola policji okaże się ważniejsza niż wojska po 13.XII." (za: A. Zybertowicz, W uścisku tajnych służb, s.27-28). Czy za zagadką „Takich czasów...” kryją się negocjacje zmierzające ku „okrągłemu stołowi”? Oto wyzwanie dla naszego Klubu!

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (94)

Inne tematy w dziale Polityka