Grzebanie w starych gazetach, co mi się zdarza, jest jednym z możliwie najgłupszych sposobów zabijania czasu, więc nie ma się czym chwalić, ale niedawno, jak raz, wygrzebałem coś, co się niejako zreaktualizowało, a skoro tak - podzielę się tym wykopaliskiem z publicznością. Otóż, w starej "Polityce" (numer 2262 z września 2000 roku) trafiłem na relację Janiny Paradowskiej z obchodów 20 rocznicy sierpnia 80. Wyjdźmy jednak od dnia dzisiejszego... Trwają właśnie awantury wokół obchodów 28 rocznicy sierpnia. Rocznica ma być "zawłaszczana" przez PiS - Lech Wałęsa jest oczerniany, postacie niewygodne dla PiS są marginalizowane... Ostatnia odsłona awantury - to konferencja poświęcona Wolnym Związkom Zawodowym zorganizowana przez Annę Walentynowicz i PiS. Organizatorzy zaprosili kogo chcieli i kogo chcieli pominęli i właśnie nad tymi pominiętymi drą szaty oburzeni politycy i dziennikarze. Nie pamiętam, by dawniej tak głośno łkano w mediach nad pomijanymi bohaterami, a przecież pomijanie było, przy okazji kolejnych rocznic sierpnia 80, standardem. Jak wspominała Alina Pieńkowska, też weteranka WZZ: "Jerzy Kmiecik, sygnatariusz Porozumień, nie był zapraszany, choć jak pracował, tak pracuje na Stoczni Gdańskiej. Sąsiedzi Kmiecika pytali: czemu Pan nie idzie na obchody? A on musiał odpowiadać, że nikt go nie zaprosił. Nie wiedziałam, co robić. Andrzej Gwiazda postanowił w tej sytuacji w ogóle nie chodzić na rocznicowe imprezy. Ale to błąd, bo jak się nie istnieje, to w to miejsce wpychają się ci, którzy nie mieli z Sierpniem nic wspólnego. Trzeba więc chodzić, ale z drugiej strony jak widziałam kolegów, o których zapomniano, to mi było głupio. Dopiero na obchody w 2000 r. po raz pierwszy zostali zaproszeni wszyscy. Wykłóciliśmy się o to"(1).
I tak oto dotarliśmy właśnie do 20 rocznicy sierpnia, rocznicy wyjątkowej, bo - jak pisała Alina Pieńkowska - "zostali zaproszeni wszyscy". Na obchodach była też pani Paradowska z "Polityki" (a przynajmniej obchody opisała). Redaktor Paradowska też podkreślała wyjątkowy charakter uroczystości, pisząc, że tym razem wszyscy bardzo się starali, by "chociaż na chwilę zapomnieć o sporach dzielących obóz posolidarnościowy". "Rocznicy Sierpnia nie udało się nikomu zawłaszczyć. - cieszyła się redaktor - To był Sierpień ludzi Sierpnia, sygnotariuszy porozumień; to był Sierpień Lecha Wałęsy" (2). I dalej: "Oddawano honory sygnotariuszom (...), o których przez lata zapominano i już nie wyrzucano ich na śmietnik historii, które to miejsce wskazał Henryce Krzywonos (...) jeden z działaczy obecnego związku". Zgrzytem, dla Paradowskiej, był za to brak zaproszenia dla Mariana Jurczyka, oraz nie dopuszczenie do głosu Macieja Płażyńskiego. Nie wiem jak to było z uroczystościami, ale - jeśli chodzi o relację Paradowskiej - nie wynika z niej wcale, by faktycznie rocznica nie została "zawłaszczona". Przeciwnie. Rocznica, z tekstu pani redaktor, wyłania się jako "zawłaszczona" przez Wałęsę i Unię Wolności (w tym - ludzi późniejszej PO). Pojawia się Borusewicz, miga też Marian Krzaklewski, wtedy - kandydat na prezydenta. "Bohaterem obchodów - pisze Paradowska - był Lech Wałęsa, w dodatku Wałęsa wyraźnie odmieniony, znów rozważny polityk szukający porozumienia, a nie rozrywany ambicjami człowiek nazbyt agresywnej walki. (...). Drugim wielkim bohaterem tych uroczystości był niewątpliwie Tadeusz Mazowiecki, którego każde wystąpienie było ważnym wydarzeniem" (tekst zdobią zdjęcia Wałęsy, Mazowieckiego i Geremka). U Paradowskiej nie pojawia się wzmianka o żadnym z głównych oponentów Wałęsy, w tekście próżno więc szukać nazwisk Andrzeja Gwiazdy, czy Anny Walentynowicz. A przecież powinno się chyba odnotować ich obecność, lub jej brak - gdy ma się na takie sprawy oko, a red. Paradowska dowiodła, że oko ma: dziś należy do tych, którzy nie mogą przeboleć pomijania Wałęsy czy Borusewicza...
Ale, ale... jest jednak pewna postać, kiedyś przez Paradowską doceniana, dziś - powszechnie pomijana, której pomijanie pani redaktor nie razi... Chodzi o Jacka Merkla. W tekście sprzed ośmiu lat Merkel pojawia się jako, ni mniej, ni więcej, tylko "jedna z najważniejszych osób w strajku i przy narodzinach Solidarności". A dziś? Dziś Merkel jakby zbladł w oczach pani Paradowskiej. Widziałem niedawno w TV red. Paradowską załamującą ręce nad pominiętymi przez prezydenta i PiS bohaterami "Solidarności", wśród pominiętych Jacka Merkla redaktor nie wymieniła. Inni też jakby o Merklu zapomnieli - o "jedną z najważniejszych osób w strajku i przy narodzinach "Solidarności" nie upomniał się nawet pies z kulawą nogą. Jest to dziwne tym bardziej, że postać Merkla powinna być bliska obozowi rządzącemu. Merkel, to dziś postać trzymająca się w cieniu, ale na początku lat 90-tych był jedną z ważnych figur w środowisku "gdańskich liberałów" z którego wyrósł Kongres Liberalno - Demokratyczny. Merkel piastował funkcję członka Prezydium Rady Krajowej KLD i kierował kampanią wyborczą Kongresu w 1993 roku, po zjednoczeniu KLD z UD trafił zaś do Rady Krajowej Unii Wolności. Za rządów AWS-UW Balcerowicz proponował Buzkowi Merkla na ministra transportu i gospodarki morskiej, ale nic z tego nie wyszło. Merkel odznaczył się jeszcze przy tworzeniu Platformy Obywatelskiej, ale potem o nim ucichło, przypuszczam, że w związku z doniesieniami o śledztwie w sprawie zniknięcia 9 milionów z kont spółek do władz których należał(Media Trust i 4 Media). Ale nawet jeśli Jacek Merkel ma dziś jakieś kłopoty, to przecież nie przekreślają one przecież jego zasług z przeszłości. Jeśli więc naprawdę był "jedną z najważniejszych osób..." i tak dalej, to pamięć mu się chyba należy? No cóż, skoro więc o Jacku Merklu zapomnieli koledzy i sławni dziennikarze - ja się o niego upomnę.
Szkic drogi politycznej Jacka Merkla podałem wyżej, teraz zajmiemy się jego interesami. I ten wątek już zaistniał - w postaci spółek Media Trust i 4 Media -
biznesem Merkel interesował się dużo wcześniej. Tu pojawia się postać Dariusza Przywieczerskiego, szefa "Universalu", zwanego przez niektórych dziennikarzy "mózgiem afery FOZZ". Jakiś czas temu Przywieczerski czmychnął z kraju i aktualnie buja się gdzieś po świecie (w każdym razie - polskie służby jakoś nie mogą go skutecznie namierzyć), ale niegdyś należał do największych magnatów wyrosłych na "transformacji ustrojowej". Do sposobu zdobycia przez magnatów majątku można by mieć pewne uwagi, magnaci dbali więc o to, by mieć po swojej stronie możliwie duży zastęp ludzi wpływowych, mogących zapewnić osłonę przed wścibstwem niepowołanych tudzież innymi zagrożeniami. A trudno przecież o lepszy sposób wciągania do "brudnej wspólnoty" niż za pośrednictwem pieniędzy. I tak, przy pomocy firmy "Dukat" Przywieczerski sponsorował w 1991 roku kampanię wyborczą KLD, a także kampanię Unii Demokratycznej (3). Ale to wciąganie do "brudnej wspólnoty" miało też wymiar, nazwijmy to - indywidualny. Władysław Frasyniuk wspominał: "Kiedyś Dariusz Przywieczerski zaproponował mi, żebym robił z nim interesy: "Panie Władku, pan wie kim jestem. Dawno już czytałem raporty o panu (...). Bardzo pana szanuję. Chcę zaproponować panu partnerstwo w biznesie. Wysłałem go na drzewo. Po paru latach przychodzi do mnie i mówi: "Pamięta pan, jak proponowałem panu spółkę? Niech pan teraz sprawdzi, kto siedzi w moich radach nadzorczych"" To byli moi koledzy, którzy w więzieniu tłumaczyli mi: "Władek, ty jesteś za ostry!" (...), ci, którzy krzyczeli przeciwko czerwonym, umacniali swoją pozycję, robiąc z nimi interesy. To oni zasiadali w radach nadzorczych Przywieczerskiego, robili deal z tymi grupami kapitałowymi, które powstały z niejasnych pieniędzy i zupełnie jawnych powiązań z ludźmi ze służb specjanych. (...). Jeśli spojrzeć na najbogatszych ludzi w Polsce, to każdy polityk ze średniej i wyższej półki doskonale wie, skąd są ci ludzie i z kim są powiązani" (4).
Przywieczerski najwyraźniej "inwestował" więc w polityków, i - trzeba przyznać - było to działanie racjonalne (jeśli nie - po prostu - operacyjne). A jednym z "kolegów zasiadających w radach nadzorczych Przywieczerskiego" był właśnie Jacek Merkel - członek rady nadzorczej "Universalu". Trzeba przyznać, że Merkel okazał się lojalny. Jeszcze w 1998 roku bronił Przywieczerskiego, zapewniając (w wywiadzie dla "Gentelmena"), że: "Universal nie miał nic wspólnego z FOZZ-em, a zarzuty wobec prezesa nie mogą od lat znaleźć wyrazu w formie aktu oskarżenia".(5). Bardziej interesująca wydaje się jednak inna firma z którą związany był Merkel. Chodzi o "Caravanę" założoną przez Merkla, Jacka Barana i niejakiego Mohammeda Al-Khafagi. Ten ostatni pojawia się w raporcie z likwidacji WSI jako osobnik związany z irackimi służbami specjalnymi. Według raportu powstanie "Caravany" zaakceptowali generałowie Czempiński i Jasik, a wszystko to w kontekście handlu bronią. Czempiński był wielce oburzony ujawnieniem tych spraw ("To dla mnie niewyobrażalne"), czemu się dziwić chyba nie należy (6). Mohammed Al-Khafagi (jego nazwisko pojawia się też w wersji Al-Kahaffagi) został później prokurentem w "Biotonie" pana Krauzego, gdzie - nawiasem mówiąc - trafił też płk. Brochwicz, wpływowa figura w PO (7). Brochwicz odszedł jakiś czas temu z "Biotonu", a niedługo potem Krauze odsprzedał sporą część akcji firmy Jerzemu Starakowi - jednemu z magnatów III RP. Tak, zgadliście - pan Starak też zaistniał medialnie w kontekście lustracyjnym. W lipcu 2007 roku "Dziennik" powołując się na archiwa IPN doniósł, że Starak w latach 80-tych ubiegłego wieku był tajnym współpracownikiem bezpieki, współpraca trwała do roku 1990 (8). Ale wracajmy do Merkla.
Według Józefa Darskiego Merkel figuruje w dodatku do "listy Macierewicza" jako jeden z "wykreślonych w ostatniej chwili" (5). Merkel miał być zarejestrowany jako TW-k w XI Wydziale I Departamentu (wywiadu). Wydział XI, którym kierował płk Aleksander Makowski, interesował się, między innymi, łącznością "podziemnej" Solidarności z jej placówkami na Zachodzie, a - w czasach "podziemia" - Merkel kontaktował się z brukselskim biurem związku. Kategoria "TW-k" oznacza kandydata na tajnego współpracownika, ale sprawa może być bardziej skomplikowana. Praktykowano bowiem ponoć nadawanie tej kategorii pracownikom resortu funkcjonujących na niejawnych etatach. Miało to chronić takiego pracownika przed podchodami ze strony funkcjonariuszy nie zdających sobie sprawy, że mają do czynienia z niejawnym kolegą - kategoria TW-k znaczyła, że tego osobnika już ktoś ma na oku, słowem, że jest on "zajęty". Taką właśnie kategorię miał mieć Mieczysław Wachowski. Autorzy poświęconej Wachowskiemu książki ("Droga cienia") piszą, że rejestr, w którym odnotowano Wachowskiego zniszczono pomiędzy majem 1988 a listopadem 1990 roku. Skasowano wtedy 70981 wpisów, w tym także "...informacje dotyczące M. bliskiego współpracownika Lecha Wałęsy, pełniącego ważną funkcję w jego sztabie wyborczym" (9). Na szczęście (dla nas) - ocalała kopia rejestru zrobiona w maju 1988. Nietrudno chyba zgadnąć kto kryje się za literą "M" - Jacek Merkel był szefem kampanii wyborczej Wałęsy w 1990...
Najciekawsze jest to, że w III RP ścieżki Merkla i płk Makowskiego znów się przecinały - jako biznesmenów. Merkel, jako przewodniczący, wszedł bowiem do rady nadzorczej Polskiej Korporacji Handlowej, gdzie spotkał się właśnie z płk Makowskim. (5). Makowski wyświadczał zresztą Merklowi różne uprzejmości. Według likwidatorów WSI: "...w 1997 r. kiedy premier Jerzy Buzek chciał powołać Jacka Merkla na Ministra Transportu i kiedy pojawiły się głosy, że współpracował on z SB, Makowski został poproszony przez premiera o wyjaśnienia. Certyfikat niewinności wystawił Merklowi kilkakrotnie (m.in. w 1991r., kiedy to Merkel stracił funkcję ministra w Kancelarii Prezydenta RP" (10). Wspomnianą wyżej Polską Korporację Handlową założył tajemniczo później zniknięty Rudolf Skowroński, a do jej udziałowców należała spółka FMT Grzegorza Żemka, przez którą - rzecz jasna - transferowano pieniądze FOZZ. (11). Maria Wiernikowska, która ruszyła tropem rewelacji Leppera o "talibach w Klewkach" trafiła na ślady dziwnych interesów Skowrońskiego w Afganistanie, a w tle pojawiała się postać Roberta Smoktunowicza, któremu zdarzyło się być senatorem Platformy Obywatelskiej, ale który poza tym jest prawnikiem. Dodajmy, że komandytariuszem w kancelarii "Smoktunowicz i Falandysz" był (jest?) pan Brochwicz. Smoktunowicz należy z kolei do założycieli spółki Grupa Grom, w której jedną trzecią udziałów ma Ryszard Krauze. "Grupa Grom" ma dbać o byłych żołnierzy "Geomu", a do założycieli spółki należy też Janusz Luks, w czasach PRL - oficer wywiadu, a w III RP szefa wywiadu UOP (7).... Proszę się nie denerwować. Ja celowo mnożę wątki, tropy, nazwiska i firmy, by pokazać, jak się to wszystko tasuje - opozycjoniści i aparatczycy, służby specjalne PRL-owskie i te już "niepodległe"... Pewne wydaje się jedno - każdy, kto na poważnie zabierze się za ujawnianie tych splotów stanie w obliczu Zjednoczonego Frontu "umoczonych" potęg. I dlatego mało kto chce ruszać to żmijowisko, choć śmiałkowie jednak się zdarzają - bez nich nie skompilował bym przecież mojego tekstu (inna rzecz, że nie potrafię ocenić, ile z pojawiających się w mediach informacji to zwykły "dym" puszczany w jakichś niecnych celach. No ale cóż - taki już jest urok III RP)... Przypuszczam, że pan Merkel miałby dużo do powiedzenia o wszystkich tych sprawach. Jak ujęli to autorzy raportu o wyskokach WSI: " Według WSI Jacek Merkel (w dokumentach operacyjnych nazwano go "Bankierem") działał z inspiracji UOP: "UOP realizuje wobec Bankiera przedsięwzięcia, które są kontrowersyjne. Budzą wątpliwości również z powodu celu, który ma być osiągnięty. Bankier zbudował sobie pozycję w sferze interesów i pełni rolę "spinacza" grup interesów o różnych rodowodach. Prowadząc działalność gospodarczą Bankier nawiązał kontakty polityczne przydatne dla aktualnych decydentów (w tym zagraniczne). (...) Osoba Bankiera może być "kluczem" do zrozumienia określonych zjawisk gospodarczych, które występują na naszym rynku telekomunikacyjnym i zbrojeniowym. Jest osobą "operacyjnie" interesującą." (10). I dlatego martwi mnie bardzo, że pan Merkel trzyma się w cieniu i, że jest pomijany milczeniem i przez swoich kolegów (dziś) z PO i przez takie tuzy dziennikarstwa, jak pani Paradowska...
Przypisy
1. "O pamięć dla nich walczyliśmy" Niepublikowana opowieść Aliny Pieńkowskiej, w latach 70. działaczki Wolnych Związków Zawodowych, jednej z organizatorów strajków na Wybrzeżu w 1980 r., TP 2782 - sieć.
2. Janina Paradowska, Aptekarski scenariusz, Polityka 2262
3. Radosław Sojak, Daniel Wincenty, Zagubiona rzeczywistość. O społecznym konstruowaniu niewiedzy
4. Wywiad z Władysławem Frasyniukiem z 2004 r, cyt. za: Andrzej Zybertowicz, AntyRozwojowe Grupy Interesu: zarys analizy, Arcana nr. 73
5. Józef Darski, Bohaterowie "Solidarności - Jacek Merkel, abc.net - sieć
6. plast., mar, IAR, PAP, Sukces czy kompromitacja? - Opinie po opublikowaniu raportu WSI, GW 16.02.2007 -sieć
7. Tomasz Butkiewicz, Luiza Zaleska, Imperium Krauzego - czy to początek końca?, Dziennik 13.10.2007
8. Najbogatszy Polak spotykał się z SB, Dziennik 9.07.2007 - sieć
9. Paweł Rabiej, Inga Rosińska, Droga Cienia
10. Raport o działaniach żołnierzy i pracowników WSI oraz wojskowych jednostek organizacyjnych realizujących zadania w zakresie wywiadu i kontrwywiadu wojskowego przed wejściem w życie ustawy z dnia 9 lipca 2003 r. o Wojskowych Służbach Informacyjnych w zakresie określonym w art. 67. ust. 1 pkt 1 - 10 ustawy z dnia 9 czerwca 2006 r. "Przepisy wprowadzające ustawę o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego oraz ustawę o służbie funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Wywiadu Wojskowego" oraz o innych działaniach wykraczających poza sprawy obronności państwa i bezpieczeństwa Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej
11. za: Dorota Kania, Mamy rok 2008. SB wraca do gry, GP 779
PS
Większa część powyższego wpisu jest "pożyczona" z tekstu "Macierz", który piszę w rzadkich napadach pracowitości. "Macierz", z powodu objętości, zostanie opublikowana poza Salonem. O wykorzystywaniu fragmentów "Macierzy" w innych tekstach uprzedzam z góry, by jej - ewentualni - czytelnicy, czytający też ten blog nie poczuli się nabici w butelkę widząc coś znajomego pod innym tytułem.
Inne tematy w dziale Polityka