tad9 tad9
231
BLOG

co to się panie na tym świecie wyrabia... (wyznania nieuleczoneg

tad9 tad9 Polityka Obserwuj notkę 22
    Nigdy nie ukrywałem, że mam słabość do teorii spiskowych. I to dużą. Śmiem nawet twierdzić, że moja kolekcja literatury konspiracjonistycznej jest największa, jeśli nie w województwie, to przynajmniej w powiecie. Studiowałem to wszystko z wielką przyjemnością, ale gdy znalazłem się od krok od uwierzenia, że prezydenci USA ukrywają przed światem kontakty z kosmitami powiedziałem: stop! Pora na odwyk. I to nie przez proste odstawianie używki. Czas na metodę "klin - klinem"! A Klinem powinna być, rzecz prosta, kontr-lektura światła i trzeźwa, tworzona przez ludzi, którzy zamiast wietrzyć wszędzie spiski objaśniają świat przy pomocy niezawodnych prawideł rozumu... Słowem - lektura prasy liberalnej i lewicowej.  Od czego zacząć? Chyba od pisma, które jest intelektualnym flagowcem jednego z najświatlejszych, jak przekonują nas media, środowisk w naszym kraju. Rzuciłem się tedy na "Przegląd Polityczny", poważny periodyk, w którego zespole założycielskim spotykamy Dariusza Filara, Ireneusza Krzemińskiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Pawła Śpiewaka i – uwaga! –samego Donalda Tuska. Trudno o lepsze rekomendacje...

    Otwieram więc „Przegląd Polityczny” i czytam, że... Polska straciła Lwów przez złośliwość jednego Żyda. A było to tak... W brytyjskim MSZ siedział sobie niejaki Lewis Namier, to jest Ludwik Bernstein vel Namierowski czy Namierowicz rodem z Woli Okrzejskiej. Namier-Berstein sympatyzował z syjonizmem, a poza tym, czy też właśnie dlatego "obnosił się ze swoją obsesyjną wrogością do niepodległej Polski". Wszystko to nie miałoby pewnie znaczenia - gdyby nie błyskotliwa kariera Namiera w Foregin Office. Osiągnął on tam, niestety, wysoką pozycję i – jeśli kogoś nie lubił - mógł szkodzić gdy chciał. I trafiła mu się okazja. Otóż, na potrzeby brytyjskie przygotowane zostały cztery memoranda dotyczące przebiegu granicy polsko-sowieckiej po zakończeniu II wojny światowej. Według  wszystkich memorandów granica powinna biec zgodnie z tzw. linią "B" wymyśloną jeszcze przez Curzona, co oznaczało pozostawienie Lwowa w granicach RP. Tymczasem jakiś łajdak popodpinał do memorandów mapy na których wyrysowano linię "A", obcinającą tym samym Lwów od macierzy.  Łajdakiem tym miał być właśnie Lewis Namier... Z machlojki Namiera skorzystał Stalin mieszając w głowach aliantom w czasie rokowań, na których omawiano polskie sprawy.... Tyle „Przegląd Polityczny”...

    Niedobrze, myślę sobie, takie rzeczy w takim periodyku? Nie dość, że to teoria spiskowa, to jeszcze trącająca antysemityzmem. Ale może to wypadek przy pracy? Bo jakże - "tłustyj żurnał" kojarzony z Platformą Obywatelską, ulubioną partią młodych wykształconych z dużych miast szerzy takie rzeczy? Trzeba by dać liberałom jeszcze jedną szansę... Łapię więc za też kojarzony z obozem rządowym "Dziennik".... I czytam, że jakieś mroczne siły knują na zgubę polskiego przemysłu morskiego. Chcą mianowicie uwalić (proszę wybaczyć ten slang) rządowy plan ratowania stoczni przedłożony Brukseli. Sprawa dotarła bowiem na poziom Komisji Europejskiej. I oto minister Grad twierdzi, że  przedstawiciel Komisji, niejaki Karl Soukupek jest stronniczy, a współpracownik ministra dodaje od siebie (o Soukupku rzecz jasna):  "Naszym zdaniem, to on stoi za negatywną oceną naszego planu. Od początku starał się torpedować nasze działania i dopiął swego. Nie chcę rzucać żadnych oskarżeń, ale uważamy, że Soukup nie jest w tej sprawie obiektywny". Ale skąd u Soukupka takie nastawienie? Otóż, na rzecz odrzucenia rządowego projektu lobować mają aż trzy ośrodk -  z Niemiec, Francji i Polski. Idzie o pieniądze. Lobbyści z Francji i Niemiec liczą na przejęcie tego kawałka rynku, który obsługiwały dotąd polskie stocznie, jeśli zaś chodzi o lobbystów krajowych - liczą oni, że obłowią się na wyprzedaży masy upadłościowej po Stoczni Szczecińskiej.  Sprawa staje na ostrzu noża. Krzysztof Zaremba z PO mówi nawet: "Jeśli to lobbing stoi za decyzją unijnego komisarza, by pogrążyć stocznie, Polska powinna wstrzymać się z procesem ratyfikacji traktatu z Lizbony"  

    A więc – znowu spisek. Widać spiskowe myślenie jednak liberałów zainfekowało. Nadzieja – w lewicy liberalnej. Kupuję „Politykę”, kultowy tygodnik liberalno-lewicowej inteligencji, i dowiaduję się, że... rewolucja młodoturków była owocem spisku. Oto w 1889 roku, świadomie w rocznicę francuskiej rewolucji, kilku studentów tureckiej wojskowej akademii medycznej stworzyło tajną organizację, później nazwaną "Jedność i Postęp". Sporą rolę grały przy tym "mniejszości" - "komitet założycielski" składał się z 2 Kurdów, Czerkiesa i Albańczyka. Organizacja była antymonarchistyczna i laicka, a - przy tym - przewrotna. Bo, co prawda, za przyczynę cywilizacyjnego zapóźnienia Turcji uznawano w niej islam, ale podobne poglądy tylko głoszono we własnym gronie. Na użytek "profanów" przedstawiano zaś  teorię o braku kolizji islamu z demokracją. I z tego właśnie nasienia wyrósł z czasem ruch, który przeprowadził w Turcji rewolucję polityczno-kulturalną... Pięknie - myślę - tajne związki, jeden język dla "profanów", drugi - "wewnętrzny"... A więc w "Polityce" też...  Ale ostatecznie to były tylko historyczne anegdoty. Może ludzie "Polityki" są trzeźwiejsi, gdy idzie o czasy współczesne? Wpadam na blog Adama Szostkiewicza, a tam gospodarz, jak raz, poleca uwadze dziennikarzy śledczych postać Declana Ganleya, posądzanego o podstawienie nogi ratyfikacji "traktatu lizbońskiego". Bo to Ganley właśnie przyłożył rękę (i portfel) do zakończonej sukcesem anty traktatowej kampanii w Irlandii. Ale czy Ganley to samodzielny gracz? A jeśli nie, to kto za nim stoi? Is fecit, cui prodest – zdaje się mówić Szostkiewicz i podsuwa dziennikarzom taki trop: "W oszałamiącej karierze Ganleya uderzył mnie jeden szczegół, o którym pisała i polska prasa. Otóż zrobił on pieniądze m.in. na handlu drzewem w Łotwie i Rosji we wczesnych latach 90-tych.Bywał też ponoć w Polsce. Skąd Ganley miał takiego nosa do interesów, by jeździć wtedy na przysłowiowe polarne niedźwiedzie i z kim konkretnie robił te transkacje? Jak nieobyty przecież w realiach postsowieckich ,,zapadczyk" mógł dać radę w tak całkowicie obcym otoczeniu? Kim byli ludzie, którzy sprzedawali mu towar? Czy można wykluczyć, że zetknął się z ludźmi podstawionymi mu przez rosyjskie służby specjalne szukające współpracowników na Zachodzie? Nie twierdzę, że Ganley został pozyskany, bo nie mam na to dowodów, ale trudno nie zauważyć, że zamieszanie z ,,Lizboną" nie ułatwia życia Unii Europejskiej. Kto się z tego może cieszyć poza antyeuropejczykami rodzimego chowu, jeśli nie Rosja." (A.Szostkiewicz, Kim jest Declan Galeny?)

    Stop! A więc i w kręgu "Polityki" hołdują miazmatom myślenia spiskowego. Trzeba się ratować gdzie indziej! Chwytam więc najrzeźwiejszą z trzeźwych "Gazetę Wyborczą", a tam też o Ganleyu... Nie, nie sugerują, że współpracuje z Rosją. Sugerują, że spiskuje z USA - oto w Brukseli, ponoć oskarżają Genleya o współpracę z CIA Według dziennika "Financial Times Deutschland" Ganley mógł działać za pieniądze amerykańskie, jest bowiem właścicielem firmy Rivada Networks, która zawarła z Pentagonem kontrakt na dostawę urządzeń telekomunikacyjnych wart 200 milionów dolarów. Amerykanie zaś, jak wiadomo, nie życzą  sobie wyrośnięcia UE na rywala w światowych rozgrywkach, mogli więc skaptować Ganleya, by bruździł eurokratom.  W związku z powyższym Komisja Europejska i przewodniczący Parlamentu Europejskiego domagają się zbadania sposobu finansowania irlandzkiej kampanii przeciw "traktatowi reformującemu". To jeszcze nie wszystko. Ganley - czytam -  ma ambicje na skalę kontynentalną. Chce mianowicie przekształcić finansowaną przez siebie organizację "Libertas" w europejską partię polityczną. Terenowe oddziały "Libertas" mają się więc pojawić w stolicach przynajmniej części państw UE, w tym - w Warszawie. Danley pojawił się zresztą w Polsce osobiście i porozmawiał sobie - między innymi - z Markiem Jurkiem, twierdzi, że interesuje go też środowisko LPR - o czym doniosła "GW". Dość! Potrzebuję coraz ostrzejszego klina. Ostatnia szansa – skrajna lewica!... Łapię za "Le Monde Diplomatique" (na lewo - już tylko ściana...), a tam cytują Jerzego Dziewulskiego, kiedyś gwiazdę SLD, który wykłada: "czwartą władzą w państwie nie są żadne media, tylko służby specjalne (...). Ich nadrzędnym celem jest ciche sprawowanie władzy. To one mianują ministrów albo ich utrącają"...

    I tu się, proszę państwa, poddałem... Nie dość, że nie wyleczyłem się ze spiskowego myślenia, to jeszcze mi się pogorszyło. Wyczytane w liberalnej i lewicowej prasie spiskowe teorie odezwały się w moim mózgu szeregiem skojarzeń, asocjacji i analogii. I poleciało... Bo weźmy tych  tych tureckich nacjonalistów. Przypomniało mi się, że autorem niezwykle ważnej dla tureckiego nacjonalizmu książki "Les Turcs ancien et modernes" był Mustafa Celaleddin, czyli - ponoć - niejaki Konstanty Półkoziec Borzęcki, Polak, który opuścił kraj po powstaniu wielkopolskim z roku 1848 roku. Celaleddin w swoim dziele dowodził, że Turkow łączą związki ze środkowoazjatyckimi ludami turańskimi, będącymi obiektem rosyjskiej ekspansji. A zrobił to ponoć, by "skłócić" tureckich nacjonalistów z Rosją. Można to chyba nazwać "dywersją intelektualną".   Czy wobec tego nie można przypuszczać, że i w naszych czasach uprawia się takie „dywersje”? Toć pamiętam, co w "Gazecie Wyborczej" pisali o książce "SB a Lech Wałęsa". Otóż, red. Kurski pisał wtedy, że istnieje trójkąt złożony z mediów publicznych, IPN-u, CBA i Komisji Likwidacyjnej WSI. Trójkąt ów umożliwia prowadzenie zorkiestrowanych działań (i to nawet "przy zachowaniu pozorów obiektywizmu i rzetelności"). A wygląda to tak: ośrodek polityczny przekazuje zaufanym historykom materiały z ABW, historycy piszą książkę, którą entuzjastycznie recenzują ich koledzy, a resztę załatwiają "publicyści IV RP" w mediach publicznych...   A wszystko to, by obalić mit założycielski III RP, którego uosobieniem jest Wałęsa. A skoro takie intelektualne prowokacje robił ponad sto lat temu Borzęcki - Celaleddin, a na świeżo Kaczyńscy i IPN to - kto wie - może innym też zdarzają się podobne rzeczy? Powiedzmy - Jan Tomasz Gross i jego nagłaśniacze... Czy są gorsi od Borzęckiego, albo historyków z IPN?  Czy nie byłoby stać ich na przygotowanie "dywersji intelektualnej" i na stworzenie czegoś na kształt "trójkąta', o którym pisał red. Kurski? Powiedzieć "nie" - to obrazić Jana Tomasza i jego przyjaciół. Gdyby chcieli, to pewnie by mogli...  

    Albo ten Ganley...  Czy to jedyny tajemniczy milioner o dużych ambicjach i kto wie jakich powiązaniach? Powiedzmy – pan Soros, który trzyma na garnuszku spory zastęp polskich elit. Może i nim powinni się mocno zainteresować dziennikarze śledczy? (o zainteresowaniu Parlamentu Europejskiego nawet nie śmiem marzyć...). Przecież nawet – podnoszony przez red. Szostkiewicza – fakt operowania w strefie postsowieckiej dotyczy Sorosa równie mocno, jeśli nie mocniej, jak Galenya. Soros zawitał na wschodzie nim padł realny socjalizm. W statucie jego fundacji stoi: „George Soros, zwany dalej "Fundatorem", ustanowił aktem notarialnym, spisanym w dniu 5 listopada 1987 r. w Nowym Jorku, USA, zalegalizowanym w Konsulacie Generalnym PRL w Nowym Jorku, Fundację o nazwie: Fundacja im. Stefana Batorego, zwaną w dalszej części statutu "Fundacją". Czy działanie Sorosa nie ma aby jakiegoś drugiego dna? Za Ganleyem stoją może Rosjanie, może Amerykanie, kto może stać za Sorosem? Weźmy wreszcie ten brzydki lobbing w Unii Europejskiej. Czy zakulisowe działania nie zdarzają się i na naszym podwórku? Powiedzmy, że ktoś komuś podpadł. I rusza akcja mająca owego „ktosia” ugodzić. Pamiętam, że po eksplozji afery Rywin-Michnik wydawcy „GW” wydawali oświadczenia w których stało: "W ostatnich dniach Agora i członkowie jej zarządu stali się obiektem ataków mających na celu podważenie wiarygodności Spółki. Ataki te pochodzą z niejasnych źródeł i wydajš się być częścią zorganizowanej akcji ze strony osób, których interesy zostały zagrożone przez bezprecedensową publikację "GW" ujawniającą próbę wymuszenia od "Agory" łapówki. (...). Ta informacja uderza w interesy ludzi, którzy w Polsce żyjš z korupcji - a ci, którzy poczuli się zagrożeni kontratakujš". Czy tylko „Agora” może być przedmiotem takich niecnych operacji? A gdyby jakimś wpływowym kręgom podpadło – powiedzmy – pewne środowisko polityczne. Niedawno sugerował coś podobnego prezydencki minister Kownacki. Jego zdaniem zdecydowana większość polskich fortun została zbudowana na kontaktach z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Kownacki szacuje, że było tak w przypadku 75 - 80 procent wielkich karier biznesowych. Grupa ta ma swoje interesy i podejmuje działania mające je chronić. Kownacki: "oni nie chcą, żeby państwo było zbyt silne, obawiają się kwestionowania źródeł swojego bogactwa. Nie chcą lustracji i dekomunizacji. A jedynymi ludźmi, którzy im szkodzą i starają się rzucać kłody pod nogi, są bracia Kaczyńscy. Dlatego z nimi walczą". Czy to wszystko jest niemożliwe... Jak widać nie wyleczyłem się z mojej słabostki... Jak byłem konspiracjonistą, tak nim zostałem. Tylko - czyja to wina? Co poradzę na to, że w mediach, wydawałoby się, rozsądnych roi się od fanatyków teorii spiskowych?

Zużyte:

Włodzimierz Paźniewski, Leopolis semper fidelis, Przegląd Polityczny 89
Michał Pietrzak, Senator PO: Zaszantażujmy Unię w sprawie stoczni, Dziennik 1.10.2008
Aleksandra Porada, Rewolucja Młodych Turków, Polityka, 2665
Jacek Pawlicki, Irlandczyk chce obalić Lizbonę w Polsce, GW 24.09.2008.
Maciej Rybiński, Stonka w Irlandii, Wprost 5.10.2008
Tadeusz Kowalik, Oligarchiczny kapitalizm drogą do oligarchicznej demokracji, Le Monde Diplomatique, sierpień 2008
Przemysław i Radosław Żurawscy vel Grajewscy, Narody piszące i narody czytające historię, Teologia Polityczna, nr 5).
Jarosław Kurski, Nienawiść, GW 28.06.2008
Oświadczenie Agory, za: Kto czyta nie błądzi, NCz!, nr. 663, luty 2003
Piotr Konwacki: Dwór, ale nie straszny, wywiad Anity Werner (TVN24) i Pawła Siennickiego, Polska 12.09.2008.
cytat ze statutu „Fundacji Batorego” – za Permedium (sieć)

tad9
O mnie tad9

href="http://radiopl.pl">

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (22)

Inne tematy w dziale Polityka