Pharsu Pharsu
140
BLOG

Karierowicze

Pharsu Pharsu Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Karierowicze

Opublikowano na 23 sierpnia, 2012

Autor: Chris Hedges 


23 lipca 2012

Największe zbrodnie w historii gatunku Homo sapiens są możliwe za sprawą najbardziej bezbarwnych istot ludzkich. To karierowicze. Biurokraci. Cynicy. Pełnią swoje małe powinności, dzięki którym potężne, skomplikowane systemy wyzysku i śmierci stają się rzeczywistością. Gromadzą i odczytują dane osobowe dziesiątków milionów współobywateli, zgromadzone przez państwowy aparat inwigilacji i bezpieczeństwa. Prowadzą rachunki ExxonMobil, BP i Goldmana Sachsa. Budują lub pilotują szturmowe drony. Pracują w korporacyjnej reklamie i public relations. Wydają formularze. Przeglądają i kwalifikują dokumenty. Jednym odmawiają kuponów żywnościowych, innym wypłat zasiłków dla bezrobotnych lub opieki medycznej. Egzekwują prawa i przepisy. Nie zadają pytań.

Dobro. Zło. Te słowa nic dla nich nie znaczą. Oni są poza moralnością. Oni są od tego, aby funkcjonowały korporacyjne systemy. Jeśli firmy ubezpieczeniowe skazują dziesiątki milionów chorych na cierpienie i śmierć, mówi się trudno. Jeśli banki i departamenty szeryfa wrzucają z domów rodziny, mówi się trudno. Jeśli przedsiębiorstwa finansowe okradają obywateli z ich oszczędności, mówi się trudno. Jeśli rząd zamyka szkoły i biblioteki, mówi się trudno. Jeśli wojsko morduje dzieci w Pakistanie lub Afganistanie, mówi się trudno. Jeśli towarowi spekulanci podbijając ceny ryżu, kukurydzy i pszenicy pozbawiają setki milionów ubogich na całej kuli ziemskiej dostępu do tych produktów, mówi się trudno. Jeśli Kongres i sądy odzierają rodaków z podstawowych swobód obywatelskich, mówi się trudno. Jeśli przemysł paliwowy zamienia Ziemię w brojler gazów cieplarnianych, które skazują nas na zagładę, mówi się trudno. Służą systemowi. Bogu zysku i wyzysku. Źródłem najbardziej niebezpiecznej siły w uprzemysłowionym świecie nie są ci, którzy dzierżą ekstremalne wyznania – islamski radykalizm czy chrześcijański fundamentalizm – ale legiony anonimowych biurokratów, wdrapujących się na kolejne poziomy korporacyjnych i rządowych maszyn. Służą każdemu systemowi, który zaspokaja żałosny przydział ich życiowych potrzeb.

Systemowi menedżerowie nie wierzą w nic. Nie są lojalni wobec niczego. Są pozbawieni korzeni. Myślą nie wybiegają poza swoje nieznaczące rólki. Są ślepi i głusi. Są oni – przynajmniej w kwestii wielkiej myśli i schematów ludzkiej cywilizacji i historii – zupełnymi analfabetami. A my produkujemy ich masowo na wyższych uczelniach. Prawników. Technokratów. Adeptów biznesu. Finansistów. Specjalistów IT. Konsultantów. Inżynierów naftowych. Psychologów pozytywnych. Speców od telekomunikacji. Kadetów. Przedstawicieli handlowych. Programistów. Żyją i myślą w intelektualnej próżni, świecie ogłupiających błahostek. Są „wydrążonymi ludźmi”, „wypchanymi ludźmi” T.S. Eliota. „Kształt bez formy, odcień bez barwy”, pisał poeta. „Sparaliżowana siła, gest bez ruchu”.

To właśnie karierowicze umożliwili ludobójstwa, od eksterminacji Rdzennych Amerykanów, przez turecką rzeź Ormian, hitlerowski Holokaust, po stalinowskie likwidacje. To oni obsługiwali kolejowe transporty. Wypełniali formularze i nadzorowali zajmowanie własności. Reglamentowali żywność, kiedy głodowały dzieci. Produkowali broń. Zarządzali zakładami penitencjarnymi. Egzekwowali zakazy podróży, konfiskowali paszporty, blokowali rachunki bankowe i przeprowadzali segregację. Egzekwowali prawo. Wykonywali swoją pracę.

Polityczni i wojskowi karierowicze wspierani przez wojennych spekulantów zabrali nas na bezsensowne wojny, z I Wojną Światową, Wietnamem, Irakiem i Afganistanem włącznie. A miliony podążyły za nimi. Obowiązek. Honor. Ojczyzna. Karnawały śmierci. Poświęcają nas wszystkich. W daremnych bitwach I wojny światowej pod Verdun i nad Sommą po obu stronach zginęło, odniosło rany lub zaginęło bez śladu 1,8 miliona. Nie bacząc na to morze trupów, w lipcu 1917 roku brytyjski feldmarszałek Douglas Haig skazał na śmierć kolejne zastępy w błocie pod Passchendaele. W listopadzie, kiedy było już jasne, że obiecany przezeń przełom nie zmaterializował się, dowódca porzucił początkowy cel – podobnie jak my uczyniliśmy to w Iraku, gdy okazało się, że broni masowego rażenia nie było ani tam, ani w Afganistanie po ucieczce Al-Kaidy – i wybrał prostą wojnę na wyczerpanie. Gdyby Niemców zginęło więcej niż aliantów, Haig byłby „zwycięzcą”. Śmierć jako karta wyników. Zanim nastał koniec, bój pod Passchendaele pochłonął kolejnych 600 000 po obu stronach frontowej linii. Nie jest to nowa historia. Generałowie prawie zawsze są bufonami. Żołnierze podążyli za Ślepym Johnem, który stracił wzrok dziesięć lat wcześniej, ku miażdżącej klęsce w bitwie pod Crecy podczas wojny stuletniej w 1337 roku. Odkrywamy, że przywódcy są miernotami, kiedy jest już za późno.

David Lloyd George, który był premierem Wielkiej Brytanii podczas kampanii Passchendaele, napisał w swoich pamiętnikach: „[Przed bitwą pod Passchendaele] Sztab Korpusu Pancernego sporządził mapy, aby pokazać, jak bombardowanie, które zdruzgotało odpływ, nieuchronnie doprowadzi do powstania serii zbiorników; nanieśli dokładne lokalizacje, gdzie zbierze się woda. Jedyną odpowiedzią był stanowczy rozkaz, aby ‚nie nadsyłali więcej tych absurdalnych map’. Mapy muszą być zgodne z planami, a plany z mapami. Fakty, które kolidowały z planami, były impertynencją”.

Oto wyjaśnienie, dlaczego nasze elity władzy nie podejmują żadnych działań w związku ze zmianą klimatu, nie reagują racjonalnie na gospodarczą zapaść i nie są w stanie poradzić sobie z upadkiem globalizacji i imperium. Są to okoliczności, które kolidują z fundamentalną trwałością i celowością systemu. A biurokraci wiedzą tylko, jak służyć systemowi. Znane im są jedynie umiejętności menedżerskie przyswojone w West Point i Harvard Business School. Nie potrafią myśleć samodzielnie. Nie potrafią zakwestionować założeń lub struktur. Nie potrafią intelektualnie lub emocjonalnie uznać, że system może ulec implozji. Zatem robią to, co Napoleon uważał za najgorszy błąd, który może popełnić generał: kreślą wyimaginowany obraz sytuacji i uznają go za prawdziwy. Ale my beztrosko ignorujemy rzeczywistość wraz z nimi. Mania szczęśliwego zakończenia zaślepia nas. Nie chcemy uwierzyć w to, co obserwujemy. Jest zbyt przygnębiające. Wycofujemy się więc wszyscy do zbiorowego samooszukiwania.

W monumentalnym dokumencie Claude’a Lanzmanna „Shoah” poświęconym Holokaustowi autor przeprowadza wywiad z Filipem Müllerem, czeskim Żydem, który przetrwał oświęcimskie likwidacje jako członek „oddziału specjalnego”. Müller opowiada tę oto historię:

„Pewnego dnia w 1943 roku, kiedy byłem już w Krematorium nr 5, nadjechał pociąg z Białegostoku. Więzień z ‚oddziału specjalnego’ zobaczył kobietę w ‚rozbieralni’, która była żoną jego przyjaciela. Wyszedł i powiedział jej: ‚Zostaniesz zlikwidowana. Za trzy godziny będziesz spopielona’. Kobieta uwierzyła mu, bo go znała. Pobiegła, by ostrzec inne kobiety. ‚Zabiją nas! Zagazują!’. Matki trzymające w ramionach dzieci nie chciały jej słuchać. Uznały, że kobieta oszalała. Odpędzały ją. Poszła więc do mężczyzn. Bez skutku. I nie chodzi o to, że nie uwierzyli jej słowom. Pogłoski krążyły już po białostockim getcie, Grodnie i innych miejscach. Ale kto chciał tego słuchać? Kiedy zobaczyła, że nie słucha jej nikt, podrapała całą twarz. Z rozpaczy. W szoku. I zaczęła krzyczeć”.

Blaise Pascal w „Pensées” napisał, „Nierozważnie biegniemy w przepaść, położywszy przed sobą coś, co nie pozwoli nam jej dojrzeć”.

Hannah Arendt pisząc książkę „Eichmann w Jerozolimie” zauważyła, że główną motywacją Adolfa Eichmanna była „nadzwyczajna staranność w dbaniu o awans osobisty”. Wstąpił do NSDAP, ponieważ z perspektywy kariery było to dobre posunięcie. „Kłopot z Eichmannem”, napisała, „polegał dokładnie na tym, że takich jak on było bardzo wielu i nie byli oni ani degeneratami, ani sadystami; byli i nadal są szalenie i zatrważająco normalni”.

„Im dłużej go słuchałam, tym bardziej oczywistym jawiło się to, że jego werbalna impotencja była ściśle związana z niezdolnością do myślenia; chodziło o przyjęcie punktu widzenia drugiego człowieka”, napisała Arendt. „Komunikacja z nim była niemożliwa nie dlatego, że kłamał, ale dlatego, że otoczony był przez najbardziej niezawodne ze wszystkich zabezpieczeń przed słowami i obecnością innych, a tym samym przed rzeczywistością jako taką”.

Gitta Sereny podkreśla identyczny wniosek w swojej książce „W stronę ciemności”, traktującej o Franzu Stanglu, komendancie Treblinki. Przydział do SS stanowił dla niego awans. Stangl nie był sadystą. Miał łagodny głos i był uprzejmy. Bardzo kochał swoją żonę i dzieci. W przeciwieństwie do większości hitlerowskich funkcjonariuszy obozowych nie wykorzystywał seksualnie żydowskich kobiet. Był skuteczny i dobrze zorganizowany. Chlubił się faktem otrzymania oficjalnego wyróżnienia za postawę „najlepszego komendanta obozu w Polsce”. Więźniowie byli po prostu przedmiotami. Towarem. „To był mój zawód”, powiedział. „Sprawiał mi frajdę. Czułem się spełniony. Tak, byłem ambitny, nie przeczę”. Kiedy Sereny zapytała będącego ojcem Stangla, jak mógł zabijać dzieci, odpowiedział, „Rzadko widywałem je osobno. Zawsze stanowiły dużą masę. […] Były nagie, stłoczone, w biegu, popędzane biczami”. Później wyznał Sereny, że czytając o lemingach, miał skojarzenia z Treblinką.

W kolekcji esejów „Droga do ludobójstwa” Christopher Browning zauważa, że to właśnie „umiarkowani”, „normalni” biurokraci, a nie zeloci uczynili Holokaust możliwym. Germaine Tillion wskazała „tragiczną łatwość, z jaką [podczas Holokaustu] ‚przyzwoici’ ludzie mogli stać się najbardziej bezwzględnymi katami, najwyraźniej nie dostrzegając tego, co się z nimi dzieje”. W swojej książce „Wszystko płynie” rosyjski pisarz Wasilij Grossman zwraca uwagę, iż „nowe państwo nie potrzebowało świętych apostołów, fanatyków, natchnionych budowniczych, wiernych, pobożnych uczniów. Nowe państwo nie potrzebowało nawet sług – jedynie urzędników”.

„Za najbardziej odstręczający typ SS-manów uważałam osobiście cyników, którzy nie demonstrowali już autentycznej wiary w słuszność sprawy, tylko kontynuowali konfiskatę przelanej krwi dla niej samej”, napisała dr Ella Lingens-Reiner w „Więźniach strachu”, swoim porażającym pamiętniku z Oświęcimia. „Ci cynicy nie zawsze byli brutalni wobec więźniów, ich zachowanie zależało od samopoczucia. Niczego nie traktowali poważnie – ani siebie, ani swojej sprawy, ani nas, ani naszej sytuacji. Jednym z najgorszych był dr Mengele, obozowy lekarz, o którym wspominałam już wcześniej. Kiedy nowo przybyła partia Żydów była segregowana na nadających się do pracy i nadających się do likwidacji, pogwizdując, wybijał kciukiem rytm na prawym lub lewym ramieniu, co oznaczało ‚gaz’ lub ‚pracę’. Uważał, że warunki obozowe były fatalne i nawet zrobił parę rzeczy, by je poprawić, ale nie przestawał mordować – bezdusznie, bez żadnych skrupułów”.

Armie urzędników służą korporacyjnemu systemowi, który rzeczywiście nas uśmierci. Biurokraci są tak zimni i obojętni jak Mengele. Potulni. Posłuszni. Podporządkowani. Wykonują szczegółowe zadania. Poczucie własnej wartości odnajdują w prestiżu i władzy korporacji, w statusie swoich stanowisk i awansach. Osobistą dobroć potwierdzają prywatnymi czynami jako mężowie, żony, matki i ojcowie. Zasiadają w klasowych radach. Uczęszczają na spotkania stowarzyszenia Rotary. Chodzą do kościoła. Moralna schizofrenia. Wznoszą mury, by stworzyć oddzielną świadomość. Sprawiają, że śmiertelne cele ExxonMobil, Goldmana Sachsa, Raytheonu lub firm ubezpieczeniowych stają się możliwe. Niszczą ekosystem, gospodarkę, polityczny proces, a pracujących mężczyzn i kobiety zamieniają w ubogich służących. Nie czują nic. Metafizyczna naiwność zawsze kończy się morderstwem. Rozczłonkowuje świat. Drobne akty dobroci i wspaniałomyślności maskują monstrualne zło, które wspomagają. System toczy się dalej. Polarne czapy lodowe topnieją. Susze dewastują uprawną ziemię. Drony sieją śmierć z powietrza. Państwo nieubłaganie posuwa się naprzód, by nas zniewolić. Chorzy umierają. Biedni głodują. Więzienia zapełniają się. A karierowicz mozolnie wykonuje swoją pracę.

Tłumaczenie: exignorant

Chris HedgesChris Hedges jest krytykiem społecznym, ekspertem z zakresu polityki i społeczeństw obu Ameryk i Bliskiego Wschodu. Jako dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny (depeszował przez 20 lat z 50 krajów Ameryki Centralnej, Afryki, Bliskiego Wschodu i Bałkanów) otrzymał wiele nagród m.in. Pulitzer Prize (Nagroda Pulitzera) oraz Global Award for Human Rights Journalism (Globalna Nagroda za Dziennikarstwo w Obronie Praw Człowieka) przyznawaną przez Amnesty International. Wybrane książki: „What Every Person Should Know About War” („Co każda osoba powinna wiedzieć o wojnie”), „War Is A Force That Gives Us Meaning” („Wojna jest siłą, która nadaje nam znaczenie”), „American Fascists: The Christian Right and the War on America” („Amerykańscy faszyści: chrześcijańska prawica i wojna z Ameryką”), „Empire of Illusion: The End of Literacy and the Triumph of Spectacle” („Imperium iluzji: Koniec piśmienności i triumf widowiska”).

Pharsu
O mnie Pharsu

Zwierzątko samiczka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo