Szwajcarię... Na piechotę Szwajcarię... Na piechotę
338
BLOG

Szwajcarię na piechotę - Wycieczka trzecia

Szwajcarię... Na piechotę Szwajcarię... Na piechotę Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

WSTĘP

 

    Naszła mnie taka ochota, żeby porządnie zwiedzić Szwajcarię...


    Żyje tu prawie trzecią część swojego życia i – co prawda – odwiedziłem większość miejsc wymienionych w folderach turystycznych, ale to takie banalne...

    Poza kilkunastoma flagowymi miejscami (głównie miastami) Szwajcarię oglądałem poprzez szybę samochodu a i to w większości z autostrady...

    Więc postanowiłem, że tym razem zrobię to PORZĄDNIE. A jeśli chcesz coś zrobić porządnie – zrób to NA PIECHOTĘ...

    Nie stawiam sobie żadnego celu. Może poddam się po miesiącu a może potrwa to wiele lat. W końcu zabawa polega nie na tym, żeby zajączka złapać tylko żeby go gonić...

    Będę dokumentował całe przedsięwzięcie poprzez dane techniczne i statystyczne, zdjęcia oraz własne komentarze...


    Poniżej kilka informacji technicznych o mnie i moim projekcie:

  • Mieszkam na przedmieściach Lozanny. Wycieczki zamierzam rozpocząć w swojej okolicy i w miarę postępów zataczać coraz szersze kręgi...
  • Wycieczki bedą musiały mieć swój początek i koniec na stacjach kolejowych, co niestety trochę mnie ogranicza, ale nic to...
  • W bieżącym roku mam nadzieję dopełnić pięćdziesiąty rok życia. Coś tam gdzieniegdzie pokłuwa, coś innego pobolewa, ale pompa tłoczy...
  • Nie jestem w najmniejszym stopniu maniakiem sportu. Ja tylko chodzę. Lubię chodzić...
  • Wycieczki odbywam w samotności lub w towarzystwie mojej Owczarki Niemieckiej o imieniu Zofia. Lubię samotność...
  • W trakcie wycieczek nie mam w uszach słuchawek. Wsłuchuję się w muzykę, która mnie otacza – najchętniej w ciszę. Lubię ciszę...



W poprzednim odcinku:


https://www.salon24.pl/u/piechacz/834556,wycieczka-druga



WYCIECZKA TRZECIA – Nyon à Dom

Data wycieczki                  13.01.2018

Dystans                                41 km (dystans całkowity od 1.01.2017 - 115 km)

Czas trwania                      8 godzin 24 minut

Trasa:

image


Prognoza pogody:

image


6:46       Pobudka

Śniadanie, przygotowania, pakowanie plecaka...

Na zdjęciu moja dzienna racja (zjadam jedną taką kanapkę co 11 kilometrów):

image


Czego ja tam nie napchałem... Masło, twarożek, sałata, oliwki, marynowana papryka i – najważniejsze – wędzony zboczek.

Zdradzam sekret, jak przyrządzam zboczek: Zamiast w wodzie, gotuję go przez półtorej godziny na parze pod zwiększonym ciśnieniem. Dzięki temu zatrzymuje on cały swój smak zamiast oddawać znaczą jego część do wody...

7:27 Pociąg Renens à Nyon

7:53 Nyon - zaczynamy...

Jest jeszcze nie całkiem widno, więc mamy dodatkowy efekt oświetlenia ulicznego:

image

image

image

image


na zdjęciu poniżej Château de Nyon:

image

Pierwsze wzmianki o tym zamku sięgają 1272 roku...


Po przejściu kilku kilometrów dochodzę do miejscowości Prangins. Znajduje się w niej Château de Prangins:

image


Widok na Château de Prangins od strony jeziora:

image


I tu ciekawostka. Zamek w Prangins jest jednym z zaledwie czterech muzeów o randze Muzeum Narodowego. Oznacza to, że jest on pod kuratelą rządu federalnego - nie tak jak wszystkie pozostałe muzea, nad którymi opiekę sprawują Kantony lub komuny.

https://www.nationalmuseum.ch/e/

Dlaczego nazwałem to ciekawostką? No bo byłem w tym muzeum w Prangins (skuszony jego rangą) i wyszedłem z miną rozczarowaną i wkurzoną, bo do najtańszych to muzeum nie należy.

Nie ma w nim żadnych interesujących dzieł sztuki, architektura jest raczej kwadratowa a jego głównym przesłaniem jest pokazanie w jak obrzydliwym przepychu żyła jakaś arystokratyczna rodzina osiemnastowiecznych "łanpercentów"...


Kilka kilometrów dalej przechodzę przez miasteczko Rolle. I kolejny zamek - Château de Rolle (zbudowany w 1264 roku)

image


To jeszcze nie koniec z zamkami. Znowu kilka kilometrów dalej: Château d'Allaman:

image

Zbudowany w roku 1253.

Ten sam zamek z drugiej strony:

image


Następną piękną miejscowością na moim szlaku jest Saint Prex.

Bardzo lubię to miasteczko za jego stare, wąskie i kręte uliczki...

Uliczki są prawie wymarłe, bo mieszkają tam prawdopodobnie sami starsi ludzie, którzy raczej siedzą w domu. Na ulicach zamiast ludzi spotyka się koty, ale ja tym razem na żadnego nie trafiłem.

image


W zeszłym roku przejeżdżając przez obwodnicę St. Prex (która jednak niestety leży w jego granicach) nie wytrzymały mi nerwy jadąc za standardowym obywatelem, który przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h jedzie 35 km/h bo tak jest jeszcze bardziej bezpiecznie. No więc zadziałał mój słowiański temperament i przycisnąłem... Wcale nie dużo, bo mam hybrydę z małym silniczkiem. Mimo to udało mi się w krótkim czasie wyprzedzić standardowego obywatela i dalej grzecznie pojechałem ustawowe 50 km/h.

Dwa miesiące później w mojej skrzynce na listy pojawiła się korespondencję. W Szwajcarii list w skrzynce na listy nigdy nie wróży nic dobrego. W 95% oznacza to, że trzeba będzie płacić.

Był to niestety list od lokalnej policji w Morges, która dba również o "poczucie bezpieczeństwa" w St. Prex. W liście tym bardzo uprzejmie poinformowano mnie o zbrodni, krórą popełniłem. Były tam również załączniki, które bez wątpienia należało podpisać. Podpisałem dokument bezwarunkowo przyznający mnie do winy.

Jakiś miesiąc później otrzymałem równie uprzejmą korespondencję informującą mnie o konsekwencjach:

Mandat – 600 CHF;

Koszty administracyjne – 50 CHF;

Utrata prawa jazdy na okres jednego miesiąca;

Koszty administracyjne (przechowanie mojego prawa jazdy w sejfie) – 200 CHF;

I to wszystko - nigdy na oczy nie widziałem żadnego reprezentanta wymiaru sprawiedliwości. Nie zostałem pouczony, zawstydzony, sponiewierany...

Co jeszcze bardziej zabawne - na oddanie prawa jazdy dano mi sześć miesięcy, żebym to ja zdecydował kiedy mi będzie najwygodniej...


Jeszcze jedno zdjęcie malowniczego St. Prex z dużym poczuciem bezpieczeństwa:

image


I jeszce do kompletu Château de Saint Prex:

image

Ten jest jeszcze starszy bo jego budowę rozpoczęto w 1234 roku...


Teraz jestem już w następnym miasteczku - Morges. Znajduje się w nim bardzo piękny park:

image


W parku tym rosną prawdziwe sekwoje a w maju każdego roku odbywa się festiwal tulipanów

https://www.region-du-leman.ch/en/P14527/tulip-festival

Za cztery miesiące cały park będzie mienił się kolorami klombów z tysiącami tulipanów...

Na zdjęciu poniżej Sekwoja Kalifornijska:

image

Nie są to sekwoje tak gigantyczne jak te rosnące w Parku Natury w Kalifornii, ale też są niczego sobie.

Na zdjęciu poniżej to nie jest żadne złudzenie optyczne czy skrócenie perspektywy. Ta malutka postać znajduje sie w odległości około pięciu metrów od tej sekwoi na drugim planie:

image


No, i tym razem to już ostatni zamek – Château de Morges:

image


Jego budowę rozpoczęto w 1286 roku. Jednak – w odróżnieniu od zamków w Nyon, Rolle, Allaman ten jest tragicznie wyeksponowany. Cały efekt zabiera ta bezsensowna krata a zaraz na prawo od powyższego kardu znajduje sie parking pełen samochodów, który na szczęście udało mi się umieścić poza kadrem.

 

I na koniec mojej wycieczki, jako kontrast dla średniowiecznych zamków - perła architektury wspólczesnej:

image


Znajdujemy się na terenie EPFL, czyli Federalnej Politechniki w Lausanne.

W Szwajcarii są takie dwie politechniki (druga o nazwie ETH znajduje się w Zurichu i szczyci się między innymi tym, że jednym z jej absolwentów był Albert Einstein)

Politechnika Lozańska na niektórych listach rankingowych znajduje się na progu pierwszej dziesiątki politechnik w skali całego Świata:

http://www.shanghairanking.com/FieldENG2016.html


I tu kolejna ciekawostka – tym razem dotycząca systemu nauczania w Szwajcarii.

W szkołach podstawowych i gimnazjach poziom nauczania w Szwajcarii jest żenująco niski. Może troche przesadzam, bo moim punktem odniesienia jest poziom w jakim ja się kształciłem w Polsce w latach osiemdziesiątych, ale wiele osób potwierdza moją opinię a opinia Rosjan jest jeszcze bardziej radykalna. Poziom matematyki tutejszego maturzysty odpowiada mniej wiecej mojemu poziomowi po ukończeniu ośmioklasowej podstawówki.

No i taki maturzysta nagle – bez egzaminu wstępnego – wchodzi na pierwszy semestr Politechniki, która w rankingu mieści się na jedenastej pozycji na Świecie. Biedaczysko...

Na szczęście mają na to sposób. Pierwszy semestr zalicza statystycznie 38% studentów i idzie dalej na drugi semestr (przypuszczam, że większość z nich stanowią Chińczycy i Koreańczycy).

Pozostali (ci, którzy w pierwszej sesji egzaminacyjnej nie przekroczą progu 3.5 średniej) przechodzą automatycznie w drugim semestrze na specjalny program pomostowy (taki kurs przygotowawczy), który ma za zadanie zasypać przepaść pomiędzy ich poziomem z gimnazjum a poziomem wymaganym na EPFL. Po zaliczeniu takiego specjalnego programu studenci mogą bez przeszkód powtórzyć pierwszy rok.

Koszt studiowania na EPFL wynosi około 650 CHF na semestr. Zakładając, że pełne studia potrwają sześć lat, daje to kwotę 7800 CHF. Dla porównania – roczne opłaty za studia w bostońskiej MIT wynoszą 45000 USD... 

Budynek na fotografiach jest siedzibą biblioteki Politechniki. Jego funkcja jest jednak inna niż pożyczanie i czytanie książek. W budynku tym panuje specyficzna atmosfera (z zewnątrz i wewnątrz wygląda on jak domki i wzgórza Teletubisiów).

Wewnątrz nie ma zbyt wielu płaskich podłóg. Nie ma również wielu stołów czy krzeseł. Studenci siadają na podłogach i tam się uczą. W budynku jest cicho...

image

image


W poniedziałek 15 Stycznia właśnie rozpoczyna się sesja egzaminacyjna, więc studenci mają co robić:

image


I to tyle na trzeci raz...

Zapraszam do śledzenia dalszych odcinków serialu, które mają zamiar nastąpić... już wkrótce.


P.S.

WYJAŚNIENIE:

W poprzednim odcinku czytelnicy zadawali takie pytania:

londoncity: "Dlaczego wszystkie zdjęcia są przekrzywione?"

Józef Krzemieniecki: "Ale dlaczego fotografie są krzywo? - Czy to ważne ?"

Odpowiadam poniżej dla nowych czytelników, którzy nie czytali poprzedniego odcinka.

Wszystkie moje zdjęcia są przekrzywione, bo jest to taki mój pomysł na silenie się na oryginalność.

Robię przekrzywione zdjęcia, bo:

  • bo inni takich nie robią...
  • bo przekrzywienie wprowadza dysonans, dzięki któremu zdjęcie nie jest takie "ugrzecznione"...
  • bo przekrzywienie intryguje, drażni, prowokuje...
  • bo jest to jedna z niewielu możliwości zobaczenia otaczającej nas rzeczywistości inaczej niż na co dzień. Prosze zauważyć, że kiedy przekrzywimy główkę to nadal widzimy obraz prosty, bo nasze mózgi korygują obraz odbity na siatkówce i projekcja jest już piękna i gładka. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że po przejściu przez soczewkę oka obraz ulega obróceniu do góry nogami a mimo to my widzimy go prawidłowo...
  • bo na moich zdjęciach można zobaczyć pochyłe jezioro po którym narciarze wodni mogą zjeżdżać bez pomocy motorówki...
  • dawniej często robiłem dużo zdjęć "z biodra" i były one często przekrzywione. Bardzo mi się to spodobało i tak już zostało...


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości