Pinkpanther II Pinkpanther II
525
BLOG

Zanim zacznie się VAT TV SHOW przygotujmy się odświeżając sobie kulisy afery ART-B/MOST

Pinkpanther II Pinkpanther II Polityka Obserwuj notkę 1

Poniżej przedruki z trzech artykułów:

1.

Fragmenty wywiadu z Andrzejem Gąsiorowskim - współwłaścicielem spółki ART-B

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/andrzej-gasiorowski-przerywa-milczenie-afera-art-b-chciano-przykryc-afere-fozz-wywiad/zdbp2n

"

[...]

Art-B to jedno. Ale o wiele ciekawszym przedsięwzięciem z Pana udziałem, a okrytym mgłą tajemnicy, jest Operacja MOST. Dlaczego służby, które ją organizowały, wybrały do pomocy akurat was? To był przemyślany wybór czy po prostu w Polsce nie było innych firm, które mogłyby im zapewnić odpowiednią pomoc i nie mieli wyboru?

To my zaproponowaliśmy pomoc. Do operacji zostaliśmy oddelegowani przez polskie MSW oraz MON. Włączyliśmy się w to przedsięwzięcie w przekonaniu, że jego humanitarne cele są ważne. W powojennej historii świata był to przypadek nadzwyczajny, kiedy pojawiła się zgodna wola współdziałania kilku państw, bez jakichkolwiek elementów konkurencji, współzawodnictwa czy rywalizacji. Jestem przekonany, że cele szlachetne są bliskie każdemu człowiekowi. Zawsze braliśmy udział w różnych działaniach na rzecz pokrzywdzonych i potrzebujących. Nigdy jednak w takiej skali. Stosując zasadę "jeśli można pomóc, należy to zrobić" pomagaliśmy wcześniej dzieciom uzdolnionym, domom dziecka, wspieraliśmy działania związane z kulturą, z edukacją i ochroną zdrowia, instytucjami religijnymi czy też obronności kraju. 

Co dał wam udział w tej operacji? To był po prostu dobry biznes? Sprawa prestiżowa? A może powód był jeszcze inny? 

To nie był żaden biznes. To był spontaniczny zryw. Mogliśmy współdziałać ze wspaniałymi niecynicznymi ludźmi, uczyć się od nich prawdziwego humanizmu. Byliśmy bardzo młodzi. To nas porwało bez reszty. Nie bez znaczenia był też ten "historyczny wątek". Naturalnie, ja jako zdeklarowany chrześcijanin od zawsze bardzo poważnie traktowałem przesłanie religii. Miałem też poczucie potrzeby zrobienia czegoś dla innych, dla nacji tak bardzo dotkniętej przez los. Ten naród przez tysiąclecia tułał się po świecie, nie mając swojej ojczyzny. Należało im pomóc. Nie ma takiego drugiego precedensu na świecie, żeby jakikolwiek naród został pozbawiony na tysiąclecia swojego miejsca na ziemi. 

Przy okazji Operacji MOST rodzi się też słynna jednostka GROM… 

Tak. Braliśmy też udział w tworzeniu GROM-u, będącego teraz dumą narodową i wspaniałą wizytówką polskich sił specjalnych. Skrót powstał na roboczo, jako Grupa Realizacyjna Operacji MOST, w skład której wchodzili funkcjonariusze Departamentu I MSW m.in. Gromosław Czempiński i Sławomir Petelicki. 

GROM miał ze strony polskiej zajmować się ochroną transportu setek tysięcy Żydów z ZSRR przez Polskę do Izraela. Późniejszy skrót jednostki zwykło się już odczytywać jako Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego. Jej tworzenie rozpoczęto w 1990 r., dzięki pomocy Amerykanów, wykorzystując najlepsze doświadczenia zagraniczne, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Niemiec (GSG 9). Jednostki, do których można porównać JW GROM pod względem przeznaczenia, to amerykańskie 1st Special Forces Operational Detachment "Delta" (tzw. Delta Force), SEALs DEVGRU, brytyjska SAS czy izraelski Sayeret Matkal. Nie CIA, nie MI6 i nie Mosad. Nic bardziej błędnego. GROM realizował i realizuje operacje ratunkowe, szczególnie na terytoriach wrogich państw oraz innych objętych wojną czy kryzysem. Kto by nie chciał współdziałać przy tworzeniu takiej wspaniałej wyjątkowej jednostki? 

A czy było jakieś wydarzenie lub sytuacja, kiedy pomyślał Pan, że to przedsięwzięcie może się jednak nie udać? Albo czuł się Pan w jakikolwiek sposób zagrożony, także osobiście? 

Tak. Było mnóstwo wydarzeń nieprzewidywalnych. Przy tak ogromnej operacji, zaangażowaniu wielu ludzi dobrej woli, pochodzących z różnych kultur, mówiących różnymi językami… Tak musiało być. Nigdy nie zakładaliśmy, że może się nie udać. Musiało się udać. Brali w tym udział najlepsi z najlepszych. 

Czy to, że mógł Pan się czuć bezpieczny w Izraelu, już po wyjeździe z Polski, było jakąś formą wdzięczności ze strony władz kraju za udział w operacji MOST? 

Nie. Izrael jest pod względem bezpieczeństwa miejscem unikalnym. Tam bombardowania są na porządku dziennym. Wszyscy od dziecka są przyzwyczajeni i przygotowani na każdy wariant. Tam dziecko wie, że nie można kopnąć na ulicy kartonowego pudła po butach, bo może to być bomba. Wie też, gdzie ma zadzwonić w sprawie tego pudła. A jednak nikt się nie boi. To bardzo odważni ludzie. Może po tym, czym ich historia doświadczyła, nabrali dystansu do strachu. To się udziela. Jeśli chodzi o kontekst żądania ekstradycji do Polski – mitem jest, że Izrael mnie nie wydał ze względu na pochodzenie. Wiele osób posiadających obywatelstwo izraelskie zostało wydanych. W moim przypadku polski prokurator nie potrafił skutecznie sprecyzować postawionych przeciwko mnie zarzutów w prowadzonym kilkanaście lat procesie ekstradycyjnym, gdyż rzekome przestępstwa, o które mnie oskarżał, nie są traktowane w prawodawstwie Izraela jako złamanie prawa. Podobnie zresztą jak w USA, Szwajcarii i większości krajów na świecie.

[...]

"
2.

http://natemat.pl/145227,polacy-pomogli-w-przerzucie-prawie-100-tys-zydow-ze-zwiazku-sowieckiego-oto-najwieksza-operacja-naszych-sluzb-specjalnych


"Rok 1990 był czasem wielkich przemian, szczególnie my, Polacy, żyjąc przez prawie pół wieku w realiach komunistycznego reżimu, doświadczyliśmy przełomu. Ale to był też rok, w którym ważyły się losy tysięcy Żydów z walącego się imperium - Związku Sowieckiego. Polski rząd pomógł im przedostać się na Bliski Wschód, do ziemi, którą uważali za obiecaną.

Wędrówka do Erec Israel 

– Żyd ma obowiązek zamieszkać w Erec Israel (biblijnej "Ziemi Izraela" - red.). Obowiązek wynika z Tory, Talmudu i mądrości rabinów. Obojętnie, w jakiej stronie świata przyszło mu żyć, powinien za wszelką cenę zmierzać do Ziemi Obiecanej – pisze Dariusz Wilczak, autor najnowszej książki "Most. Tajna operacja przerzutu Żydów", odsłaniającej kulisy największej w dziejach operacji specjalnej z udziałem polskich służb specjalnych.

Nic więc dziwnego, że cały niemal XX wiek naznaczony był bardziej lub mniej wzmożonymi falami migracji do Palestyny, krainy, w której zgodnie z zapowiedzią Brytyjczyków z 1917 roku - miała powstać żydowska "siedziba narodowa". Kolejne fale aliji, czyli "wędrówki do ojczyzny" wzmógł fakt powstania w 1948 roku państwa Izrael. Gdy Europa Środkowo-Wschodnia żegnała się z komunizmem, a Związek Sowiecki był już tylko kolosem na glinianych nogach, którego koniec był bliski, nadarzyła się kolejna okazja. 

Zanim wielka alija stała się faktem - Michaił Gorbaczow wyraził na nią zgodę już w 1988 roku - w Izraelu żyło ok. 200 tys. Żydów-przybyszów z sowieckiego imperium. Większość zamieszkała na Bliskim Wschodzie na stałe w latach 70. Mniej więcej tyle samo Żydów przybyło tam z PRL-u, czyli w okresie od zakończenia wojny do upadku systemu. 

Jak pisze Wilczak, powołujący się na szacunki dotyczących fal migracyjnych Żydów, łącznie z terenów ZSRS oraz państw byłego imperium osiadło w historycznej Palestynie nawet 1,5 mln Żydów. – Tymczasem cały Izrael liczy siedem milionów mieszkańców, z czego prawie jedna czwarta to Arabowie – zauważa autor. Nawet izraelskie MSZ, dodaje, było zaskoczone. 

Mazowiecki mówi "tak" 

To, co w przypadku wielkiej aliji z lat. 90. rzuca się w oczy, to nie tylko liczby, ale i wątek polski. Kluczowy dla powodzenia całej, zakrojonej na szeroką skalę, operacji. Jej centrum, punkt tranzytowy, stanowiło przez wiele miesięcy... warszawskie Okęcie. Polska zrobiła naprawdę wiele, aby Żydzi-obywatele sowieccy, znaleźli w końcu wymarzone miejsce do życia.

Wiele też ryzykowała - odwet arabskich organizacji terrorystycznych był zresztą faktem. Kilka dni po zapowiedzi Mazowieckiego próbowano zabić polskich dyplomatów w Bejrucie. Na tym nie koniec - terroryści zamierzali zaatakować też w Warszawie. Jednym z celów było stołeczne lotnisko, ale zamach został udaremniony. 

Zgodę na pomoc imigrantom wyraził pierwszy niekomunistyczny premier po 1945 roku - Tadeusz Mazowiecki. Był koniec marca 1990 roku, świeżo po wznowieniu polsko-izraelskich stosunków dyplomatycznych, gdy szef rządu spotkał się w USA z działaczami Kongresu Żydów Amerykańskich. Padły wiążące deklaracje. 

Sprawa szybko nabrała tempa. Polskie władze postawiły na nogi wywiad i kontrwywiad Urzędu Ochrony Państwa, policyjnych komandosów dowodzonych przez Jerzego Dziewulskiego. Powołano do życia jednostkę wojskową 2305, dowodzą przez gen. Sławomira Petelickiego; utworzono specjalną Grupę Realizacyjną Operacji Most - niektórzy wywodzą od tego skrótu nazwę Jednostki Specjalnej GROM. Rodzime służby współpracowały z izraelskim Mossadem oraz Szin Betem, a także specjalną jednostką wojskową Sayeret Matkal. O wszystkim wiedziała, co więcej - pomagała w realizacji zadania - CIA. 

Kilka milionów od ART-B 

Operację współfinansowała znana z głośnej afery w tamtym czasie firma ART-B; jej właściciele - Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski mieszkają dziś w Izraelu. – Takie operacje jak "Most", a to była tylko część wielkiej aliji, przygotowywane są latami. I nie ma jednego mózgu, jednego dyspozytora, który wszystkim kieruje. Za jakiś czas, my już tego nie doczekamy, ta wielka alija przełomu lat 80. i 90. stanie się równie wielkim, narodowym, żydowskim mitem, eposem na miarę biblijnego exodusu – mówi autorowi książki Bagsik.

– Tak naprawdę nad aliją pracowała cała struktura państwa Izrael. (...) Ostatecznie okazało się, że ci Żydzi, którzy przyjechali wtedy ze Związku Radzieckiego, robią tu potężną transformację. Gdyby nie oni, Izrael byłby z jednej strony ortodoksyjny, a z drugiej arabski. Ktoś przeliczył, że wkład intelektualny rosyjskiej aliji w państwo izraelskie można wycenić na około 50 miliardów dolarów. Tyle "Ruskie" dały swojemu nowemu krajowi – opowiada Wilczakowi Gąsiorowski.  

W porównaniu z korzyściami finansowymi operacji, wydatki ART-B na Operację "Most" - według Gąsiorowskiego kilka milionów dolarów - to "niewiele". 

"Most" a polskie siły specjalne 

W ramach "Mostu" w ciągu 2,5 roku - do jesieni 1992 roku - przerzucono do Izraela przez polską ziemię niemalże 100 tys. Żydów. Ale ta wielka akcja miała też drugie dno - zainicjowała tworzenie w Polsce nowoczesnych sił specjalnych z GROM-em na czele. Specjalistyczne wyposażenie i uzbrojenie pozostały u nas na zawsze. "

3.

http://historia.plportal.pl/artykuly/czasy-najnowsze/operacja-most-art-b-afera-finansowa-na-rzecz-mossadu

"Operacja MOST: Art B, afera finansowa na rzecz Mossadu?

Początek lat 90. XX wieku w Polsce: szalejąca inflacja, skorumpowani urzędnicy i tysiące bankrutujących, państwowych firm. Zdaniem wielu – najlepszy czas do robienia interesów. Wtedy na liście pierwszych polskich milionerów pojawiają się nazwiska Bagsika i Gąsiorowskiego… Wkrótce czytelnicy codziennych gazet odnajdą je w rubryce kryminalnej. 

Kapitał zakładowy 10 zł 

Bogusław Bagsik z wykształcenia muzyk, zainteresował się biznesem, żeby zarobić na instrumenty. Stroił cudze oraz występował z zespołem kościoła baptystów. Andrzej Gąsiorowski, początkujący lekarz ginekolog ze szpitala górniczego w Wałbrzychu, grywał w zespołach przy kościołach ewangelickich. Poznali się jeszcze jako nastolatkowe. 

Firma Art-B (skrót od „artyści biznesu”) wpisana została do rejestru 15 lutego 1989 r. w Cieszynie z kapitałem zakładowym 100 tys. zł, czyli 10 zł po denominacji. Pierwszymi wspólnikami byli: Bogusław Baksik, Franciszek Juroszek, Joanna Filak. Bogusław Bagsik został 40% (później 55%) udziałowcem i prezesem spółki. 9 grudnia 1989 r. dołączył do nich Andrzej Gąsiorowski. Objął on wówczas 30% (później 40%) udziałów i funkcję wice-prezesa. Pojawiają się też nowi udziałowcy – Jerzy Pagieło i Marek Doliński. Rok później kapitał zakładowy spółki rośnie do miliona złotych, co daje 100 nowych zł po denominacji. Firma początkowo zajmowała się tylko handlem i produkcją. Jak jesienne grzyby rosły oddziały spółki w 34 różnych miastach. Oplatali kraj siecią jak pajęczyną. Nie wiadomo, skąd wspólnicy mieli pieniądze na pierwsze operacje, jakie prowadziła spółka Art-B.

Telewizory, mleko i złoto i traktory… 

Art-B działalność na większą skalę zaczęła w drugiej połowie 1989 r., a już rok później była jedną z najprężniej rozwijających się firm w Polsce. Zajmowała się niemalże wszystkim: od montażu koreańskich telewizorów Gold Star po handel samochodami, odzieżą, mlekiem w proszku, złotem i bronią. Zyski, które początkowo miały starczyć na zakup instrumentów muzycznych, zaczęły iść w tysiące, a potem w miliony dolarów. Rynek błyskawicznie chłonął każdą ilość towaru, bo szalejąca hiperinflacja pozbawiała oszczędzanie jakiegokolwiek sensu. Spółka szybko przerodziła się w koncern o obrotach przekraczających 300 mln dolarów rocznie, zatrudniający ok. 15 tys. pracowników. 

Pieniądze, jakimi obracała Art B, mnożyły się w oczach. Można było dostać zawrotu głowy. Przedsiębiorstwa państwowe padały jak muchy. Firma Bagsika i Gąsiorowskiego jawiła się jako ich jedyny wybawca. Wykupywała jak leci potencjalnych bankrutów. W kwietniu 1991 roku „Artyści Biznesu” spektakularnie uratowali Ursusa przed bankructwem, poprzez wykupienie rocznej produkcji traktorów za bagatela 200 mld zł – płatne gotówką. Od PZU, któremu groził zarząd komisaryczny, odkupiła Laktopol, firmę, która zaczęła konsolidować polskie mleczarnie, nabyli zakłady drobiarskie w Karczewie, olejarnie. Już wcześniej otworzyli montownię koreańskich telewizorów Goldstar w Wałbrzychu. 

Art-B obracała bilionami (były to jeszcze stare pieniądze, w 1994 r. obcięto im cztery zera). Media podawały, że obroty spółki porównywalne są z budżetem państwa. Mając liczne interesy za granicą, spółka transferowała gotówkę poza Polskę. Legalnie. 

„Oscylator” 

Jednak nie tylko standardowe przedsięwzięcia Art-B sprawiły, że Bagsik i Gąsiorowski znaleźli się na liście najbogatszych Polaków. Pod koniec 1990 roku uwagę nadzoru finansowego NBP zwróciło wykorzystywanie przez Art-B opóźnienia w księgowaniu operacji czekami rozrachunkowymi w bankach i pobieranie podwójnego oprocentowania na kontach w czasie drogi pocztowej, czyli słynny oscylator. Omijając prawo, mieli zarobić w ten sposób 4,2 bln ówczesnych zł (420 mln dzisiejszych zł). Choć brzmi to skomplikowanie, system był prosty i – jak przekonywali jego twórcy – legalny. Wystarczyło założyć lokatę, pobrać potwierdzony przez bank czek, przekazać go do innego banku (błyskawicznie – w szczytowym momencie ich działalności przy użyciu helikoptera), zrealizować i założyć tam lokatę, pobrać kolejny czek, zrealizować i założyć lokatę i tak w kółko. Informacja o tym, że czek został zrealizowany, a pieniądze już pobrane z konta w danym banku i przekazane do kolejnego, szła pocztą – całe dnie, a nawet tygodnie, więc te same pieniądze były oprocentowane w kilku miejscach równocześnie, co przy dużych sumach i wielu kontach pozwalało na spore zyski kosztem NBP. W styczniu 1991 r. ówczesny prezes banku centralnego nakazał telegraficznie potwierdzać czeki powyżej 30 mld zł. Zmniejszyło to skalę, ale nie uniemożliwiło wykorzystywania oscylatora. Sprawa nie została jednak nagłośniona – o machinacjach Art-B nie poinformowano nawet Ministerstwa Finansów. 

Czy to wszystko było legalne? 

Zdaniem tzw. organów ścigania operacje, które wykonywali Bagsik z Gąsiorowskim były nielegalne. Opinie na ten temat są podzielone. Niektórzy twierdzą, że Art-B po prostu wykorzystywała słabość polskiego systemu finansowego. Inni, że robiła to, co robią wszyscy przedsiębiorczy ludzie na świecie – wykorzystywała możliwości jak najszybszego zarabiania jak największych pieniędzy. 

Najgłośniejsza afera III RP z Izraelem w tle 

Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski wyjechali z Polski 1 sierpnia 1991 roku. Podobno uciekli, ostrzeżeni przed planowanym zatrzymaniem prokuratorskim. Podobno, ponieważ dopiero 6 sierpnia, a więc prawie tydzień po ich wyjeździe, dokonano zbrojnej akcji UOP (Urząd Ochrony Państwa ) na Art-B w ich podwarszawskiej siedzibie w Pęcicach. To był szok dla opinii publicznej, bo panowie pojawiali się na wszystkich politycznych salonach i niedawno odebrali od Stefana Kisielewskiego nagrodę dla orłów polskiego biznesu. Obaj wyjechali wraz z rodzinami do Niemiec, a stamtąd do Izraela, gdzie jeden miał obywatelstwo, a drugi wkrótce je uzyskał. 

Miesiąc przed wyjazdem Bagsika i Gąsiorowskiego z Polski kapitał spółki wzrósł do 121 mld starych zł czyli ponad 12 mln nowych złotych. Wzrósł na papierze, bo pieniądze nie wpłynęły na konto spółki. Sąd w Bielsku popełnił błąd wprowadzając zmiany w księgach rejestrowych. 

Dość trudno jednoznacznie określić o co tak naprawdę oskarżeni zostali twórcy Art-B. Zarzuty dla Gąsiorowskiego i Bagsika dotyczą oszustw wobec „systemu bankowego” na sumę 4,2 biliona starych złotych (420 mln zł po denomincji). Zarzuty wobec Gąsiorowskiego to wyłudzenia z systemu bankowego co najmniej 424 mln nowych zł i kradzież na szkodę Art-B 45 mln zł. Bagsik był oskarżony o wyprowadzenie ponad 420 milionów zł z polskiego systemu bankowego. Inne zarzuty to zabór mienia Art-B o wartości 120 milionów zł, działanie na szkodę spółki, łapówkarstwo oraz poświadczenie nieprawdy. 

Polskie władze wykazały się zaskakującą energią, jeśli chodzi o próbę ukarania głównych sprawców afery i odzyskania zagarniętego przez nich majątku. Po wydaniu listu gończego, polscy prokuratorzy jeździli przesłuchiwać uciekinierów do Izraela, a likwidator spółki Art-B zdołał przed sądem w Tel Awiwie uzyskać blokadę majątku Bagsika i Gąsiorowskiego, co skłoniło ich do zwrotu Polsce 80 mln dolarów. Ostatecznie na ławie oskarżonych udało się w 1996 roku posadzić tylko byłego prezesa Art-B Bogusława Bagsika, gdy nieopatrznie wyjechał z Izraela do Szwajcarii, skąd wydano go Polsce. Za aferę Art-B sąd skazał go na 9 lat więzienia. W 2004 wyszedł przedterminowo na wolność. Andrzej Gąsiorowski prawdopodobnie uniknie kary, choć zarzuty wobec niego jeszcze się nie przedawniły. Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił mu wydania listu żelaznego. Jest on nadal ścigany przez Polskę międzynarodowym listem gończym, m.in. za oszustwa wobec banków. 

Zarzuty Gąsiorowskiego uległy przedawnieniu w 2006 r. Plany powrotu pokrzyżował jednak w 2005 roku ówczesny poseł Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, autor nowelizacji wydłużającej czas przedawnienia poważnych przestępstw. Na początku 2011 roku adwokat w imieniu Gąsiorowskiego ubiegał się o umorzenie postępowania karnego. Argumentował, że czyny jego klienta przedawniły się już kilka lat wcześniej, zatem powinien bez przeszkód wrócić do kraju jako wolny człowiek. Prokuratorzy jednak odmówili, bo inaczej liczą terminy przedawnienia i ich zdaniem większość przestępstw popełnionych przez Gąsiorowskiego przedawni się dopiero w 2016 roku. 

Wśród aresztowanych w aferze Art-B znalazł się nawet sam prezes NBP Grzegorz Wójtowicz, którego sąd ostatecznie uniewinnił od zarzutu nieumyślnego spowodowania strat w bankach na sumę ok. 72 mld starych złotych. Na kary więzienia skazano jednak kilku innych pracowników państwowych banków. We wrześniu 1991 roku zmieniono też prawo bankowe, ostatecznie kładąc kres oscylatorowi i zaostrzając zasady udzielania gwarancji kredytowych przez banki. 

Co zostało po Art-B 

Bagsik i Gąsiorowski jeszcze przebywając razem w Izraelu, wystąpili o likwidację spółki. Proces likwidacyjny rozpoczął się 1 stycznia 1992 roku i pociągnął za sobą upadek Banku Handlowo-Kredytowego w Katowicach, też w likwidacji od lat. To ten bank jest dziś właścicielem spółki Art-B w likwidacji. Kilka dni po wyjeździe z Polski, w Hanowerze 4 sierpnia 1991 roku Bagsik i Gąsiorowski zawarli pisemną umowę z BHK reprezentowanym przez prezesa Ryszarda Janiszewskiego. Bagsik i Gąsiorowski oświadczyli, że przenoszą własność udziałów w spółce na rzecz BHK „w celu zabezpieczenia wszelkich należności Banku wynikających z kredytu debetowego powstałego na skutek wystawienia przez Art-B czeków płatnych z rachunku w Oddziale Banku we Wrocławiu”. 

Likwidator spółki od 1992 roku odzyskał 256 mln dolarów, a do odzyskania w Izraelu są jeszcze 44 mln. Procesy sądowe toczą się długo, a majątek spółki pochowany jest w różnych miejscach. W ciągu 20 lat prowadzono ponad 700 spraw sądowych, postępowań układowych i upadłościowych, ugód. 

Andrzej Gąsiorowski mieszka w Izraelu i wciąż jest ścigany listem gończym. Jak twierdzi jego pełnomocnik Wojciech Koncewicz, Gąsiorowski chce przyjechać do Polski pod warunkiem, że otrzyma list żelazny, a więc, że nie trafi od razu do aresztu. Zarzuty wobec niego ulegną przedawnieniu dopiero w 2016 roku. Wraz z rodziną mieszka pod Tel Awiwem i nie opuszcza Izraela. Dziś swój majątek lokuje w spółkach z branży nowych technologii, zaś jego firma organizuje w Izraelu plenerowe widowiska amerykańskich ewangelistów. Zajmuje się też doradztwem inwestycyjnym. 

Bogusław Bagsik był skazany na 9 lat więzienia. W 2004 roku wyszedł na wolność. Po wyjściu z więzienia znów zabrał się za robienie interesów. Wszystkie jego przedsięwzięcia kończyły się jednak głośnymi skandalami. 

Zakłady odzieżowe, którymi kierował jeszcze w trakcie swojego procesu, w niejasnych okolicznościach zdobyły państwowy kontrakt na produkcję skórzanych kurtek dla pilotów wojskowych. Odzież nie dość, że była droga, to jeszcze nie spełniała wymagań użytkownika. Skarb Państwa stracił 300 tys. złotych, lecz sprawę umorzono. W 2007 roku w katowickim Spodku Bagsik zorganizował wielką galę boksu. Na ringu walczyli Tomasz Adamek i Andrzej Gołota oraz kilkunastu mniej znanych zawodników. Mimo że na ringu byli zarówno zwycięzcy, jak i przegrani, to pod względem finansowym de facto wszyscy pięściarze znaleźli się na deskach, gdy po walce nie otrzymali obiecanych honorariów. Jeszcze w 2004 roku założył firmę Digit Serve, która miała przeprowadzać ryzykowne operacje, spekulując na różnicy kursów walutowych. Firma okazała się zwykłą piramidą finansową, a inwestorzy, którzy powierzyli mu swoje oszczędności, stracili ponad 30 mln złotych. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił kilka miesięcy temu do sądu. 

BILANS AFERY Art-B 

Spółka funkcjonowała na rynku zaledwie 2 lata 

Jej likwidacja trwa już ponad 20 lat

Skazano Bagsika, który swój wyrok odsiedział

Andrzej Gąsiorowski do 2016 roku będzie ścigany międzynarodowym listem gończym (w sumie 25 lat)

Ponadto w toku sprawy, na kary więzienia skazano kilku pracowników państwowych banków."



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka