Przez świat, Europę i Polskę przetacza się wojna. Wojna, której efektem ma być stworzenie nowego człowieka oraz przeobrażonego, nowoczesnego społeczeństwa.
Najeźdźcy wypierają stare, skostniałe i spróchniałe nawyki, zwyczaje i przesądy. Wprowadzane są nowe, ożywcze prądy i tendencje.
Nie jest to łatwe. Walka jest zacięta, a wrogowie postępu zacietrzewieni w swoim oporze. Tak jest zawsze, gdy nowe wypiera stare. Ale odwrotu nie ma.
Jak w każdej wojnie, kluczowe jest przygotowanie. Czasem jest to przygotowanie artyleryjskie, a czasem propagandowe. Zawsze jednak ma jeden, zasadniczy cel: osłabić morale wroga, zniszczyć przyczółki, przygotować grunt na nadejście właściwego uderzenia.
Linia frontu, na którym toczy się bój, to tradycja, kultura, moralność. Żeby było jasne: zła tradycja, niewłaściwa kultura i niepotrzebna moralność. Wszeteczne pojęcia i zjawiska.
Pierwszym uderzeniem forsuje się zmiany na poziomie języka. Walka o określenia, nazewnictwo, znaczenie pojęć. Trwa słowotwórstwo.
- tata i mama są zastępowane słowem „rodzic”;
- małżeństwo zastępuje się enigmatycznym „partnerzy”;
- procedurę In vitro nazywa się „leczeniem bezpłodności”;
- zabicie dziecka podczas aborcji – „zabiegiem”;
- pederasta czy homoseksualista to teraz „gej”.
Jak społeczeństwo oswoi się z obecnie forsowanym językiem, to przyjdzie czas na zasadniczy atak. Co ja mówię - przyjdzie! Ma to miejsce już teraz. Forpoczta zlała się z frontem zasadniczym, a dźwięk oręża zwiadu, armii i taborów brzmi jednakowo.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości