Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz
120
BLOG

Marek Jurek „nie ma szans”

Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz Polityka Obserwuj notkę 56

W poprzednią niedzielę mój Jaś miał I Komunię Świętą. Zebrało się zacne grono, by świętować ten ważny dzień - najpierw w kaplicy (kościół jest w budowie), potem poczęstunek w gronie rodziny i przyjaciół.

Jedliśmy, rozmawialiśmy. Pojawił się temat wyborów prezydenckich i mojego faworyta, Marka Jurka:
 
„Dlaczego Marek Jurek kandyduje? Przecież on nie ma szans.”
„Jurek jest uczciwszy od Kaczyńskiego, ale nie wolno rozpraszać głosów prawicy.”
„Marek Jurek nie zmienia poglądów. Tylko co z tego, gdy jego kandydowanie pomaga Komorowskiemu.”
 
Obok mnie siedziało kilka osób, które deklarowały się jako prawicowe, niechętne dla PO i kandydata tej partii (przy innych częściach stołu Komorowski miał większe „wzięcie”). Każda z nich uważała Marka Jurka za lepszego kandydata na urząd Prezydenta RP niż kandydata PiS; każda z nich deklarowała, że chciałaby za prezydenta Marka Jurka; każda z nich jednoznacznie krytykowała Jarosława Kaczyńskiego podkreślając, że Marek Jurek takich błędów i wolt, jak prezes PiS, w swojej politycznej karierze nie popełniał.
 
I większość z nich oświadczyła, że MUSI zagłosować 20 czerwca na Jarosława Kaczyńskiego!
 
Pytam się moich zacnych znajomych, DLACZEGO?
 
Bo „Jurek nie ma szans”, bo „nie wolno rozpraszać głosów prawicy”, bo „jego kandydowanie pomaga Komorowskiemu”!
 
Miałem możliwość nie tylko wysłuchać obaw związanych z kandydowaniem Marka Jurka, ale co nieco powiedzieć. Jako, że przy mojej części stołu siedzieli zwolennicy Marka Jurka pragnący popełnić obywatelskie seppuku, opowiedziałem im zapamiętane z dzieciństwa opowiadanie Stanisława Lema:
 
Z Ziemi, na odległą planetę, wyleciała rakieta kosmiczna z ludzką załogą. Gdy po długim czasie nie wracała, wysłano ekspedycję ratunkową. Ta jednak również nie wracała, więc wysłano kolejną, potem kolejną i kilka następnych. Wreszcie powierzono zadanie wyjaśnienia zagadki zaginionych ziemian Ijonowi Tichemu (bohater wielu opowiadań Lema). Ijon Tichy doleciał na tą odległą planetę, wylądował i zaczął obserwować panujące tam życie. Dostrzegł licznych kosmitów zamieszkujących planetę (sam był przebrany za kosmitę, by nie wzbudzać podejrzeń). Po pewnym czasie coś go zaintrygowało i pojmał kosmitę, który okazał się… przebranym ziemianinem. Tichy począł łapać kolejnych mieszkańców planety i okazało się, że to członkowie ziemskich ekspedycji, którzy dla kamuflażu przebrani byli za kosmitów. Okazało się, że na odległej planecie nie ma kosmitów, a przebrani za nich ziemianie są sterowani i manipulowani przez robota.
 
Zauważyłem, że opowiadanie Stanisława Lema skłoniło biesiadników do refleksji: Przecież ja jestem ziemianinem!

Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Polityka