Informacja o kolejnych seksualnych „wyczynach” Romana Polańskiego w latach 70-tych i 80-tych nie szokuje (w tym aspekcie zgodzę się z obrońcami artysty). Wyuzdany seks, narkotyki i przemoc wśród elit artystycznych były i są na porządku dziennym, więc zdziwienie byłoby… dziwne.
Zdziwi mnie jednak, jeśli ktoś publicznie znów będzie bronił reżysera, bo cała sprawa bardzo nieprzyjemnie wygląda. Chociaż nie wykluczam, że będą tacy, którzy z góry założą, że panie, które po latach ujawniają zdarzenia z przez 30-40 lat, robią to wyłącznie dla sławy (!) i pieniędzy.
Przez cały czas trwania dyskusji o kłopotach Romana Polańskiego słychać argument, że ofiara mu wybaczyła, więc dlaczego, za grzechy młodości (!) ma odpowiadać po latach? To takie niechrześcijańskie, to zemsta nieudaczników na człowieku sukcesu, to brak wyczucia dla ofiary holokaustu, to brak zrozumienia dla wielkiego artysty, który wśród różnych zdarzeń czerpie swe inspiracje…
Czy muszę usprawiedliwiać seksualne ekscesy Polańskiego, bo zachwycam się jego filmami? A może nie wolno mi chwalić dokonań Polańskiego, bo uważam, że w życiu prywatnym zachowywał się nagannie?
Czy muszę podzielać poglądy polityczne Seana Penna (skrajny lewak) , bo uwielbiam jego kreacje aktorskie oraz uznać za właściwe wybory życiowe Woody Allena (uwiódł pasierbicę), bo jego filmy niezmiernie mnie bawią?
Roman Polański jest WIELKIM ARTYSTĄ, ale czy jest WIELKIM CZŁOWIEKIEM? Czy te wielkości zawsze idą w parze?
Odwróćmy sytuację: Jakie dokonania usprawiedliwiały(by) osobę obecnie uznaną za łajdaka? Czy w ogóle można usprawiedliwiać naganne zachowanie, zamiast prosto powiedzieć: To wielki artysta (sportowiec, naukowiec itp.), ale człowiek… nie bardzo.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości