Lech Wałęsa współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa, a to, że nie został uznany za TW przez Sąd Lustracyjny, to inna sprawa. Obecnie sądy podpierają się tym orzeczeniem sądu, ale to nie przesądza, co miało miejsce w latach 70-tych. Prawdy nie da się rozstrzygnąć za pomocą nawet najbardziej prawomocnego sądowego wyroku.
Krzysztof Wyszkowski musi przeprosić Lecha Wałęsę za nazwanie go „agentem Bolkiem”, to pewnie niedługo Mariusz Kamiński będzie przepraszał Chlebowskiego za wykrycie jego haniebnego spotkania z Sobiesiakiem na cmentarzu i doprowadzenie przez Drzewieckiego do zmiany treści rozporządzenia zgodnie z interesem branży hazardowej.
Mnie wyroki sądów nie dziwią, bo czemu sędzia ma być bardziej kompetentny od hydraulika, który nie potrafi naprawić kranu czy dziennikarza nie wiedzącego, gdzie leży Sri Lanka? Mnie dziwi, że jest powszechne przyzwolenie na ignorowanie faktów, a te świadczą, że Lech Wałęsa podpisał „jakieś świstki”, że nie potrafi pokazać, w którym miejscu przeskakiwał trzymetrowy stoczniowy mur, że po prostu współpracował z bezpieką w latach 70-tych, a w wolnej Polsce nie potrafi się do tego przyznać.
PS. Stalin nie ma prawomocnego wyroku sądowego, ale nie sądzę, by nie można było nazwać go zbrodniarzem…
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka