Premier Donald Tusk zaprosił przywódców partii parlamentarnych do debaty w prywatnej telewizji. Co tam ustawy „gwarantujące” wszystkim Komitetom równe szanse w wyborach? Co tam media mające relacjonować, a nie stać po stronie wybranych partii i polityków? Co tam ustawa o radiofonii i telewizji, ordynacja wyborcza, zwykła przyzwoitość? Platforma Obywatelska rządzi i tak ma pozostać. Bez względu na efekty jej rządów, bez względu na opinię publiczną, bez względu na obowiązujące prawo. Jeśli nie gwarantuje tego pijar wynajętych przez PO firm i tysiące bilbordów wykupionych za pieniądze z subwencji budżetowej, to pomoże pracownia demoskopijna prezentująca wyniki „sondaży” i ogólnopolska telewizja. Jedna, druga, trzecia telewizja…
Politolodzy i polityczni komentatorzy na pytanie, „czy PO dobrze rządzi” odpowiadają, że „patrząc na sondaże, Platforma podoba się wyborcom”. Wiedzą, ale nie dopowiedzą, że „podoba się”, to nie oznacza „dobrze rządzi”. Ale po co dyskutować o rządzeniu z opozycją, jak można z koalicjantem? Po co dociekliwy dziennikarz, jak może być przychylny, który zamiast smeczować, wystawia piłki? Po co niezależne media, jeśli są takie, które w ciągu kilku godzin zorganizują premierowi „debatę” z udziałem wicepremiera jego rządu?
W polityce, jak w sporcie – mówi się „fair play” i „szlachetna rywalizacja”, ale jednym klubom buduje się stadiony za publiczne pieniądze, a drugim je zamyka, bo „nie potrafią” spełnić licencyjnych wymogów. Jedna partia ma miliony z naszych podatków i promocję life w ogólnopolskiej TV, a druga grosze z członkowskich składek i migawkę w serwisach. Niedługo wybory. Niech wygra „lepszy”…
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka