PO i premier Tusk mają problem - strasznie dużo naobiecywali w kampanii, a do tego nie mają pomysłu na „uzdrowienie” służby zdrowia.
O obietnicach nie ma co pisać - miało być szybko, sprawnie i bezboleśnie po wygranych wyborach.
O zawirowaniach wokół rzekomych koncepcji reformy warto kilka zdań, bo jeżeli koncepcje istnieją, to droga dla nich jest tylko jedna: przedłożyć Parlamentowi pakiet ustaw (przeforsować je w Sejmie i Senacie) i przekazać Prezydentowi do podpisu.
Wczorajszy „biały szczyt” mógłby być do tego forsowania instrumentem, ale PO CO w takim razie "ROZPOCZĘCIE DEBATY"?
Jeżeli za dwa miesiące okaże się, że konkluzje „szczytu” są zbieżne z pomysłami ekipy Tuska, to trzeba i tak znaleźć większość w Parlamencie na ich przegłosowanie. Ale co będzie, jeżeli takich zbieżności nie będzie?
Załóżmy jednak, że „szczyt” przedłoży opinii publicznej spójny dokument, że podpiszą się pod nim zarówno Religa z Piechą i Balicki (jaki polityczny interes w tym mają?), Bukiel, Underman, Ochman, Gardias, Sandurski oraz – oczywiście - będzie akceptowany (przyjęty?) przez rząd Tuska. Wtedy konkluzje z narad będą musiały przybrać kształt ustaw, które trafią do Sejmu. Znów gabinet Tuska musi siąść do stołu, by nie skończyło się takim blamażem, jak podczas Rady Gabinetowej (ustawy są, tylko ich nie można pokazać).
Czy jednak Sejm będzie się czuł zobligowany do popierania tych rozwiązań?
Jeszcze niedawno min. Kopacz głosiła, że projekty ustaw „zdrowotnych” trafią do Sejmu jako projekty parlamentarne, co da oszczędność dwóch miesięcy. Teraz dwumiesięczne „szczytowanie” zakończone pracami legislatorów, czyli kilka miesięcy, ale wydłużenia prac.
Co zyskuje na tym rząd Donalda Tuska?
W mojej ocenie nie zyskuje poparcia politycznego w Sejmie. To, po prostu, niemożliwe. Wiedzą o tym wszyscy obserwatorzy polskiej sceny politycznej.
Rząd na pewno ZYSKUJE CZAS, a przede wszystkim DOSTAJE ALIBI. Dostaje możliwość PRZENIESIENIA ODPOWIEDZIALNOŚCI ze swoich ramion na barki innych. Bo przecież były zespoły, był wspólny dokument, był przewodniczący Safjan, a to wszystko wypracowano przez całe dwa miesiące. A rząd? Rząd jest bez winy, bo jedynie ustalenia szczytu zarekomendował Sejmowi.
Bingo!
„BIAŁY SZCZYT” TO ALIBI DLA RZĄDU TUSKA, który będzie "mniej winny" temu, że realnej reformy służby zdrowia nie ma, że pacjenci leżą na korytarzach, że brak specjalistycznego sprzętu, że biały personel zarabia grosze!
Czy właśnie o to w tym wszystkim chodzi?
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka