Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz
61
BLOG

Dyskusja trwa, a gdzie konkrety?

Piotr Strzembosz Piotr Strzembosz Polityka Obserwuj notkę 41

Toczy się, toczy, dyskusja o reformie służby zdrowia. Ale przetoczyć się nie może, bo wizji reformy jak nie było, tak nie ma. Więc pozostała dyskusja.

 

Dlaczego liberalny, teoretycznie, rząd nie wdraża liberalnej polityki zdrowotnej?

 

Czy dlatego, że w kampanii obiecywał wcale nie liberalne rozwiązanie polegające na wypłacaniu podwyżek wszystkim jak leci pracownikom służby zdrowia?

 

Czy dlatego, że prawdziwa, głęboka reforma, wzbudzi niechęć zarówno środowisk medycznych, jak i niektórych pacjentów, a wtedy sondażowe poparcie w granicach 50% pryśnie jak mydlana bańka?

 

Zakończony „biały szczyt” ogłoszony został przez rząd sukcesem. Faktycznie był jedynie odsunięciem o dwa miesiące problemów, którymi zająć musi się większość parlamentarna i rządząca ekipa premiera Tuska. Pogląd taki, w dniu rozpoczęcia „szczytu” wyrażali specjaliści, publicyści, opozycyjni politycy i domorośli komentatorzy, w tym i ja:

http://piotrstrzembosz.salon24.pl/57683,index.html

 

Dlaczego, zarówno dwa miesiące temu jak i teraz, nie ma pomysłu na reformę służby zdrowia?

 

Trzeba zdać sobie sprawę, że bez urynkowienia usług medycznych oraz otwarcia na realizację świadczeń przez wszystkie podmioty, które w profesjonalny sposób, zgodnie z obowiązującym prawem i standardami, mogą te usługi świadczyć, postępu nie będzie.

 

Minister Kopacz zaklina, że najpierw trzeba „uszczelnić system”, a potem dopiero zwiększyć finansowanie. To połowiczna prawda. System „uszczelni się” sam, jeżeli świadczeniodawcy będą zainteresowani zarabianiem pieniędzy na wykonanej usłudze. Jeżeli pacjent będzie pożądanym, a nie niechcianym gościem placówki medycznej.

 

Żadne komercyjne przedsiębiorstwo nie toleruje przerostu zatrudnienia, płacenia pseudo-fachowcom, eksploatacji posiadanego sprzętu w niewłaściwy sposób, nieuzasadnionego podnajmowania swoich lokali i sprzętu konkurencji, pomiataniem klientami (pacjentami). A takie praktyki są codziennością w placówkach medycznych, gdzie płaci się nie za efektywność, w tym przypadku za szybkość i skuteczność wyleczenia pacjenta.

 

Jestem przekonany, że coraz większy niedowład służby zdrowia, protesty płacowe pracowników, zamykanie kolejnych placówek, dramaty pacjentów ze zgonami włącznie, doprowadzą nieuchronnie do… komercjalizacji całego sektora.

 

Oby nastąpiło to w cywilizowany sposób poprzez konkurencję profesjonalnych instytucji (kas chorych, funduszy – nazwa nieistotna), które walczyć będą między sobą jakością i terminowością wykonanej usługi.

 

Jest jeden jednak warunek niezbędny, do wdrożenia takiego otwartego na konkurencję systemu: koszyk świadczeń gwarantowanych. A tego doczekać się nie możemy. Słyszymy o tym, co refundowane nie będzie, co wręcz nie może być refundowane, ale co otrzyma płacący klient (pacjent zarejestrowany w NFZ) w zamian za swoją składkę – nie słyszymy.

 

Taki stan jest nie do przyjęcia teraz, nie byłby też do przyjęcia w chwili otwarcia rynku usług medycznych na podmioty komercyjne, wzajemnie ze sobą konkurujące.

 

Mając jednak opracowany koszyk świadczeń gwarantowanych, NFZ i inne, posiadające stosowny certyfikat instytucje, aby pozyskać klienta, czyli aby dobrze „na nim” zarabiać, będą musiały podnosić jakość i terminowość.

 

Tak walczą o klienta np. hotele i restauracje, które prześcigają się, by klient skorzystał z ich usług, a nie konkurencji za rogiem, w przeciwieństwie do noclegowni i jadłodajni, które „mają” klienta bez względu na jakość oferowanej usługi. Tak stało się z naszym rynkiem motoryzacyjnym, gdzie jedynie słuszny Polonez został wyparty przez Ople, Toyoty, Skody i inne Fordy...

 

Nie ma co obawiać się, że mniej zamożnych nie będzie stać na skorzystanie z usług zdrowotnych w tak konkurencyjnym, rywalizującym wewnętrznie systemie. Jeżeli dzisiaj klient (pacjent) płaci składkę ubezpieczeniową, lub składka trafia tam z budżetu państwa (np. za zarejestrowanego bezrobotnego), to każda NOWA INSTYTUCJA obsługująca ubezpieczonego MUSI za taką składkę ZAPEWNIĆ swojemu ubezpieczonemu REALIZACJĘ ŚWIADCZEŃ GWARANTOWANYCH. A firma, która tego nie zagwarantuje nie będzie miała prawa do tej konkurencji przystąpić.

 

Nie ma też obawy, że podmiot obsługujący ubezpieczenie zdrowotne nie będzie chciał „niezamożnego” klienta. Przecież to nie pacjent będzie płacił w izbie przyjęć, ale płatnością będzie jego składka, która ma pokryć jedynie koszyk świadczeń gwarantowanych. No, chyba że Ministerstwo Zdrowia wyceni koszyk według stawek z księżyca…

 

A żeby świadczeniodawca pozyskał i utrzymał klienta, zaoferuje mu coś ekstra. Jeden szybszą od konkurencji obsługę, drugi, w ramach umowy, dodatkowe, wykraczające poza „koszyk”, świadczenia, trzeci – jeżeli ustawodawca na to zezwoli – „koszyk usług gwarantowanych” za niższą składkę, a wszyscy rejestrację przez telefon lub Internet oraz kawę i sok dla oczekujących. To trochę więcej, niż stanie o 6.00 rano „po numerek” w „darmowej” przychodni.

 

Życzę pacjentom, czyli nam wszystkim, ZDROWYCH świąt Wielkiej Nocy.

 

***

 

PS. Wiwat Robert Kubica!

Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (41)

Inne tematy w dziale Polityka