Za czasów „złego Kaczora” premier miał obowiązek rozmawiać w miejscu, terminie i na warunkach protestujących i okupujących.
Jak podają media (cytuję za WP) „Premier Donald Tusk przybył do Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" na spotkanie ze związkowcami. (…) Związkowcy całą noc przebywali w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, domagając się spotkania z premierem właśnie w resorcie.”
Co to oznacza i czym to będzie skutkować? Czy da się prowadzić dialog na odległość? Pewnie tak, bo zagłuszanie telefonów komórkowych jest niedopuszczalne. Ale czy dialog przez telefon komórkowy to sposób wygodny i racjonalny?
Za „złego Kaczora” kanapki z łososiem, kawa, herbata i soki, to było „głodzenie” okupujących Kancelarię Premiera pielęgniarek. Teraz zachodzi obawa, że pracownicy Ministerstwa Pracy na czas nie dostarczą okupującym kobietom podpasek i innych środków osobistej higieny, że dostarczane potrawy będą odbiegały od gustów i potrzeb żywieniowych oczekujących na Premiera.
Za „złego Kaczora” „białe miasteczko” było terenem szczególnej troski ówczesnej opozycji. Czy dzisiejsza koalicja rządząca będzie nawoływać do natychmiastowego dialogu i spełnienia postulatów? Czy w razie protestów pod gołym niebem Straż Miejska (ta sama, pod tą samą komendą, przy tej samej Pani Prezydent miasta) dostarczy koce i gorącą herbatę? Zachodzi obawa, że te potrzeby zaspokojone na czas nie będą.
Czy w razie pikiety przed Kancelarią Premiera zakorkowana będzie połowa stolicy, czy też „policja brutalnie poturbuje bezbronne kobiety”?
Powtarzam pytanie: Czy to już koniec ery MIŁOŚCI, czy też zdarzy się CUD?
I jak zachowają się media, gdy nie rządzi już „zły Kaczor” a „dobry Donek”?
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka