Media spekulowały, że kongres PiS będzie „przykrywany” wyskokami medialnymi Palikota rządu lub Platformy. Nie pomyliły się.
Jak zawsze w trudnych lub niewygodnych dla rządu lub PO chwilach, a takim zapewne jest wyraźna ofensywa PiS-u, której kulminacja miała nastąpić w Krakowie, na posterunku zjawił się nadworny fircyk PO – Janusz Palikot. Zapowiedź, że będzie wchodził na nowohucką imprezę PiS wystarczyła, by media o tym mówiły, spekulowały czy tak się stanie, czaiły się z obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Palikot wyrobił sobie taką „pozycję”, że wystarczy, by napisał coś na blogu, a chwilę później huczy o tym cała Polska. Jakby zdarzyło się coś realnego, bardzo ważnego. I nie jest tu istotne, czy Palikot rzeczywiście „siedział 20 metrów od prezesa Kaczyńskiego” w Krakowie, czy popijał żołądkową gorzką w Biłgoraju. Na paskach w TV i w komentarzach czołowych publicystów był „ważny” news.
Od kiedy Donald Tusk został premierem, większość sobót i niedziel spędził w rodzinnym domu. Media nawet naśmiewały się, że 26 razy leciał do Gdańska korzystając z rządowego samolotu. Jeszcze kilka dni temu premier bawił poza krajem na nartach. Zarzuty, że w trudnych chwilach kryzysu nie ma go w kraju zbywał niezawodny minister Nowak: „Przecież są telefony satelitarne. Nie ma potrzeby by premier był w kraju. Na odległość może kontrolować wszystko co istotne.” (to nie cytat, ale jakoś tak mówił minister „Stopa”)
Ale ten weekend był wyjątkowy. Premier nie korzystał z zasłużonego wypoczynku po tygodniu pełnym zajęć. Nie udał się na narty ani nawet do rodzinnego domu. Ba, nie pozostał w swojej rządowej, warszawskiej willi. Zajął się kluczową sprawą dla przyszłości Polski: poszukiwaniem 17 mld złotych w podległych sobie resortach.
To nic, że budżet przyjęto kilka tygodni temu. To nic, że prezydent właśnie podpisał ustawę budżetową. Pieniądze trzeba „znaleźć” teraz, natychmiast, w ten weekend. To tak ważna sprawa, że nie można czekać do poniedziałku. To na tyle ważna sprawa, by premier i jego ministrowie nie zamykali się w zaciszu gabinetów, ale ujawnili społeczeństwu powagę chwili przed kamerami TV. To przecież „ważny” news.
Premier jest konkretny i wymagający. Na pobłażanie nie może liczyć nawet minister w Klich, którego resorcie już zanotowano budżetowe braki. „Dostał czas do poniedziałku” powtarzają media.
Widać krojenie budżetu idzie sprawnie, bo premier ogłasza, że musi spotkać się z delegatami PiS. „Nawet zarezerwował przelot do Krakowa” powtarzają media „ważny” news. Jest to coś tak ważnego, że można zostawić ministra Klicha z nie przyciętym resortowym budżetem.
Widać w oczach premiera Tuska członkowie największej partii opozycyjnej są samodzielnymi delegatami, którzy natchnieni jego przemową zmienią wypracowane w Klarysewie decyzje. A może premier chce spotkać się z delegatami PiS, by przeanalizować i ewentualnie zmienić własne poglądy?
Czy udała się operacja „przykrywanie Kongresu PiS”?
Nie muszę biec do kiosku ani obserwować mediów elektronicznych, by wiedzieć, że rząd, premier Tusk i największa partia polskiego parlamentu – PO, skutecznie realizują wyznaczone sobie cele.
Były radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmowych i kilkuset artykułów, miłośnik kina, teatru i ogrodów botanicznych.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka