pleoneksia pleoneksia
64
BLOG

Ach, ten Bronek

pleoneksia pleoneksia Polityka Obserwuj notkę 0

"Odebrałbyś mojego szczeniaka?" - krzyczy K. z parteru. "Kibel mi znowu wybił i czekam, aż spółdzielnia kogoś przyśle".

"Nie ma sprawy." - drę się - „To przecież po drodze”.

 

Zachodzę do szkoły. Podchodzę do woźnej. Pytam, czy Ib skończyła zajęcia.

"Pan wejdzie na 2 piętro, pan zobaczy"

 

Zaczynam piąć się po schodach. Przede mną jakiś zabiedzony nauczyciel, sama skóra i kości. Z trudnością gramoli się na górę. Włosy przerzedzone, pierś wątła, oddech jak u gruźlika (gruźlica pewnikiem z niedożywienia), ręce w których z trudem trzyma dziennik, trzęsą się z głodu. Acha, Bronek - myślę sobie. Głosował przeciwko wzrostowi pensji nauczycielskich.

 

Odsadziłem nauczyciela na półpiętrze. Kątem oka widziałem jeszcze, że dostał zadyszki i musiał przysiąść na schodach.

 

Wchodzę do klasy. Brudna, rozczochrana dziewczynka z włosami jak cieniutkie niteczki rysuje sobie na tablicy serduszko.

"Gdzie Kazik? Pytam!"

Dziewczynka uśmiecha się do mnie półszczerbatą buziuchną, pełną nadpsutych zębów, nic nie odpowiadając. Znów Bronek. Odebrał dzieciom szklankę mleka. No i się smarkaczom zęby sypią - myślę.

 

W kącie dostrzegam przygarbionego młodego człowieka, który z zapamiętaniem robi jakieś notatki na skrawkach starych, postrzępionych gazet. Podchodzę do gościa. Pytam o Kazika. Nic nie wie. Jest studentem, przyszedł na praktyki do szkoły. Nie stać go na książki i zeszyty, wiec musiał podręcznik wypożyczyć i teraz pospiesznie robi notatki na starych gazetach, które dostał od woźnej. A podręcznik ma wieczorem oddać, bo takich jak on są tysiące, po tym, jak Bronek obciął nakłady na pomoc materialną dla studentów.

 

Schodzę na parter. Może szczeniak bawi się na boisku. Gwarno tu, tłoczno. Dzieciak na dzieciaku  (a miały być takie pojemne te ich „Orliki”!). Dwie drużyny na płycie głównej rozgrywają mecz paralityków. Zawodnicy potykają się o własne nogi, mają trudności z przebiegnięciem kilku metrów. Łapię jednego smarkacza w tym jego quasi-biegu . Pytam: "Co jest?"

"Plosze pana, dziś glamy z tymi z domu dziecka. Stlasne słabiaki."

Bronek? - zadaję sobie w duchu to retoryczne pytanie. Zabrał przecież 20 milionów na poprawę warunków w domach dziecka.

 

Jeden chłopak wyraźnie wyróżnia się na boisku. Prowadzi ładnie piłkę, mądrze się ustawia, celnie strzela. Jednym słowem, talent i nadzieja polskiej piłki. Chłopak kiwa, biegnie, składa się do strzału i... chwyta się za serce. Krew mu pulsuje w skroniach, buzia na przemian to czerwona, to blednąca. Wada serca - myślę. Kwalifikuje się do badania na kardiochirurgii. No ale przecież nie ma zaplecza, po tym jak Bronek lekką ręką zabrał Centrum Zdrowia Matki Polki 15 milionów na rozbudowę oddziału. A strach nawet pomyśleć, co by się stało, gdyby chłopak potrzebował przeszczepu. Nie miałby szans nawet na Śląsku, bo i tam Bronek zrobił swoje i zakosił gdzieś 80 milionów przeznaczonych na wysokospecjalistyczne przeszczepy.

 

Wreszcie widzę Kazika. Biorę go za rękę i wracamy do domu. Na światłach mija nas nowiusieńka włoska Panda, dotowana przez polski rząd. No, choć w jednym Kaczyński postawił na swoim.

pleoneksia
O mnie pleoneksia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka