Powyrywane z korzeniami drzewa, uszkodzone domy, zerwane linie wysokiego napięcia – to bilans wichur jakie nawiedziły zachodnie stany USA. W Kalifornii zanotowano podmuchy wiatru dochodzące do 160 km na godzinę. Silny wiatr dał się także we znaki mieszkańcom stanu Utah.
Ulice Pasadeny i Los Angeles przypominały w piątek krajobraz po niczym po wojnie. Potężne drzewa powyrywane z korzeniami, leżące na samochodach i domach, połamane słupy, zerwane linie sieci elektrycznej, nie działająca sygnalizacja świetlna i tysiące domów bez prądu. Wiejący z prędkością blisko 150 mil na godzinę wiatr nazywany Santa Ana, wyrządził w południowej Kalifornii ogromne szkody. Co najmniej kilkadziesiąt domów, na których wylądowały drzewa nadaje sie do rozróbki. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.
Firmy energetyczne wysłały w teren setki ekip, które starają się jak najszybciej usunąć awarie. W Kalifornii wciąż bez prądu jest ponad 200 tysięcy domów. Kolejne 55 tysięcy w stanie Utah. W hrabstwie Los Angeles ogłoszono stan wyjątkowy, dzięki czemu w pomoc ofiarom wichury zaangażują się władze stanowe i federalne. Usuwanie strat zajmie wiele dni. Podobnie jak naprawa uszkodzonej sieci elektrycznej.
Porywisty wiatr zrywając linie wysokiego napięcia doprowadził także do wybuchu wielu pożarów, które błyskawicznie rozprzestrzeniają się na suchych terenach poza miastem. Do tej pory spłonęło co najmniej sześć domów.
Najsilniejszy zanotowany w Kalifornii podmuch wiatru miał prędkość 170 mil (273 km) na godzinę i miał miejsce na górze Mammoth.
(Źródło:informacjeusa.com)
Inne tematy w dziale Rozmaitości
