W miejscowości Krościan na polu pod lasem zalegają smrodki, które od 4 lat zwozi tam firma kierowana przez podwładnego burmistrza Pietrasika, Płońska Oczyszczalnia Ścieków. Szacunkowo znajduje się tam około 1000 ton osadów, będących zdaniem inspektorów z WOŚ niewłaściwie składowane. Oficjalnie właścicielką pola jest żona burmistrza, która „wystąpiła” w programie redaktor Jolanty Erol. Wszystko wykrył jeżdżący na rowerze po okolicy radny, Andrzej Ferski.
- Gdybym nie nazywała się Pietrasik, to myślę, że polem nikt by się nie zainteresował. Traktowałam te osady jako nawóz, zresztą zgodnie ze wszystkimi badaniami i zamierzałam zaraz po żniwach to zaorać. Jeśli komukolwiek te osady i zapachy przeszkadzały, to bardzo przepraszam- powiedziała w rozmowie telefonicznej redaktor Jolancie Erol żona burmistrza Pietrasika.
Hm… Czas przeanalizować słowa pani burmistrzowej.
Po pierwsze- zdanie pierwsze
Po pierwsze, na jakiej podstawie ta pani twierdzi, że: „Gdybym nie nazywała się Pietrasik, to myślę, że polem nikt by się nie zainteresował”? Co to w ogóle ma do rzeczy? Ludziom coś śmierdzi, a ich dzieci i oni sami są narażeni na fetor oraz różne choroby. W trakcie „Kuriera mazowieckiego”, wyemitowanego 7 sierpnia 2012 roku, jedna z okolicznych mieszkanek stwierdziła:
- Jakie robactwo! Krowa to nie chce wyjść na pole. To trzeba ją dobrze kijem poganiać.
Co zatem mówić o ludziach? Pani burmistrz chyba się coś mylnęło w pierwszy zdaniu- to po pierwsze.
Po drugie- zdanie drugie
„Traktowałam te osady jako nawóz zresztą zgodnie ze wszystkimi badaniami i zamierzałam zaraz po żniwach to zaorać”. Jakoś od kilku lat odpady nie zostały zaorane, to jak tu pani Pietrasik wierzyć, że bez medialnego nagłośnienia by to zrobiła? A czy to jest nawóz, to już rozstrzygną eksperci z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Ciechanowie, którzy pobrali próbki smrodków do ekspertyzy.
Po trzecie- zdanie trzecie
W sprawie cuchnących osadów interweniowała pani sołtys.
- Próbowałam raz rozmawiać z panem burmistrzem. Powiedział, że jest to zgodne z przepisami, że na wszystko jest atest- powiedziała przed kamerą Maria Łukaszewicz.
Jak zatem wygląda w tym kontekście ostatnie zadanie żony Pietrasika z tej telefonicznej rozmowy: „Jeśli komukolwiek te osady i zapachy przeszkadzały, to bardzo przepraszam”?
Podsumowanie
Nawiązywanie do jakiejś sprawy politycznej przez panią burmistrzową, to bzdura na poziomie przedszkolaka. Słowo „Pietrasik” nikomu w Krościanie nie śmierdzi, tylko owe smrodki, które od czterech lat są składowane pod samym lasem. Powoływanie się na to nazwisko, że niby to ono jest przyczyną wszystkiego, jest w naszej ocenie formą niezbyt wysokich lotów manipulacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości