Proboszcz Makowski dwoje w jednym- „Bob Budowniczy” i „Stirlitz”
Według informacji, którą dostaliśmy drogą mailową, w minioną niedzielę w parafii św. Michała Archanioła miał miejsce cud, a w sumie to cudak. Proboszcza Makowski, zapewne przez po swojemu rozumianą skromność, opowiadał wiernym o swych osiągach. Wśród nich wyliczył zrobienie podłogi, ozłocenie żyrandoli a w przyszłości kinkietów. Zapowiedział także rewolucyjne zmiany- odnowienie klęczników. Taka autopromocja, że koń by się uśmiała i szczęka opada. Dobrze, że ten cały Makowski, swoisty „asystent” obecnego burmistrza zajmuje się upiększaniem świątyni, ale ten cudak ma to przecież w obowiązku, więc, po co się tym chełpi? Ciekawe, czy jak kładziono podłogę proboszcz nie sprawdzał, jak głęboko jest zakorzeniona wiara w kościele?
Ponoć napomknął wówczas również coś o nienormalnych mediach. Jeśli to zrobił, to powinien podać własną definicję terminu „normalność”, gdyż inaczej pachnie to manipulacją. Być może naszemu „Bobowi Budowniczemu” pomyliło się małe co nieco, a mianowicie propaganda z rzetelnymi informacjami. Dziennikarz ma obowiązek znaleźć prawdę, nawet nie tylko relacjonować fakty. A to z tej racji, że fakt może być zwykłym kłamstwem. To, że Makowski wychwala burmistrza Pietrasika i robi mu darmową reklamek kościele, wiedzą prawie wszyscy. Już widzę Jezusa z Nazaretu jak zachęca Żydów: „Głosujcie na Poncjusza Piłata. Poncjusz Piłat twoim kandydatem na tego czy owego urzędnika”. Niejednokrotnie sposób, w jaki ksiądz Makowski naśladuje naszego Pana i Mistrza trąci groteską i zahacza o kupę śmiechu. Ale niezły ubaw nie jest zły. Tylko nie wszystkie jego poczynania są dla każdego wesołe. Są tacy, którym jest zwyczajnie smutno.
Dziś 17 września, 73. rocznica barbarzyńskiej agresji bolszewików na Polskę.
Ponowimy teraz tekst ze „Stirlitzem”, naszym Makosiem, w roli głównej. Wcześniej opublikowany był 2 września br., dzień po rocznicy agresji Niemiec hitlerowskich na naszą ojczyznę. Należy pamiętać, że Jezus Chrystus jest właścicielem Kościoła Katolickiego, każdej świątyni, a nie jakiś tam Makowski. Proboszcza ma dbać o wiernych, no, ale nie wybiórczo. Czy to, co spotkało naszą rozmówczynię trąci nieco o pranie mózgów? Presja kapłana na wierzącą osobę jest zamachem na fundament wiary- wolną wolę. Nawet sam Bóg tego nigdy nie robił, nie robi i robić nie będzie. Powodem jest fakt, że nie ma miłości bez wolności. Zatem jakim prawem relacjonowane nam wydarzenie miało miejsce?!
- Jak to się zaczęło z tym księdzem Makowskim?
- Byłam w kościele rano (w niedzielę- red.), gdyż jestem wierząca i praktykująca. Ksiądz proboszcz podszedł do mnie, jak zbierał na tacę i powiedział, żebym do niego przyszła do zakrystii. Msza Święta się skończyła i udałam się tam. Ksiądz mówi wtedy do mnie, że chciałby, abym się pogodziła z panem Pietrasikiem. To dzieje się właśnie w zakrystii. Powiedział: „Ja do ciebie zadzwonię za jakiś tam czas”. Oczywiście nie zadzwonił od razu, upłynęło trochę czasu, może tydzień, może dwa i ksiądz do mnie zatelefonował, żebym do niego przyszła. Powiedział: „Przyjdź do mnie.” No, więc ja do niego poszłam na tą plebanię. „Poczekamy, poczekamy, bo będzie zaraz pan Pietrasik”- stwierdził wówczas proboszcz Makowski. Za jakieś 15 minut pan Pietrasik dotarł i powiedział swoje. Ksiądz sugerował, żebyśmy się pogodzili, żebym ja przyjęła propozycję taką, jaką zaproponuje mi pan Pietrasik, który mi zaoferował, że będę zastępcą kierownika, żebym pozew, który złożyłam do sądu pracy w Ciechanowie, wycofała. Powiedziałam, że ja owszem mogę wycofać ten pozew, jeżeli będę kierownikiem i burmistrz mi wypłaci to, co mi zabrał- moje pieniądze. A on (Pietrasik-red.), że absolutnie nie, on tego nie zrobi, nie, nie, nie on mi pieniędzy żadnych nie da. Może ewentualnie, tzn. on mi proponuje zastępcę kierownika, a z poborami to zobaczymy, jak to będzie. Jeżeli ja się zgodzę, to on przyjdzie tu na plebanię z dokumentami. Wyniesie je z urzędu, żebym ja podpisała, że na przykład zgadzam się i będę zastępcą kierownika. Ja powiedziałam (do burmistrza- red.): „Proszę pana, ja podtrzymuję swoje stanowisko. Poza tym muszę porozmawiać ze swoim mecenasem, bo mi jest w tej chwili trudno zadecydować samej. Ale przede wszystkim panu mówię, że jeśli nie będę kierownikiem i nie odda mi pan tych pieniędzy, które pan mi zabrał- bo niestety on mi zabrał te pieniądze- no to ja się nie zgodzę.”
No to ksiądz Makowski, proboszcz z mojej parafii, mówi: „ Ty się zastanów, bo tu ci pan Pietrasik dobre warunki proponuje. Zastanów się, bo to wiesz jest praca i to ważne by jej nie stracić itd.” Ja powiedziałam, że nie wiem i porozmawiam ze swoim mecenasem.
Pan Pietrasik wyszedł, a ksiądz wtedy mówi: „ Słuchaj kochana, ty się nie zastanawiaj, pogódź się, przystań na te warunki, naprawdę przystań na te warunki.” Po prostu on mnie szantażował, wręcz zmuszał, żebym ja przystała na te warunki, które zaproponował mi pan Pietrasik za wycofanie pozwu z sądu. Ja tego pozwu nie wycofałam.
A wystarczyło tylko przeprosić? Dla pokornych jest to trywialnie łatwe, dla pysznych wręcz nieosiągalne.
Inne tematy w dziale Rozmaitości