Szef miasteczka „P” i jego dyktatorska gra
Motto tego tekstu: Obywatelu miasteczka P. Gdy umrzesz - niech powiozą cię…..- Strachy na Lachy.
Bywa tak, że nawet osoby duchowne, które mają w seminarium obowiązkowy kurs filozofii realistycznej, dziwią się prostemu człowiekowi, że wolał dawną komunę od obecnej gospodarki neoliberalnej. Oznacza to, że dany osobnik zaliczenie z tego przedmiotu otrzymał, no, ale przy tym zaliczył coś dodatkowego- wykładkę intelektu. Zaraz zostanie to ukazane, jak studenckie „3 x Z” bywa niebezpieczne. Może na początek rozszyfrowanie terminu „ 3 x Z”. Oznacza on: zakuć, zaliczyć, zapomnieć.
W czasach PRL-u ludzie mieli zapewnioną pracę i podstawowe potrzeby materialne.
W marksizmie rolę Boga przejęła samozbawiająca się poprzez pracę materia. Boga zaś wyeliminowano. Oczywiście to absurd. Ale po kantach „okrągłego stołu” pojawił się w Polsce jeszcze groźniejszy i krwiopijczy prąd myślowy- neoliberalizm.
Czy się komuś podoba czy nie, to właśnie na kanwie danej filozofii dokonano wiele mordów. To poprzez wykorzystanie ideologii niektórych myślicieli (Hegel, Marks) doszło do ludobójstwa w XX wieku. Dlatego niezbędna jest znajomość różnych światopoglądów, żeby wiedzieć z czym przychodzi się nam zmierzyć. Teraz opiszemy fundamentalną manipulację, jaką wyprodukował z siebie neoliberalizm. Ten kierunek pokrótce polega na tym, że w miejsce Boga wstawiamy „silną jednostkę”, zmodyfikowaną i zglobalizowaną „rasę panów”. Jako przykład takiej weźmiemy prezydenta miasta „P”.
Ta etyczna kanalia po zdobyciu fotela realizuje systematycznie konkretny plan zawłaszczenia miasta. Do urzędy zatrudnia tylko oddane mu bezgranicznie jednostki. Takimi samymi obsadza miejskie spółki. Załóżmy, że ten burmistrz jest największym pracodawcą w miasteczku „P”. Dodatkowo trzyma on sztamę z prywatnymi przedsiębiorcami, którym zwykł umarzać podatki. Dlaczego to robi, czy bezinteresownie? A skądże. Właściciele firm mają przed kolejnymi wyborami na stanowisko prezydenta miasta rozgłaszać wśród załogi, że jeśli zostanie wybrana inna osoba oni splajtują i pracownicy stracą byt. I tu mały przerywnik.
- Byt określa świadomość- Karol Marks.
Ten czynnik manipulacji w neoliberalizmie jest zasadniczy: strach przed utratą środków do życia. Wszystko jest wtórne. Generalnie takie prezydenckie ziółko wprowadza system neototalitarny, który bazuje na sterroryzowanej demokracji- brak wolnego i świadomego wyboru . Tu już nie można mówić o nijakiej swobodzie w podejmowaniu decyzji, ponieważ jest ona zdeterminowana strachem przed utratą pracy.
Prezydent miasteczka „P” liczy rozkład głosów wyborczych, zatrudnia tylu urzędników ilu potrzeba, kolaboruje z przedsiębiorcami o dużej liczbie zatrudnianych przez nich pracowników. Wszędzie rozsiewa plotkę, że jak przyjdzie ktoś na jego miejsce, to będzie jeszcze więcej niż on kradł. Jest to oczywiście brednia, gdyż takiej tezy nie można z niczego wysnuć, ponieważ to wydarzenie jeszcze nie zaistniało. Jest to jawna manipulacja, która po jakimś czasie odnosi zamierzony skutek- ludzie zaczynają w to wszystko wierzyć.
Jego urzędnicy wpadają w syndrom grupowego myślenia i wszelkie niecne uczynki swego guru uznają za dopuszczalne i jedynie słuszne. Ażeby nie zwariować zło nazywają dobrem, a po jakimś czasie pojawia się u nich poczucie własnej nieomylności. Ich podległość wobec prezydenta miasteczka osiąga apogeum. Niestety postępuje u nich degradacja intelektu, gdyż nie analizują już rzeczywistości, tylko jej ideę- neoplatonizm, kartezjanizm. Pojawia się urzędnicza buta, hardość, a znika pokorna służba na rzecz mieszkańców.
Szefowie spółek miejskich rozpuszczają plotkę, że podlegli im pracownicy stracą etaty, jeśli zmieni się prezydent miasteczka „P”. Naturalnie jest to brednia. Odwracają oni kota ogonem. To właśnie kolaborujący z prezydenciną dyrektorzy polecieliby ze swych stołków na bruk, a nie zwykły pracownik. De facto sami trzęsą portkami przed każdymi wyborami samorządowymi.
Prezydent miasteczka „P” czuje się pewnie i zamierza do końca świata nim rządzić. Mieszkańców traktuje jak niewolników, siebie jak faraona. Nie umie przepraszać, gdyż w swoim mniemaniu jest „bogiem”. Obawia się tylko, żeby w następnych wyborach ktoś go nie wysadził z siodła, do którego przywarła mu czteroliterowa, tylnia część ciała.
Jak ten moralny trup, prezydent miasteczka „P”, ma przeliczyć ilość głosów potrzebnych do pewnej dla niego reelekcji?
W uproszczony sposób można podać to następująco. Załóżmy, że:
- W miasteczko „P” ma 40 tys. mieszkańców, a do wyborów staje 40% ludności. Pozostała ludność jest systematycznie zniechęcana do uczestnictwa zmanipulowanym sloganem, że „jak przyjdzie nowy prezydent i tak nic się nie zmieni”. W wyborach weźmie udział 8000 osób.
- W spółkach miejskich, urzędzie pracuje 2400 osób.
- W kolaborujących z nim przedsiębiorstwach jest 1100 pracowników.
Jeśli w miasteczku „P” bezrobocie jest na wysokim poziomie, każda zatrudniana przez nieetycznego prezydenta- terrorystę osoba przelicza się razy 1-3, gdyż podobnie jak ona zagłosują jej najbliżsi. Średnia arytmetyczna wynosi tu 7000 gwarantowanych głosów poparcia.
Jak widać brakuje mu 1001 głosów. Przy więcej niż dwóch kontrkandydatach, ma gwarantowaną drugą turę. Jednak boi się, że jego oponenci się zjednoczą. Jak ma zatem zdobyć brakujące mu 1000 +1 głosów.
W miasteczku „P” działa prężnie sekcja warcabów, chyba najpopularniejszej gry w kraju. Liczy ona 300 graczy. Prezydent rozbija ją i przejmuje. Daje dofinansowanie z kasy miejskiej. Poprzez takie działania zyskuje średnio 600 głosów dodatkowo. Nadal brak 401 karteczek z zakreślonym jego nazwiskiem podczas wyborów. To nie jest już problemem, wystarczy zmniejszyć frekwencję wyborczą o 5%. Nie jest to trudne, aby przy powiększającym się bezrobociu zniechęcić taką ilość mieszkańców.
Tym sposobem prezydent miasteczka „P” może rządzić na forever i łupić lokalną kasę wedle własnego „widzi mi się”.
Rodzi się pytanie: „Jak temu przeciwdziałać?” Odpowiedź jest jedna- solidaryzm społeczny. Jeśli w miasteczku „P” jest realnie, poza obecnym prezydentem, trzech wartościowych kandydatów na to stanowisko w najbliższych wyborach samorządowych, to powinni się oni zjednoczyć. Ustalić kto będzie numerem jeden, ustalić 2 stanowiska viceburmistrza i zacząć wspólnie ze sobą od razu działać. Oczywiście ten pierwszy krok jest trudny, ale nie niemożliwy
Inne tematy w dziale Rozmaitości