Ksiądz Pawlukiewicz, znakomity kaznodzieja, często opowiada pewną historię. Chodzi pewien kapłan w bloku wielorodzinnym po kolędzie. Jest pod numerem 17.
- A pod dziewiętnastką ksiądz już był?- pada.
To samo pytanie pojawia się w kolejnym mieszkaniu. Duchowny dochodzi do wspominanego numeru 19, szybko i z lękiem robi znak krzyża. Puka. Otwiera stojąca sztywno i prężąca się jak tyka kobieta.
- Czy przyjmie pani księdza?- Nieśmiało pyta.
- Oczywiście!- Wojskowym tonem odpowiada niewiasta.
Duchowny wchodzi do mieszkania. W kącie cichy jak trusia siedzi mąż kobiety.
- Może się pomodlimy?- Z drżeniem w głosie proponuje duchowny.
- Życzę sobie tego!- Pada żołnierskim głosem ze strony gospodyni.
Rozmowa toczy się oschle i urzędowym tonem jak z oficerem politycznym „Batalionów Chłopskich”.
- Ja chciałem zamienić parę słów z pani mężem.
- Nie trzeba! On na niczym się nie zna! Proszę mnie pytać!- rzuca kobieta.
Następnie mówi duchownemu na ucho.
- Wie ksiądz, ja to modliłam się o dobrego męża, to mam dobrego. On się nie modlił, to ma, to, co ma.
więcej na:www.plonszczanin.pl/
Inne tematy w dziale Rozmaitości