"A dla mnie wszyscy jesteście godni być w Komitecie Honorowym Jarosława Kaczyńskiego..."
Z Jarosławem Kozakiem rozmawia Anna Nadolny rozmowa pierwsza
Zlikwidowano twój profil Jarku na Facebook...
Tak. To już kilka dni minęło. 7 września zniknął.
I co dalej?
Cóż ja mogę? Dostałem od administracji portalu mail z wiadomością, że stwierdzili, iż nie jestem Jarosławem Kozakiem. Zablokowano tymczasowo mój profil żądając przedstawienia dokumentu tożsamości. Moje konto zweryfikowałem procedurami regulaminowymi i żadnej kopii dowodu czy paszportu nie będę im wysyłał. W żadnym wypadku.
Zrobiłeś bardzo wiele na portalu. Dziś to dzieło zniknęło. Od kiedy tam byłeś?
Założyłem konto w lutym lub w marcu tego roku. Dokładnie nie pamiętam. Przez telefon komórkowy. To była forma rozrywki między zajęciami czy w czasie podróży. Właściwie kilka miesięcy nie logowałem się tam nawet z komputera. Internet jest bardzo ważnym medium komunikacji ale portal społecznościowy niekoniecznie. Miałem osobisty profil tak jak wielu moich znajomych. To był profil dla dawnych i obecnych przyjaciół. Zupełnie realnych znajomych. Były tam moje zdjęcia, zdjęcia rodzinne, albumy z fotografiami różnych pamiątek po ojcu Bocheńskim, zdjęcia ludzi, których spotkałem w życiu. Zdjęcia kwiatów w ogrodzie, czarnych tulipanów. Odnalazłem kilka osób, z którymi straciłem kontakt wiele lat temu.
Dzięki Fejsowi nawiązałeś zatem kontakt z dawnymi kolegami. Fejs spełnia swoje zadanie.
Niewątpliwie. Odezwałem się do Jarka Kamińskiego, mojego dawnego kolegi z liceum i ze studiów na KUL-u. On dziś jest dramaturgiem i pisze wyśmienite sztuki teatralne. Jarek ma również profil na fejsie...
Sztuki teatralne?
Tak, tak. Teatr „Wytwórnia” gra wspaniałą inscenizację jednej z jego sztuk obecnie. To jest godne zobaczenia! Zupełnie nie wiedziałem czym się dawny „Kamień” jak mówiliśmy w liceum zajmuje. Asię Bączyńską także odnalazłem. To wspaniała dziewczyna bardzo zaangażowana swego czasu w działalność na rzecz osób chorych na epilepsję. Ja ją bardzo podziwiam. Telewizja nakręciła o jej życiu cudowny film dokumentalny. To był „Polsat” o ile pamiętam. Z Asią straciłem kontakt dawno temu, mimo iż wiele lat prowadziliśmy korespondencję. Wśród moich znajomych był Wojtek Klakla, zaprzyjaźniony malarz polski z Fryburga, jeden z nielicznych naszych artystów, który odnosi sukcesy zagranicą. Wyśmienicie sobie tam radzi. Wojtek był autorem mojego zdjęcia profilowego, tego słynnego „moherka” z XXI wieku – z ekstra czapeczką, cygarkiem w ustach, gadżetami na przegubie ręki i z dżamnikiem, czyli psem rasy jamnik, moim „Krecikiem”. Bardzo podobał mi się ten obraz. Dawny kolega z klasy Mirek Godlewski też ma profil na Facebooku. To prezes Netia SA i nadto członek rady Giełdy Papierów Wartościowych zdaje się. Fejs poznałem zatem jako portal normalnych ludzi, byłych lub obecnych znajomych.
Mirka Godlewskiego jednak usunąłeś ze znajomych...
Tak. Śmieszna sytuacja.
Dlaczego?
Jeden z jego przyjaciół użył jako zdjęcia profilowego portretu cesarza Franciszka Józefa II. Nie spodobało mi się to i napisałem do tej osoby list, że nie uważam za stosowne używanie zdjęć przodków osób żyjących jako własnych. W odpowiedzi otrzymałem list, że osoba ta uznaje się za reinkarnację Franciszka Józefa. Na co ja znowuż odpowiedziałem, by z tą wiadomością zgłosił się do rodziny Habsburgów, bo być może się ucieszą aczkolwiek powątpiewam by wnukowie Karola jako ostatniego cesarza Austro-Węgier jako prawowierni spadkobiercy korony byli tym zachwyceni. Na tym korespondencja się zakończyła. Po jakimś czasie zauważyłem, że Mirek Godlewski zablokował mi możliwość komentowania jego profilu. Napisałem mu co o tym sądzę. Reakcji nie było. Musiałem zatem rozluźnić ten kontakt. Próbowano mi zamknąć usta dwukrotnie: niegdyś SB-cy. Dziś Mirek. Jesteśmy jednak z różnych światów. Nie zwykłem pytać nikogo o zgodę, by mieć własne zdanie. Okazało się, że zwróciłem uwagę dyrektorowi TVN-u a Mirek wsadził mi fejsbukowy knebel w usta. Niezależnie od jego pozycji zawodowej nie akceptuję takich zachowań.
Trochę to egzotyczne co mówisz...
O czym?
O tym zdjęciu.
Dla mnie nie. We Fryburgu studiowały bardzo różne osoby. Między innymi Eduard von Habsburg. Arcyksiążę Eduard von Habsburg jeden z pretendentów do tronu cesarskiego. Niezwykle zdolny człowiek. Dziś profesor filozofii w Tesynie o ile pamiętam. Dla nas pochodzących z PRL-u to była totalna egzotyka. Arcyksiążę, potomek cesarstwa – coś zupełnie z innej bajki. On mieszkał w Albertinum, w klasztorze dominikanów fryburskich przez rok. Przez rok studiował we Fryburgu. Ja wówczas często bywałem u Bocheńskiego zatem spotykałem Habsburga także poza uniwersytetem. Razem chodziliśmy na seminarium historii filozofii średniowiecznej prof. Reudiego Imbacha. Poza tym interesował się neotomizmem w tym także Bocheńskim więc jakiś temat do rozmowy był. Ale nie utrzymywałem z nim szczególnych kontaktów. To był arcyksiążę a ja byłem „domolud”, z „demokracji ludowej”. Habsburgowie są zupełnie odporni na to co o nich mówią włościanie i pomniejsza arystokracja czy po prostu wszyscy, którzy nie są z królewskich rodów. Niemniej używanie zdjęcia ich przodka ot tak frasobliwie dla zabawy uważam za nie na miejscu.
Czy ten Habsburg także należał do twoich znajomych na fejsie?
On rzeczywiście ma profil na portalu. Zauważyłem go wśród fanów kard. Christopha Schoenborna. Ja też byłem fanem i kardynała i jego strony. Zaprosiłem Habsburga do friendów, jak ja to nazywam. Odrzucił zaproszenie. No! Albo czas już znajomości minął, albo... Nie jestem wszak z królewskiego rodu. On rzeczywiście ma tam samych potomków koronowanych głów na swoim profilu. Ale wtedy, gdy jakiś kontakt był on był zupełnie życzliwy. Wiedział, że przygotowuję olbrzymią bibliografię Bocheńskiego. Dwa tysiące pozycji. Będąc na „Angelicum” w Rzymie zrobił dla mnie notatki o tamtejszych zasobach uniwersyteckich dotyczących Bocheńskiego. Całkiem mnie tym zaskoczył, bo go o to nie prosiłem. Sam z siebie to zrobił. W grupie ojca Bocheńskiego zamieściłem fotografię tej notatki Habsburga z mojego archiwum.

Co cię drażniło na fejsie?
Ja jestem poważnym człowiekiem. No i dorosłem już dawno. Było dla mnie nie do zniesienia otrzymywanie dziesiątków propozycji udziału w różnych grach typu „doimy krowę” czy „hodujemy warchlaczki”. To jest coś naprawdę potwornego. Do tego otrzymywane różnej maści serduszka a to włochate a to kudłate a to małpie, szwajcarskie i arabskie i w ogóle całkiem obrzydliwe na koniec. I to przysyłali mi obcy ludzie! Musiałem poblokować wszystkie te infantylne aplikacje. Niemniej fakt, że dorosłe osoby zajmują się takimi głupstwami jak wirtualne serducha z rogami fruwające, pełzające, pulsujące i Bóg raczy wiedzieć co te serca wyprawiają jeszcze, było sygnałem o poziomie mentalnym ludzi, do których kieruję swoje słowa.
Fejs to nie portal jajogłowych...
Zupełnie sobie zdaję z tego sprawę. Dla mnie było bardzo męczące to co nazywamy „wulgaryzacją wiedzy”, popularyzacją wiedzy. Byłem zmęczony koniecznością porzucenia normalnego języka wiedzy na rzecz dość prostackiego wykładu różnych tematów. Ci ludzie nie rozumieli niejednokrotnie co się do nich mówi.
Czyli „łopatologia stosowana”?
O tak! W stu procentach. No może nie w stu. W bardzo dużej części. Łopatologia nakładania łopatą do głów. Ja tam bardzo lgnąłem do studentów. Ci muszą używać tego organu jakim jest mózg. U nich był inny poziom zabawy i rozmowy. Gdy była konwencja żartu nie potrzeba było nikogo o tym łopatą informować. U pozostałych niestety tak. Studenci wyśmienicie potrafili słownym slangiem komunikować nawet swoją mimikę, której wszak przez ekran nie widać. Myślę, że udawało mi się odgrywać równego im studenta, choć dawno już nim nie jestem. Powrót do czasów studenckich bardzo mnie bawił zwłaszcza na profilu „Smolnej kury domowej”, takiej sympatycznej Kasi.
„Smolna kura” tak?
Tak, tak. To jest oczywiście bardzo trudno wyczuć osobowość i charakter osoby przez kontakt wirtualny bez faktycznego kontaktu osobistego, widzenia tej osoby, nie słyszenia jej głosu itd. Ale Smolna Kura była ekstra. Ona miała swoje „złote myśli”, jedne cenzuralne inne nieco mniej. Ubawiła mnie następująca „Czy segregacja prania na czarne i białe to już rasizm?”.
Poznałeś Facebook bardzo dokładnie...
Aż tak dokładnie to nie...
Ale jednak dość dobrze. Wskaż trzy wzorcowe grupy czy strony, które ci się podobały.
Wskazując trzy musiałbym dokonać jakiejś oceny i gradualizacji. Nie zrobię tego. Ale jest strona wyśmienita. To jest oficjalna strona Instytutu Pamięci Narodowej. Bez wątpienia prowadzi ją nie urzędnik ale wyśmienity historyk. Nadto prawdziwy mistrz popularyzacji wiedzy historycznej. Potrafi trudne zagadnienia ująć jasno w pięciu zdaniach i zagaić dyskusję. To jest prawdziwe mistrzostwo. Jego powinna przejąć duża gazeta i z miejsca awansować na redaktora działu historycznego. Na stronie IPN-u są i konkursy dla fanów z bardzo trudnymi nieraz pytaniami, z którymi i ja miałem kłopot i informacje o literaturze historycznej. Na tej stronie prowadzi się wyśmienitą edukację historyczną. Rewelacja!
Ale przyszedł moment, ze stałeś się jedną z czołowych postaci prowadzących kampanię wyborczą Jarosława Kaczyńskiego...
Tak było. Po katastrofie smoleńskiej PiS poniósł największe straty personalne. To zagroziło fizycznemu istnieniu tej partii. Zagraża nota bene do dziś. Postanowiłem ją wesprzeć.
Zapisałeś się do PiS-u?
Nie. Nie o to chodzi. Moje poglądy są w większości prawicowe ale w wielu sprawach odbiegają od doktryny tej partii. Po kampanii napisałem krótki tekst na mojej niestety już nieistniejącej stronie oficjalnej o sobie samym. To było tak mniej więcej: „Wielokrotnie mówiłem, że nie należę do PiS-u. Ja tylko dużo przeżyłem. Mój udział w kampanii wyborczej należy rozumieć jako wyraz mojej aktywności społecznej i zaangażowania w życie publiczne. Ja nie jestem z PiS-u. Mam wiele poglądów nie-prawicowych a nawet lewicowych. Cieszę się, że moja kampania zyskała sympatię i uznanie ludzi. Nigdy nie będę automatycznym potakiwaczem spraw, które uważam za błędne lub z góry skazane na niepowodzenie. Nie należy oczekiwać także ode mnie autorytetu w sprawach moralności a tym bardziej wiary. Nie ulegam łatwo psychologii tłumu. Jak łatwo z pewnością zauważyliście. Dlatego mogłem was czasem podtrzymać na duchu gdy dookoła lament. Należy żyć własnym życiem a nie życiem innych ludzi. Ja mam moja drogę życia, której każdemu z serca życzę. To ja wasz Jarek – czarny tulipan a dla mnie diament”. To parafraza tego co wówczas napisałem. Tekst był zilustrowany zdjęciem przepięknego czarnego tulipana z naszego ogrodu. Czy ludzie coś z tego zrozumieli? Nie wiem. Jedni żyją życiem Tuska czy Komorowskiego. Inni życiem Kaczyńskiego. Często nie żyją swoim własnym życiem.
Katastrofa była powodem twoich fajerwerków wyborczych?
Oczywiście nie tylko ona. A raczej nie przede wszystkim ona. Któregoś razu był taki moment, że bardzo długo nie spałem myśląc o tym co się w Polsce dzieje. Myślałem o tym kilka nocy. Jestem nocnym markiem i kocham ciszę. Przyszła w tych dniach wiadomość, że Komorowski zyskał poparcie Jaruzelskiego. Wytrąciło mnie to psychicznie. To był skandal dziejów. To przeważyło, że wziąłem czynny udział w kampanii na rzecz kandydata, do którego partii nie należę. Jak czas pokazał staliśmy się w tamtych dniach świadkami największego skandalu historii ostatnich dziesięcioleci. Oto kandydat na prezydenta zyskuje poparcie twórcy stanu wojennego i się tym publicznie chełpi. Jaruzelski dostrzega „charyzmę” a ten się tym chełpi. Założyłem grupę dla takich jak ja. Dla tych, którzy nie są z PiS-u i nie mogą pogodzić się z rechotem historii. Z cynicznym wprost rechotem historii. To była grupa „Głosuję na Kaczyńskiego. Ja nie mam innego wyboru”. To była moja deklaracja polityczna w tym czasie. Nazwa grupy, moje hasło, moja deklaracja była podpisana moim imieniem i nazwiskiem. To był wyraz mojej postawy.
Czy była to liczna grupa?
Raczej nie. Chciałem przekonać ludzi. Moja deklaracja została potraktowana jak kolejne hasło w kampanii na rzecz kandydata. Niewiele osób widziało w tym moje wyborcze „credo”. Po pierwszej turze zdawałem sobie sprawę, że Kaczyński może wygrać jedynie głosami osób niezdecydowanych. Robiłem wszystko, by ich pozyskać.
Czyli są dwa powody twojego wystąpienia internetowego...
Jest jeszcze jeden. Byłem i jestem nadal przekonany, że monopol władzy, jaką skupiła w swoich rękach Platforma jest szkodliwy. W takim państwie jak Polska, będącym komunistycznym bękartem nadal niestety, komasacja władzy w rękach jednej partii stanowi zagrożenie dla praworządności kraju. W Polsce musi być organ, np. prezydent z innej opcji politycznej niż partia rządząca, organ kontrolny z prawem weta. Są zatem trzy główne powody.

Twoja działalność na fejsie była wprost zadziwiająca. Tworzyłeś mapę zagadnień dla prawicy. To był olbrzymi całościowy zbiór. Systematyka spraw na lata.
Rzeczywiście stworzyłem wiele grup tematycznych i kilkadziesiąt stron zagadnień. Starałem się je konstruować tak, by były to grupy otwarte na przyszłość. Unikałem grup klasycznie propagandowych, których kariera kończyłaby się wraz z wyborami. Inne grupy typu „Prezydent Kaczyński” są oczywiście dziś trupem i nie mają żadnego znaczenia. To są martwe grupy. Ale jeśli ludzie tam aktywni chcą czekać pięć lat do następnych wyborów to niech to robią. Polska jednak potrzebuje stałej dyskusji problemów a nie czczego gadania o prezydencie Kaczyńskim. Wprost nierozsądnego bełkotu. Wybory wygrał Komorowski i dopiero akceptując stan rzeczy można uczciwie pracować dla kraju. Wysłałem nawet w tej sprawie list okólny do wielu tysięcy ludzi z moich grup. Część ludzi woli jednak napawać się przeszłością i nadal żyje w kampanii wyborczej Kaczyńskiego „na prezydenta”, choć przed nami wybory samorządowe i parlamentarne. Dalsze tkwienie myślami przy niedoszłym „prezydencie Kaczyńskim” doprowadzi do klęski PiS-u w wyborach do samorządów i Sejmu.
To nie mogło się spodobać zwolennikom Kaczyńskiego.
I się nie spodobało. Wszczęto kolosalną nagonkę na mnie z kłamstwami i pomówieniami włącznie. Zrobili to ludzie PiS-u czy raczej to oszołomstwo moherowe. Ale o tym później może.
Jak scharakteryzowałbyś swoje grupy?
Tak jak powiedziałem starałem się o otwarte zagadnienia. Nie tylko na teraz ale i na przyszłość. Tematy, sprawy, zdarzenia, które nas czekają to mnie interesowało. Podam kilka przykładów: „Euro nie! Nie dla wprowadzenia euro w Polsce”. Ta grupa jest aktualna niezależnie od wyborów jakichkolwiek. Ludzie mogą w niej dyskutować fundamentalne dla Polski sprawy przez kilka lat. Euro w Polsce zostanie wprowadzone wcześniej czy później. Grupa mogłaby być platformą dyskusji o tym. Inny przykład grupy wyborczej a jednak o aktualnym zagadnieniu „Dlaczego Platforma Obywatelska i B. Komorowski boją się lustracji?”. To było wyrazem moich niezmiennych poglądów od wielu lat o konieczności powszechnej lustracji wszystkich. Kiedyś powiedziałem nawet „W 1989 roku należało wyciąć wszystkich SB-ków do zera. Nigdy nie jest za późno, żeby to zrobić”. To jest streszczenie moich poglądów o bandytach z SB, ich kolaborantach i wszelkich kapusiach. To jest jedna zdradziecka banda.
Abp Wielgus był TW a go ceniłeś.
Tak. Trzy dni płakałem jak się dowiedziałem, że kapował jak najgorszy zdrajca. On jest przykładem, że Pan Bóg spełnia ludzkie życzenia. Chciał być znanym naukowcem tak jest najbardziej znanym polskim arcybiskupem na świecie jako źródło parszywego skandalu w Kościele. Błędnych i niewłaściwych zachowań dostojników kościelnych w Polsce jest wiele. Dotyczy to zarówno kard. Dziwisza jak i abpa Życińskiego. W związku z Życińskim jawnie występującym przeciw Kaczyńskiemu choć nie wprost założyłem grupę „Apel do abpa Życińskiego o niewtrącanie się do spraw czysto świeckich”. Arcybiskup lubelski ma zwyczaj wtykania nosa w nie swoje sprawy od dawna. Taka postawa zagranicą, w innych kościołach narodowych uznana byłaby za przekraczanie swoich uprawnień i kompetencji w wypowiadaniu się o sprawach społecznych.
Założyłeś też grupę o skandalach w Kościele zdaje się.
Tak, była taka grupa „Stop scandals in the Church. Dość skandali w Kościele”. Dziś już nie pamiętam powodu konkretnego w czasie, dlaczego ją założyłem i o jakie zdarzenie chodziło ale była to grupa poświęcona nadużyciom w Kościele. One są zbyt liczne. Nie chodzi tylko o nadużycia seksualne księży ale całą sferę o której Benedykt powiedział, że Kościół zbyt skoncentrował się w ostatnich latach na rozdawnictwie zaszczytów i przywilejów. Byłem zaskoczony tak otwartą relacją w ustach papieża z tego co się dzieje w Kościele.
Co masz dokładnie na myśli?
Co ja mam na myśli? To papież powiedział. To pytanie, co on miał na myśli mówiąc to. Niewątpliwie pojawienie się różnych postaci w Kościele na tym czy innym stanowisku budzi zdziwienie.
Spytam inaczej. Które osoby budzą twoje zdziwienie w Kościele?
Mówienie o konkretnych osobistościach Kościoła polskiego to robienie sobie wrogów. Ale ja dziwię się dwóm osobom. To jest kard. Dziwisz. Dawniej i ciągle nadal zadziwiający A ostatnio abp Kowalczyk jako prymas Polski. Zupełne zdziwienie. Trochę tak jak Filip z konopii. Wygląda na to, ze Benedykt pozbywa się dość uciążliwego balastu ludzi w Watykanie. A jednocześnie musi dawać im zaszczyty by się ich móc pozbyć. Zresztą nie znam się na tym. Dyplomacja Watykanu to jedna wielka tajemnica wiary.
Od dawna nie pałasz miłością do Dziwisza.
A dziwisz się?
Ja nie. Dziwisz się dziwi. To tylko słowne igraszki.
Miejmy nadzieję. Dziwisz to dziwna postać, niemal mityczny cień papieża. Przyszedł moment, że chciał wyjść z tego cienia i wyszedł. Jego powołanie na Arcybiskupstwo Krakowskie wzbudziło duże zdziwienie wśród laikatu zagranicznego. Ale także w Polsce. Człowiek, który nie miał doświadczenia w zarządzaniu diecezją, parafią nagle rządzi Krakowem uchodząc za autorytet równy niemal Janowi Pawłowi. Fakty są jednak takie, że w momencie jego nominacji zupełnie nie znaliśmy jego poglądów. On nawet bardzo nieskładną polszczyzną mówił. Widać, że nie ma doświadczenia w głoszeniu, w nauczaniu publicznym. To, że był sekretarzem papieża nic nie znaczy. Awans z sekretarza na metropolitę Krakowa to rekord świata w szybkości kariery w Kościele. On był biskupem oczywiście, arcybiskupem ale tytularnym bez faktycznych obowiązków i władzy przypisanych do tych urzędów. To taki „konsul honorowy” w dyplomacji. Niby „konsul” a nic nie może. Dziwisz zadziwił od razu na początku pobytu w Krakowie zakazem pieśni góralskich w liturgii. Cały świata, wszystkie kościoły pielęgnują lokalną tradycję a Dziwisz podejmuje decyzję odbierającą ich zwyczaje góralom. Następne posunięcie to zakaz wypowiedzi dla ks. Isakowicza-Zalewskiego. Rzecz wprost skandaliczna. Jesteśmy w XXI wieku a nie w czasach inkwizycji. Później dość kompromitujące wypowiedzi o książce prof. Półtawskiej łamiącej monopol Dziwisza na Jana Pawła II i przyjaźń z nim. Przyjaciół papież prawdziwych miał niewielu. Półtawska nie obnosiła się z tą przyjaźnią tak jak ksiądz TW Maliński. Jesteśmy w trakcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła i nagle pada wieść, że Dziwisz posiada jego osobiste papiery. No Chryste Panie skąd te dokumenty u niego? Tajemnica. Nigdy się pewnie tego nie dowiemy. Kolejna sprawa to pochówek Kaczyńskiego na Wawelu. Nikt nie chciał odpowiedzieć na pytanie, kto wyszedł z tą inicjatywą w momencie gdy polszewicy przypuścili atak. Tak się nie zachowuje arcybiskup. Na koniec zaś wprost niegodne cofnięcie zgody na pochówek Janusza Kurtyki. To tyle faktów. Niech każdy sobie wyrobi zdanie sam.
Kilka jednak twoich grup było stricte wyborczych. Nie samymi zagadnieniami tworzy się kampanię.
Ależ oczywiście. I ja zakładałem takie grupy.
Posiadasz ich listę?
Teraz już tak. Wcześniej nie miałem czasu na prowadzenie rejestru. Grupy powstawały zgodnie z aktualnymi wydarzeniami. Zasypiały a później budziły swoją aktywność. Propagandówek jest kilka: „Nie utrzymuję Owsiaka” jako protest wobec zorganizowania jego pomocy powodzianom w dniu wyborów. „Wolę przytulać kota niż kaszalota” w związku z dżentelmenem Komorowskim w Danii. „Niech Clinton 3 lipca nie lekceważy śp. Prezydenta i odda Mu hołd na Wawelu” jako wyraz dezaprobaty dla wizyty Clinton w Polsce w czasie kampanii wyborczej i zlekceważeniu zmarłej Pary Prezydenckiej. „Dlaczego rząd nie daje 20 milionom Polaków zagranicą "Karty Polaka"?” – grupa poświęcona dziejom Karty Polaka i faktycznego policzka dla wszystkich Polaków na świecie. To jest przykład jak PO plunęła Polakom zagranicą i osobom polskiego pochodzenia w twarz. Ta grupa była stricte wyborcza związana z pracami nad ustawą. Ale miałem też dwie strony poświęcone Polakom na Wschodzie z racji moich zainteresowań emigracją. Jedna to była „Karta Polaka (Portal Emigracji Polskiej) oraz KartaPolaka.pl. Obie zostały zlikwidowane na skutek usunięcia mojego konta.
Wiesz, że syn Płażyńskiego chce kontynuować pracę ojca. Jest sporo informacji na ten temat na portalu.
Ciszę się.
Blogerka Kataryna często o tym informuje. Niestety usuwa wszystkie posty i wiadomości o założonych przez ciebie grupach dla Polaków na wschodzie.
Tak, słyszałem coś o tym.
Usunęła wpisy o Karcie Polaka, KarciePolaka.pl i twoich dwóch grupach, że ty je założyłeś.
Trochę mnie to dziwi. Ale to jej profil i ma prawo stosować cenzurę czy blokadę informacji. Dziwne tylko, że blokuje takie informacje.
Był taki wpis u niej i go usunęła „Jarek Kozak stworzył stronę dla Polaków na Wschodzie dziś zlikwidowaną KARTA POLAKA (PORTAL POLAKÓW ZAGRANICĄ) oraz „Dlaczego od 3 lat PO nie daje 22 milionom Polaków zagranicą „Karty Polaka”?”. Czy wy Blogerka Kataryna i inni dopiero teraz słyszycie o Polakach na Wschodzie i Macieju Płażyńskim? Czy wiecie już co to jest "Karta Polaka"? Późno trochę! Nawet bardzo późno. Tak oto zniszczono najważniejsza problematykę prawicy na FB a wy odgrzewacie kotlety".
Portal ma swoje prawa a ludzie są próżni. Widocznie Kataryna nie chce, by ludzie wiedzieli, że ktoś już dawno pomyślał o tym, o czym ona dopiero teraz się dowiedziała. Mam nadzieję, że przynajmniej nauczyła się co to jest „Karta Polaka”. Szkoda tylko, że stosuje blokadę informacji. Okazuje się, że nie jest to tylko metoda PO czy lewicy.

Mówiłeś, że masz swoją ulubioną grupę na fejsie. Która to?
„Jarosław Kaczyński – Komitet Honorowy Facebook”. To jest moja ukochana grupa. To jest najznakomitsza grupa Kaczyńskiego na portalu. Pamiętam ten moment w przeddzień wyborów. Ogólne zmęczenie i oczekiwanie efektu pracy. Przeszło mi wówczas do głowy, że Komorowski z tą armią „autorytetów” w jego komitecie honorowym lekko przesadził. Chodziło o tę panią Anders, zupełnie nikomu nieznaną osobę, której zasługą główną było to, że wyszła za mąż za gen. Andersa. Wynalezienie wdowy po Andersie wydało mi się kompletną archeologią emigracji. Dziś z tych stu kilkudziesięciu osób nikt nie jest w stanie wymienić 10 z jego Komitetu a pewnie i Komorowski spytany o listę też miałby kłopoty kto w tym jego stadzie honorowym był a kto nie. Kaczyński natomiast był sam. Komitetu żadnego nie było. Ludzie na portalu, zwykli ludzie przeprowadzili wyśmienitą kampanię na jego rzecz zupełnie bezinteresownie. Należało im się podziękowanie i dowód uznania dla ich pracy. Powołałem „Komitet Honorowy” Kaczyńskiego ze zwykłych ludzi tworzących jego kampanię. Nie figurantów zmieniających się jak wiatr zawieje ale z ideowo krystalicznych ludzi. Napisałem tekst uznany przez wielu za najpiękniejsze słowa wypowiedziane w kampanii. Mam je tutaj:
„A DLA MNIE WSZYSCY JESTESCIE GODNI BYC W KOMITECIE HONOROWYM. WY WSZYSCY! BEZ POTRZEBY WYSZUKIWANIA NA EMIGRACJI STARUSZEK JAK U KOMOROWSKIEGO. MY JESTESMY TU. TO WASZ KRAJ I WASZ PREZYDENT! WSZYSTKICH WAS ZAPRASZAM! Jarosław Kozak”.
Wysłałem zaproszenie ludziom. To było na trzy godziny przed ciszą wyborczą i w trzy godziny w „Komitecie” znalazło się 700 osób. Przepiękna akcja. Każdego kto dołączał witałem w „Komitecie” prosząc „zaproś w moim imieniu wszystkich którzy powinni tu być”. To się ludziom podobało. Koniec kampanii. Oczekiwanie na ciszę wyborczą i te spokojne skupianie się ludzi w jednym miejscu. No nigdy tego nie zapomnę.
To fascynujące rzeczywiście co mówisz.
Tak to było tego dnia.

A jakieś przykłady grup stricte wyborczych?
Było ich kilka. Ja nie pamiętam wszystkich „prezydent wasz - SEJM NASZ!”. Jej pierwotna nazwa brzmiała „pierwsza tura wasza - DRUGA NASZA!”. Grupę tę stworzyłem dla tych, którzy wzięli w zorganizowanym przeze mnie głosowaniu na Jarosława Kaczyńskiego na Facebook. Grupa powstała po I przegranej turze wyborów.
Co to było za głosowanie?
To wydarzenie zorganizowane przez „Komitet Honorowy”
Ile osób głosowało?
Około 1000. Trochę ponad tysiąc. Później, już po wyborach część osób odeszła, bo nie chcieli otrzymywać moich listów okólnych. Ja wykorzystywałem tę grupę w celach informacyjnych. To było jedyne głosowanie na Kaczyńskiego, jakie miało miejsce na fejsie. Oczywiście to było wirtualne wydarzenie. Jego celem była mobilizacja ludzi. Cel był także propagandowy. Mięliśmy masę dywersantów polszewickich tam. Strasznie nam przeszkadzali. Ja miałem udrękę z nimi.
To znaczy, że nie było innych wydarzeń typu „głosujemy na Kaczyńskiego”?
Nie było. Moje głosowanie „4. Lipca zagłosuję na Jarosława Kaczyńskiego” było jedyne.
To dziwne. Ty nie PiS-owiec organizujesz głosowanie na Kaczyńskiego. A PiS-owcy co robili? Gdakali tylko? To przecież oni powinni byli zorganizować to głosowanie.
No tak to wyszło, że zrobiłem to ja. Ja nie PiSowiec. Starałem się jednak mieć głowę na miejscu w całym tym rozgardiaszu wyborczym i dawać sensowne propozycje unikając niecelowych pyskówek. A dlaczego głosowania na Kaczyńskiego nie zorganizowali ludzie z jego partii? Trudno mi odpowiedzieć. Faktycznie im to wypadało zrobić. Widocznie w rozgardiaszu zapominali jednak o sprawach podstawowych i najważniejszych.
Nie ogarniali całości?
Chyba nie ogarniali całości. Nie mieli wizji całości.
Czy jesteś dumny z tego, że ty zorganizowałeś ten fejsbukowy wybór Kaczyńskiego?
Tak, oczywiście. Powołałem „Komitet Honorowy”. Zorganizowałem głosowanie na Kaczyńskiego. Podstawowe rzeczy dla Kaczyńskiego zrobiłem ja. Bardzo się z tego cieszę. Tak, jestem dumny.
Czy podziękowano ci za tak sprawną akcję na portalu?
Wiesz... ludzie przychodzą i odchodzą. Także ich dzieła giną. Wytwory umysłu są ulotne. Ludzie zapominają...
Nie podziękował nikt?
Nie.

cdn...
Motto katastrofy TU-154M:
Wy nie będziecie przykładać się do śledztwa i ujawnienia prawdy, a my nie będziemy naciskać aby tą prawdę ujawnić
Wybrane publikacje z mojej macierzystej www
Za wszystkie darowizny finansowe oraz komentarze - Dziękuję :)
Uwaga!
Materiały dotyczące fotomontaży niektórych zdjęć katastrofy TU-154M będę zamieszczał sukcesywnie, w ramach wolnego czasu, zanim zamieszczę tu kolejne ( lub starsze )części materiału dotyczącego fałszerstw w postaci fotomontaży sugeruję zapoznanie się z całością materiałów gdyż jest to bardzo istotne. Na podstawie jednego zdjęcia można wyciągnąć błędne wnioski, ale przyglądając się całości dostajemy jasny przekaz że bezpośrednio po katastrofie TU-154M działała grupa osób fałszujących zdjęcia.
Teraźniejsi lub byli Goście Specjalni moich stron www:
1. Sergej Amelin - autor galerii fotografii dotyczących polskiego TU-154M
2. Serge Serebro - autor fotomontażu - "lądowanie samolotu AN-72"
3. B.Biel ( dziennikarka TVN ) - współautorka reportażu ( Wołoda Safonienko, Paweł Plusnin, Igor Fomin )
DEZINFORMATORZY:
1. Sergej Amelin ( był gościem na mojej www )
2. BBC-77 - fotomontaże z ciałami mającymi przedstawiać ofiary katastrofy TU-154M
3. Sergej Chirikov( agencja EPA ) - "smutek" - fotomontaż
4. Alexey Nikolsky( agencja AFP ) - Putin i Szojgu w Smoleńsku - fotomontaż
5. Serge Serebro - "lądowanie" samolotu AN-72
Wpisz swój adres e-mail aby subskrybować informacje o nowych wpisach. Subskrypcja mailowa dotyczy informacji publikowanych na stronie www.pluszaczek.com ( tu publikuję wybiórczo, w ramach wolnego czasu ):
W HDK od 25.03.2004
W drodze po ZŁOTO :)
do dnia 13 września 2011
Pluszak oddał 13,950 ml krwi :)
a może oddasz i TY? ?
ZHDK II Stopień 15.11.2010 :)
ZHDK I Stopień 06.05.2008 :)
Krew Darem Życia - część I
Krew Darem Życia - część II
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka