Szacowna Recording Industry Association of America
przegięła. Mocno:
W mowie końcowej adwokatów organizacji (w sprawie przeciwko użytkownikowi programu Kazaa - przyp. plu.) pojawia się wniosek, że przechwytywanie muzyki z płyt audio i konwertowanie jej do plików MP3 stanowi pogwałcenie licencji. W niektórych miejscach teza jest uściślana - nielegalne ma być tylko umieszczanie plików MP3 w udostępnionym folderze - prawnicy jednak starają się przeforsować wniosek bardziej ogólny.
Amerykańskie prawo jest oparte na precedensach. Jeśli sąd przyzna rację RIAA,
organizacja może w przyszłości zawalczyć z użytkownikami, którzy decydują się na ripowanie płyt CD.
Ja mam lepszy pomysł na ochronę praw autorskich. Niech licencja na zakup płyty (70 zł) lub filmu (60 zł) czy gry (100 zł) obejmuje tylko
jednokrotne odsłuchanie / obejrzenie / ukończenie. Za każde następne trzeba będzie dodatkowo płacić. A jak ktoś zechce mieć zdjęcie na okładce, niech sypnie groszem fotografowi. W końcu biedaczynie też się coś należy. Plus opłata dla gości, którzy wynaleźli i opatentowali te genialne pudełka. Na pewno tacy istnieją. W tej chwili paskudnie ich krzywdzimy.
A na koniec wątpliwość. Jak RIAA chce udowodnić, że użytkownik skopiował płytę CD i zapisał w formacie MP3. Wejdzie mu
z butami do domu i będzie go nadzorować 24 godziny na dobę, aby nie złamał licencji? Wątpliwe.