Archiwum SRHWST. Bombowce nurkujące Ju-87B2 Stuka w locie nad cel.
Archiwum SRHWST. Bombowce nurkujące Ju-87B2 Stuka w locie nad cel.
Podhorski Podhorski
4450
BLOG

Westerplatte, 2 września 1939 r. Tragiczny dzień obrony. Część 1

Podhorski Podhorski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Ku chwale Bohaterskich Obrońców Westerplatte w 72 rocznicę niemieckiej napaści na Polskę,

fragment rozdziału "2 września" z mojej książki "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia"

dotyczący sytuacji na Westerplatte od około godz. 0010 2 września do momentu , gdy na Westerplatte

kierowały się eskadry niemieckich bombowców nurkujących (tego samego dnia).

2 września była najcięższym i najbardziej tragicznym dniem obrony

Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte.

 

 

Uwaga: Fragment rozdziału cytuję bez korekty i niektórych przypisów (taką wersję akurat mam pod ręką). Tekst nieco różni od tego który jest w książce, inne są numery przypisów, jest więcej informacji, cytowanych dokumentów, no i przede wszystkim unikatowych archiwalnych zdjęć.


 

 

2 września

 

sobota

 

wschód słońca 0547 – zachód 1924

 

 

 

Kolejny dzień rozpoczął się pogodną nocą. Świecił księżyc, który ułatwił na „Przystani” wykrycie próby desantu, ale nie sprzyjał Gawlickiemu i Jażdżowi w rozkręceniu toru. Wiał lekki wiatr o sile 1°B z północnego-zachodu.

Tuż po północy z Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód” do kmdr. Kleikampa przyszła radiodepesza 2310/10 z informacją, że „z powodu niebezpieczeństwa mgły, atak powietrzny możliwy dopiero o godz. 1000”. Pod zasadniczą treścią depeszą była dopisana treść, że żądany atak Junkersów Ju 87 z 1. Floty Powietrznej (Luftflotte 1) po godz. 0530 jest nadal aktualny[1].

O godzinie 0020 OKM wydało rozkaz:

Führer nie życzy sobie żadnych nie przygotowanych ataków, nowe natarcie tylko wzmocnionymi siłami wojsk lądowych (w przybliżeniu 3 września). Natarciem przy współudziale Kriegsmarine kierują wojska lądowe (odpowiednio użyć – Stukasy, naloty bombowe)[2].

           Po godzinie 0100 przychodzi kolejna radiodepesza, tym razem z Grupy Eberhardta, która informowała, że rozpoczęcie ataku na Westerplatte przez Kompanię Szturmową może się odbyć 2 września dopiero w godzinach południowych. Generał major Eberhardt postanowił widać, że Kompania będzie atakować jeszcze tego dnia. Oprócz radiogramu wiadomość tę przywiózł też kurier ze sztabu Grupy Eberhardta[3].

 

Około godziny 0130 we wschodniej części Składnicy rozpoczęła się gwałtowna strzelanina z broni maszynowej. Walkę ogniową prowadziły obydwie strony.

Plutonowy Buder wspomina[4]:

(...) żołnierze czuwający przy oknach meldowali mi: ‘Idą, idą’. Uciszając ich, niedowierzałem bowiem tym meldunkom, wyciągnąłem parę worków ze stanowiska obsadzonego przez kaprala Kubickiego w lewym oknie. Wpatrywałem się w ciemność i natężałem słuch, ale oprócz lekkiego trzaskania gałęzi nie było nic słychać. Nie dostrzegłem też sylwetek ludzkich. Ludzie przy oknach byli tak zdenerwowani, że błagali mnie, aby otworzyć ogień, bo ‘idą’. Rakietnicę i rakiety miałem przy sobie. Przez okno wystrzeliłem białą rakietę, ale spadochron nie rozwinął się. Upadła 50 m przed oknem, oświetlając tylko niewielki teren. Po paru minutach wystrzeliłem następną, która dosyć wyraźnie oświetliła mi przedpole. Ale również nic szczególnego nie zauważyłem. Żołnierze byli tak zdenerwowani, że mimo to dalej wołali: ‘Idą, idą!”. Nie dowierzając własnemu wzrokowi, ani słuchowi i opierając się na meldunkach żołnierzy, kazałem otworzyć bardzo silny ogień, który prowadziliśmy przez 15 minut. Na to hasło otworzyła ogień również Wartownia Nr 2, która strzelała nawet w czasie przerw[5].

 

Placówka „Fort” była w nocy oświetlana reflektorami z morza, prawdopodobnie przez jakieś małe jednostki pomocnicze. Żołnierze nie wykonywali żadnych ruchów, aby nie zdradzić swojej pozycji. „Fort” miał też prowadzić walkę ogniową z niemieckim patrolami najprawdopodobniej z kompanii SS-Heimwehr Danzig[6].

 

Z meldunku złożonego później kmdr. Kleikampowi przez por. Schuga, dowódcę Kompanii Szturmowej, wynikało, że wymianę ognia rozpoczął polski patrol prowadzący rozpoznanie tej części Westerplatte! Od godziny 0220 ogień broni maszynowej zaczął słabnąć, by ucichnąć około godziny 0400. Po stronie niemieckiej nie było rannych. Wtedy też poinformowano Kompanię Szturmową o planowanym trzecim natarciu na Westerplatte[7]:

Telefonogram – godz. 0235 dn.                                                                                       2.9.1939

Do dowódcy Kompanii Szturmowej:

1.                 Dzisiaj w nocy, po skontaktowaniu się z Grupą Eberhardta ustalono, że Kompania Szturmowa nie będzie obsadzona.

2.                 Wg przewidywań, w ciągu dnia Stukasy zajmą się Westerplatte. Zgodnie z aktualnym stanem rzeczy, pierwszy atak około godz. 1000.

3.                 Bezwarunkowo przestrzegać odstępów bezpieczeństwa pomiędzy grupami, tzn. 600 metrów między nimi.

4.                 Obiecane 4 karabiny maszynowe C/34 i 2 karabiny maszynowe .08 z obsługą pod dowództwem ppor. mar. Hartwiga łącznie z amunicją i z 10 pistoletami maszynowymi – wkrótce nadejdą.

5.                 O godz. 0400 SX idzie w Kanale Portowym dalej na południe aby zachować bezpieczny odstęp od Westerplatte oraz zająć odpowiednie stanowisko ogniowe.

6.                 Łącznik, ppor. mar. Böning[8] ma się dowiedzieć o potrzebach Kompanii Szturmowej[9].

 

Tuż po godzinie czwartej rano rozpoczęto przeholowywanie Schleswig-Holsteina spod Twierdzy Wisłoujście na stanowisko ogniowe naprzeciwko Dworca Wiślanego, skąd pancernik mógł swobodnie ostrzeliwać cele pod Gdynią. Wcześniejsza pozycja przy Twierdzy Wisłoujście tego nie umożliwiała ze względu na budynki po drugiej stronie Kanału Portowego. Okręt musiał zatrzymać się w odległości ok. 6 m od nabrzeża ze względu na małą głębokość w tym miejscu i rzucić kotwicę dziobową i rufową[10].

 

O godz. 0440 na Schleswig-Holstein nadano do Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód” radiodepeszę 0221/30, w której poinformowano, że kmdr. Kleikamp po porozumieniu się ze sztabem Grupy Eberhardta ustalił, że Kompania Szturmowa nie będzie jednak użyta tego dnia przeciwko Westerplatte, aby Stukasy mogły zaatakować polską Składnicę. Informowano też, że gen.-mjr Eberhardt proponuje, by porozumieć się z Gen d. Flg. (gen. lotn.) Albrechtem Kesselringiem, dowódcą 1.Floty Powietrznej, który znajdował się w Szczecinie (Stettin-Henningsholm).

 

Gdy Schleswig-Holstein kończył manewry przy Dworcu Wiślanym o godz. 0530 przyszła radiodepesza 0145/23[11] z Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód”:

Na rozkaz Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych (OKW) uzgodniony atak Stukasów i Kompanii Szturmowej na Westerplatte w dniu 2 września przed południem nie odbędzie. Zajęcie zostało zlecone Grupie Armii „Północ” dowodzonej przez gen. płk Fedora von Bocka.

 

Punktualnie o godz. 0600, gdy zakończono manewry związane z nowym miejscem postoju na pancerniku Schleswig-Holstein zarządzono natychmiastową gotowość maszyn – 4 kotłów na 8 węzłów[12].

 

O godzinie 0830 2. Pułk Landespolizei nadał radiodepeszę z prośbą o wsparcie artyleryjskie. Kmdr Kleikamp odmówił z powodu już obiecanego wsparcia 1. Pułkowi Landespolizei, gdzie według niego jego pomoc była bardziej potrzebna. Pół godziny później z pancernika nadano do arsenału portu wojennego w Pillau prośbę o pilne dostarczenie barką amunicji: 250 pocisków kal. 280 mm, 500 pocisków burzących kal. 150 mm, 500 pocisków 88 mm i 10000 naboi kal. 20 mm[13].

Na Schleswig-Holsteinie dwadzieścia minut przed godziną dziesiątą na dalekopis zostaje podany raport sytuacyjny z godz. 0700[14]. Raport nadano do Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód”:

Raport sytuacyjny: 2.9.1939 godz. 0700

1.                 Dzisiaj w nocy przy południowo-wschodnim rogu Westerplatte od godz. 0130 do 0215 ożywiona wymiana ognia między naszym oddziałem a prowadzącymi rozpoznanie Polakami, którzy zostali odrzuceni. Nasza strona bez strat.

2.                 Kompania Szturmowa wzmocniona przez jeden pluton SS z moździerzem[15] oraz jeden pluton SS-Heimwehr Danzig, zabezpieczający Wisłoujście. Przednia linia zabezpieczenia mniej więcej na wysokości Mewiego Szańca.

3.                 Między godz. 0430 a 0600 okręt został przeholowany w Wisłoujściu na uprzednio sprawdzoną pozycję ogniową, po stronie wschodniej naprzeciwko Dworca Wiślanego. W przypadku ataku Stukasów jest dostatecznie duży odstęp bezpieczeństwa od Westerplatte.

4.                 Wczoraj wystrzelałem: kal. 28 cm – 112 pocisków, kal. 15 cm – 425 pocisków, kal. 8,8 cm – 355 pocisków, naboje 2 cm – 11000 szt.

5.                 Straty własne:

a.        Kompania Szturmowa: dowódca ciężko ranny, 3 starszych podoficerów i 10 podoficerów oraz 68 żołnierzy – ranni. Liczbę zabitych szacuje się na 10-15 ludzi, ale dokładnie jeszcze nie ustalono[16];

b.        Okręt: dwóch ciężko i dwóch lekko rannych w następstwie pęknięcia zamka lufy drugiego działa kal. 15 cm lewej burty, również jeden ranny przy południowej stronie Kanału Portowego z obsadzonego tam plutonu karabinów maszynowych.

6.                 Straty materialne:

- uszkodzone drugie działo kal. 15 cm lewej burty, a w Kompanii Szturmowej uszkodzonych wiele karabinów maszynowych ciężkich i lekkich na skutek strzałów i odłamków[17].

 

           Około godziny 1100 kpr. Szamlewski na placówce ”Fort” zauważył dwie łodzi rybackie, które płynęły jedna za drugą od strony wschodniej. W każdej z łodzi siedziały dwie osoby. W odległości ok. 300 m od „Fortu” łodzie zatrzymały się, a ich załogi w cywilnych ubraniach rozpoczęły obserwowanie Westerplatte przez lornetki. Szamlewski otworzył do nich ogień z erkaemu. Łodzie szybko odpłynęły. Szamlewski zdążył jeszcze zauważyć na łodziach małe maszty, być może anteny radiostacji[18].

 

Mat Antoni Sadowski, jeden z dwóch rusznikarzy w Składnicy, w Wartowni Nr 5 dokonał naprawy cekaemu i erkaemu. Potem udał się na placówkę „Fort” skąd zabrał do naprawy w koszarach erkaem[19]. Wkrótce powrócił z nowym erkaemem dla „Fortu”. Mat Rygielski pokazał Sadowskiemu przyniesioną po ostatnim natarciu Niemców zdobyczną broń. Pokazywał również miejsce, z którego Niemcy atakowali „Fort” i gdzie nadal leżało kilku rannych (?) i zabitych. Sadowski postanowił sam podczołgać się do tego miejsca. Kiedy tam dotarł znalazł przy jednym z zabitych elkaem, który przyniósł do „Fortu”. Mat Sadowski nie zrezygnował jednak z kolejnych „zdobyczy” i po chwili znów podczołgał się w stronę pobojowiska. Z tego wypadu przyniósł znalezioną amunicję. Jeszcze raz postanowił udać się na „łowy”. Z ostatniej wyprawy mat Sadowski przyniósł kolejny zapas amunicji i dwa niemieckie hełmy. Broń zdobytą przez Rygielskiego, jak i swoje „zdobycze” z przedpola placówki „Fort” Sadowski zaniósł do koszar[20].

Podkreślić trzeba, że mat Sadowski bardzo chwalił wzorowy porządek na placówce i spokój mata Rygielskiego, mimo że dowodził placówką od początku narażoną na bezpośrednie ataki nieprzyjaciela[21].

 

1. Flota Powietrzna Luftwaffe przygotowując nalot na Westerplatte potrzebowała wiedzieć jak najwięcej o celach położonych w Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Został wysłany samolot rozpoznawczy, prawdopodobnie dwupłatowy wodnosamolot Heinkel He 60 z 1./KüFlGr 506 z Pillau (Piławy)[22]. Nie jest wykluczone, że Niemcy zastosowali fortel zamalowując niemieckie znaki rozpoznawcze na samolocie i wymalowując biało-czerwoną szachownicę.

O przelotach samolotu rozpoznawczego lub samolotów (prawdopodobnie był to ten sam samolot widziany wielokrotnie na różnych wysokościach) wspomina wielu żołnierzy załogi[23]:

Mat Rygielski na placówce „Fort”[24]: „Rano samoloty przelatywały bardzo nisko nad naszymi stanowiskami, jednak nie mogli nas wykryć, gdyż po każdym natarciu wszystko było należycie oczyszczone i zamaskowane[25]. Warto przy okazji wspomnieć, że po każdym ostrzale prowadzonym z „Fortu” drobiazgowo usuwano duże ilości łusek, aby nie zdradzić stanowiska z powietrza[26]. W drugiej relacji napisał: „O ile sobie przypominam, w drugim dniu przed południem pojawił się od strony morza samolot, który lotem koszącym przeleciał nad Westerplatte. Prawdopodobnie przeprowadzał obserwację lub wykonywał zdjęcia[27].

Plut. Buder w Wartowni Nr 1: „(...) po południu (...) nad terenem ukazywały się nieprzyjacielskie myśliwce patrolujące[28].

Kpr. Goryl w Wartowni Nr 4: „Około godziny 1000 nadleciał od strony morza hydroplan[29], który przeprowadził obserwację systemu obrony i zawrócił nad morze[30].

Plut. Łopatniuk na stanowisku nr 1 działka ppanc: „Przed południem pojawiają się nad Westerplatte samoloty niemieckie. Najpierw przyleciał jeden. Latał bardzo nisko, na skrzydłach miał polskie znaki. Ponieważ niektórzy żołnierze zaczęli się pokazywać na stanowiskach, wydano całej załodze błyskawiczne zarządzenie: ‘Kryć się!’”[31].

           St. strz. Słowiaczek z tego samego stanowiska: „Około południa nad naszym terenem przelatywały samoloty z polskimi znakami rozpoznawczymi. Jak się później domyśliliśmy był to zwiadowczy samolot niemiecki robiący zdjęcia[32].

Plut. Łuczyński w Wartowni Nr 6 w koszarach: „Około godz. 1100-1200 zauważyliśmy niemiecki samolot rozpoznawczy wysoko krążący nad terenem Westerplatte. Wystawiłem przed koszary karabin maszynowy wraz z obsługą do obrony przeciwlotniczej[33]. Samolot obniżał się coraz bardziej, a celowniczy ciągle prowadził go na muszce kołowej. Celowniczy zgłasza mi, że cekaem jest wycelowany, a samolot znajduje się na wysokości najlepszej skuteczności ognia broni maszynowej. Niestety rozkazu otwarcia ognia nie było. Samolot bezkarnie latał nad naszymi głowami. Obsługa przy cekaemie wściekała się po prostu ze złości (...). W końcu samolot odleciał, a żołnierze pytali mnie: ‘Na co czekaliśmy? Od czego tu jesteśmy z bronią?[34].

St. ogn. Piotrowski w koszarach:

(...) około godz. 0900 ukazał się na znacznej wysokości samolot. W pierwszej chwili myślałem, że to nasz, i pobiegłem po lornetkę. Z rozczarowaniem jednak stwierdziłem, że to hitlerowski[35].

Sierż. Deik na na placówce niedaleko Wartowni Nr 5:

           (...) Do godz. 10-tej jest względny spokój. Później przelatuje nad nami samolot z oznakami czerwonego krzyża [tak w tekście – przyp. autora]. Leci niziutko nad Westerplatte. Czyżby nasz? Nie, to niemiecki samolot tak nas obserwuje, robi zdjęcia, a obserwator kiwa nam nawet chusteczką, a my tu jesteśmy bezsilni. (...) Jak bardzo chcieliśmy widzieć na niebie nasze Łosie[36].

Strz. Kaczanowski w Wartowni Nr 5: „(...) nadleciał samolot z przepisowo z biało-czerwoną szachownicą na skrzydłach. Dwóch żołnierzy, bo reszta zajęta była wartami, wyszło przed wartownię i zadarli głowy do góry, obserwując nisko latający samolot, zataczający półkola nad Westerplatte.

-Chyba będzie zrzucał jedzenie i amunicję – informowali nas.

Ale samolot wkrótce wzbił się w górę i odleciał. Plutonowy Petzelt jakby z niedowierzaniem, z nieufnością oświadczył:

-Coś podejrzanie mi to wygląda. Trzeba uważać, może to był niemiecki. Latał nad nami i latał i nic nie zrzucał. To po co przyleciał?[37].

Na placówce „Łazienki” zaobserwowano też niemieckie samoloty lecące w kierunku Helu, skąd było słychać i widać ostrzał artylerii przeciwlotniczej[38].

 

O godz. 1148 Schleswig-Holstein rozpoczął ostrzał polskich pozycji pod Gdynią (Górne Redłowo) wspierając działania 1. Pułku Landespolizei[39]. Ostrzał prowadzono do godz. 1203. Po 17 minutach ostrzał wznowiono ostrzeliwując częściowo widoczne z okrętu cele w okolicy Witomina. Łącznie pancernik zużył 41 pocisków kal. 280 mm i kal. 150 mm[40].

Odgłosy wybuchów z kierunku Gdyni i Orłowa były słyszane w koszarach[41].

 

Od rana trwały przygotowania na lotniskach Stolp-West (Słupsk-Zachód) i Annafeld-Flatow (obecnie Złotów k. Piły). Do nalotu wyznaczony zostały II. Gruppe kpt. Ulricha Schmidta i III. Gruppe kpt. Ernsta Otta, należące do Sturzkampfgeschwader 2. „Immelman” (II./StG 2 i i III./StG 2)[42], które dysponowały łącznie 71 maszynami Ju 87B-1 (w tym 67 sprawnymi)[43]. Kilkakrotnie odwoływano kolejne terminy nalotu. Samoloty i ich załogi pozostawały cały czas w stanie pełnej gotowości bojowej. III. Gruppe do nalotu na Westerplatte wystawił 29 samolotów[44]. W nalocie miało wziąć udział prawdopodobnie ok. 56-60 bombowców z StG 2. W bombardowaniu nie wzięły więc udziału ok. 7-13 maszyn z St.G 2, które pozostawiono na lotnisku jako maszyny rezerwowe.

Zebrane przez samoloty rozpoznawcze informacje i wykonane tego dnia zdjęcia lotnicze, jak i dane wywiadowcze przekazane przez Abwehrę posłużyły do wytypowania celów do zniszczenia. II. Gruppe miała zaatakować cele w zachodniej części Westerplatte, w tym „bunkry leżące w północno-zachodniej stronie”. III. Gruppe miała zbombardować: nowe koszary, budynek dowództwa uszkodzony podczas natarć Kompanii Szturmowej (chodzi najprawdopodobniej o willę oficerską lub kasyno podoficerskie) i schron znajdujący się w północno-wschodniej części Składnicy ze stanowiskami karabinów maszynowych (była to Wartownia Nr 5). To tylko niektóre z celów, jakie wyznaczono do zniszczenia na podstawie zdjęć lotniczych. Zniszczenie willi oficerskiej i „Piątki” utworzyłoby wyłom w polskiej linii obrony i umożliwiłoby pokonanie oporu Polaków przez nacierającą na tym kierunku Kompanię Szturmową wzmocnioną kompanią saperów z Roßlau. Wszystkie przygotowania do nalotu na Westerplatte dopięto na ostatni guzik. Oba dywizjony czekały już tylko na sygnał do odlotu.

           Kwestią otwartą pozostaje to, czy tylko te dwa dywizjony St.G 2 przygotowywały się do nalotu. Jest więcej niż prawdopodobne, że w nalocie oprócz dwóch dywizjonów z 2. Pułku „Immelman” (StG 2) mogła wziąć udział jedna eskadra z 4.(St)/TrGr 186, osłaniana przez myśliwce z II.(J)/186(T) startujące z lotniska w Brüsterort. Ta jednostka wchodziła w skład z Samodzielnej Jednostki Samolotów Nurkujących przy 1. Dywizji Lotniczej do której należał też StG 2 i IV.(St.)/LG 1.

           4.(St)/TrGr 186 dowodzony przez kpt. Blattera, posiadał 12 bombowców Ju 87B i bazował na lotnisku Annafeld-Flatow. IV.(St.)/LG 1 dowodzony przez kpt. Kögla[45], miał 39 maszyn Ju 87 (z czego 37 sprawnych) i bazował na lotnisku Grieslinen (obecnie Gryźliny k. Olsztynka). 4.(St)/TrGr 186 nadlatywałby więc nad Zatokę Gdańską dokładnie z tego samego kierunku co dywizjony StG 2. Natomiast udział IV.(St.)/LG 1 jest mniej prawdopodobny ze względu na wykonywany przez tą jednostkę nalot na port wojenny w Helu w godzinach wieczornych[46].

 

Około południa na Schleswig-Holstein przyszedł dalekopis z Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód”:

1.     Natychmiastowa gotowość do wyjścia w morze.

2.     Dowódca lub oficer nawigacyjny – natychmiast połączyć się telefonicznie z Dowództwem Sił Morskich Grupy „Wschód”.

Kleikamp zadzwonił do Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód” w Świnoujściu, gdzie rozmawiał z szefem sztabu kmdr. Feinem, który przekazał mu następujące ustalenia:

- jeszcze tego samego dnia ma zostać rozważona operacja przeciwko Westerplatte trzech możliwych kierunków: z morza, z powietrza i z lądu. Kierownictwo nad operacją obejmie Grupa Armii „Północ” zgodnie z wcześniejszą radiodepeszą 0145/23.

           Schleswig-Holstein wg tego planu miał wypłynąć na Zatokę Gdańska, bez względu na możliwość istnienia pól minowych (!) i stamtąd ostrzeliwać Westerplatte. Dowództwo Sił Morskich Grupy „Wschód” miało zapewnić, by tor wodny został przetrałowany z ewentualnych min oraz zabezpieczyć od polskich okrętów podwodnych akwen po którym miał pływać pancernik[47]. W planie operacyjnym kolejnego ataku na Westerplatte, który miał przynieść wreszcie rozstrzygnięcie i upragnione zwycięstwo nad polskim garnizonem przewidziano najpierw nalot Stukasów, następnie ostrzał artylerii pancernika od strony morza z odległości niespełna 2,6-2,8 km (ok. 1,5 Mm) i na końcu atak Kompanii Szturmowej. Kmdr Kleikamp zaoponował uzasadniając swój sprzeciw tym, że ostrzał z artylerii jego okrętu przy płaskim torze lotu pocisku jest właściwie bezskuteczny ze względu na wysoki i gęsty drzewostan oraz cele, których nie można dostrzec. Kleikamp dodał, że jego artyleria byłaby skuteczna gdyby pancernik odszedł na odległość 13-15 km (ok. 7-8 Mm) od Westerplatte. Dodatkowo ostrzał musiałby być obserwowany przez samolot korygujący i podający artylerii namiary, a i tak nie byłoby gwarancji, że wszystkie pociski upadną w obrębie tak małych celów jak na Westerplatte. Istniało poza tym ryzyko, że niektóre pociski mogłyby uderzyć w dzielnicę Nowy Port. Dowódca pancernika zaproponował, by tak jak w pierwotnym planie na Westerplatte uderzyłyby najpierw Stukasy, następnie jego okręt, ale tak jak dzień wcześniej z Kanału Portowego, a nie od strony Zatoki Gdańskiej, i na końcu atak Kompanii Szturmowej wraz z dodatkowym batalionem ze względu na odcinek 1200 m umocnionego terenu Westerplatte, który piechota musiałaby pokonać. Szef Sztabu kmdr Fein przyrzekł przekazać sugestie Kleikampa dalej i ponownie je rozpatrzyć.

           W kilka minut po zakończonej rozmowie z Grupy Eberhardta przychodzi radiodepesza: „natarcie na Westerplatte nie dziś, a jutro. Wzmocnienie w drodze. Dotrze w dniu 2.9. Bliższe szczegóły później[48].

           

O godz. 1245 do szefa sztabu Grupy Armii „Północ” gen. mjr. Hansa von Salmutha[49] zadzwonił gen. mjr. Hans Jeschonnek, szef Naczelnego Dowództwa Luftwaffe (OKL) powiadamiając go, że na rozkaz Adolfa Hitlera Westerplatte ma być jeszcze tego dnia zaatakowane przy współdziałaniu armii i lotnictwa. Führer był bowiem wściekły, że w Gdańsku broni się nadal polski garnizon. Von Salmuth odpowiedział, że kilka godzin wcześniej gen. art. Franz Halder, Naczelny Dowódca Wojsk Lądowych poinformował go, że zaatakowanie i zdobycie Westerplatte, ze względu na niepowodzenie próby zaskoczenia w dniu 1 września, ma nastąpić dopiero w dogodnej sytuacji, bez pośpiechu i dopiero po gruntownym przygotowaniu. Według posiadanych informacji Westerplatte miało mieć sieć podziemnych korytarzy łączących nowoczesne schrony bojowe (!), a liczba żołnierzy na Westerplatte była nieznana. W opinii OKH operacja przeciwko polskiej załodze na Westerplatte 2 września była nie do przyjęcia m.in. ze względu na brak odpowiedniej liczby żołnierzy do takiej operacji, jak i brak odpowiedniego uzbrojenia.

W Naczelnym Dowództwie Sił Zbrojnych (OKW) zaczęły pojawiać się chaos i nerwowość. Sprzeczne informacje od gen. mjr. Jeschonnka i gen. art. Haldera spowodowały, że gen. mjr. von Salmuth zadzwonił o godz. 1300 do szefa oddziału operacyjnego Sztabu Generalnego OKH płk. Hansa von Greiffenberga.W niecałe pół godziny później, o godz. 1325, do gen. mjr. von Salmutha zadzwonił gen. art. Halder z zupełnie innym poleceniem, niż te które przekazał o godz. 0850:

Natarcie na Westerplatte ze względu na oddziaływanie propagandowe ma być przeprowadzone i to jeszcze dzisiaj. Myśli się o ześrodkowanym ogniu (pancernika) ‘Schleswig-Holstein’, który w tym celu musi najpierw wyjść na odległość (odpowiednią) do strzelania i artylerii armijnej, poza tym o uderzeniu lotniczym i wreszcie oczyszczeniu przez wojska gen. Eberhardta. Wszystko pod dowództwem Grupy Armii „Północ[50].

Jak widać rozsądek gen. Haldera ustąpił przed bezwzględnym żądaniem Führera, który domagał się zdobycia Westerplatte 2 września. Szef sztabu Grupy Armii „Północ” gen. mjr. Hans von Salmutha starał się podczas tej rozmowy przeforsować jednak plan starannych przygotowań do ataku na Westerplatte, gdyż jak uważał, tego dnia nie uda się przygotować kolejnego natarcia z braku czasu i szerokich przygotowań do takiej operacji. Dodatkowo poinformował, że nie może uzyskać łączności z gen. mjr. Eberhardtem, gdyż ten był w tym czasie w Tczewie i że jeśli atak na Westerplatte nie będzie możliwy w tym dniu będzie meldował. Halder był jednak nieugięty, liczyło się tylko wykonanie rozkazu Führera.

Zaraz po rozmowie z Halderem, o godz. 1335 von Salmuth zadzwonił do Grupy Eberhardta, gdzie rozmawiał z kpt. Kurtem Fettem, oficerem sztabu generalnego. Przekazał rozkaz Haldera, zaznaczając przy tym, że wg jego oceny zdobycie Westerplatte nie jest możliwe 2 września bez gruntownego przygotowania. Dodał, że konieczna będzie ewakuacja ludności cywilnej z rejonu tej operacji (nalot lotniczy na Westerplatte). Poprosił też, by gen. Eberhardt po powrocie z Tczewa natychmiast się z nim skontaktował.

Gen. von Salmuth jeszcze przed godziną czternastą zadzwonił do gen. Kesselringa informując o wcześniejszych rozmowach z Halderem i kpt. Fettem. Zaznaczył, że rozkaz operacyjny został wydany, ale szanse na jego przeprowadzenie są ciężkie. Kesselring odpowiedział, że jeśli chodzi o nalot to ewakuacja ludności z Nowego Portu nastąpiła[51]. Von Salmuth sprostował, że część ludności zdążyła już wrócić i ponowna ewakuacja jest możliwa dopiero po porozumieniu z Gauleiterem Forsterem. Gen. Kesselring zaproponował, że w takiej sytuacji jedynym możliwym terminem nalotu tego dnia byłyby godziny od 1800 do 1845. Ale do tego czasu byłoby do załatwienia dużo formalności.

 

Korzystając z nieoczekiwanej przerwy w walce żołnierze Załogi odpoczywali, dyskutowali, uzupełniano amunicję na stanowiskach. Żołnierze czyścili broń pod nadzorem podoficerów.

Major Sucharski wyszedł z pomieszczenia dowództwa, gdzie dyżurował z kpt. Dąbrowskim i udał się do pomieszczenia radiostacji. Po chwili wrócił nie przynosząc żadnych specjalnych wiadomości poza urywkiem bardzo ważnego komunikatu radiowego: „Westerplatte jeszcze się broni”. Dla kpt. Dąbrowskiego była to niezwykle ważna informacja. Oto o obronie Składnicy dowiaduje się każdy Polak, żołnierz i cywil. Wie już, że oprócz strategicznego znaczenia obrona Składnicy (blokowała port gdański) uzyskuje wymiar propagandowy najwyższego stopnia.

Sucharski przynosi też treść innego komunikatu: „Naczelny Wódz pozdrawia załogę”. Treść tych komunikatów na polecenie kpt. Dąbrowskiego zostaje natychmiast przekazana wszystkim żołnierzom[52].

Ze względu na dramatyczne wydarzenia jakie nastąpiły kilka godzin później w koszarach, w tym miejscu trzeba napisać kilka słów o zadaniach Lądowej Obrony Wybrzeża i arcyważnym rozkazie Naczelnego Wodza, który właśnie tego dnia miał być przekazany do dowództwa WST na Westerplatte.

Lądowa Obrona Wybrzeża, w tym i strategicznie ważna obrona Westerplatte, blokująca port gdański, miała po pierwsze - zadanie stworzenia warunków działania dla Polskiej Marynarki Wojennej oraz po drugie - wiązać znajdujące się tam siły lądowe i morskie wroga w ciągu możliwie jak najdłuższego czasu[53]. Z uwagi na szczupłość sił oraz trudne położenie geograficzne obrona Wybrzeża nie mogła odegrać znaczącej roli w całości wojny z Niemcami w 1939 r.

Generalny Inspektor Sił Zbrojnych marszałek Edward Rydz-Śmigły miał w końcu lipca 1939 r. powiedzieć o zadaniach LOW, że jego życzeniem jest, aby Gdynię i Kępę Oksywską bronić do ostateczności[54]. Treść komunikatu, który usłyszał mjr Sucharski (i sierż. Rasiński, kierownik radiostacji – proszę zapamiętać ten ważny szczegół!) właśnie tego dnia brzmiała następująco:

„Naczelny Wódz pozdrawia załogę Westerplatte i wzywa ją do wytrwania na posterunku”![55]

Wynika z tego tylko jedno dla dowództwa WST: obrona Westerplatte ma już nie tylko znaczenie czysto wojskowe: rozdzielenia i wiązania dużych sił, ale także znaczenie polityczno-prestiżowe i ma być prowadzona zgodnie z honorem żołnierskim do wyczerpania ostatnich możliwości (!).

Ze wspomnień kpt. Dąbrowskiego nie wynika, aby znał on drugą część komunikatu Naczelnego Wodza – wytrwania na posterunku. Komunikat ten miał być powtarzany aż do momentu kapitulacji Składnicy. Czy prowadzący nasłuch sierżant Rasiński (lub pozostali radiotelegrafiści: kpr. Ignacy Zarębski, zastępca Rasińskiego i strz. Jan Czaja) przekazywali dalej pełną treść komunikatu? Wygląda na to, że nie. Czy zrobili to z własnej woli, czy może zakazał im tego mjr Sucharski, a może sierż. Rasiński? Sensacyjną i rzutującą poważnie na dalszy przebieg obrony jest postawa sierż. Rasińskiego. Ten 37-letni podoficer był w trakcie obrony Westerplatte zwolennikiem przerwania dalszej walki jako bezcelowej. Wyraz temu dał podczas narady w koszarach w dniu 5 września. Po kapitulacji Składnicy miał on zostać zabrany przez Gestapo i zamordowany rzekomo „za odmowę ujawnienia Niemcom polskich szyfrów i kodów”. Ale już w tym momencie trzeba zaznaczyć bardzo ważną rzecz. Wbrew temu co relacjonowali obrońcy i co można przeczytać na temat śmierci Rasińskiego w dostępnej literaturze, nie został on zamordowany. Po kapitulacji Składnicy prawdopodobnie zdradził (lub został zmuszony do współpracy) i przeszedł na stronę wroga[56]. Jesienią 1939 r. prawdopodobnie pełnił służbę w ośrodku nasłuchu radiowego w Gdańsku, a następnie w ośrodku nasłuchu radiowego B-Dienst w Brüsterort (obecnie Taran na przylądku Sambijskim). Szczegóły tej sensacyjnej i wstrząsającej sprawy zostaną przedstawione w zakończeniu książki.

           Powróćmy do chaosu jaki zaskakująco twarda obrona Westerplatte spowodowała na najwyższych szczeblach niemieckiego dowództwa.

O godzinie 1400 wrócił z Tczewa gen. Eberhardt i połączył się telefonicznie z gen. von Salmuthem.

- Zadanie znane. Czy operację można jeszcze dziś przeprowadzić? – spytał von Salmuth.

Gen. mjr Eberhardt:

           - Bardzo ciężko! Kompania Szturmowa straciła wczoraj 1/3 swoich stanów. Tylko przygotowanie przy użyciu ognia stromotorowego ma sens[57]. Odpowiedniej artylerii brak. Poza tym pożądani są saperzy szturmowi z miotaczami ognia i więcej innego sprzętu. Stukasy same niczego nie zrobią. Dzisiaj operacja nie jest już więcej pod względem czasowym możliwa. Przez ewakuację cywilów Polacy zostaną ostrzeżeni. To utrudni operację.

           Von Salmuth:

           - Odnośnie ewakuacji należy rozmawiać z Gauleiterem. Ja telefonuję do OKH.

           W kilka minut później w rozmowie z gen. Halderem von Salmuth przekazał mu stanowisko Eberhardta. Halder zapytał kiedy operacja może się zacząć. Von Salmuth poprosił ze względu na brak niezbędnych środków walki m.in. moździerzy i miotaczy ognia, jak i potrzebnego wsparcia w postaci saperów, by operacje planowaną na 2 września odwołać i przełożyć na następny dzień. Halder nie podjął decyzji i odpowiedział, że musi na ten temat porozmawiać z gen. von Brauchitschem, Naczelnym Dowódcą Wojsk Lądowych.

           O godz. 1430 do gen. von Salmutha zadzwonił kmdr Fein z Dowództwa Sił Morskich Grupy „Wschód”, któremu polecono nawiązać z nimi łączność i uzyskać odpowiedź na pytanie „Kiedy ma się rozpocząć operacja?”. Dodał, że Schleswig-Holstein będzie gotowy w ciągu 2 godzin po wydaniu rozkazu. Von Salmuth odpowiedział, że wg Eberhardta operacji nie można już tego dnia przeprowadzić i należy czekać na rozkazy gen. von Brauchitscha, któremu już meldował o sytuacji.

           Kmdr. Feinem ponownie łączy się telefonicznie z kmdr. Kleikampem, któremu przekazuje rozkaz: „SX pozostaje w porcie. Operacja Westerplatte przesunięta. Sztab Grupy Eberhardta”. W tym czasie gen. von Salmuth rozmawiał telefonicznie z Gauleiterem Forsterem i gen. Eberhardtem. Forster powiedział, że na zarządzenie Eberhardta ewakuacja cywilów z Nowego Portu rozpoczęła się ponownie. Eberhardt zaś poinformował, że w Gdańsku nie ma ciężkich dział piechoty i muszą one być ściągnięte z Tczewa. Von Salmuth niezwłocznie poinformował o tym gen. Haldera. Ten odpowiedział, że operację zajęcia Westerplatte należy przygotować przynajmniej na jutro, czyli na 3 września przed południem. Zaznaczył, że dalszy rozwój sytuacji zależy od stanowiska Führera.

           Von Salmuth ponownie rozmawia z gen. Eberhardtem. Była godz. 1445. Von Salmuth przekazał rozkaz z OKH: Operację przygotować na jutro przed południem! Miotacze ognia będą dostarczone z 3. Armii gen. art. Georga von Küchlera[58].

           O godz. 1510 gen. von Salmuth przekazał informację sztabowi 1. Floty Powietrznej o przesunięciu terminu operacji przeciwko Westerplatte na dzień 3 września rano. Mimo to z nieznanych powodów nie przerwano przygotowań do planowanego na godz. 1800 nalotu na Westerplatte!

           Trzy minuty później z gen. von Salmuthem połączył się gen. Halder, Naczelny Dowódca Wojsk Lądowych. Przekazał mu polecenie, by operację zajęcia Westerplatte przeprowadzić tylko wtedy, gdy będzie zapewniony sukces. Termin kolejnego ataku należało przyśpieszyć, o ile będzie to możliwe. Halder polecił, by informować go, gdy tylko będzie wiadomo, że zdobycie Westerplatte będzie możliwe.

           O godz. 1515 von Salmuth rozmawiał z oficerem operacyjnym Grupy Eberhardta, kpt. Fettem, któremu nakazał przygotowanie operacji ataku na Westerplatte na rano 3 września. Oprócz tego gen. Eberhardt miał mu przesłać pisemny meldunek, niezależnie od wydanego przed chwilą rozkazu, w którym miał podać swoją ocenę terminu realizacji operacji przy założeniu, że jej sukces będzie zagwarantowany[59].

           Eberhardt odpowiedział po godzinie: „Natychmiastowy sukces nie może być zagwarantowany. Również przy użyciu najsilniejszych środków mogą rozwinąć się długotrwałe boje. Planowe przygotowanie operacji zapewniającej sukces wymaga 48 godzin. Dlatego lepszy [jest] termin 4 września”.

 

W tym samym czasie około 510 kilometrów od Westerplatte Szkolny Batalion Saperów w Roßlau wraz z częścią sztabu i jedną kompanią otrzymał rozkaz z 5. Wydziału Operacyjnego Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH) podjęcia operacji bojowej przeciwko polskiemu garnizonowi na Westerplatte. Na lotnisko w Dessau podstawiono 20 samolotów transportowych Junkers Ju 52/m3, które miały przetransportować batalion do Gdańska. Odlot wyznaczony został na godz. 1730. Oczekujący w koszarach batalion miał być gotów do wymarszu na lotnisko o godz. 1700.

Z powodu zmian, które zaistniały w wyniku mobilizacji, a także innych wcześniejszych odkomenderowań części batalionu związanych z „Fall Weiss” tj. odejścia na front 4. kompanii (przemianowanej na 3. kompanię saperów) i uformowania 24 sierpnia kompanii łodzi szturmowych , okazało się, że żadna kompania w batalionie nie posiada pełnego składu osobowego! Jednak braki osobowe szybko uzupełniono rezerwistami, którzy przybyli do batalionu w dniach 27 i 28 sierpnia. Batalion miał też zadanie wystawić na dzień 4 września 1. kompanię szkoleniową na kurs do Szkoły Saperów II, której trzon składać się miał z saperów 1. i 3. kompanii. Udało się tym samym spełnić wszystkie wymogi.

           Do działań bojowych na Westerplatte utworzono z 1., 2. i 3. kompanii specjalną kompanię saperów. Ponieważ nie znano zadań ani rozmiarów operacji na Westerplatte trzeba było pobrać niezbędny sprzęt z magazynów, który na miejscu niekoniecznie mógł być użyteczny. Utworzenie specjalnej kompanii przebiegło bez trudności, ale pobieranie sprzętu opóźniło start samolotów o prawie 3 godziny. Z lotniska w Dessau specjalna kompania saperów dowodzona przez samego dowódcę Szkolnego Batalionu Saperów ppłk. Carla Henke[60] odleciała o godz. 1940[61].

Oto jak wspominał ten dzień saper Karl Dee z 3. drużyny 2. kompanii szturmowej saperów 1. batalionu w Roßlau, która powróciła z placu ćwiczeń do koszar:

Przyjechaliśmy naszym samochodem marki Henschel na który w wyniku zarządzonej mobilizacji rozkazano nam załadować skrzynie z ostrą amunicją. Podczas naszej nieobecności w koszarach, rozkazano wyznaczyć z batalionu kompanię szturmową do zajęcia Westerplatte. Kapitan Petsch, dowódca 2. kompanii, któremu poruczono to zadanie, wyznaczył skład osobowy kompanii nazwanej „Kompanią Petscha”. Gdy przyjechaliśmy do koszar, kompania ta była już wyznaczona, a ja zostałem przydzielony jako łącznik przy dowódcy kompanii. Następne godziny były wypełnione załadunkiem samochodów naszym sprzętem, amunicją i materiałami wybuchowymi[62].

 

           Na lotniskach II. I III. Gruppe St.G 2 nie odwołano w końcu planowanego na godzinę 1800 nalotu na cele w Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Rozpoczęły się przygotowania do startu. Już rankiem bombowce zostały zatankowane, a na miejsca postojowe samolotów zwieziono na wózkach bomby. Ośmiu Stukasom podwieszono pod kadłubem na wyrzutniku ETC 500 po 1 bombie SC500 o wagomiarze 500 kg, której zamocowanie wymagało użycia specjalnego hydraulicznego podnośnika. Pozostałym samolotom podwieszono pod kadłubem po 1 bombie 250 kg i 4 bomby SC50 o wagomiarze 50 kg pod skrzydłami na wyrzutnikach podskrzydłowych ETC 50/VIIIc. Zamocowane bomby były bombami burzącymi i zapalającymi. Łączny wagomiar przenoszonych przez samoloty z St.G 2 bomb, które miały spaść na cele w Składnicy wynosił aż ok. 25,6-27,4 tony[63]!

           Po raz kolejny sprawdzane są systemy pokładowe i karabiny maszynowe: dwa stałe MG 17 w skrzydłach i jeden ruchomy MG 15 w kulistej lawecie z tyłu kabiny. Technicy z personelu naziemnego zameldowali: Samoloty gotowe do działań i załadowane!

Kolejne klucze samolotów kołują na początek pasa startowego, dudnią silniki Jumo 211A o mocy startowej 1000 KM. Samoloty obciążone bombami nabierają prędkości i podrywają się w powietrze. Po kilku minutach eskadry II. I III. Gruppe zebrały się w powietrzu, a po kilku kolejnych obydwa dywizjony leciały już kursem na wschód na pułapie operacyjnym.

           Od chwili startu z lotnisk w Słupsku Stukasy z 2.StG były eskortowane przez eskadrę (1. Staffel) samolotów Messerschmidt Me 109 z I.(J)/LG 2[64].Nieco wcześniej, bo o godz. 1717 z lotniska w Brüsterort wystartowały myśliwce Me 109 z II.(J)186(T) również dla osłony Stukasów z StG 2[65].

 

Nad Westerplatte zbliżała się śmiercionośna "powietrzna artyleria"...

 

 


 

Przypisy:



[1] Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24.08 do 02.10.1939 r., Załącznik 34a, [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 42, 188.

[2] [Za:] Kriegstagebuch der Seekriegsleitung 1939 – Teil A, Bd 1-3, tłum.J. Żebrowski, [w:] „Łódka”. Biuletyn Informacyjny Ligi Morskiej i Rzecznej Zarządu Łódzkiego, Nr 9/161, s. 11-16.

[3] Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24.08 do 02.10.1939 r., [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 42.

[4] Relacja P. Budera, [w:] Westerplatte, s. 153. Buder określa godzinę walki ogniowej na 2230 w dniu 1 września, jednak ze względu na wiarygodne źródło jakim jest Dziennik działań bojowych Schleswig-Holsteina opisany epizod został przesunięty na 2 września godz. 0130.

[5] Relacja P. Budera, [w:] Westerplatte, s. 153.

[6] Relacja B. Rygielskiego, [w:] Westerplatte, s. 170-171.

[7] Wcześniej nie było to możliwe ze względu na walkę ogniową we wschodniej części Westerplatte. Wymianę ognia najprawdopodobniej sprowokowała Wartownia Nr 1, wspierana przez Wartownię Nr 2. Niemieccy żołnierze mający stanowiska na przedpolu Składnicy, zapewne również mocno zdenerwowani odpowiedzieli ogniem. Ze względu na ciemności, przeszkody terenowe i odległość dzielącą przeciwników była to bardziej „walka z cieniem” niż rzeczywista walka ogniowa

[8] Ppor. mar. Reinhard Herbert Horst Böning (1917-1941) – na pancerniku Schleswig-Holstein pełnił służbę od 27 kwietnia 1938 r. do 1 października 1939 r. Awansowany na porucznika marynarki 1 października 1940. Zginął 17 marca 1941 r. na północnym Atlantyku na słynnym okręcie podwodnym U-100 (typ VIIB) dowodzonym przez Joachima Schepke (m.in. 22 września 1940 r. dokonał jednego z najbardziej zdumiewających ataków okrętu podwodnego w czasie II w.ś.: w ciągu 4 godzin zatopił 7 statków o łącznym tonażu 50300 BRT!).

Notki dotyczące niemieckich żołnierzy i dowódców biorących udział w walkach o Westerplatte podaję jako ciekawostki dla Czytelnika, gdyż ich sylwetki nie są znane szerzej w naszej literaturze. Postacie westerplatczyków i ich losy były natomiast szeroko opisywane w przedmiotowej literaturze.

[9] Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24.08 do 02.10.1939 r., Załącznik 34a, [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 42, 190; Załącznik nr 35, s. 191.

[10] Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24.08 do 02.10.1939 r., [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 42. O godz. 0417 z stanowiska obserwacyjnego artylerii okrętu (Art.B.Stlle – Artillerie Beobachtungstelle) ppor. mar. Harneya na wzgórzu Augustus (Wzgórze Augusta) w Sopocie zażądano wsparcia ogniem artylerii 280 i 150mm. Wsparcie zostało potwierdzone. Manewry pancernika zakończyły się około godziny 0600. O nowym miejscu postoju okrętu poinformowano Dowództwo Landespolizei, 1. Pułk Landespolizei, dowódcę gdańskiej artylerii i dywizjon artylerii plot.

[11] Była to depesza, którą przyjęto na pancerniku o godz. 0245. Z nieznanych przyczyn rozszyfrowano ją dopiero prawie 3 godziny później.

[12] O nowym miejscu postoju okrętu poinformowano dowództwo Landespolizei, 1. Pułk Landespolizei, dowódcę gdańskiej artylerii i dywizjon artylerii plot.

[13] Ponieważ obrona Składnicy zablokowała Niemcom wejście do portu gdańskiego od strony Zatoki Gdańskiej, barka z amunicją miała przepłynąć do Gdańska śródlądowymi drogami wodnymi. Stać się to miało nie wcześniej jak 6 lub 7 września, przez co pancernik zmuszony był oszczędzać amunicję prowadząc ostrzał celów nad Zatoką Gdańską. Jest to jeden z dowodów świadczących o strategicznym znaczeniu obrony Westerplatte (G. Kleikamp, Działania niemieckiej artylerii okrętowej przeciw polskim bateriom nabrzeżnym w Zatoce Gdańskiej na początku ostatniej wojny, [w:] J. Roszko, J. Żebrowski, Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 25.08. do 7.09.1939 r., Kraków 1995, s. 87).

[14] O godz. 0935 nadano do punktu obserwacyjnego B dla artylerii okrętu na Augustus Berg wiadomość: „artyleria musi trochę poczekać”.

[15] W Dzienniku działań bojowych zapisano: Zug Minerwerfer der SS.

[16] Wyraźnie widać, że Kleikamp unika podania pełnej informacji o zabitych. Liczba 15 zabitych wydaje się liczba mocno zaniżoną. O polskich i niemieckich stratach na Westerplatte w końcowej części książki.

[17] Mowa tylko o uszkodzonej broni. Brak informacji o broni maszynowej utraconej na polu walki (zniszczonej lub porzuconej). Załącznik 40, [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 194-195.

[18] Relacja E. Szamlewskiego, [w:] Westerplatte, s. 139.

[19] Relacja A. Sadowskiego, [w:] Westerplatte, s. 311; Relacja B. Rygielskiego, [w:] Westerplatte, s.170.

[20] Relacja A. Sadowskiego, [w:] Westerplatte, s. 311.

[21] Kilka relacji wspomina o przedpołudniowym ostrzale artyleryjskim Westerplatte, głównie opisując jako „sprawcę” ostrzału niemiecki pancernik, który od 2 do 6 września nie prowadził ostrzału Składnicy. Być może jednak taki ostrzał był, ale krótkotrwały i prowadzony przez baterię artylerii z Brzeźna lub Wisłoujścia (o takim ostrzale nie ma żadnej wzmianki w Dzienniku działań bojowych Schleswig-Holsteina).

[22] Trzy He 60 z tej eskadry lotnictwa morskiego dowodzonej przez Hauptmanna (kapitana) Buscha zaatakowały rankiem 1 września obiekty wojskowe w Gdyni m.in. baterię Canet na Oksywiu. Aby zapewnić zaskoczenie Niemcy nadali wcześniej w języku polskim (!) dezinformującą radiodepeszę o przelocie 3 samolotów cywilnych lecących do Szwecji.

[23] Proszę zwrócić uwagę na rozpiętości czasowe dokonanej obserwacji, jak i wysokości na której miał przelatywać samolot (lub samoloty?):

[24] W relacji u Flisowskiego Rygielski pisze tylko o jednym samolocie, który przyleciał lotem koszącym od strony morza. Patrz: Relacja B. Rygielskiego, [w:] Westerplatte, s. 171.

[25] Relacja B. Rygielskiego. Maszynopis w zbiorach autora.

[26] Relacja B. Rygielskiego, [w:] Westerplatte, s. 173.

[27] Relacja B. Rygielskiego, [w:] Westerplatte, s. 173.

[28] Relacja P. Budera, [w:] Westerplatte, s. 154.

[29] „Hydroplanami”, a więc wodnosamolotami kpr. Goryl nazwał też bombowce Junkers Ju 87, może ze względu na charakterystyczne wysunięte na stałe podwozie? Patrz: Relacja W. Goryla, [w:] Westerplatte, s. 263.

[30] Relacja W. Goryla, [w:] Westerplatte, s. 263.

[31] Relacja J. Łopatniuka, [w:] Westerplatte, s. 280.

[32] Relacja J. Słowiaczka. Maszynopis w zbiorach autora.

[33] Spośród 4 cekaemów w Wartowni Nr 6 jeden nie był zamontowany na czopach podstaw fortecznych. Zainstalowany był na trójnożnej podstawie wz. 34, gdzie w tylnej nodze schowany był maszt do strzelań przeciwlotniczych instalowany pomiędzy podstawą a cekaemem. Na chłodnicy w specjalnym uchwycie mocowano muszkę kołową do strzelania do celów powietrznych.

[34] Relacja E. Łuczyńskiego, [w:] Westerplatte, s. 288.

[35] Relacja L. Piotrowskiego, [w:] Westerplatte, s. 300.

[36] W. Deik, Historia obrony Westerplatte, maszynopis z odręcznymi poprawkami sierż. Deika w zbiorach autora.

[37] Relacja J. Kaczanowskiego, [w:] S. Górnikiewicz-Kurowska, Lwy..., s. 225.

[38] Relacja H. Chrula. [w:] Westerplatte, s. 270.Były to Stukasy z 4.(St)/TrGr 186, które około godz. 1130 zatopiły w pobliżu Helu dwa zmobilizowane statki „białej floty”: „Gdańsk” i „Gdynię”. Wieczorem samoloty tej eskadry brały udział w bombardowaniu Westerplatte. 4.(St)/TrGr 186 to jedna z dwóch eskadr utworzona 1 listopada 1938 r. dla znajdującego się w budowie lotniskowca „Graf Zeppelin” wyposażona w samoloty Ju 87 C. Druga, 6./186(T) miała na wyposażeniu we wrześniu 1939 r. samoloty Me 109B i Me 109E.

 

[39] Po kilku salwach ogień przerwano. W tym czasie polska artyleria z przedpola Kolibek zniszczyła punkt obserwacyjny dla artylerii okrętu dowodzony przez ppor. mar. Harneya (jeden z pocisków upadł dwa metry od niemieckiego stanowiska). Śmiertelnie ranny został radiotelegrafista mat (Funkobergefreiter) Joseph Schumann (1918-1939), a lżej drugi z radiotelegrafistów. Zniszczona została radiostacja. Na pancerniku stwierdzono brak łączności z punktem obserwacyjnym, ale nie znano jego przyczyny.

[40] Dziennik działań bojowych pancernika „Schleswig-Holstein” od 24.08 do 02.10.1939 r., [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 43-44.

[41] F. Dąbrowski, Wspomnienia... , s. 104.

[42] II i III dywizjon bombowców nurkujących 2. Pułku Szturmowego „Immelman” (St.G 2).

[43] M. J. Murawski, Junkrers Ju 87, Vol. II, Lublin 2006, s. 23.

[44] Kriegstagebuch der III./Stuka Immelman 2., sygn. RL 10/338, Bundesarchiv-Militärachiv Freiburg im Bresgau.Nie zachował się dziennik bojowy II. Gruppe. Można przypuszczać, że do nalotu została wystawiona podobna liczba bombowców. W 1939 r. Luftwaffe dzieliła się na cztery Floty Powietrzne (Luftflotte), a te z kolei na Pułki Lotnicze (Geschwader), składające się z 3-5 dywizjonów (Gruppe) oraz eskadry dowództwa. Czwarty dywizjon był zazwyczaj jednostką zapasową pułku, a piątego dywizjonu praktycznie nie formowano. Dywizjony były w Luftwaffe często samodzielnymi jednostkami taktycznymi i składały się z trzech eskadr (Staffel) po 9-12 samolotów każda, które grupowane były po 3 samoloty w kluczach (Kette), oraz klucz dowództwa (Stabschwarm).

[45] M. J. Murawski, Junkrers Ju 87, Vol. II, Lublin 2006, s. 35.Wg wcześniejszej publikacji tego autora (M. J. Murawski Ju 87 Stuka, Gdynia 1994, s. 15) 4.(St)/TrGr 186 był dowodzony przez kpt. Helmutha Mahkle, a IV.(St.)/LG 1 przez kpt. B. von Brauchitscha.

[46] Teoretycznie potwierdzeniem udziału więcej niż dwóch dywizjonów może być podkreślana w relacjach obrońców zauważalna krótka przerwa w nalocie, którą można wytłumaczyć atakiem dwóch dywizjonów StG 2, a następnie eskadrą 4.(St)/TrGr 186 (lub też tylko np. wpierw II., a nastepnie III. Gruppe). Chor. Gryczman wspomina nawet o trzech fazach nalotu (!), co mogłoby świadczyć o udziale nawet 3 różnych jednostek lotniczych (a więc II. Gruppe, III. Gruppe i następnie 4.(St)/TrGr 186), [za:] Pamiętnik chorążego Gryczmana. Maszynopis w zbiorach autora, s. 30. O udziale 4.(St)/TrGr 186 i IV.(St.)/LG 1 w nalocie na Westerplatte pisze m.in. J. Ledwoch, Junkers Ju 87 Stuka. Zastosowanie bojowe, [w:] Aero. Technika lotnicza, Warszawa 1990, nr 9, s. 25 oraz M. J. Murawski, Ju 87 Stuka, Gdynia 1994, s. 17. P. Supf, [w:] Luftwaffe schlagt zu.Der Luftkrieg in Polen, Berlin 1939, pisze o udziale w nalocie na Westerplatte (1 września, data błędna, ale informacja b. ciekawa!) eskadry Stukasów, która była przeznaczona do służby na lotniskowcu „Graf Zeppelin” (a więc 4.(St)/TrGr 186). Podobnie „Der Danziger Vorposten” z 10 października 1939 r. podaje informację o odznaczeniu na lotnisku w Langfuhr (Wrzeszcz) lotników z „Sturzkampfstaffel See” (pod tą nazwą kryje się 4.(St)/TrGr 186!) biorących udział w bombardowaniach Westerplatte, Oksywia i Helu.

[47] 2 września 1939 r. kmdr Aleksander Mohuczy, dowódca Dywizjonu Okrętów Podwodnych przekazał wiadomość na okręt podwodny ORP „Orzeł”, by w razie sprzyjających okoliczności dowódca okrętu zbliżył się do pancernika Schleswig-Holstein płynącego w Zatoce Gdańskiej i zaatakował go torpedami. Z nieznanych bliżej powodów depesza ta nie została odebrana przez radiotelegrafistę „Orła”. Nie miało to i tak żadnego znaczenia, gdyż pancernik opuścił port gdański dopiero 18 września.

[48] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 44-45.

[49] W nocy GA „Północ” otrzymała informację od Naczelnego Dowództwa Marynarki Wojennej (OKM), że Polacy na Westerplatte mają co najmniej 20 nowoczesnych schronów bojowych połączonych podziemnymi tunelami!

[50] Z zapisków w dzienniku wojennym szefa sztabu Grupy Armii „Północ” (Materiały i Dokumenty WIH. T-311, rolka 200, kl. 131-135), [w:] Westerplatte, s. 345-347.

[51] Kesselring miał tu na myśli ewakuację ludności Nowego Portu, która nastąpiła późnym wieczorem 1 września.

[52] F. Dąbrowski, Wspomnienia..., s. 104

[53] Pierwszy z celów był nie do zrealizowania ze względu na nieprzygotowanie dla dywizjonu kontrtorpedowców i dywizjonu okrętów podwodnych większych zadań o charakterze ofensywnym. Tym samym Wybrzeże, jako baza i obszar działań polskiej floty nie miał racji bytu. Na pierwszy plan wysuwało się wtedy drugie zadanie.

[54] A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r. Przygotowania i przebieg działań, Warszawa 1964, s. 117.

[55] A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 r. Przygotowania i przebieg działań, Warszawa 1964, s. 117-118.

[56] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel, s. 70.

[57] Mowa tu o moździerzach.

[58] Rozkaz dostarczenia miotaczy ognia 10 minut później otrzymał 41. batalion saperów znajdujący się w Tczewie.

[59] Z zapisków w dzienniku wojennym szefa sztabu Grupy Armii „Północ” (Materiały i Dokumenty WIH. T-311, rolka 200, kl. 131-135), [w:] Westerplatte, s. 345-347.

[60] Gen. mjr Carl Henke – ur. 22 lipca 1886 r. w Berlinie.Ojciec był starszym radcą rządowym. W sierpniu 1914 r. służył w 28. batalionie saperów. W 1915 r. awansował do stopnia podchorążego. W lutym 1916 r. w stopniu ppor. bez patentu oficerskiego czasu wojny. Od października 1919 r. dowódca plutonu i adiutant w 3. baonie sap. W rok później służył w 2. baonie sap. W 1921 r. otrzymał patent oficerski. Od 1922 do 1928 r. służył w 2. pułku art., 10 pułku kawalerii i ponownie w 2 baonie sap. W 1925 r. otrzymał stopień porucznika. Od paźdz. 1928 r. w sztabie poligonu w Hammerstein. Od paźdz. 1930 r. w sztabie poligonu w Zossen. W 1931 r. otrzymał stopień kapitana i dowództwo kompanii 2 baonu sap. Od stycznia 1934 r. był oficerem łącznikowym przydzielonym do Kriegsmarine w bazie w Wilhelmshaven. W 1936 r. otrzymał stopień majora i d-ca szkolnej kompanii sap. i kompanii wsparcia w Rehagen-Klausdorf. Od stycznia 1938 r. d-ca 1. szkolnej kompanii sap. W lutym 1939 awansowany do stopnia ppłk. Jesienią 1939 r. zostaje d-cą 1. szkolnego pułku sap. W listopadzie awansował do stopnia pułkownika. Od czerwca 1941 r. d-ca odwodu i szef sztabu AOK w Norwegii. Od października 1942 r. d-ca 77. pułku desantowego sap. Od marca 1944 r. wyższy d-ca oddziałów desantowych saperów. W październiku 1944 r. otrzymuje stopień gen. mjr. Wiosną 1945 r. został d-cą 290 dyw. piechoty. Poległ 27 kwietnia 1945 r. 3 km na południe od Neutief koło Pillau (Piławy) w okolicznościach do złudzenia przypominających obronę Westerplatte w 1939 r... Odznaczony m.in. EKII, EKI, w sierpniu 1943 r. otrzymał Liście Dębowe do Krzyża Rycerskiego Krzyża Żelaznego. [za:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 53-54, p. 1.

[61] Na podstawie Raportu Bojowego Szkolnego Batalionu Saperów z dn. 7 września 1939 r., [w:] J. Żebrowski, Zanim poddał się Hel..., s. 217-218.

[62] Relacja K. Dee. Maszynopis w archiwum Autora. Tłum. Jacek Żebrowski.

[63] Ok. 248-268 bomb!

[64] I.(J)/LG 2, czyli Jagdlehrgruppe przeprowadzała głównie zadania eskortowania bombowców i Stukasów. Patrz: M. Emmerling, Luftwaffe nad Polską 1939. Część 1 Jagdflieger, Gdynia 2002, s. 31.

[65] Jeden z samolotów pilotowany przez por. Wolfdietera Huya z 6. eskadry (6. Staffel) z powodu uszkodzenia samolotu musiał zawrócić na lotnisko. Patrz: M. Emmerling, Luftwaffe nad Polską 1939. Część 1 Jagdflieger, Gdynia 2002, s. 31.

Podhorski
O mnie Podhorski

Mariusz Wójtowicz-Podhorski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura