Okładka książki "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia"
Okładka książki "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia"
Podhorski Podhorski
7215
BLOG

Westerplatte. Zabójcza machina wojenna

Podhorski Podhorski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

"Kapitan Dąbrowski - wybitny instruktor wojskowy został skierowany na Westerplatte, by z żołnierzy stworzyć zabójczą machinę wojenną, co mu się udało wykonać. Piachem wrzucanym do tej machiny był niestety sam mjr Sucharski"

 

 

Pełny tekst wywiadu ze mną, jako autorem monografii obrony Wojskowej Składnicy Tranzytowej pt. "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia", opublikowanego 27 sierpnia 2009 roku w "Gazecie Gdańskiej".

 


 

Westerplatte

Zabójcza machina wojskowa

 

- Na 1 września 2009 roku przygotował pan 700–stronicową publikację „Westerplatte 1939. Prawdziwa historia”, która ma wnieść nowe – rewolucyjne - spojrzenie na wydarzenia sprzed 70 lat.

 

- Oficjalna premiera książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa AJ–PRESS jako 17-ta część serii „Bitwy i kampanie”, będzie miała miejsce z udziałem kpt. Ignacego Skowrona, obrońcy Westerplatte, który nie może się doczekać chwili, kiedy będzie miał tą publikację w ręce. Czekał na nią aż cztery lata, bo książka rzeczywiście wnosi nowe spojrzenie na obronę Westerplatte.

 

- Książka jest wynikiem pana wieloletnich badań.

 

- Westerplatte widziałem z okna swojego domu. Miałem okazję poznać Westerplatczyków, którzy mieli odwagę opowiedzieć mnie, jako małemu chłopcu, swoje losy, unaocznić, że walki trochę wyglądały trochę inaczej, aniżeli w podręcznikach czy w filmie Różewicza. Oni mi uświadomili, że historia Westerplatte jest znacznie ciekawsza, niż się czyta w encyklopedii.

 

Najpierw powstał – kontrowersyjny – paradokumentalny komiks, wyróżniony jako bestseller w 2004 roku w Tygodniku „Wprost”.

 

- Pierwszy polski komiks historyczny „Westerplatte. Załoga śmierci” stworzyłem z Krzysztofem Wyrzykowskim. Tytuł wziął się od autentycznego wydarzenia sprzed wojny, kiedy z przepływającego polskiego statku na teren Westerplatte rzucono dużą paczkę papierosów z dopiskiem "Serwus załoga śmierci". Komiks nie zawierał treści rewolucyjnej. Fakty, dialogi – zaczerpnęliśmy z publikacji, m. in. Zbigniewa Flisowskiego czy kmdr por. Franciszka Dąbrowskiego. Są tzw. "badacze i historycy Westerplatte", jak np. Andrzej Drzycimski, których wiedza zatrzymała się 30–40 lat temu. Piszą do dziś „bajki” m.in. o 182 czy 205 żołnierzach załogi itp. głupoty i kłamstwa o Westerplatte. I w momencie, kiedy wydaliśmy komiks obalający ich wyniki "badań", słychać było bunt i niezadowolenie. Przy okazji – Andrzej Drzycimski, współpracujący niegdyś ściśle z byłą porucznik SB Stanisławą Górnikiewicz inwigilującą środowisko Obrońców Westerplatte - nazwał mnie kiedyś w TVN „historycznym bandytą” właśnie za pomysł i scenariusz komiksu „Westerplatte. Załoga śmierci”. Publikacja okazała się niewygodna, co dziwi tym bardziej, że korzystaliśmy z wówczas powszechnie dostępnych materiałów i źródeł.

 

- Największe merytoryczne sprzeciwy po publikacji komiksu związane były z przedstawieniem przez pana sylwetki legendarnego bohatera - mjr Henryka Sucharskiego.

 

- Te same zarzuty mieli wcześniej Janusz Roszko i Mariusz Borowiak, autor książki „Westerplatte. W obronie prawdy”. Pokazałem bieg zdarzeń na Westerplatte w 1939 roku minuta po minucie. W komiksie wykorzystałem na przykład dokumenty świadczące, że pierwszym zabitym żołnierzem na Westerplatte nie był zawiadowca stacji st. sierż. Wojciech Najsarek, tylko strzelec Konstanty Jezierski. Miało to miejsce w Wartowni Nr 3. Ślad po pocisku kal. 20mm, który urwał mu głowę jest widoczny do dziś w metalowej strzelnicy. Co do sensacji – jest ich dużo więcej obok faktu, że Sucharski się załamał. Jego stan psychiczny nie powinien być aż tak wielką sensacją, bo takie załamania dowódców i żołnierzy zdarzały się na wielu polach bitew II w.ś. Ale Westerplatte – wiadomo – jest to miejsce symbol, wpisane złotymi literami do Polskiej Historii. Były przecież bitwy znacznie cięższe, gdzie polscy żołnierze bili się do ostatniego naboju i ostatniego żołnierza - Węgierska Górka, Wizna, Oksywie, gdzie przykłady chwały są nieporównywalnie większe.

Dodam, że w suplemencie komiksu – przewodniku po Westerplatte, opisałem jak chciałbym, żeby to miejsce wyglądało. Marzeniem Westerplatczyków było, aby pokazać jak walka rzeczywiście przebiegała, w jakich warunkach, a nie żeby ludzie patrzyli na brudny, zapuszczony park miejski. Część z tych planów już została zrealizowana.

 

- Dużo się na Westerplatte przed obchodami 70. rocznicy II wojny światowej zmieniło.

 

- Tak, przede wszystkim dzięki działaniom Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej WST na Westerplatte i Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków dr. Mariana Kwapińskiego oraz Jarosława Sellina - wiceministra kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie PiS w latach 2005-2007. Ale są też zmiany niekorzystne. Buduje się obecnie na Westerplatte wielkie place pod żelbetowe gabloty, wyrzyna w pień drzewa sadzone jeszcze za czasów kurortu, a także w latach 20. i 30. XX w., czyli z czasów, kiedy funkcjonowała Wojskowa Składnica Tranzytowa - po to, żeby zamaskować wojskowe obiekty; zasypuje leje po bombach – „pamiątki” po bombardowaniu Westerplatte 2 września 1939 roku... Sądzę, że po obietnicach Platformy Obywatelskiej i Muzeum II Wojny Światowej, które mają rzekomo zmienić na korzyść Westerplatte jeszcze bardziej niż my projektowaliśmy jako Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej WST na Westerplatte oraz planowano i wykonano za rządów PiS – nie zostanie kompletnie nic. A nie będę zdziwiony jeśli za rządów PO i pod "opieką" Muzeum II W.Ś. na Westerplatte będzie jeszcze gorzej niż było do tej pory. Dla tej opcji jest przecież niewygodnie przypominać, że 1 września 1939 roku na Westerplatte Niemcy napadli na polski garnizon rozpoczynając II wojnę światową...

 

- Wróćmy do nowej książki.

 

- Praca nad książką była konsekwencją tego, że po opublikowaniu komiksu spłynęły do mnie nowe materiały, a także listy z pytaniami i informacjami. Pisały osoby zainteresowane historią Polski i obroną Westerplatte szczególnie. Pojawiały się nowe pytania. Stwierdziłem, że czas z tego skorzystać i pokazać historię Wojskowej Składnicy Tranzytowej taka jaka była naprawdę. A nie ma innego sposobu jak wydać monografię o walce na Westerplatte. Chciałem wyjść poza wiedzę z encyklopedii, komiksu, podręczników i filmu fabularnego. Szczegóły walk na Westerplatte są przecież Polakom tak naprawdę kompletnie nieznane.

 

- Jakie nowe spojrzenie na obronę Westerplatte odnaleźć można w pana książce?

 

- Zarówno mam swoje uwagi do Sucharskiego, jak również do Dąbrowskiego. Błędy, które uwypuklam, wynikały z braku doświadczenia Dąbrowskiego, mimo że wcześniej brał udział w walkach w obronie Lwowa, za co nawet otrzymał medal. Kapitan Dąbrowski - wybitny instruktor wojskowy został skierowany na Westerplatte, by z żołnierzy stworzyć zabójczą machinę wojenną, co mu się udało wykonać. Piachem wrzucanym do tej machiny był niestety sam mjr Sucharski. Na pewno dla wielu osób, które słyszały o załamaniu Sucharskiego 2 września, będzie interesującą informacją to, że chciał Wojskową Składnicę Tranzytową poddać już 1 września. Jedną z najbardziej sensacyjnych rzeczy – udokumentowanych – będzie to, że Sucharski w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku, kiedy najbliższego ranka Niemcy, jak sami mówili, przyszli tylko odebrać kapitulację Westerplatte, robił wszystko, żeby Składnica mogła być zajęta z zaskoczenia dosłownie w 10 minut.

 

- Ma pan na to dowody?

 

- Dowodem są nieznane dotychczas relacje żołnierzy. Pozostawiam czytelnikowi interpretację jakie były intencje Sucharskiego. Komendant Składnicy znał dokładną datę ataku, który nastąpił świtem 1 września, bowiem z tą informacją przyjechał do niego 31 sierpnia ppłk Wincenty Sobociński, przedzierając się przez linie niemieckie. Sobociński widział też co się dzieje na przedpolu Westerplatte, ile jest niemieckich oddziałów pomocniczych. Przyjechał do Sucharskiego z informacją, że Składnica zostanie zaatakowana rankiem 1 września, prosił Sucharskiego „żeby się pilnował i nie dał zaskoczyć”. Informacja ta została potwierdzona w nocy telefonicznie umówionym hasłem "Goście przechodzą przez most", co oznaczało, że niemieckie oddziały przekraczają granicę Wolnego Miasta Gdańska. Major Sucharski zignorował wszystkie ważne sygnały, które żołnierze jednoznacznie interpretowali jako możliwość ataku rankiem 1 września, czyli m.in. opuszczenie portu gdańskiego przez statki handlowe, wyjątkowo pustą redę, ewakuację ludności cywilnej w Nowym Porcie, sygnał na latarni morskiej oznaczający zablokowanie portu, zastąpienie gdańskich policjantów niemieckimi żołnierzami, pojawienie się uzbrojonych motorówek na kanale portowym i wiele innych niepokojących informacji.

Od marca 1939 roku, kiedy w Składnicy panował podwyższony stan gotowości bojowej, to właśnie z 31 sierpnia na 1 września Westerplatte było najsłabiej zabezpieczone przed niemieckim atakiem! Nieobsadzone zostały Wartownie Nr 3 i Nr 6 w koszarach, placówki "Fort", "Elektrownia" i placówka nad kanałem portowym [patrz: mapa]. Major Sucharski o połowę obniżył stan obsady placówki "Prom", o której było wiadomo, że będzie tą pierwszą, która będzie odpierać niemiecki atak. Mało tego - przed niemieckim atakiem Sucharski kategorycznie domagał się, by obsada "Promu" zeszła z placówki! Na stanowiska nie wytoczono z garażu armaty polowej wz. 02 i armat przeciwpancernych wz. 36, których obsady w chwili niemieckiego ataku, były ostrzeliwane z ciężkiej broni maszynowej. To cud, że nikt wówczas nie zginął. Gdyby armata wz. 02 była wcześniej na stanowisku, znacznie szybciej zlikwidowałaby niemieckie stanowiska ogniowe po drugiej stronie kanału portowego, co zmniejszyłoby straty po stronie polskiej. O świcie tuż przed atakiem wróciła do koszar obsada placówki "Przystań" zabezpieczająca Składnicę od zachodu, choć powinna otrzymać rozkaz, by tam pozostać dłużej. Dlaczego major Sucharski nie odwołał ze stacji kolejowej Westerplatte sierż. Najsarka, całkowicie zbędnego tego dnia w tym miejscu, który w przypadku ataku od wschodniej strony Składnicy, nie miał żadnych szans na wycofanie? Wiedząc od ppłk. Sobocińskiego o tym, że Niemcy uderzą o świcie 1 września, dlaczego mjr Sucharski doprowadził do takich sytuacji? Jest to całkowicie niezrozumiałe, że Komendant Składnicy nie zrobił niczego, by skuteczniej "przywitać" niemiecką Kompanię Szturmową. Major Sucharski w trakcie obrony 1 września wielokrotnie rozkazywał przerywać ogień do Niemców, zarówno z broni maszynowej jak i moździerzy, mimo że zapasy amunicji były przygotowane nawet na 4-tygodniowe oblężenie. Prowadzenie działań wojennych polega na zadawaniu maksymalnych strat nieprzyjacielowi, a nie jego oszczędzanie. Nie można nie odnieść wrażenia upokarzającej bierności mjr. Sucharskiego. Postępowanie Komendanta wydaje się trudne do jakiegokolwiek usprawiedliwienia.

 

- Czy w książce poświęca pan więcej uwagi kpt. Franciszkowi Dąbrowskiemu i jego roli w obronie Westerplatte niż Sucharskiemu?

 

- Uwaga poświęcona tym dwóm oficerom wynika z ich zaangażowania w obronie i pozostawionych przez to relacji ich podkomendnych. Dąbrowski już wcześniej był wyciągany z cienia historii obrony Westerplatte. Wielu autorów m.in. Flisowski, kmdr Witkowski, Roszko, Borowiak, podkreślało, że jego rola w historii była znacznie większa, a Sucharski nie do końca zasługuje na pierwsze miejsce w szeregu. Od 31 sierpnia do 1 września 1939 roku miały miejsce wydarzenia mocno sensacyjne, które przed chwilą w skrócie przedstawiłem, rzutujące na całość przebiegu dalszych siedmiu dni obrony i obciążającego majora Henryka Sucharskiego. Po wojnie mjr Stefan Fabiszewski, poprzednik Sucharskiego, prowadził coś w rodzaju prywatnego śledztwa, które miało wyjaśnić dlaczego Westerplatte, które on przez kilka lat przygotowywał, fortyfikował, wyposażał i uzbrajał poddało się już po 7 dniach. Jedną z wielu rzeczy, którą mjr Fabiszewski starał się zwalczyć, był trwający do dziś mit, że obrona Westerplatte miała trwać 6, a potem 12 godzin. Mając unikatowe materiały źródłowe mjr. Fabiszewskiego, w książce wykonałem i dokończyłem jego zadanie. Jaki ma sens obrona z określonym czasem? Czyli bronimy się np. do godz. 16.45 i poddajemy? Zadanie wykonaliśmy? Tak nie są przecież prowadzone działania wojenne. Przecież po tych dwunastu godzinach 1 września to Polacy byli górą! Jak mogliśmy się wówczas poddawać? To całkowity nonsens, nad którym nie zastanawiają się tylko laicy i tacy "badacze" jak wspomniany wcześniej Andrzej Drzycimski i historycy z Muzeum II Wojny Światowej. Westerplatczycy też niestety weszli na „kanał kłamstwa”, powielali to, co mówił mjr Sucharski o rozkazie 12 godzin obrony i „wykonaniu zadania”. Niestety trzymali się mitu stworzonego przez Sucharskiego.

 

- Interpretuje pan fakt, że Sucharski nie powrócił po wojnie do Polski.

 

- Bo nie wiedział jaka będzie sytuacja polityczna, czy to będzie kontynuacja II Rzeczypospolitej, czy komuniści ostatecznie dojdą do władzy? Informacje z Polski nie były takie jasne. Gdyby wrócił mógł mu grozić sąd wojskowy za poddanie Westerplatte po 7 dniach i próbę poddania już 2 września, a nawet 1 września. Tego się obawiał.

Czyta się też, że Składnicę trzeba było poddać, bo por. Leon Pająk był w ciężkim stanie, groziła mu śmierć. Trzeba powiedzieć wprost - to są działania wojenne, następuje odwrócenie priorytetów i liczy się wykonanie zadania wojskowego, niestety nie pojedynczy żołnierze. Tak brutalnie wygląda wojna. Często uważa się żołnierzy Westerplatte za zwykłych wartowników, którzy bronili pustych magazynów, mówi się, że obrona Wojskowej Składnicy Tranzytowej nie miała sensu. Prawda jest taka, że polscy żołnierze byli wysokiej klasy wojskowymi specjalistami, którzy mieli w przypadku puczu w Gdańsku atakować i zajmować strategiczne obiekty w porcie gdańskim, a w przypadku wojny - bronić Składnicy do ostatniego naboju i ostatniego żołnierza. Westerplatte miało znaczenie strategiczne - to Niemcy wykazują w swoich dokumentach, do których historycy podejmujący temat obrony Westerplatte jakoś nie chcą zaglądać. Przede wszystkim pancernik „Schleswig-Holstein” był zablokowany w porcie gdańskim i to już jest znaczenie strategiczne. Niemiecki okręt musiał ostrzeliwać Gdynię stojąc w kanale portowym nieopodal Twierdzy Wisłoujście i jego ogień nie był przez to specjalnie celny. Amunicja bardzo szybko się skończyła, a nowa była sprowadzana z arsenału Kriegsmarine w Koenigsbergu Zalewem Wiślanym, potem kanałami rzecznymi do Gdańska. Dotarła dopiero kiedy Westerplatte skapitulowało. Przez port gdański Niemcy nie mogli dostarczać materiałów wojennych przez 7 dni. Westerplatte skupiało kilkutysięczne zgrupowanie sił niemieckich, które nie mogło w tym czasie być użyte przeciwko innym oddziałom Lądowej Obrony Wybrzeża. Obrona Westerplatte rozdzieliła siły niemieckie na Wybrzeżu. Te fakty i szereg innych świadczą o tym, że obrona Westerplatte miała znaczenie strategiczne.

 

- Od jakiego momentu wydarzeń zaczyna się pana książka?

 

- Zaczynam od opisu, jakie znaczenie odgrywało Westerplatte – czyli to o czym przed chwilą powiedziałem - znaczenie strategiczne, bo przecież było u ujścia portu gdańskiego. Miejsce rozładunku sprzętu wojskowego dla Polski – broni, amunicji, wyposażenia – było bardzo potrzebne w 1920 roku, kiedy walczyliśmy z bolszewicką Rosją. Materiały wojskowe, które dostawaliśmy między innymi z Francji, trzeba było gdzieś rozładowywać. Mało kto wie, że Westerplatte znalazło się w latach dwudziestych XX w. w polskich rękach. Zostało wykupione przez podstawionych ludzi, dzięki zabiegom Mieczysława Jałowieckiego, delegata generalnego Ministra Aprowizacji. Premier Paderewski docenił Jałowieckiego za „przechwycenie” Westerplatte, mianując delegatem rządu Rzeczypospolitej w Gdańsku. Polacy musieli działać szybko, bo wywiad rosyjski mocno interesował się Westerplatte. To miejsce było wówczas na celowniku wywiadów: rosyjskiego, niemieckiego, polskiego, a nawet japońskiego i włoskiego. Była to ostra, brutalna gra wywiadów o panowanie nad strategicznym portem gdańskim, którą również opisuję w mojej książce.

 

Katarzyna Korczak

Gazeta Gdańska, nr 122

 


Wklejam tu informację, której zabrakło w tym wywiadzie, a pojawiła się w innym udzielonym dla Wybrzeze24.pl:

Dotyczy ona osoby mjr. Henryka Sucharskiego:podhorski.salon24.pl/338455,nie-znamy-prawdy-o-westerplatte

"Właściwie nieznane szerzej jest jego szkolenie [mjr. Henryka Sucharskiego - przyp. autora] i służba w wywiadzie wojskowym, czyli II Oddziale Sztabu Głównego, który skierował go na Westerplatte do działań między innymi kontrwywiadowczych. Był on świetnie przygotowanym oficerem do działań wywiadowczych, dywersji, ochrony, radiowywiadu, ruchu wywrotowego czy właśnie kontrwywiadu ze świetną wiedzą o Niemcach, ich wojsku i wywiadzie. Dlatego nie można mówić o jego dowodzeniu obroną Składnicy, bo on nie był do tego przeszkolony, ani przygotowany, ani skierowany na Westerplatte. Był oficjalnie komendantem Składnicy odpowiedzialnym za logistykę, czy gospodarkę żywnościową. Nieoficjalnie działał jako oficer wywiadu. Natomiast od spraw wojskowych, w tym oczywiście obrony i przygotowania żołnierzy do walki miał swojego zastępcę, doskonałego specjalistę i instruktora wojskowego, kapitana Franciszka Dąbrowskiego, odznaczonego już wówczas między innymi medalem za dzielną postawę w czasie obrony Lwowa. Taka wiedza pozwala nieco zrozumieć postawę majora Sucharskiego, który był wyjątkowo słabego zdrowia i stąd jego niechęć do przedłużania obrony, mimo, że od drugiego września przez Polskie Radio Naczelny Wódz wzywał żołnierzy Oksywia i Westerplatte do wytrwania na posterunku. A to oznacza rozkaz walki do ostatniego naboju lub żołnierza. Na Oksywiu pułkownik Dąbek rozkaz ten wypełnił ze swoimi żołnierzami. Na Westerplatte mjr Sucharski uniemożliwił to faktycznemu dowódcy obrony Westerplatte zmuszając jego i swoich żołnierzy do kapitulacji." 

 


Zachęcam też do przeczytania:

oraz zapoznania się z informacjami na stronie: www.westerplatte.org

Zobacz galerię zdjęć:

Po kapitulacji Westerplatte. Polscy oficerowie i chorąży Szewczuk nad kanałem portowym. Foto ze zbiorów autora.
Po kapitulacji Westerplatte. Polscy oficerowie i chorąży Szewczuk nad kanałem portowym. Foto ze zbiorów autora. Ruiny Wartowni Nr 5 zniszczonej trafieniem bombą o wagomiarze 250 kg w trakcie nalotu 2 września 1939 r. Foto ze zbiorów autora. Jeden z odcinków okopów na placówce "Prom". Foto ze zbiorów autora. Sytuacja na Westerplatte tuż przed niemieckim atakiem. Składnica była w tym momencie niemal niezabezpieczona przed atakiem. Okładka komiksu wojennego "Westerplatte. Załoga śmierci", I tomu Kronik Epizodów Wojennych, wyd. 2004. Plansza z komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004). Plansza z komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004). Plansza z komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004). Plansza z komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004). Plansza z komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004). Strona suplementu komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004), scen. M.Wójtowicz-Podhorski, rys. K. Wyrzykowski. Strona suplementu komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci" (wyd. 2004), scen. M.Wójtowicz-Podhorski, rys. K. Wyrzykowski. Jeden z kadrów komiksu "Westerplatte. Załoga śmierci". Strona monografii "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia". Strona monografii "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia". Strona monografii "Westerplatte 1939. Prawdziwa historia".
Podhorski
O mnie Podhorski

Mariusz Wójtowicz-Podhorski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura