Informacja dla Pana cenzora z Salonu24 – niniejszy felieton jest wytworem wyobraźni autora a wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest wyłącznie przypadkowe.
Nie tylko w Europie, ale chyba w każdym państwie na całym świecie, zarówno w tych uznawanych za totalitarne, jak i w tych teoretycznie demokratycznych, władza, rozumiana jako aktualnie rządzący, dąży do władzy absolutnej, w rozumieniu TKM (Teraz Ku.wa MY). Różnica polega tylko na metodach jakimi chce to osiągnąć i jakimi ten status utrzymuje. W totalitaryzmach stan raz osiągnięty trwa wiecznie i aby przez jakiś głupi przypadek nie został zmieniony, co jakiś czas dokręca się społeczeństwu śrubę. W pozostałych krajach tworzy się pozory demokracji, dla otumanienia ogółu, a władza „kręci lody”, narzekając jedynie na jakieś tam wrzaski, jakiejś tam opozycji, odmieniając przez wszystkie przypadki słowo „populizm”, jako wytłumaczenie złego postrzegania i niezrozumienia, przez oponentów, dobrodziejstw aktualnego błogostanu i trwa na stołkach, aż do kolejnych wyborów. W tak zwanym międzyczasie, wykorzystując tak zwane „niezależne” media, propaguje jedynie słuszną drogę do ogólnej szczęśliwości, nie szczędząc przy tym ośmieszania przeciwników i straszenia opozycją i ww. populizmem, tych co mają jakieś wątpliwości. Ot, taki mamy standard i odnosi się on także do „superpaństwa”, jakim chcą nas uraczyć brukselskie elity urzędnicze, dążąc do rewizji traktatów (ale to tak na marginesie). Władza uzależnia i tak jak narkotyku, chce się jej mieć coraz więcej i zdobywać coraz łatwiej.
No i jest Polska. Kraj który na przestrzeni wieków raz był, raz go nie było, na mapie. Kraj ludzi spokojnych i bogobojnych, kraj ludzi bitnych i grzesznych, kraj ludzi dobrych, uczciwych i oddanych sprawie, kraj ludzi zawistnych, mściwych i sprzedajnych, kraj z jednej strony niezłych cwaniaków i z drugiej strony frajerów, co dają się rolować jak dzieci. Kraj takiej różnorodności ludzkiej, że aż nie do wiary, że można tą masą społeczną, tak łatwo manipulować. Ale właśnie od tego jest władza. I tak od wieków.
Nie mieliśmy historycznie szczęścia do sąsiadów. Napadali nas, zabijali, łupili i anektowali nasz teren. Ale razem: bogobojni z grzesznymi, spolegliwi z mściwymi i cwaniacy z frajerami, dawaliśmy radę i odzyskiwaliśmy ojczyznę, wyciągając ją co rusz z różnych tarapatów. I wreszcie jest: wolna, nasza wspólna, ukochana, taka której tak pragnęliśmy, bez niczyjej uzurpacji, bez pęt i niewoli, taka którą możemy sami lepić na własną modłę. I lepimy. Niestety Michał Anioł z nas żaden, Andy Warhol czy Xawery Dunikowski też raczej nie, nawet Władysław Hasior jest poza naszym zasięgiem. Lepimy, sobie na pohybel, jakiegoś bezkształtnego Golema z tej polskiej gliny. Nie mając wrogów zza granicy, szukamy sobie wrogów wśród swoich, we własnym gnieździe. I walimy do tego gniazda bez opamiętania, karmieni strawą nienawiści, podsycani porcjami pogardy, tuczeni szyderstwem i insynuacjami, przez władzę, która właśnie w ten sposób dąży do osiągnięcia swojego celu, czyli władzy absolutnej. Czujemy to, zdajemy sobie z tego sprawę, wiemy to bardzo dobrze…, ale przecież Kaczyński ma rację, że „tuskowcy” to wywyższający się zaprzańcy, a Tusk ma rację, że „kaczyści” to motłoch i złodzieje. No i przecież trzeba tych … rozliczyć za to wszystko, co nam zrobili.
A Golem się lepi i rośnie w siłę. I już niedługo ruszy….
W wykrochmalonej pościeli, w pierzynie z kaczego pierza,
by nie widzieli anieli, kto z kim i do czego zmierza.
I w kółko te same grzechy, a potem spowiedź, pokuta,
i rozgrzeszenie od klechy. I skrucha. I z powrotem buta.
Ojczyzna, rodzina, wiara i nostalgiczne powroty.
I rozliczenia, i kara, i ludzie dobrej roboty.
Mazurek, ten Dąbrowskiego, najmilszy, bo polski przecie.
Schabowy z mięsa świńskiego, polski, najlepszy w świecie.
Szparagi, mule, risotto, przegrzebki, owoce morza.
I Unia!!! - oto jest motto. I prawo. Nie wola boża.
Na prześcieradle z atłasu, kochanek z drugim kochankiem,
nie unikając hałasu, nie wykradając się rankiem.
Ma - wykształcony i cwańszy, nie ma - kto biedny i głupi.
Polski? No, gorszy i tańszy. Może kto weźmie, kto kupi?
Ojczyzna? A co to, to to?, gdy wokół wspólna Europa.
Damy Europie z ochotą, tanio robola i chłopa.
Polskie rozdwojenie jaźni? Durne wojenki o stołki?
Wspomnienia bólu i kaźni? Franko-germańskie pachołki?
Ten grozi, a ten zaś jęczy. Co lepsze więc dla Polaczka?
A wybór który go męczy, to: zatwardzenie lub sraczka.
Poziom debaty politycznej już dawno sięgnął dna, ale i poziom samych polityków i o dziwo, również przedstawicieli szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości, sięgnął już dziury kloacznej. Wypowiedzi wszelkiej maści profesorów, doktorów i ludzi uznawanych do tej pory za elitę intelektualną kraju, delikatnie rzecz ujmując, są zadziwiające nie tylko pod kątem merytorycznym, ale i w licznych przypadkach, stylistycznie pozostawiają wiele do życzenia. O politykach i ich erudycji nawet nie warto wspominać. Z pozycji obywateli, obserwujemy postępującą degrengoladę wśród tzw. autorytetów, czy to tych samozwańczych, czy też tych społecznie uznanych. A pan marszałek, zachwycony własną elokwencją, łudził się, że i inni podejmą krasomówcze wyzwanie.
Jak tak dalej pójdzie, niestety po tych kilkudziesięciu latach wolności, sami będziemy musieli poprosić zagranicę o interwencję i to w tak prozaicznej sprawie, jak zapotrzebowanie na papier toaletowy, bo na takie g…o, jakie sami sobie robimy, nie wystarczy polskich fabryk tegoż specjału.
Odmieniana przez wszystkie przypadki „praworządność” straciła niestety swoje elementarne znaczenie i dzisiaj to określenie można jedynie odczytywać, jako prawo do rządzenia przez jedną, zwycięską grupę, a właściwie przez przedstawicieli tej grupy, zasiadających w ławach poselskich i rządowych fotelach. A gdyby ktoś, kto na nich głosował, miał inne zdanie, to jest to jego indywidualny, nikogo nie obchodzący problem. Kompletnie pomija się przedstawicieli, a tym samym elektorat, politycznych adwersarzy. No bo TKM. Bo przecież każda władza dąży do władzy absolutnej.
Żeby nikt nie miał wątpliwości, dotyczy to zarówno obecnie, jak i poprzednio rządzących (no może tylko nie akapit o panu marszałku).
I na koniec warto się zastanowić, czy aby na pewno tego naszego Golema, lepimy z tej naszej polskiej gliny, czy może jednak z tego naszego polskiego g….
A Golem się lepi i rośnie w siłę. I już niedługo ruszy….
W nieprawym polskim prawie, w chaosie i zamęcie
Czekając na cokolwiek, czekamy na dopięcie.
Do maja, do wyborów, do zmian pod żyrandolem,
czekamy z utęsknieniem, aż ruszy polski Golem.
Tylko czy Golem ruszy, czy najdzie go ochota?
Czy zostaniemy z ręką … czekając na Godota?
Czy damy „dopiąć system” i zapiąć nam obrożę?
Tu lament „pomóż Boże!” niestety nie pomoże.
Nim wpadną do nocnika, nam ręce podnieść trzeba!
Zacisnąć palce w pięści i nie pytając nieba,
czy wielkim grzechem będzie o wolność walczyć swoją,
ruszyć, tak by powstrzymać. Bo oni też się boją!
Komendy nie wydadzą:” załaduj, celuj, strzelaj!”
To nasz jest prosty wybór. Więc Ty… i Ty… wybieraj,
czy wolisz być „dopięty” w systemie autokracji,
czy będziesz chciał obronić wolność dla swoich racji?
Nie czekaj beznamiętnie, już dziś swe rusz litery!
Wstań, idź i walcz! Zwyciężaj! I przejmij w ręce stery!
Inne tematy w dziale Polityka