Dawno już przestałam oczekiwać czegokolwiek dobrego od polityków: posłów, senatorów, członków różnych partii. Dziś w ludziach zielonych, ngo-sowych, alterglobalnych, niezaleznych od głównego nurtu polityki pokładam nadzieje. Ale łapię się na tym, że stawiam im ogromne wymagania. Idą na demonstrację przeciwko wojnie w Iraku – chciałabym, żeby się na tej demonstracji przynajmniej nie gryźli miedzy sobą. Jadą do Juraty demonstrować przeciwko polityce Busha – wymagam, żeby zadbali i o turystów w Juracie i nie zniechęcali ich do swoich pomysłów bębniąc za głośno czy klnąc zbyt brzydko. Jadą bronić Rospudy – wymagam, żeby rozumieli także interes lokalny i zaproponowali rozwiązania godzące potrzeby wszystkich stron konfliktu.
To prawda, wymagam tego także od siebie, Mówię, piszę o konieczności widzenia całości – nie tylko części. Ale to mnie nie usprawiedliwia. Dlaczego nagle tak wielkie wymagania mają spełnić niezależni, mili chłopcy i dziewczyny? Tylko dlatego, że czytywaliśmy podobne książki o walce bez przemocy i obywatelskim nieposłuszeństwie? Lepiej zwolnię ich z tego obowiązku – niech dbają każdy o swoje.
A ja zajmę się tym, co widzę – i sama, w swoim imieniu, będę się domagać dostrzegania całości.
***
Demokracja – która wyewoluowała jako system zapewniający obywatelom reprezentację - zmieniła się. Dlatego dziś, pozostając w przekonaniu, że działamy w demokracji, funkcjonujemy w stanie pełzającej wojny wszystkich ze wszystkimi - a nie pełzającego zamachu stanu jak chce Adam Michnik. Chwile wytchnienia w tej wojnie dają tylko przejściowe okresy totalnej bezradności, kiedy wydaje się, że walimy głową w jakiś mur i nie wierzymy, że uda nam się zmienić coś, tak jak planowaliśmy.
Tak się dzieje, ponieważ każdy dostrzega tylko swoja część. I to jest w porządku, bo od zobaczenia wyraźnie własnego interesu zaczyna się demokratyczna zabawa.
Ale tylko się zaczyna.
Jeśli za dostrzeżeniem własnego interesu nie pójdzie także dostrzeżenie interesów – najczęściej skomplikowanie poplątanych – otoczenia, w którym żyjemy – zamieniamy demokracje w siłową przepychankę. I widzimy wszystko w wersji zero-jedynkowej. Moherowy beret czy przyjaciel Adama Michnika będzie albo totalnie dobry albo totalnie zły. Podobnie: liberał, postkomunista, ekolog, zwolennik lustracji.
Niby używamy argumentów ale tak naprawdę szukamy tylko tego, co potwierdzi nasza siłę i da nam przewagę. Nad tym wrednym przeciwnikiem. Który ma swoje wredne interesy.
Tak się dzieje, ponieważ przyzwyczailiśmy się myśleć, że demokracja to rządy większości. Może i miało to sens przy mniejszym zróżnicowaniu społeczeństw, przy wyraźniej dyskryminowanych grupowych interesach. Teraz sensu już nie ma.
Niby to wiemy. I dlatego tylko raz na cztery lata dajemy sobie „oficjalny ” czas na prezentację wyłącznie własnych punktów widzenia. Po to, żeby zaprezentowane zostały wyraźnie. Po to, żeby ludzie mogli dokonać wyboru: do tego mi bliżej, do tego dalej. Potem, kiedy już każdy się opowie za jakąś opcją, kiedy wiadomo niby jaka jest większość - teoretycznie powinien przyjść czas na spokojne i dbające o interesy różnych grup rządzenie: dzielnicą, miastem, państwem. Ale nie przychodzi. Nikt nie widzi, że ma przed sobą cztery lata pracy na wspólną rzecz. Widać tylko tyle, że już za cztery lata kolejne wybory, które muszę wygrać ja, moja opcja, moje stanowisko. Bo jak nie wygra, to nastąpi koniec świata.
Więc walczymy. No bo przecież mało czasu do następnych wyborów. Po drodze nawet nie zauważamy, że coraz więcej z nas nie chce się przy urnie opowiadać i wyborcza frekwencja z wyborów na wybory spada do ilości śladowych.
Po co mam chodzić do wyborów? Jeśli ja krzyczę tylko „moje!, moje”, podobnie krzyczeć będzie sąsiad z domu obok, z innego miasta, z drugiego końca Polski. Tak naprawdę każdy z 20 milionów wyborców potrzebowałby własnego reprezentanta, którym w dodatku sam umiałby być najlepiej. No i co możemy zrobić? Bić się o to „moje”, każdy z każdym - bo przecież nikt nie ustąpi. Bo wszyscy są przekonani, że wołanie „moje” jest w demokracji najważniejsze. Aż w końcu zorientujemy się, że od lat stoimy w tym samym miejscu, jakby nas ktoś przykleił klejem do glazury. Włosy posiwiały, zmarszczki na twarzy – ale klej trzyma. Ważne, że to nasz własny klej, prawda?
A może potrzebujemy jednak bardziej zrównoważonego rozwoju?
Może musimy sobie napisać na lustrze, że człowiek jest już tak zrobiony, że owszem, musi wiedzieć jaki jest jego interes, jego stanowisko, jego opcja. Ale JEDNOCZEŚNIE potrzebuje się czuć częścią jakiejś całości. Potrzebuje przynależeć do wspólnoty a nie tylko do części czyli (pars- partis) partii.
Liberalny czy konserwatywny, chadecki czy socjaldemokratyczny - rzeczywiście wygrać wybory, do których pójdzie znacząco duża część obywateli, może zapewne taki twór, który dbając o interesy poszczególne i traktując KAŻDY Z NICH NA RÓWNI, będzie PROGRAMOWO szukać ich równowagi z interesem tak ulotnym jak interes wspólny.
Teoretycy i praktycy negocjacji już dawno odeszli od strategii wyszarpywania dla siebie największego kawałka tortu. Dziś już wiadomo, ze najefektywniejsze są negocjacje nastawione na współpracę – kiedy staramy się powiększyć wspólny tort, który mamy do podziału. A nawet dodajemy do niego jeszcze ciasto jogurtowe i koktajl truskawkowy. Najlepiej z wisienka na czubku.
Żądam wisienki!
Mediuję i pisuję.
www.mediator.vel.pl
www.obywatel.org.pl
NIE NALEŻY USUWAĆ BLOGÓW!!!
Państwa już nie ma,tylko szyldu z napisem "POLSKA" nie wypada jeszcze zdjąć. Tak napisał unukalhai pod moim tekstem: http://www.pojedyncze.salon24.pl/150255,rozklada-sie-rozpada-znika-panstwo
Nie wierzyłam, że będziemy lepsi, ale nie sądziłam, że będziemy podlejsi - napisała u siebie Ufka cztery miesiace po smoleńskiej katastrofie.
wierzę w to co wierzę
i robię to, co robię
nie zamykaj mnie w szufladzie
szufladę zostaw sobie
- to cytat z płyty Budynia78, o której tu
Mój tekst prawie programowy: Polska jazda bez przepychanki
SKWzus to nie tajemnicza druzyna koszykarek tylko Salonowy Klub Wielbicieli zusu
Halo-centralo to blog, który zalożyłysmy z Aspiryna, żeby rozmawiać z Igorem i Radkiem. www.rozmawianie.salon24.pl
Notatki - zeby było pod ręką:
Ustawa o dostepie do informacji publicznej: http://www.bip.gov.pl/articles/view/41
Jak się zakończyły afery
- hazardowa
- stoczniowa
- z poprzednim prezesem ZUS
- senatora Misiaka
- Pawla Grasia z domem
- sprzedazy WNiT czyli Weroniki MP
- prezydenta Sopotu
- pożyczek posła Palikota
- mostowa(Most Siekierkowski)
- zabójstwo KOmendanta Głownego policji
Niewyjasnione peerelowskie
- śmierć Ksiedza Jerzego
Ten cytat z Lamy Zopy, lubie pamiętać: Your up and down emotions are like clouds in the sky; beyond them, the real, basic human nature is clear and pure.
I lubię pamiętać życzenia wielkanocne Starego,który tako rzekł był: "Bez siebie nie moglibyśmy istnieć jako różnorodna, błyszcząca grupa namiętnych wielbicieli swojego zdania." Otóz to!
lech janerka - konstytucje/reformator lech janerka - śpij aniele mój linkin park - faint
Moje teksty, które najbardziej lubię:
wspólnie z lorenzo, eumenesem, Starym, Referentem Bulzackim, Igłą, Jackiem Jareckim i przy życzliwym wsparciu Panów Jacka Ka., sapiensa, maxa, michaela i stefa. RZECZPOSPOLITA POPRAWIONA według Salonu24 Ballada o Narodzie http://www.pojedyncze.salon24.pl/42980,ballada-o-narodzie
Naród przy stole
Nasz czas sie kończy, Obywatele? A moze sie zaczyna?
Siła, co nie zaciagnie mnie do urny
Demokracja w berecie
Modlitwa o demokracje z wisienką
Igło, ścieg za ściegiem, uszyjemy te demokrację
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka