Karczma to miejsce ciche i spokojnej w otoczeniu zieleni i przyrody. Na miłośników zwierząt i przyrody czekają konie, stawy i las.
Pokoje są przytulne i wygodne, a kuchnia to połączenie domowych smaków z wielkopolskim stylem.Na gości czeka miła, ciepła i rodzinna atmosfera.
Skuszona taką ofertą postanowiłam sprawdzić ją w rzeczywistości.
Lokalizacja
Stara Stajnia znajduje się ok. 5 km od Pleszewa, w bok od drogi nr 12 Kalisz – Pleszew. Wokół tereny równinne, łąki, pola uprawne, w pobliżu las.
Na pierwszy rzut oka
Wszystko się zgadza. Stara Stajnia położona jest w centrum założenia pomiędzy zimozielonym ogrodem z wybrukowanymi alejkami i parkingiem a placem z ujeżdżalnią dla koni, stajnią oraz stawami i miejscem zabaw dla dzieci.
Naprzeciwko wejścia do budynku mieści się zagroda z kozami. Nad wejściem jest taras balkonowy.
W środku urządzono restaurację, do której prowadzi hol z barem (także recepcja hotelu) i na piętrze pokoje hotelowe.
Na ścianach holu wiszą fotografie z dedykacjami ludzi ze świata muzyki, sportu, biznesu, którzy tu gościli. A byli to m.in. Anna Seniuk, Stan Borys, Jacek Borkowski czy nieżyjący już Krzysztof Kolberger.
Naturalne pokoje
Wnętrze hotelu stanowi pomieszczenie z klatką schodową połączone z holem do pokoi gości. W saloniku znajdują się wygodne skórzane fotele i kanapa, kilka stolików, stół do bilarda, akwarium, WC. Opisując wystrój, trzeba wspomnieć o wszechobecnym drewnie: boazerie, krzesła, stoły, szafki, kredens, żyrandole, kinkiety, parawany, belki sufitowe. Z saloniku można wyjść na obszerny taras, z którego roztacza się widok na rozległą ujeżdżalnię, stawy ze stanowiskami do wędkowania i ogród.
Wygląd pokoju hotelowego nie odbiega od pozostałej części piętra. Tu też na pierwszym miejscu jest drewno: łóżka, szafa, szafki, kufer na dodatkową pościel, wieszak na ubrania, biurko z toaletką, krzesło, belki w suficie i w ścianach, drzwi. Trzeba przyznać, że zastosowany naturalny materiał stwarza miłe i ciepłe wrażenie. Łazienka z prysznicem wygodna i przyjemna. Skłamałabym, że w tym ładnym opisie nie ma wad. Ale to już chyba standard w pokojach hotelowych – cienkie ściany działowe bez wyciszenia powodują, że chcąc czy nie chcąc trzeba być przygotowanym na sąsiedzkie odgłosy.
Karczma w stajni
Miejsce po starej stajni przerobiono na obszerną restaurację. Po prawej stronie od wejścia z holu z barem znajduje się tu godny zauważenia ogromny kominek łączący się z całością ceglaną ścianą. W projekcie pomieszczenia wyeksponowano stary kolebkowy sufit z podtrzymującymi go żelaznymi belkami i okrągłymi filarami. I w nim nie oszczędzano na drewnianej aranżacji. Nie zabrakło więc drewnianych wykończeń ścian z półkami, na których znalazły swoje miejsce metalowe i ceramiczne naczynia oraz oryginalne butelki po piwie z tradycyjnymi ceramicznymi zamknięciami, stołów, krzeseł, szafek, witryn, półek, żyrandoli, lamp i parawanów wykonanych z brzozowych gałęzi, a nawet wozu konnego przerobionego na bufet.
A to dobre
Choć do hotelu dotarłam późnym wieczorem i kuchnia restauracji była już nieczynna, to w lokalu mogłam przebywać do samego rana. Jak się okazało nocny czas można tu spędzić m.in. przy lampce wina, kuflu piwa czy szklaneczce z drinkiem, a jak kto woli przy filiżance kawy lub herbaty. Żeby na napojach nie skończyć, do dyspozycji gości były przygotowane także przekąski z domowego jadła. Sięgać po nie można było ze specjalnie do tego celu przystosowanego wozu konnego pełniącego rolę szwedzkiego baru.
To fajna propozycja, z której postanowiłam przez chwilę skorzystać. Sącząc specjalnie dla mnie przyrządzony drink, gawędząc z personelem poczułam się jak w rodzinie.
Nic dziwnego. Udało mi się dowiedzieć, że kompleks prowadzi familia, która kocha sport, konie i w której podtrzymuje się rodową tradycję piekarnictwa. I rzeczywiście, zaserwowane następnego dnia na śniadanie bułeczki, chleb były dobrej jakości, a pieczywo cukiernicze wprost przepyszne. Gdzie ich szukać poza restauracją, dowiedziałam się od kelnera. Otóż w niedalekim Pleszewie, gdzie mieści się sklep firmowy piekarni wraz z Muzeum Piekarstwa prowadzone przez seniorów rodu.
W moich podróżach jestem zaskakiwana bezustannie, dlatego i ta informacja była dla mnie niespodzianką. Będąc nie tak dawno w miasteczku, miałam przecież okazję gościć w muzeum Ale ten świat jest mały!
Dzień bez koni
Mimo że w Starej Stajni spędziłam zaledwie kilkanaście godzin, to pobyt w niej wspominam jako jeden z lepszych wypadów w Polskę.
Nie mogłam niestety liczyć tylko na przejażdżkę w siodle. Dzień był wyjątkowo wietrzny i deszczowy, a w taki czas konie nie są wyprowadzane ze stajni.
Mój apetyt na jazdę konną tego dnia nie został zaspokojony. Nie było warunków, abym mogła przypomnieć sobie jak to jest, kiedy koń i jeździec stanowią jeden organizm. Kiedy, czy to stępa czy kłusem albo w galopie jest wspaniale poczuć wiatr we włosach, przestrzeń i wolność na łonie przyrody.
Na pożegnanie
Już przy wyjeździe zauważyłam na murze bramy tablicę z propozycją trasy nordic walking. Ciekawie nazwana „Jagodowa” liczy 10 km. Rozpoczyna się i kończy przy karczmie. Polecana ścieżka prowadzi najpierw przez las ze stawem, gdzie żyją bobry potem polami przy leśniczówce, by następnie znów zanurzyć się w las, w którym zobaczyć można miejsca, gdzie wydobywano tzw. rudę wykorzystywaną jako materiał budowlany w zastępstwie cegły lub kamienia. Gdzie zauważyć można torfowiska oraz okazałe dęby, ptaki, zwierzynę leśną. Zaproszenie interesujące, tym bardziej że jak głosi informacja – trasa jest spokojna i urokliwa o każdej porze roku.
Jak widać Stara Stajnia może być dobrym pomysłem na tematyczny, pełen wrażeń pobyt w rodzinnej atmosferze.
Inne tematy w dziale Rozmaitości