Jak wiadomo moskiewski patriarcha poparł bandycki napad Putina na Ukrainę, kolebkę ruskiego prawosławia.
W odpowiedzi szef polskiego katolickiego Episkopatu zaapelował do Cyryla, by wpłynął na Putina w celu zakończenia wojny, oraz wezwał rosyjskich żołnierzy, by nie uczestniczyli w tej wojnie i nie wykonywali rozkazów. Arcybiskup Gądecki chyba sądził, że ten apel ma jakieś szanse, skoro 10 lat temu doszło do pojednania obu kościołów w czasie wizyty patriarchy w Warszawie.
Niestety, Moskwa sobie zakpiła z tej prośby i to w czasie Wielkiego Postu, błogosławiąc napaść na brata-sąsiada stwierdzając, że ma ona wymiar metafizyczny.
Bo de facto jest ona walką w obronie świętości, które są bronione m.in. przez donbaskich watażków, przeciw grzesznemu światu ( czytaj: Zachodowi ), którego to grzechu ucieleśnieniem są parady gejowskie.
Polscy fanatycy katoliccy będą więc zachwyceni, że wreszcie ktoś walczy zbrojnie z zarazą LGBT i już ten zachwyt widzimy po pojawieniu się wielu promoskalskich komentarzy ( choćby na salonie ) sprzeciwiających się przekazaniu Kijowowi polskich Migów, by mogli oni zmniejszyć ilość zbrodniczych rosyjskich nalotów na ukraińskie miasta i wsie.
Moskiewska cerkiew ma zresztą dość długie tradycje wspierania wielkoruskiego imperializmu, że o wyklęciu Lwa Tołstoja za pacyfizm nie wspomnę.
No i ciekawe czy jak się wypomina Tuskowi lepsze relacje z Putinem w dalekiej przeszłości, polski kościół katolicki będzie karcony za "pojednanie" z Cyrylem 10 lat temu?