Witam,
Było tak:
Pod koniec stycznia idę do sklepu i widzę przed nim patrol policyjny. Chwilę się zastanawiam czy sobie odpuścić i pójść do innego. Ale nieeeee... skoro jestem antymaseczkowcem to nie dam się zastraszyć. Wchodzę, a przy wyjściu wołają mnie do radiowozu. Proponują mandat za brak maski. 20 PLN. Odmawiam, chwila miłej pogawędki i dostaję wezwanie na komendę.
Idę po tygodniu a tam akcja:
- Zapraszam pana do środka.
- OK.
- Ale nie mogę pana wpuścić bez maski
- Nie mam
- Inaczej pan nie wejdzie
- Trudno
- To niech pan złoży wyjaśnienia na piśmie
- OK.
Po paru dniach złożyłem stosowne wyjaśnienia.
Teraz przyszedł wyrok z sądu. Dostałem naganę i zwolnienie z wszystkich kosztów. Dobre, nie? :)
Właśnie się zastanawiam czy sobie odpuścić czy jednak się odwołać. Jakieś sugestie?
Pozdrawiam :)