Kto z polski pojedzie na roboczy "lancz" w brukseli? To pytanie leży na jednej półce z konfliktem na linii prezydent - rząd, który miał miejsce podczas poprzedniego wyjazdu na szczy brukseli. Jasnym jest że powtórka z rozrywki byłaby politycznym strzałem w stopę zarówno dla Donalda Tuska jak i Lecha Kaczyńskiego. Niemniej jednak tak wczesne ustępstwo rządu jak i upieranie się prezydenta co do jechania na tenże "lancz" jest do najmniej zastanawiające... Jak się w około słyszy owy "szczycik" ma dotyczyć kryzysu finansowego i to będzie zapewne wiodącym tematem spotkania. Więc uczestnictwo w tym posiłku prezydenta, którego wiedza na temat finansów jak i gospodarki jest, delikatnie mówiąc, na poziomie przeciętnego obywatela oglądającego wiadomości rzadziej niż w raz w tygodniu. Widać to patrząc na wypowiedzi prezydenta w minionym tygodniu. Przed radą gabinetową Lech Kaczyński wypowiadał się dość chłodno w sprawie wprowadzenia euro w Polsce. Po naradzie z rządem i ministrem finansów wydawało się że zmienił zdanie. Po kilku dniach zapewne pan Bielan albo pan Kownacki zdołali nakłonić prezydenta że jednak euro to zło świata i bez niego przestaniemy być niezależnym państwem. Wpływ otocznia najwyższej osoby w państwie jest chyba zbyt duży.
Inne tematy w dziale Polityka
