W lipcu 2007 r. Adam Michnik napisał artykuł pt. "Modlitwa o deszcz". Przywołał w niej zarówno sytuację sprzed roku, gdy marszałek Sejmu poprosił wierzących posłów o udanie się do sejmowej kaplicy, aby się modlić o deszcz, jak do do Rokity, który wymyślił chwytliwe hasło " Nicea albo śmierć!", aby wspomóc polski rząd w walce o niekorzystne dla nas zapisy w unijnej "konstytucji". Z obu tych wydarzeń Michnik wyciągnął wniosek, że "Polska staje się państwem pełzającego zamachu stanu. Jego finałem ma być system, który istniejące instytucje pozbawi substancji demokratycznej i uczyni fikcją".
Jak pokazały wydarzenia, które nastąpiły po artykule Michnika, nie miał on racji nawet w ułamku procenta. Co jakoś nie dziwi, jeśli człowiek sobie uświadomi, że artykuł oparto na zwykłych manipulacjach.
Prośba do wierzących posłów, aby udali się do sejmowej kaplicy, jest równie naruszająca prawo, jak wezwanie do zjedzenia w sejnowej restauracji: kto nie chciał, ten nie skorzystał.Zresztą, brednie Michnika, że Polska to jedyny kraj, w którym można takie wezwanie wystosować, należy pominąć milczeniem litościwym dla przedwcześnie posuniętych w latach birbantów. Natomiast robienie zarzutu Rokicie z tego, że podsunął rządowi błyskotliwy i chwytliwy pomysł na walkę o polskie interesy, równa się albo zdradzie stanu, albo demencji starczej - inaczej tego nie da się określić.
Tamten stary artykuł przypomniał mi się jak żywy, gdy na stronie główniej zobaczyłam tekst "Modlitwa o deszcz" - który, rzecz jasna, zupełnie zakłamuje (w duchu manipulacji Michnika) sens zdarzeń sprzed niespełna dekady. I tak się zastanawiam: jak to się dzieje, że kłamstwo, wbrew staremu porzekadłu, ma dłuższy żywot niż prawda? ...
Inne tematy w dziale Polityka