Tak, boli mnie i to bardzo, jak USA, kraj w którym mieszkam, którego jestem obywatelką, potraktował właśnie w czasie inauguracji nowego Prezydenta RP i mój Kraj Ojczysty.
Stany Zjednoczone zazwyczaj wysyłają delegacje wysokiego szczebla na inauguracje głów państw obcych, często pod przewodnictwem wiceprezydenta lub byłego prezydenta.
Inni potencjalni uczestnicy to obecni lub byli wysocy rangą urzędnicy państwowi, członkowie Kongresu i wybitni ambasadorzy.
Wiceprezydent często przewodniczy delegacji USA ze względu na swoją pozycję drugiego najwyższego urzędnika wybieralnego i rolę w reprezentowaniu władzy wykonawczej.
Byli prezydenci i wiceprezydentowie mogą zostać włączeni w delegację, zwłaszcza jeśli mają silne powiązania dyplomatyczne lub osobiste powiązania z nowym przywódcą.
Członkowie gabinetu, tacy jak sekretarz stanu lub sekretarz obrony, mogą zostać włączeni, zwłaszcza jeśli inauguracja jest organizowana dla bliskiego sojusznika lub jeśli wizyta jest częścią szerszego działania dyplomatycznego. W skład delegacji mogą wchodzić kongresmeni i senatorowie.
Tak się jednak nie stało. Polska i jej nowy Prezydent, w czasie inauguracji, niestety, ale zostali przez USA potraktowani tak, a nie inaczej. Skandalicznie dobrany skład amerykańskiej delegacji, to kpina z Polski i Polaków. Kpina i lekceważenie.. Jestem takim traktowaniem Polski przez administrację Donalda Trumpa zawiedziona i oburzona. Powiem więcej, jestem wściekła.
Magda ( polonijna dziennikarka z Chicago )
Inne tematy w dziale Polityka