Mirek-R Mirek-R
292
BLOG

CZEGO NIE ZROZUMIAŁ MORAWIECKI

Mirek-R Mirek-R Polityka Obserwuj notkę 17
Jakie błędy popełniły polskie rządy w ostatnich kilkunastu latach w relacjach z UE. Jak trzeba było się zachowywać. Czego nie zrozumiał Pan Premier i jakie mamy teraz tego skutki. Co dalej?

Chyba dla każdego kto nie spał na lekcjach historii powinno być oczywiste, że wszystkie układy gospodarcze budowane albo w ramach unii kilku państw albo w ramach powiększania jednego państwa drogą podbojów - służą głownie centrum, a nie peryferiom.

Tak jak Imperium Rzymskie służyło głównie budowaniu potęgi Rzymu, podboje kolonialne Hiszpanii, Portugalii czy Anglii służyły głównie tym krajom a nie ich koloniom, RWPG także było budowane głównie w celu wzmocnieniu pozycji ZSRR, a NAFTA skończyła się przejęciem wielu firm meksykańskich przez koncerny z USA (i także odpływem miejsc pracy do tańszego kraju, ale firmy z USA jednak zarabiały więcej).

Unia Europejska zaczynała jako podmiot koordynujący politykę w kilku kluczowych gałęziach gospodarki (tych mocno kapitałochłonnych i z długim okresem zwrotu inwestycji) a jej polityka w pierwszym okresie była skierowana „na zewnątrz” – na zasadzie „nie wyniszczajmy się wzajemnie – współpracujmy i budujmy wspólnie silniejszą pozycję na świecie”. Jednak w miarę wzrostu liczby krajów w samej UE i coraz większego rynku wewnętrznego – jej polityka coraz bardziej była kierowana „do wewnątrz” – czyli następował „wewnątrzunijny podział pracy” – szczególnie między starym centrum a nowymi peryferiami.

Politycy starych krajów UE – nauczeni przykładem Chin i widząc czym kończy się niczym nieskrępowany rozwój kraju niegdyś będącego tylko dostawcą w miarę tanich towarów – zdali sobie sprawę, iż aby peryferie nie przegoniły centrum – w pewnym momencie trzeba będzie ograniczyć im rozwój – a co najmniej go mocno kontrolować.

Więc potrzebna będzie praktycznie całkowita kontrola centrum nad peryferiami.

I trzeba było być krańcowo naiwny aby nie wiedzieć, iż na końcu dnia Unia Europejska wyewoluuje właśnie w tym kierunku. W kierunku superpaństwa, z władzą która będzie chciała kontrolować każdą dziedzinę życia krajów członkowskich.
Unijne instytucje od lat idą w tym kierunku – każdy kolejny kryzys starają się wykorzystać do wzmocnienia władzy centralnej (np. pojawiały się pomysły takie jak kontrola granic przez odpowiednią agendę UE, kontrola budżetów poszczególnych państw itp.), na każde niedomagania Unii receptą jest większa centralizacja, a to co zapisano w traktatach już dawno przestało mieć znaczenie - bowiem obowiązuje ich twórcza nadinterpretacja.

Gdyby w Polsce były w ostatnich kilkunastu latach rządy, które rozumieją sytuację i dbają rzeczywiście o nasz rozwój – to powinniśmy żądać ściśle przestrzegania traktatów.
Budowanie unijnego superpaństwa nie zyskało akceptacji w referendum we Francji i w Holandii – więc urzędnicy UE postanowili budować superpaństwo bez pytania obywateli UE o zdanie – metodą faktów dokonanych.

Polskie rządy miały od początku sprzeciwiać się każdemu najmniejszemu nawet krokowi idącemu w tym kierunku – jako nie mającemu demokratycznej podbudowy w woli obywateli poszczególnych państw UE.
Podobnie trzeba było pokazywać każdy nawet najmniejszy przykład traktowania podobnych lub takich samych sytuacji przez organy UE (TSUE, Komisja Europejska itp.) w różny sposób. Co stało na przeszkodzie aby poinformować UE, iż w sytuacji różnych wyroków TSUE dotyczących takich samych sytuacji rościmy sobie prawo do ich nieprzestrzegania – bowiem traktujemy je jako wyroki nie merytoryczne ale polityczne. Nie wiem czy organy te zmieniłyby swoje postępowanie, ale przynajmniej mielibyśmy dostatecznie dużo dostatecznie nagłośnionych dowodów takich stronniczych decyzji. I nagłośnionych nie w Polsce, ale na forum UE.

Dodatkowo należało na każdym kroku przypominać, iż w przypadku referendum akcesyjnego w Polsce wyraźnie mówiono naszym obywatelom, że UE przekazujemy tylko kompetencje zawarte w traktatach, UE nie będzie się wtrącać w sprawy obyczajowe czy światopoglądowe i w żaden sposób nie tracimy poprzez członkostwo w UE naszej suwerenności.

A w ostatnim okresie objawiają się ludzie, którzy argumentują iż UE powinna mieć praktycznie całkowitą władzę na naszym krajem, prawo UE jest ponad prawem polskim, wyroki instytucji UE mają bezpośrednio obowiązywać itd. – bo przecież na to się zgodzili obywatele Polski w referendum akcesyjnym.
Trudno o większe kłamstwo.

Podsumowując – polskie rządy od lat powinny przeciwdziałać wychodzeniu przez UE poza ustalenia traktatowe – tyle władzy UE ile w traktatach i nic więcej.

A zamiast tego mieliśmy milczącą zgodę na nadrzędność władzy UE, potem już oficjalną zgodę na wspólny dług, następnie zgodę na kontrolę praworządności, a na końcu Pan Premier obudził się z ręką w nocniku.
Jak się mało rozumie, nie ma odwagi się postawić i jest naiwnym – to tak jest.

Pan Premier Mateusz zastąpił  Panią Premier Beatę, bo podobno znał się na gospodarce i rozumiał unijne struktury. W gospodarce może i nawet dobrze zaczął – poprzez poprawną analizę naszych słabości i diagnozę wymaganych kierunków rozwoju – ale potem było już tylko gorzej. Aż skończyło się na Polskim Ładzie – programie niedopracowanym, skomplikowanym, uderzającym w specjalistów i tych którym się jeszcze chce – czyli programie mającym głównie cel polityczno-wyborczy a nie gospodarczy. A w obszarze UE – w temacie Krajowego Planu Odbudowy - Pan Premier dał się ograć jak dzieciak. Czyli – jak dla mnie – poległ w tych dwóch obszarach, które miały być jego silną stroną i były powodem jego nominacji.

Więc chyba najwyższy czas na zmianę.
Tylko tego co nasze rządy w ostatnich kilkunastu latach zawaliły, może już nie da się odkręcić nigdy.
Właśnie dajemy się pozycjonować na dziesięciolecia jako tania siła robocza i rynek zbytu.
I to jest największy dramat.

Jesteśmy 5 krajem pod względem wielkości w UE, leżymy w strategicznym w UE miejscu i aż wstyd, aby byle urzędnik nas ustawiał po kątach. A teraz jeszcze może mamy spłacać ten wspólny kredyt, na który PMM się zgodził, a z którego może nie dostaniemy żadnych pieniędzy?
Czas na kogoś kto „ogarnia” sytuację i nie będzie realizował polityki pełnej kompleksów w stosunku do Zachodu i podległości.
Dla mnie mógłby być np. Jacek Saryusz-Wolski. Mało medialny, ale rozumie o co biega.

Mirek-R
O mnie Mirek-R

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka