Margaret Thatcher, czy słodka panienka? Która lepsza w polityce?

Piotr Szumlewicz z "Dziennika Trybuna" popisał się nie lada inteligencją na temat udziału kobiet w polityce w odcinku programu "Ja panu nie przerywałem" (codziennie o 22:55 w telewizji Superstacja) z 6 października. Konkluzja jego rozumowania była taka, że nieważne umiejętności kobiety w polityce, lecz to że po prostu jest kobietą.

Piotr Szumlewicz wystąpił w "Ja panu nie przerywałem" razem z Tomaszem Sommerem, redaktorem naczelnym tygodnika Najwyższy Czas.

Jeżeli w jakimś kraju trzeba politykowi przyznawać miejsce na liście wyborczej ze względu na płeć (czy przynależność do jakiejkolwiek grupy społecznej), a nie na zdolności i pracowitość w polityce, to taki kraj daleko nie zajdzie. Katarzyna II, Lady Thatcher i pani Merkel dały sobie radę bez parytetów. Naprawdę p. Szumlewicz chce, by obojętnie jaka kobieta (nie odnoszę się do panny Justyny bo jej nie znam, tylko mówię ogólnie) uczestniczyła w polityce tylko dlatego że jest kobietą?

Ja wolę widzieć w polityce tylko kilka takich kobiet jak Margaret Thatcher (poglądów Katarzyny II nie znam, a Merkelowej nie lubię bo jest lewicowa) niż dziesiątki słodkich panienek. Jeśli jakaś kobieta nadaje się do polityki (czy innych że tak powiem typowo męskich czynności), będę widzieć ją z radością. Natomiast p. Szumlewicz bredzi mówiąc, że dobrze że jakaś partia nie może wystawić 100% mężczyzn na listach wyborczych nawet jeśli chce. A jeśli owa partia akurat nie ma możliwości wystawić listy na której połowa kandydatów to kobiety? Ma szukać ich na siłę wśród kobiet z rodzin członków, sympatyczek lub jeszcze innych, które czynnym udziałem w życiu politycznym mogą się nie pałać? A potem jak coś się nie uda, biedaczki mają mieć żal do siebie i tych którzy wystawili ich kandydaturę (bo namówili je do zostania posłankami, itp.)?

Źródło: http://www.youtube.com/watch?v=hwAQW9nOxFg

Fot: Ldc stl / Wikimedia Commons

W I D E O T E K A .

Edukacja: publiczna vs prywatna.